HASSAN AMMAR/AP
Dla Królewskich to powtórka z rozrywki. Poprzedniego lata o tym, że Cristiano zamierza opuścić Real, informował inny portugalski dziennik "A Bola". Wtedy powodem miał być brak wsparcia klubu w kwestii oskarżeń o oszustwa podatkowe, z jakimi zmagał się w hiszpańskim sądzie piłkarz. Sprawa przyszłości Ronaldo była na tyle poważna, że głos w radiu i prasie zabrał oficjalnie sam Florentino Perez. Działacz ugasił szybko pożar, wysyłając jasny komunikat, że zawodnik może liczyć na klub, a chętni, którzy ustawili się w kolejce po gracza, jak chociażby Paris Saint-Germain (wtedy jeszcze przed wykupieniem Neymara), mogą zapomnieć o transferze. Od tamtych wydarzeń nie minął jeszcze nawet rok, a temat odejścia Ronaldo wraca, i tym razem zdaje się o wiele poważniejszy. Różnica polega na tym, że teraz to nie piłkarz, a klub jest w lepszej pozycji negocjacyjnej.
AP
Racje obu stron tego konfliktu można zrozumieć. Działacze kierują się przede wszystkim dobrem projektu, jakim jest drużyna. Nikt na Bernabeu nie kwestionuje jakości, jaką wnosi do zespołu Ronaldo, ale Florentino Perez w temacie żądań wyższych zarobków wysuwanych przez zawodnika przyjmuje postawę pragmatyczną. Jest skłonny zaproponować piłkarzowi podwyżkę, ale uwarunkowaną częściowo sukcesami odniesionymi zarówno przez drużynę, jak i indywidualnie przez samego Ronaldo (Złota Piłka). Perez widzi, że w ostatnich dwóch sezonach Portugalczyk zaliczał ogromne wahania formy, na swój poziom wracając dopiero w okolicach stycznia i lutego. Dostrzega, że choć atakujący wciąż należy do absolutnego światowego topu, gwarancja wysokiej dyspozycji nie jest już tak pewna jak wcześniej. Chce dać swojej gwieździe obiecane po finale Ligi Mistrzów w Cardiff trzydzieści milionów euro za sezon, ale pięć milionów z tej kwoty zapisać w postaci bonusów - taka propozycja według relacji "Marki" miała paść podczas ostatniego spotkania przedstawicieli Realu z menedżerem gracza Jorge Mendesem. Z kolei zdaniem rozgłośni radiowej COPE do dwudziestu pięciu milionów podstawy Real jest skłonny dodać nie pięć, a osiem milionów tzw. zmiennych.
Dla Ronaldo, który jest przekonany, że nie musi już nikomu nic udowadniać, to policzek. Według hiszpańskiego "Asa" zawodnik miał poczuć się zdradzony. Nie tylko przez złożoną ofertę, ale i starania Realu o Neymara. Portugalczykowi nie podoba się, że klub czyni zakusy na lidera Paris Saint-Germain, którego zarobki w Madrycie byłyby z pewnością większe niż obecne Portugalczyka - na mocy aktualnej do 2021 roku umowy Cristiano inkasuje dwadzieścia jeden milionów euro za sezon gry, Neymar w Paryżu zarabia o piętnaście milionów więcej. Ronaldo wie zatem, że nie prosi o niemożliwe, a wszystko sprowadza się do dobrej woli klubu.
MATTHIAS SCHRADER/AP
Jak sam piłkarz podkreślił po ostatnim finale Ligi Mistrzów, problemem nie są pieniądze, choć jego zachowanie pozornie mogłoby temu przeczyć. Bo racją jest, że nie o pieniądze tu chodzi, ale to, co sobą reprezentują. Ogromna ambicja gwiazdora nie pozwala mu być na liście płac o prawie dwadzieścia milionów euro za Lionelem Messim. To w końcu Ronaldo wygrał cztery z ostatnich pięciu edycji Złotej Piłki i tyle samo razy triumfował w Lidze Mistrzów. Łatwo pojąć jego punkt widzenia.
