Lech sezon 2018/2019 rozpoczął w nowym ustawieniu. Makuszewski pełni w nim rolę prawego wahadłowego. On, jak żaden inny piłkarz Lecha stęsknił się za grą w piłkę. W poprzednim sezonie wypadł na ponad cztery miesiące przez zerwanie więzadeł w kolanie.
Maciej Makuszewski, przeciwko FC Gandzasar, biegał albo z piłką przy nodze, albo z uniesioną ręką - sygnalizując chęć otrzymania podania. Był najaktywniejszym zawodnikiem Lecha. Ze względu na niski poziom prezentowany przez rywala skupiał się wyłącznie na grze w ofensywnie. Prawą stronę zabezpieczał Rafał Janicki. Makuszewski łatwo radził sobie z kapitanem Armeńczyków - Khachatryanem. Już w dziesiątej minucie miał na koncie asystę. Dokładne dośrodkowanie spod linii końcowej efektownie wykorzystał Gytkjaer. Kolejna akcja "Makiego" przyniosła Lechowi rzut karny. Środkowi pomocnicy Lecha zdecydowanie chętniej podawali piłkę do prawej strony niż do grającego po lewej Kostevycha.
Po ciężkiej kontuzji z poprzedniego sezonu na pewno nie ma już śladu, ale czy wystawianie Makuszewskiego na pozycji wahadłowego to dobry pomył, pokażą kolejne mecze. Obawy kibiców dotyczyły jego zaangażowania w grę defensywną - a o niej po meczu z Gandzasarem, wciąż nie wiemy nic.
W pierwszym składzie wystawionym przez Ivana Djurdjevicia było ich dokładnie sześciu. Grający na wahadłach Kostevych i Makuszewski, środkowi pomocnicy - defensywny Cywka, grający przed nim Gajos oraz Radut i ustawiony tuż za napastnikiem Jevtić.
Na pochwałę zasłużył Cywka, który meczami sparingowymi przekonał do siebie trenera i w meczu z Gandzasarem był głównym rozgrywającym Lecha. To on odbierał piłkę od środkowych obrońców i przekazywał ją grającym wyżej piłkarzom. Dobrze rodził sobie w destrukcji regularnie przerywając ataki Armeńczyków.
Takiej determinacji brakowało Darko Jevticiowi. Szwajcar głównie spacerował po boisku i do gry włączał się dopiero, gdy Lech docierał z piłką w pobliże pola karnego przeciwników.
Ivan Djurdjević opowiedział się za pozostaniem w klubie Vernona De Marco i Thomasa Rogne. Zaufał im już w pierwszym oficjalnym meczu. Dla Norwega był to pierwszy oficjalny mecz w barwach Lecha. W Poznaniu pojawił się co prawda, już w styczniu, ale często zmagał się z kolejnymi kontuzjami.
Niepokojąca dla "Kolejorza" musi być liczba sytuacji, które zdołał sobie wykreować ich rywal. Grający w bardzo prostu sposób Armeńczycy, opierający swoje akcje na szybkich skrzydłowych - Alexie Juniorze i Musondzie, kilka razy zagrozili bramce Lecha. Byli blisko strzelenia gola tuż po tym, jak Gytkjaer otworzył wynik meczu. Dośrodkowywał Alex Junior, a głową w bramkę nie trafił Harutyunyan. Ten sam piłkarz zmusił Jasmina Buricia do trudnej interwencji, gdy mocno uderzył sprzed pola karnego.
Najlepszą okazją dla FC Gandzasar był rzut rożny na początku drugiej połowy. Gdyby nie znakomita interwencja Bośniaka, rywale strzeliliby gola kontaktowego. Po którymś z kolei strzale na bramkę Lecha, Djurdjević aż podskoczył ze złości przy linii bocznej i pokazał obrońcom, że mają natychmiast poprawić koncentrację. Słowa trenera niewiele zmieniły. W 82. minucie Armeńczycy świetnie wykonali rzut wolny, po którym główkował Tomić. Okazja była wręcz wyborna, ale obrońca trafił prosto w Jasmina Burcia. Lech szczęśliwie zachował czyste konto.
W okresie przygotowawczym Lech miał aż ośmiu różnych kapitanów. Opaski ani razu nie miał na ramieniu Maciej Gajos, który regularnie wyprowadzał "Kolejorza" na boisko w poprzednim sezonie. Przeciwko Gandzasarowi, kapitanem Lecha był Jasmin Burić, mimo że Gajos przez cały czas był na boisku. Bośniak jest w Lechu od dziesięciu lat, a od marca 2017 ma także polski paszport.
Skrawek materiału na prawym ramieniu na pewno mu nie ciążył. W czwartkowy wieczór był jednym z najlepszych piłkarzy i to jemu Lech zawdzięcza zachowanie czystego konta.
W 86. minucie na boisku pojawił się wracający z wypożyczenia Paweł Tomczyk. Napastnik, ostatni sezon spędził w Podbeskidziu, dla którego strzelił w Nice I lidze 11 goli. Już minutę po wejściu powinien cieszyć się z gola. Znów prawą stroną przyspieszył Makuszewski, który dotarł w pole karne, minął bramkarza i wyłożył piłkę czekającemu na ósmym metrze Tomczykowi.
Ten najpierw nie najlepiej piłkę przyjął, później niezdarnie poprawiał, a ostatecznie nie trafił do pustej bramki. Tomczyk nie popisał się też w doliczonym czasie gry. Dobrą akcję Lecha znów zaprzepaściło złe przyjęcie piłki.
Dobrą formę na początku sezonu ma za to Christian Gytkjaer. Zdobył efektowną bramkę, pewnie wykorzystał rzut karny. Nie zmarnował żadnej sytuacji i dobrze współpracował z pomocnikami wielokrotnie zgrywając do nich piłkę.