Biedny Diego Simeone? Zawieszano i innych wielkich trenerów!

Wielcy szkoleniowcy to wcale nie są takie niewiniątka. Niby skupieni na treningach, taktyce i swoich piłkarzach, ale w obliczu stresu potrafią pokazać swoje najgorsze oblicze. Przedstawiamy listę kilku najsłynniejszych trenerów, którzy tak jak Diego Simeone wylecieli na trybuny.

Z czym kojarzy się Juergen Klopp?

Przede wszystkim - z rozbrajającym uśmiechem i śmiechem. W drugiej kolejności - z żartów i doskonałych relacji ze swoimi piłkarzami. Ale i on ma w sobie coś z diabła. We wrześniu 2013 roku, gdy Borussia Dortmund grała w Lidze Mistrzów w Neapolu, drużyna Kloppa straciła w końcówce meczu bramkarza, Romana Weidenfellera. Golkiper zagrał ręką za polem karnym. Wściekły niemiecki szkoleniowiec nie zgadzał się z decyzją, ruszył protestując do czwartego sędziego, a swoim spojrzeniem mógłby przestraszyć wielu wielbicieli horrorów. Nakrzyczał, nawygrażał i został odesłany na trybuny, gdzie spędził dwa kolejne mecze Ligi Mistrzów. Szybko się jednak zreflektował. - Mogę winić tylko siebie, to było głupie. Może bez czerwonej kartki i mojej eksplozji coś udałoby się nam ugrać - tłumaczył się.

 

Suszarka dla sędziego

Sir Alex Ferguson przez kilka dekad swojej kariery nie szczędził ostrych słów swoim piłkarzom, rywalom, ale i sędziom. W jego CV ktoś złośliwy mógłby wpisać kilka mało eleganckich zachowań, które spotkały się z karą angielskiej federacji. W 2009 roku wściekł się na sędziego Alana Wileya po zremisowanym 2:2 meczu z Sunderlandem. Menedżer Manchesteru United powiedział: - Przecież on nie był przygotowany do tego meczu. Tempo spotkania wymagało kogoś, kto by je wytrzymał. Oglądając zagraniczne ligi widać, że tamtejsi sędziowie są sprawni jak pies rzeźnika. A ten [Wiley] potrzebował trzydziestu sekund by ukarać kartką piłkarza. To był ośmieszające - burzył się słynny Szkot. Wiley poczuł się do tego stopnia urażony, że rozważał zakończenie kariery. Z kolei Fergusona czekało zawieszenie za jego ostre komentarze. Musiał zapłacić 20 tys. funtów i został odesłany na trybuny na cztery mecze (dwa w zawieszeniu). - Nigdy nie powinien był czegoś takiego powiedzieć - oświadczyła komisja ligi angielskiej.

Wstyd dla sędziego czy Wengera?

Arsene Wenger - o ile naprzeciw niego nie ma Jose Mourinho - jest zwykle najspokojniejszym z trenerów. Owszem, czasem rozłoży bezradnie ręce po decyzji sędziego, zdarzyło mu się kilka utarczek z menedżerem drużyny przeciwnej, ale poza tym nie kojarzy się z trenerem walczącym z arbitrami. Niestety poza kilkoma niechlubnymi wyjątkami. Jeden zdarzył się w marcu 2012 roku, gdy jego Arsenal odpadał z Ligi Mistrzów po... wygranej 3:0 z Milanem. Jednak w pierwszym meczu londyńczycy przegrali czterema bramkami. Po rewanżu Wenger miał olbrzymie pretensje do sędziego Damira Skominy, z arbitrem starł się jeszcze w tunelu do szatni, a potem otwarcie krytykował jego i UEFA. - Wierzę, że w europejskich pucharach zrobili z sędziów nietykalne ikony, gdzie nic im nie można powiedzieć - wściekał się Francuz. Na boisku miał skomentować jego decyzje słowami (w najdelikatniejszy sposób przetłumaczonymi jako) "pieprzony wstyd". - Jeśli grasz 25 sezon w europejskich pucharach to masz brawo zapytać o coś sędziego i chwilę z nim podyskutować - dodawał Wenger. Dla niego to była trzecia (trzy mecze zawieszenia) kara w krótkim odstępie czasu i za każdym razem podpadał UEFA - raz krytykując Massimo Busaccę po porażce z Barceloną, a poóźniej za starcie z trenerem Udinese, Boro Primoracem.

