Kilka tygodni temu, prokurator Steve Wolfson poinformował, że śledztwo w sprawie gwałtu, o który oskarżyła Portugalczyka Kathryn Mayorga nie przyniosło odpowiedniej liczby dowodów, żeby można było postawić mu zarzuty. Prokuratura przychyliła się do zdania obrońcy Ronaldo - Petera Christiansena – który utrzymywał, że para odbyła stosunek za obopólną zgodą.
Sprawa rzekomego gwałtu Ronaldo wyszła na jaw dopiero w 2017 roku. Ujawnił ją niemiecki "Der Spiegel", który opublikował dokumenty wykradzione przez hakerów z "Football Leaks". Do zdarzenia miało dojść osiem lat wcześniej, gdy Ronaldo był na wakacjach w Las Vegas. Wtedy, według Mayorgi, miał ją zgwałcić w hotelu Palms Place.
Mimo że sprawa ostatecznie nie zostanie skierowana do sądu, Ronaldo zapewnia, że całe zamieszanie jakie wywołało oskarżenie go o gwałt, bardzo się na nim odbiło. – Kiedy ludzie kwestionują twój honor, to sprawia ból. Wielki ból – stwierdził w rozmowie z portugalską telewizją TVI. – Jestem wdzięczny prawnikom i dumny, że po raz kolejny moja niewinność została udowodniona – powiedział.
Prawnicy portugalskiego piłkarza złożyli również wniosek o umorzenie sprawy lub utajnienie procesu ws. rzekomego gwałtu. Ronaldo nie chce bowiem, by materiały ze sprawy zostały upublicznione.
Wniosek został jednak odrzucony, bo jak twierdzi sędzia Jennifer Dorsey szczegóły sprawy i zarzuty Mayorgi i tak ujrzały już światło dzienne. - Nie jestem zadowolona, że w interesie Ronaldo jest wyłącznie zawarcie porozumienia z Mayorgą - powiedziała Dorsey, którą cytuje "New York Times". W sądzie w Las Vegas toczy się natomiast inna sprawa przeciwko Ronaldo i jego najbliższym współpracownikom z oskarżenia prywatnego. Zdaniem Mayorgi to Portugalczyk lub ktoś z jego najbliższego otoczenia sprawili, że na jaw wypłynęła informacja o ugodzie, jaką para zawarła dziesięć lat temu. Wtedy zawodnik zapłacił kobiecie 375 tys. dolarów za milczenie. - Tutaj dokumenty i zeznania obu stron zostaną utajnione - zapewniła Dorsey.