Na taki zespół jak Real Zidane'a futbol czekał prawie 60 lat. Po sezonie w Madrycie dojdzie jednak do zmian

Bez względu na to, czy Real Madryt pokona w sobotę w Kijowie Liverpool i potwierdzi dominację w Lidze Mistrzów, najbliższe lato przyniesie w hiszpańskim klubie wiele zmian. Wynik meczu może jednak zdeterminować ich skalę.

"Raz na sto lat"

Real Madrid's Sergio Ramos celebrates with the trophy after the Champions League final soccer match between Real Madrid and Atletico Madrid at the San Siro stadium in Milan, Italy, Saturday, May 28, 2016. Real Madrid won 5-4 on penalties after the match ended 1-1 after extra time.   (AP Photo/Manu Fernandez)
MANU FERNANDEZ/AP

Era Alfredo Di Stefano, Fransisco Gento i Ferenca Puskasa, którzy pięć razy z rzędu wygrywali Puchar Europy, zdawała się nie do powtórzenia we współczesnym futbolu, o wiele większym i bardziej konkurencyjnym niż przed sześćdziesięcioma laty. Dziś, kiedy Real stoi przed szansą na trzeci kolejny, a czwarty w ciągu pięciu ostatnich sezonów sukces w Lidze Mistrzów, nikt nie boi się porównywać ekipy Zinedine'a Zidane'a do tej z lat 1956-1960. - To, co ta drużyna robi, zdarza się raz na sto lat - stwierdził bez ogródek w rozmowie z dziennikiem "As" były zawodnik Królewskich Predrag Mijatović.

Serb, który w finale z 1998 roku przeciwko Juventusowi dał swoim golem Realowi wygraną, na którą w Madrycie czekano ponad trzydzieści lat, jest ważną częścią historii klubu, ale wie, że z osiągnięciami obecnej ekipy nie może się równać. Sytuacja, w której w ciągu pięciu sezonów jeden klub wygrywał w Pucharze Europy lub Lidze Mistrzów co najmniej czterokrotnie miała miejsce tylko raz, gdy na Starym Kontynencie dominował Real Di Stefano.

- W dzisiejszych czasach rywalizacja jest coraz ostrzejsza, a rywale sportowi mają ogromny potencjał ekonomiczny. Dlatego musimy odpowiednio docenić wszystkie te osiągnięcia, które są spektakularne - podkreślał kilka miesięcy temu wagę ostatnich sukcesów klubu prezes Florentino Perez (cytat za realmadryt.pl). - Wygranie kolejnego Pucharu Europy udowodni, że ta ekipa naznaczyła erę - zaakcentował z kolei kapitan madrytczyków Sergio Ramos.

Historyczny triumf nie zatrzyma zmian

Real Madrid's Sergio Ramos, center, scores his side's first goal during the Champions League final soccer match against Atletico Madrid at the Luz Stadium in Lisbon, Portugal, Saturday, May 24, 2014. (AP Photo/Andres Kudacki)
SLOWA KLUCZOWE:
XCHAMPIONSLEAGUEX
Fot. Andres Kudacki

Bez wątpienia ostatnie lata w Europie to era Realu Madryt. Często cierpiącego, wygrywającego w dramatycznych okolicznościach, ale triumfującego. Sezon 2017/2018, nawet w przypadku zwycięstwa w Lidze Mistrzów, będzie jednak zakończeniem pewnej fazy, po której muszą nastąpić zmiany.

Od sezonu 2013/2014, kiedy rozpoczął się zwycięski marsz Królewskich w najbardziej prestiżowych europejskich rozgrywkach, jedenastka zespołu pozostaje w zasadzie niezmienna. Od finału w Lizbonie, w którym Real pokonał Atletico, minęły cztery lata. W tamtym spotkaniu zagrało aż dziewięciu graczy, którzy dzisiaj wciąż stanowią o sile Los Blancos - Dani Carvajal, Sergio Ramos, Raphael Varane, Luka Modrić, Gareth Bale, Karim Benzema, Cristiano Ronaldo, Isco oraz Marcelo, z czego dwaj ostatni spotkanie zaczęli na ławce. Co najmniej siedmiu z nich wydaje się pewniakami do tego, by 26 maja w Kijowie wybiec w pierwszym składzie na starcie z Liverpoolem.

