Finał Ligi Mistrzów. Afrykańskie wioski i obsesja doskonałości. Sadio Mane, czyli człowiek-koszmar, który ma zniszczyć Real i Polskę

Wychowywał się w wiosce opuszczonej przez cywilizację, na pierwsze testy piłkarskie jechał 500 km. Obsesyjnie dba o formę i dietę, nigdy nie zapalił papierosa i nie pił alkoholu. Sadio Mane szykuje się do zwycięskiego marszu, po drodze ma zgładzić Real i reprezentację Polski
Granit Xhaka (z lewej) Granit Xhaka (z lewej) Dave Thompson (AP Photo/Dave Thompson)

9 asyst, 19 goli, 43 mecze, 3390 minut na boisku i ogromny wpływ na grę Liverpoolu - to tylko niektóre osiągnięcia, którymi w obecnym sezonie może pochwalić się Sadio Mane. Sadio Mane, który powoli wyrasta na gwiazdę z absolutnego topu. Gwiazdę, która już niebawem ma być wymieniana jednym tchem obok Cristiano Ronaldo, Leo Messiego czy Neymara.

Swoją wyższość nad pierwszym ze wspomnianych zawodników Senegalczyk będzie mógł udowodnić już w sobotę 26 maja Stadionie Olimpijskim w Kijowie, gdzie The Reds zagrają z Realem Madryt w finale Ligi Mistrzów. - Tam jest Sergio Ramos, Marcelo, czy Keylor Navas na bramce, ale zobaczysz - Mane ich zniszczy - zapowiadał odważnie Issa Thioro Gueye, senegalski dziennikarz, z którym mieliśmy okazję porozmawiać jakiś czas temu.

Sam Mane również nie emanuje przesadną skromnością, zamiast tego mówi szczerze: - Jesteśmy Liverpoolem, jesteśmy silni i jesteśmy w stanie pokonać każdego rywala na świecie. Jedziemy do Kijowa pokazać się z jak najlepszej strony i wygrać ten finał.

Mane na taką szansę czekał całe życie, i wreszcie będzie mógł ją wykorzystać, spełnić marzenie, zrealizować cel. Ale po kolei.

Akademia Generation Foot Akademia Generation Foot YouTube

To nie fatamorgana, to Generation Foot

Piach, rdzawo-pomarańczowy piach i stare, małe, obdrapane budynki. Rozpadające się blaszane garaże, walające się kamienie i przymierająca roślinność. To Banbali, mała miejscowość w południowym Senegalu. To także okolice różowego jeziora Lac Retba, znajdującego się 20 kilometrów na wschód od Dakaru.

I gdzieś pośrodku niczego, niedaleko jeziora zawdzięczającego swoją barwę sinicom, oczom ukazuje się biało-czerwony szlaban i białe mury, a na jednym z nich herb francuskiego FC Metz. W środku natomiast stoi futurystyczny, przypominający UFO, okrągły budynek, otoczony innymi, mniejszymi. Krajobraz uzupełniają natomiast boiska piłkarskie, łącznie zajmujące 23 hektary. To nie pustynny miraż i fatamorgana. To siedziba Generation Foot, akademii, w której urodzony we wspomnianym Banbali Sadio Mane stawiał pierwsze piłkarskie kroki.

Akademia Generation Foot Akademia Generation Foot YouTube

Szkoła, internat, stołówka i siłownia. Fabryka afrykańskich gwiazd

Generation Foot to najlepsza szkółka w Senegalu; dopasowana do potrzeb młodych piłkarzy szkoła, internat, profesjonalna opieka medyczna, stołówka z kucharzami układającymi odpowiednie diety, a także siłownia i podstawowy sprzęt, w warunkach afrykańskich - rarytas i coś rzadko spotykanego. To też miejsce, w którym wychowuje się piłkarzy, odcina się ich nieco od świata, a co za tym idzie - wszelkich pokus, które mogą przesłonić chęć dążenia do rozwoju.

