Robert Lewandowski przed ostatnim meczem w 2017. To był rok rekordów, ale też niedosytu i przesilenia. I czekania na 2018

W środę o 20.45 Bayern - Borussia w Pucharze Niemiec. Robert Lewandowski kończy w ten sposób przedziwny rok pracy: często sprawiał wrażenie, jakby mu już strzelanie goli spowszedniało. Ale strzelał w rekordowym tempie.

Kartka z przeszłości

- Daj mu szansę, a w pierwszym sezonie w Bundeslidze strzeli ci 10 bramek. Ale poczekaj na drugi sezon. W drugim dostaniesz 20 goli - powiedział Cezary Kucharski Juergenowi Kloppowi, gdy w 2009 roku siedzieli w krakowskim Sheratonie i ustalali szczegóły transferu Roberta Lewandowskiego do Borussii. Spotkali się wtedy na rozmowy w większym gronie. Niemcy usłyszeli o 20 golach i zaczęli się śmiać: ech, ci menedżerowie. Borussia bardzo chciała mieć Roberta u siebie, miała go prześwietlonego z każdej strony, Klopp robił wywiad środowiskowy, wysłannicy z Dortmundu oglądali Polaka przed transferem w akcji kilkadziesiąt razy. Ale 20 goli? Tylu Lewandowski nie strzelił nawet w polskiej lidze. Tyle wynosił polski rekord w Bundeslidze: 20 strzelił Jan Furtok w sezonie 1991, gdy zostawał wicekrólem strzelców.

Robert Lewandowski Robert Lewandowski Thomas Schmidtutz / AP Photo

Posypały się gole

Minęło od tamtych rozmów osiem lat. Lewandowski rekord Furtoka pobił w obiecanym drugim sezonie (22 gole), a teraz jest już w strzeleckiej 10 wszech czasów Bundesligi. Tylko w dwóch sezonach strzelił mniej niż 20 goli. W pierwszym w Borussii, gdy przełamywał lody z Kloppem, czasem w bólach. I pierwszym w Bayenie, gdy lekko onieśmielony uczył się w przyspieszonym tempie wymogów Pepa Guardioli. A Guardiola odkrywał zaskoczony ("No, półzaskoczony" - wspominał tamte czasy biograf hiszpańskiego trenera Marti Perarnau) - że Polak to jednak nie jest tylko świetna dziewiątka. Że można go włączyć w rozgrywanie i zachęcić do bawienia się piłką. A gdy się już siebie nawzajem nauczyli, posypały się gole.

Tam gdzie Messi i Cristiano

Od dwóch i pół roku Lewandowski wbija w lidze bramki w rytmie 30 na sezon. Z 30 golami kończył w 2016, z 30 w 2017, a teraz ma po połowie sezonu 15 goli. W reprezentacji został w 2017 królem strzelców już drugich z rzędu europejskich eliminacji do wielkiego turnieju. Pierwszy raz w karierze może w jednym roku strzelić więcej goli niż Leo Messi i Cristiano Ronaldo, którzy już wtedy, w 2009, zaczynali dzielić między siebie Złote Piłki. Każdy z nich ma teraz po 53 gole i jeszcze jeden mecz w 2017 przed sobą. Robert - środowy "Der Klassiker" z Borussią Dortmund w trzeciej rundzie Pucharu Niemiec (początek 20.45). Messi i Cristiano - sobotnie El Clasico w Madrycie.

Jurgen Klopp i Robert Lewandowski Jurgen Klopp i Robert Lewandowski MATTHIAS SCHRADER/AP

"Chyba jednak dostałem więcej talentu, niż myślałem"

Tego się pewnie nie spodziewał nawet Cezary Kucharski. Ani Klopp, który w 2009 się uśmiechał, w 2010 momentami wychodził z siebie, gdy mu się z Lewandowskim nie układało, ale gdy lepiej go poznał, pouczał polskich dziennikarzy: "Wy sami nie wiecie, jak dobry on może być!". Nie spodziewał się pewnie i sam Lewandowski. Najgłośniej było w 2017 o jego wywiadzie dla "Der Spiegel" , ale najbardziej ujmujące zdanie padło w rozmowie z "11 Freunde": "Ja chyba jednak dostałem więcej talentu, niż kiedyś myślałem".