- Mówi się, że przyjdzie taki zawodnik albo inny, a kiedy zaczyna się sezon, mamy taką samą kadrę. Kto dochodzi do finałów i je wygrywa? Zawsze ci sami gracze - stwierdził ostatnio Cristiano Ronaldo, pytany o nazwiska wymieniane w kontekście transferów do Realu. Portugalczyk ma oczywiście rację. Ciągłość kadry była od kilku lat siłą Królewskich. Ale być może ta ciągłość składu będzie musiała ulec zmianie, właśnie w celu zachowania ciągłości sukcesów.

W biurach przy Concha Espina z pewnością jest świadomość, że choć sezon mimo fatalnej postawy w lidze i Pucharze Króla może zostać uratowany wygraniem Ligi Mistrzów, zmiany w zespole są konieczne. Odkąd Florentino Perez wrócił na Estadio Santiago Bernabeu w 2009 roku i rozpoczął budowę drużyny, nie było sezonu, w którym Real odniósłby mniej zwycięstw niż w sezonie 2017/2018. Licząc najważniejsze rozgrywki, a więc La Ligę i Ligę Mistrzów, madrytczycy przed finałem w Kijowie wygrali sześćdziesiąt procent spotkań. Żeby znaleźć gorszy rezultat w XXI wieku, trzeba się cofnąć aż do rozgrywek 2006/2007.

Kijów zadecyduje o przyszłości BBC

Real Madrid's Gareth Bale, left, celebrates with teammates Cristiano Ronaldo, centre, and Karim Benzema, right, after scoring their side's third goal against Getafe during the Spanish La Liga soccer match between Real Madrid and Getafe at the Santiago Bernabeu stadium in Madrid, Saturday, Dec. 5, 2015. Benzema scored twice and Ronaldo and Bale scored once each in Real Madrid's 4-1 victory (AP Photo/Francisco Seco)
SLOWA KLUCZOWE:
XLALIGAX
FRANCISCO SECO/AP

Przydatność takich zawodników jak Karim Benzema czy Gareth Bale nie była kwestionowana w stolicy jeszcze tak często jak w ostatnich miesiącach. Francuz strzelał goli jak na lekarstwo, pod bramką zwyczajnie zawodził, ale Zidane zawsze go bronił, podkreślając jego poświęcenie dla drużyny i umiejętność tworzenia przestrzeni kolegom. Te tłumaczenia mało kogo przekonywały - tylko pięć bramek w La Lidze to wynik, delikatnie mówiąc, marny jak na podstawowego napastnika takiego klubu jak Real.

Ciężko jednak upór Zidane'a całkowicie krytykować. Benzema przełamał się w najważniejszym momencie, trafiając dwa razy do siatki w rewanżowym starciu z Bayernem Monachium w Lidze Mistrzów. Wrażenie robi też statystyka asyst napastnika w La Lidze. Zaliczył ich aż dwanaście, najwięcej z całego zespołu. Jeśli porównamy ten wynik z dorobkiem innych czołowych "dziewiątek" na świecie, szybko zrozumiemy, dlaczego Benzema tak mocno zyskuje w oczach szkoleniowca. Robert Lewandowski, Harry Kane i Mauro Icardi, a więc napastnicy najczęściej łączeni z zastąpieniem piłkarza znad Sekwany, w minionym rozgrywkach ligowych zgromadzili na swoim koncie odpowiednio dwa, trzy i jedno ostatnie podanie. Rola Benzemy jest w zespole inna, na co zawsze Zidane zwraca uwagę. Tylko czy na dłuższą metę praca na rzecz zespołu faktycznie rekompensuje w całości jego nieskuteczność pod bramką?