Przede wszystkim jest to jednak miejsce, które wydało na świat kilkudziesięciu świetnych, lub przynajmniej solidnych piłkarzy, m.in. Ibrahima Toure (obecnie GFC Ajaccio, wcześniej m.in. AS Monaco), Landry`ego N`Guemo (obecnie bez klubu, wcześniej m.in. Celtic, Bordeaux, Saint-Etienne), Babacara Gueye (obecnie chińskie HLJ Lava Spring, wcześniej m.in. Alemannia Aachen i reprezentacja Senegalu), Papissa Dembę Cisse (obecnie chińskie SD Luneng, wcześniej m.in. Newcastle czy S.C. Freiburg), Diafrę Sakho (obecnie Rennes, wcześniej m.in. West Ham United), a na końcu swojego najlepszego wychowanka - Sadio Mane. Z tych piłkarzy najbardziej dumny jest Olivier Perrin, dyrektor generalny akademii, który reklamuje ją m.in. filmikami na platformie YouTube.

Akademia Generation Foot
YouTube

Akademia Generation Foot
YouTube

Akademia Generation Foot
YouTube

Po co komuś rower, przecież można biegać.

Zanim Mane trafił pod skrzydła Perrina i spółki, grał na podwórku, jak tysiące chłopców w Afryce, zazwyczaj boso, na zaimprowizowanych boiskach. Mimo młodego wieku od początku wiedział jednak, że bez regularnych treningów się nie wybije - biegał więc dwa razy w tygodniu na boisko oddalone o 4 km od jego rodzinnego domu. Sam opowiadał, że po dotarciu na plac gry przebiegał jeszcze kilka okrążeń, a dopiero później brał się za kopanie futbolówki. Właśnie tak pracował nad wydolnością fizyczną i szybkością, która za kilkanaście lat miała być jego najgroźniejszą bronią. - Zawsze kochałem biegać. Nigdy nie nosiłem ze sobą żadnego plecaka, brałem tylko buty do gry i po prostu biegłem. Nie miałem też żadnego roweru - przyznaje piłkarz. Po co komuś rower, przecież można biegać.

Sadio Mane w FC  Metz Sadio Mane w FC Metz YouTube

Na testy przez 500 km

Do Generation Foot trafił w wieku 15 lat. Na testy do Dakaru zawiózł go wujek, który zabrał młodego Sadio w 500-kilometrową podróż, wierząc, że wiezie go do bram prowadzących ku lepszemu życiu. Nie mylił się, bo błyskotliwy chłopak od razu spodobał się trenerom, którzy w 2007 roku odpowiadali za selekcję i przyjmowanie zawodników.

Ale choć wrażenie na trenerach zrobił od razu, to na regularną grę w seniorskim zespole musiał trochę poczekać - po pierwsze ze względu na wiek, a po drugie - na konkurencję.

Na wyjazd do Europy zapracował w wieku 19 lat. Wtedy zgłosili się po niego przedstawiciele FC Metz. Dlaczego właśnie klub z północno-wschodniej Francji? Bo to pośrednik pomiędzy piłkarskimi światami. Właściciele Les Grenats finansują akademię, przekazują swoją wiedzę i model szkolenia, a w zamian za to co roku zabierają najlepszych piłkarzy, by później ograć ich w poważniejszej lidze [aktualnie Metz występuje w Ligue 2 - red.] i sprzedać z zyskiem. Papiss Demba Cisse z Metz odszedł za  1,5 mln euro, Mane za 4 mln, a Sakho za 5 mln.

Sadio Mane w Red Bull Salzburg Sadio Mane w Red Bull Salzburg YouTube

7 lat, 3 kluby, 40 milionów

Mane na Starym Kontynencie jest od 7 lat. Po transferze do Metz rozegrał 19 spotkań w Ligue 2. Zanim trafił na Wyspy Brytyjskie, zahaczył jeszcze o Austrię, a konkretnie o zespół Red Bulla Salzburg. W jego barwach wystąpił w 87 meczach, w których strzelił aż 45 goli i zaliczył 32 asysty. Właśnie dobre występy w austriackiej Bundeslidze przykuły uwagę klubów z topowych lig.

Najszybciej zgłosili się po niego szefowie FC Southampton, którzy na konto austriackiego pracodawcy Mane przelali aż 23 mln euro. Inwestycja zwróciła się bardzo szybko - 75 meczów, 25 goli, 14 asyst, a po dwóch latach transfer do Liverpoolu, za ponad 40 mln euro (!).

W Liverpoolu Klopp szybko rzucił go na głęboką wodę. W pierwszej kolejce sezonu, w meczu z Arsenalem (4:3) Mane zagrał pełne 90 minut i strzelił gola. Później grał już niemal cały czas, jedynie końcówkę sezonu opuścił ze względu na kontuzję kolana. Łącznie w barwach The Reds zebrał do tej pory 72 mecze, 32 gole i 17 asyst. Swój wynik może wyśrubować w sobotę, grając przeciwko Realowi.