Palec w oko

Najsłynniejszy palec w oko, dodajmy. Palec hańby. Do tej pory Jose Mourinho bardzo słusznie wypomina się wstydliwe zachowanie po meczu Realu Madryt z Barceloną w 2011 roku, gdy wsadził palec w oko asystenta Pepa Guardioli, Tito Vilanovy. Ale lista przewinień i zawieszeń portugalskiego szkoleniowca jest znacznie dłuższa. W samym Realu dostał pięć meczów kary za komentarz obrażenie sędziego na konferencji pomeczowej (maj 2011) po (oczywiście!) porażce z Barceloną. Zachowanie po meczu finału Pucharu Hiszpanii z Atletico Madryt dwa lata później? Dwa mecze. Ale w Hiszpanii zawieszano go także po zwycięstwach, choćby komfortowym 5:1 z Realem Murcią w krajowym pucharze, gdy wyrzucono go na trybuny i wlepiono dwa spotkania zawieszenia. Cofamy się do lutego 2010 roku, gdy prowadził Inter Mediolan i w meczu z Sampdorią pokazał gest kajdanek w stronę kibiców rywali - trzy mecze i 40 tys. euro. A chyba najwięcej sławy przyniosło mu zawieszenie w 2005 roku - tak, zgadliście, po meczu Chelsea z Barceloną - gdy spiskowe teorie o współpracy arbitra z rywalami kosztowały go oglądanie meczów kolejnej rundy z Bayernem Monachium z hotelu. Albo, wierząc w legendy prasowe, z szatni drużyny do której miał dostać się w wózku z brudami. Z Mourinho nigdy nie jest nudno, choć sędziowie pewnie widzą to inaczej - w pierwszych dwóch sezonach drugiego wejścia do Chelsea narzekał, że przeciwko niemu i drużynie prowadzona jest kampania.

Trenerzy, nie pracujcie w Anglii!

- Teraz menedżerowie dostają 50 tys. funtów kary i zakaz stadionowy za okazywanie pasji - marudził Alan Pardew. Czy ten najbardziej srodze w historii ligi angielskiej ukarany trener ma prawo narzekać? Jego wybryki są doskonale znane, ale ten najgłupszy to uderzenie głową (czołem) piłkarza rywali z którym starł się przy linii bocznej. Piłkarze Newcastle za takie coś nie oglądali swojego trenera przy ławce rezerwowej aż przez siedem spotkań!

Z kolei Nigel Pearson, gdy ratował w poprzednim sezonie Leicester City przed spadkiem z ligi, podpadł kibicowi - czy raczej zwyzywał go za to, że ten śmiał zgłosić pretensje do wtedy słabo grającej drużyny. Miał szczęście, bo kara nie była sroga - 10 tys. funtów i jeden mecz zawieszenia - ale można chyba stwierdzić, że ze spokojniejszym Claudio Ranierim Leicester City po prostu bardziej da się lubić. W angielskim powietrzu coś jest - gdy Steve Evans prowadził Rotherham w 2012 roku, dostał sześciomeczowe zawieszenie po meczu czwartej ligi. Pięciu zawodników dostało czerwone kartki po spotkaniu z Crawley, a sam Evans szarpał się i wyzywał z rywalami, kibicami i każdym kto się napatoczył. Słynny były piłkarz Manchesteru United, Paul Ince, gdy prowadził Blackpool dostał pięć meczów kary za... rzucenie butelką w kibiców.

Podbeskidzie - Cracovia 0:3 Podbeskidzie - Cracovia 0:3 JAN KOWALSKI

Kto szaleje w ekstraklasie?

Ostatnio najbardziej szkoleniowiec Cracovii, Jacek Zieliński. W marcu Komisja Ligi ukarała go dwoma meczami zawieszenia za komentarze w trakcie meczu z Legią Warszawa. Co ciekawe, w ostatnim spotkaniu ligowym z tym samym rywalem Zieliński był nieco spokojniejszy, choć i tak z niedowierzaniem komentował, jakoby sędziowie byli bardziej wyrozumiali dla legionistów. - Zawsze tak tu się dzieje - kręcił głową w trakcie meczu. Wcześniej wylatywali inni - Maciej Skorża prowadząc Legię Warszawa, Ryszard Tarasiewicz trenując Koronę Kielce, Dariusz Wdowczyk w poprzednim klubie, Pogoni Szczecin, czy wreszcie obecnie komentujący, a w 2013 r. szkolący Jagiellonię Tomasz Hajto. Wszyscy za komentarze słowne, konfrontacje z rywalami, choć do spektakularnych czynów - czy tak spektakularnych jak w Anglii, czy z udziałem Jose Mourinho - na razie w ekstraklasie nie dochodziło.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.