Znak zapytania stoi też przy nazwisku Bale'a. Walijczyk przez długie miesiące zdawał się być jedną nogą poza Madrytem. W najważniejszych starciach Zidane wolał stawiać na Lucasa Vazqueza lub Marco Asensio, a w rewanżu z Juventusem, gdy Walijczyk w końcu zagrał od początku, został zmieniony już po 45 minutach. Zmorą Bale od początku jego przygody z Realem są kontuzje, przez które opuścił blisko 100 spotkań w białej koszulce. W sezonie 2017/2018 atakujący stracił z powodu urazów kolejne trzy miesiące. Ostatnie tygodnie ponownie rozbudziły jednak nadzieje działaczy z Concha Espina, że zawodnik wróci w końcu do formy, jaką prezentował choćby w swoim pierwszym roku spędzonym w Madrycie. W 10 ostatnich meczach ligowych Bale zdobył 9 bramek.



Obaj gracze, którzy zagrali w każdym finale Realu w LM od 2014 roku, nie mogą być pewni swojej przyszłości w Madrycie. Dla tej dwójki mecz w Kijowie może być nie tylko walką o puchar, ale i pozostanie w klubie. W ostatnich tygodniach pokazali, że wciąż są w stanie wiele zaoferować drużynie, ale chwilowy wzrost formy może okazać się niewystarczający, by odzyskać w pełni zaufanie działaczy. Przeciwko Liverpoolowi, o ile Benzema i Bale w tym spotkaniu zagrają, będą musieli pokazać swoje najlepsze wersje. Porażka może być dla nich wilczym biletem.

Wielkie sprzątanie

Real Madrid's Dani Ceballos celebrates his second goal after scoring against Alaves during the Spanish La Liga soccer match between Real Madrid and Alaves, at Mendizorra stadium, in Vitoria, northern Spain, Saturday, Sept.23, 2017. (AP Photo/Alvaro Barrientos)
SLOWA KLUCZOWE:
XLALIGAX
ALVARO BARRIENTOS/AP

Drużyna potrzebuje solidnego zastrzyku świeżej krwi, ale nie takiego, jaki miał miejsce ubiegłego lata. Z szóstki Theo Hernandez, Dani Ceballos, Jesus Vallejo, Marcos Llorente, Borja Mayoral i Achraf Hakimi, która dołączyła wtedy do drużyny, tylko z 19-letniego Marokańczyka Zidane mógł być zadowolony. To, co było siłą Realu w poprzednim sezonie, a więc szeroka ławka, w tym było jego piętą achillesową. Żaden z tych zawodników nie spędził na murawie w lidze powyżej tysiąca minut, a ściągany z Betisu zaraz po kapitalnym młodzieżowym Euro w Polsce Ceballos w pełnym wymiarze czasowym w La Lidze rozegrał tylko jeden mecz.

Niemal wszyscy piłkarze z poprzedniego zaciągu opuszczą prawdopodobnie drużynę w tym okienku transferowym, część na zasadzie wypożyczeń, część w sposób definitywny. Oprócz tego z Realem pożegna się też Kiko Casilla. Jeśli doliczymy do tego możliwe rozbicie tercetu BBC, Królewskich czeka najintensywniejsze okienko od wielu lat. Działacze szukają nowych opcji w ofensywie, wśród których wymienia się często Edena Hazarda, Neymara i Roberta Lewandowskiego - odejścia Polaka do Realu według dziennikarza Polsatu Mateusza Borka mimo doniesień o zerwaniu negocjacji nie można wciąż wykluczyć. Do bramki przymierzany jest świetnie spisujący się w Romie Alisson, a drugą linię może wzmocnić wychowanek Los Blancos Omar Mascarell, który ma za sobą bardzo udany sezon w Eintrachcie Frankfurt. Głośno jest także o możliwym powrocie wypożyczonego do Rayo Vallecano Raula de Tomasa. Napastnik na zapleczu hiszpańskiej ekstraklasy zdobył 24 gole i mówi się, że przepracuje letni okres przygotowawczy pod okiem Zidane'a, podobnie jak grający ostatnio w SC Heerenveen Martin Odegaard. Oprócz tego poszukiwani są prawy i środkowy obrońca.

O rewolucji mowy oczywiście nie ma, ale ewolucji jak najbardziej. Ewolucji koniecznej, jeśli Real chce pozostać równie konkurencyjny w Europie w kolejnym sezonie. Jej kształt nada w pewnym stopniu sobotni finał w Kijowie. Początek spotkania tradycyjnie o godz. 20.45. Relacja na żywo w serwisie Sport.pl i aplikacji mobilnej Sport.pl LIVE.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.