Obsesja doskonałości

Nie pije, nie pali, obsesyjnie dba o dietę i swoje ciało. - Regularnie chodzę na siłownie poza treningami, przynajmniej dwa razy w tygodniu. Najczęściej ćwiczę mięśnie brzucha, ale wszystko robię w odpowiednich proporcjach. Nie chcę być 'zbyt duży'. - mówi sam zawodnik.

Kuchnia to również jego oczko w głowie. - Mam swojego kucharza, który przygotowuje mi posiłki. Lubię jeść zdrowo, nie piję alkoholu, nigdy w życiu go nie próbowałem. Tak samo, jak nigdy nie zapaliłem papierosa - opowiada.

Ramadan osłabi go na finał?

Zdrowej diety nie trzyma tylko przez jeden miesiąc w roku - ramadan, czyli dziewiąty miesiąc kalendarza muzułmańskiego. Dla wyznawców islamu jest to okres święty, ponieważ właśnie w nim rozpoczęło się objawienie Koranu. Według jego nauk, w trakcie ramadanu muzułmanie od świtu do zmierzchu nie mogą jeść, pić, palić tytoniu i uprawiać seksu. W 2018 roku ramadan trwa od 15 maja do 14 czerwca, a to oznacza, że Mane - jeśli będzie przestrzegał świętych zasad - do finału Champions League będzie przygotowywał się bez jedzenia i picia (treningi The Reds odbywają się w ciągu dnia). Podobnie rozpocznie również samo finałowe starcie, które zaczyna się przed zachodem słońca.

Nikt nie chce pracować

Po zachodzie słońca pić i jeść na pewno będą mieszkańcy rodzinnej wioski Mane. Piłkarz już wysłał do Afryki 300 koszulek Liverpoolu. Wie bowiem, że wszyscy mieszkańcy Banbali w sobotę będą wspierać The Reds. Przede wszystkim kibicować będzie rodzina piłkarza.  - Moja rodzina nadal mieszka w wiosce, wszyscy będą oglądać mecz, dlatego wysłałem wszystkim koszulki - mówi Senegalczyk.

Finał Champions League i występ Sadio przeciwko Realowi będzie wielkim świętem dla wszystkich w Banbali. - Nikt tego dnia nie będzie chciał pracować - dodaje piłkarz.

Ronaldinho Ronaldinho Fot. Dmitri Lovetsky / AP Photo

Chciał być jak Ronaldinho

Zdrowy tryb życia to zupełne przeciwieństwo stylu jego idola z dziecięcych lat, idola, którego podpatrywał i zawsze chciał być, taki jak on. Idola, którym był legendarny Ronaldinho. - Chciałem być taki jak on, patrzyłem na niego cały czas. Był moim bohaterem - zdradził Mane w jednym z wywiadów.

Lewandowski? Inna półka

Mane nie będzie tylko postrachem Sergio Ramosa, Raphaela Varane`a, Marcelo i Daniela Carvajala. Może być również koszmarem Kamila Glika, Michała Pazdana, czy Łukasza Piszczka, podczas mistrzostw świata w Rosji. W pierwszym meczu mundialu (19 czerwca o 17:00) biało-czerwoni zagrają właśnie z Lwami Terangi.

- Nasza drużyna jest zdecydowanie lepsza. Sadio Mane, czy chociażby Kalidou Koulibaly, to piłkarze światowej klasy. Nie przebije ich nawet Lewandowski. Jest on świetnym graczem, ale w tym sezonie, szczególnie w końcówce, grał słabiej niż w poprzednich latach. Nasi obrońcy spokojnie sobie z nim poradzą - mówi nam Issa Thioro Gueye, redaktor naczelny senegalskiej telewizji publicznej.

I dodaje na koniec: Lewandowski jest tutaj [unosi rękę na wysokość klatki piersiowej], a Mane tutaj [unosi rękę na wysokość głowy]. To inne półki.

Na jakiej półce w takim razie jest Mane? Na jakiej Lewandowski? A na jakiej Cristiano Ronaldo? Przekonamy się kolejno 26 maja w Kijowie i 19 czerwca w Moskwie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.