Robert Lewandowski Robert Lewandowski AgencjaGazeta

Rok przesilenia

W środę kończy wyjątkowy rok. W 2017 został rekordzistą reprezentacji, wyprzedzając w liczbie goli Włodzimierza Lubańskiego. W 2017 pierwszy raz przekroczył barierę 50 goli w roku i wskoczył do wspomnianej dziesiątki wszech czasów Bundesligi. Ale nie to samo w sobie było wyjątkowe, tylko że to wszystko się zbiegło z jakimś momentem przesilenia w karierze Polaka. To był rok, gdy go zaczęły częściej dopadać kontuzje: i po zderzeniach z rywalami, jak w wiosennym meczu z Borussią, i przeciążeniowe, jak jesienny uraz uda oraz obecne problemy z rzepką. Zaczął narzekać na przepracowanie, na presję gry co trzy dni, mówił w "Spieglu" o problemach z motywowaniem się na letnie sparingi i zwyczajne mecze ligowe. On, piłkarz który był wściekły za każde pozostawienie na ławce i zdjęcie z boiska przed czasem, teraz zaczął sam prosić Bayern o sprowadzenie zmiennika. I zmiennik, Sandro Wagner z Hoffenheim, jest już zaklepany.

Zostawić najlepsze na wiosnę

Może to po prostu pierwszy rok prawdziwej życiowej dojrzałości. Może to normalna kolej rzeczy po narodzinach pierwszego dziecka i tuż przed trzydziestką. W czwartym już roku gry w Bayernie -  w żadnym klubie poza Varsovią Lewandowski nie grał dłużej niż cztery lata - i po tylu zdobytych trofeach i pobitych rekordach. A może chodzi o rok mundialowy, o świadomość szansy, jaką on niesie i chęć zostawienia tego co najlepsze na wiosnę i lato. W każdym razie - widzieliśmy nieco innego Lewandowskiego. Sprawiał wrażenie, jakby strzelanie goli nieco mu już spowszedniało. Jesienne strzelanie goli. I eliminacyjne. - Już raz byłem królem strzelców eliminacji i nie odczułem tego - mówił w Erywaniu po zwycięstwie eliminacyjnym nad Armenią i pobiciu rekordu Włodzimierza Lubańskiego. Jakby cały czas w klubie i kadrze miał z tyłu głowy: jaka będzie dla nas wiosna w Lidze Mistrzów, a potem lato w Rosji? Czy zostanie dość paliwa w baku na to wszystko i czy nic się już tym razem nie wydarzy?

Bo 2017 to nie był tylko rok rekordów, ale i rok niedosytu. Wiosną 2017 wszystko się układało znakomicie, Bayernowi i Lewandowskiemu. Aż się zdarzyła kontuzja barku w meczu z Borussią, tuż przed ćwierćfinałami z Realem Madryt. I nic nie wyszło z wielkich planów. To zdrowy i wypoczęty Cristiano Ronaldo strzelał gole w najważniejszych momentach, z finałem włącznie. Bayern został z jednym trofeum na trzy możliwe. Z Pucharu Niemiec też odpadł przed czasem, w półfinale z Borussią.

Robert Lewandowski Robert Lewandowski KUBA ATYS

Wyjątkowo krótka przerwa w Bundeslidze

Dlatego środowy mecz z Borussią i szansa na wyśrubowanie rekordu będą dobrą puentą 2017 roku. Ale najważniejsze zacznie się później. To jest dziwny sezon w Bundeslidze. Przerwa zimowa jest wyjątkowo krótka (nawet jak na sezon przedmundialowy: w 2013/2014 między rundami Bayern miał 41 dni przerwy, a teraz będzie mieć tylko 27), niektórzy mówią, że to żadna przerwa zimowa, tylko wydłużona świąteczna. Niektóre kluby z Bundesligi nawet nie lecą na zgrupowania do ciepłych krajów. Bayern leci do Kataru, ale na krótko, i tylko dlatego, że ma zobowiązania sponsorskie. Już 12 stycznia wraca do gry w lidze. A gdy 20 lutego wróci do gry w Lidze Mistrzów, zacznie się wydłużony sprint do mundialu. I obecny wyścig o to, kto strzeli więcej goli w roku, stanie się miłym, ale jednak tylko przypisem do bardziej interesujących historii.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.