Jednocześnie sytuacja Cristiano różni się zarówno od tej Messiego, jak i Neymara. Kontrakt pierwszego wygasał w ciągu kilku miesięcy, więc był w pozycji, w której zdecydowana podwyżka była oczywista. Neymar zmieniał natomiast klubowe barwy i była to jego pierwsza umowa w Paryżu. Obaj są też od Portugalczyka młodsi, Argentyńczyk o trzy, a Brazylijczyk o siedem lat. Ronaldo natomiast jest związany jeszcze trzema latami kontraktu z Realem, a umowę podpisał nie tak dawno, bo pod koniec 2016 roku. Działacze wychodzą ze słusznego założenia, że proponowane przez nich rozwiązanie i tak jest z ich strony ustępstwem. Real nie zamierza negocjować nowej umowy z Ronaldo za każdym razem, gdy zmienią się zarobki Neymara, Messiego czy jakiejkolwiek innej światowej gwiazdy. I tym razem, jak wynika z doniesień "Marki" oraz radia COPE, klub nie zamierza się uginać bardziej niż zrobił to do tej pory.
EMILIO MORENATTI/AP
To Real Madryt rozdaje w tej potyczce karty, nie Cristiano Ronaldo. Działacze mieli dać do zrozumienia, że chcą, by piłkarz został, ale jeśli nie jest w stanie zaakceptować ich propozycji, wysłuchają za niego ofert. Królewscy nie podejmują tak naprawdę wielkiego ryzyka. Obecnie w Europie nie ma zbyt wielu klubów, które są w stanie zaspokoić zarówno sportowych, jak i ekonomicznych oczekiwań Ronaldo. Manchester United o wiele bardziej wolałby wyhaczyć z Madrytu Garetha Bale'a, City nie wydaje się operacją w ogóle zainteresowane, a jedynym poważnym graczem pozostaje PSG. Wspominane przez portugalski "Record" kierunek włoski lub niemiecki należy traktować bardziej w kategorii mrzonek.
EMILIO MORENATTI/AP
Wydaje się, że stolica Francji będzie decydująca w kontekście przyszłości Cristiano. Jeśli Paryżanie zdecydują się po niego ruszyć, będą musieli prawdopodobnie pożegnać się z Kylianem Mbappe lub Neymarem, by nie złamać Finansowego Fair Play. Warto pamiętać, że Francuz zostanie wykupiony z Monaco dopiero tego lata, a pierwszy sezon w Parku Książąt spędził na wypożyczeniu - wszystko po to, by nie naruszyć przepisów UEFA. Zainteresowanie Realu Neymarem nie jest dla nikogo żadną tajemnicą i możliwe, że konflikt klubu z Ronaldo otwiera drogę do największej transferowej wymiany w historii piłki nożnej. Zyska na niej każdy. Real zdobyłby gracza, o którym marzy i w którym już wcześniej upatrywał następcy Cristiano, a Paryż pozbyłby się gwiazdora będącego nieustannym PR-owym koszmarem, a dostał w zamian jeszcze większego, z którym marzenia o triumfie w Lidze Mistrzów być może w końcu by się urzeczywistniły.
Jeśli jednak PSG nie wykona ruchu, Ronaldo prawdopodobnie zostanie w Madrycie i kierując się rozsądkiem, zaakceptuje ofertę Florentino Pereza. Ambicja Portugalczyka wyklucza transfer do Chin, gdzie z pewnością dostałby kontrakt nawet większy niż Lionel Messi. On wciąż zamierza pisać swoją historię i walczyć o najważniejsze trofea, a na ten moment na Starym Kontynencie umożliwić może mu to niewielu. Real doskonale zdaje sobie z tego sprawę, dlatego jakkolwiek nie potoczą się losy Ronaldo w letnim okienku transferowym, Królewscy i tak powinni wyjść z tego starcia zwycięsko.
PAVEL GOLOVKIN/AP
MANU FERNANDEZ/AP
FRANCISCO SECO/AP
PAUL WHITE/AP
MATTHIAS SCHRADER/AP