PAVEL GOLOVKIN/AP
Dla Realu miał być to finał szczególny. Królewscy stali przed szansą na trzeci z rzędu, a czwarty w ciągu pięciu ostatnich lat triumf w Lidze Mistrzów. Od czasu legendarnego Realu z Alfredo Di Stefano, Fransisco Gento i Ferencem Puskasem, który seryjnie zdobywał Puchar Europy w latach 1956-1960, nikomu nie udało się wygrać tych rozgrywek co najmniej czterokrotnie w okresie pięcioletnim. - Wygrywając ten finał, udowodnimy, że naznaczyliśmy erę - mówił kilka dni przed spotkaniem kapitan Królewskich Sergio Ramos.
MATTHIAS SCHRADER/AP
W pierwszym kwadransie meczu swoje chęci odniesienia zwycięstwa mocniej akcentował jednak Liverpool. Podopieczni Juergena Kloppa od początku narzucili wysoki i intensywny pressing, zamykając madrytczyków na swojej połowie. Pierwszą naprawdę groźną sytuację The Reds stworzyli w 22. minucie. Najpierw strzał Roberto Firmino zdołał zablokować Sergio Ramos, ale przy dobitce Alexandra Arnolda Keylor Navas musiał już popisać się nie lada refleksem.
MATTHIAS SCHRADER/AP
W 30. minucie kibice Liverpoolu złapali się za głowy. Mohamed Salah, który miał być w sobotę liderem zespołu, poprosił o zmianę. Egipcjanin kilkadziesiąt sekund wcześniej starł się boleśnie z Sergio Ramosem, w wyniku czego ucierpiał bark gracza The Reds. Początkowo Salah próbował grać dalej, ale szybko zdał sobie sprawę, że kontuzja jest poważniejsza, niż początkowo zakładał. Ze łzami w oczach opuścił boisko żegnany owacją na stojąco. Wielu ekspertów spekulowało, że ewentualna wygrana Anglików w finale i świetny mecz Salaha mogą otworzyć mu drogę do walki w styczniu o Złotą Piłkę. Uraz nie tylko to utrudni, ale może też wykluczyć Egipcjanina z udziału w mundialu.
Chwilę później z murawy zszedł także Dani Carvajal, który podobnie jak zawodnik Liverpoolu nabawił się urazu.
SERGEI GRITS/AP
Kontuzja Salaha była kluczową sytuacją w pierwszej połowie. Od tego momentu inicjatywę przejął Real. Tuż przed przerwą piłka w końcu wpadła do bramki Lorisa Kariusa, ale wybuch radości Karima Benzemy, który skutecznie dobił strzał Cristiano Ronaldo, przerwał sędzia liniowy. Portugalczyk był wcześniej na pozycji spalonej. Najlepiej wpływ braku Salaha na przebieg tego fragmentu meczu obrazuje statystyka kontaktów z piłką na połowie przeciwnika. Przed zejściem Egipcjanina Liverpool miał ich 111, Real 57. Po zejściu Anglicy zaledwie 7 przy 149 Realu!
Attacking-half touches before and after Salah left the #UCLFinal in the 31st minute.
- Paul Carr (@PaulCarrTM) May 26, 2018
- Before: Liverpool 111, Madrid 57
- After: Madrid 149, Liverpool 7
PAVEL GOLOVKIN/AP
Pierwsze minuty po przerwie przypominały to, co widzieliśmy pod koniec pierwszej części spotkania. Real wciąż atakował, a w 48. minucie mógł prowadzić. Liverpool po strzale z powietrza Isco uratowała jednak poprzeczka. Co nie udało się wtedy, wyszło kilkadziesiąt sekund później, ale okoliczności, w jakich padła pierwsza bramka sobotniego finału, były iście kuriozalne. Loris Karius przebił chyba półfinałowy wyczyn bramkarza Bayernu Monachium Svena Ulreicha. Niemiec wyrzucił piłkę tak niefortunnie, że Karim Benzema zdołał musnąć ją czubkiem buta i skierować w ten sposób do bramki. Real z prowadzenia długo się jednak nie cieszył. Po 180 sekundach było już 1:1. Dośrodkowanie z rzutu rożnego przedłużył Dejan Lovren, a z najbliższej odległości pokonał Navasa Sadio Mane.
SERGEI GRITS/AP
Mecz się wyrównał, a The Reds uwierzyli znowu, że ten finał jest do wygrania. Ponownie na prowadzenie wyszli jednak piłkarze z Madrytu. A tego niezwykle ważnego gola strzelił ten, którego wielokrotnie w ostatnich miesiącach kwestionowano. Ten, którego dziennikarze widzieli już myślami poza Madrytem. Gareth Bale zaledwie trzy minuty po wejściu na boisko zmienił wynik na 2:1 dla Królewskich. I to w stylu godnym finału. Walijczyk złożył się fantastycznie do przewrotki i nie zostawił Kariusowi żadnych szans.
Liverpoolowi ta bramka nie podcięła skrzydeł. Drużyna z miasta Beatlesów rzuciła się do ataku. Najbliżej wyrównania był Mane, ale po jego uderzeniu sprzed pola karnego piłka trafiła w słupek. Losy meczu przypieczętował na dziesięć minut przed końcem Bale z pomocą Kariusa. Walijczyk uderzył z trzydziestu metrów w sam środek bramki, a niemiecki bramkarz, próbując łapać piłkę, wbił ją praktycznie do własnej siatki.
SERGEI GRITS/AP
W końcówce Anglicy nie byli już w stanie zagrozić poważniej Realowi. Jedyna warta odnotowania uwagi sytuacja miała miejsce w doliczonym czasie gry, kiedy kontratak Królewskich przerwał kibic, który wbiegł na boisko. Madrytczycy wygrali 3:1 i po raz trzeci z rzędu, a czwarty w ostatnich pięciu latach sięgnęli po Ligę Mistrzów. Ostatnie przypadki trzech kolejnych triumfów w Pucharze Europy miały miejsce w latach 70., kiedy wygrywał Ajax Amsterdam i Bayern Monachium.