Liga Mistrzów. Real - Bayern 2:2. Gilewicz: Nie wiem czy Robert Lewandowski nie zniechęci się do grania w Bayernie

- Strasznie mnie denerwuje, że znakomici byli piłkarze Bayernu tak manipulują opinią publiczną. Biją poniżej pasa, chcą zniechęcić kluby zainteresowane Lewandowskim. A może w końcu osiągną taki efekt, że Robert zniechęci się do grania w Bayernie. Nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że atakują Roberta w porozumieniu z klubem - mówi Radosław Gilewicz. Z byłym napastnikiem reprezentacji Polski i m.in. VfB Stuttgart rozmawiamy o sytuacji Lewandowskiego w Bayernie po przegranym półfinale LM z Realem

Łukasz Jachimiak: Robert Lewandowski rozczarował w dwumeczu Bayernu z Realem tak bardzo jak twierdzą byli gracze klubu z Monachium, czy oni za łatwo znaleźli sobie kozła ofiarnego?

Radosław Gilewicz: Ci eksperci jeszcze przed dwumeczem Bayernu z Realem mówili inaczej. Nie mają racji Oliver Kahn, Lothar Matthaeus, Dietmar Hamann, który jest dla mnie kompletną porażką jako ekspert, bo kiedyś mówił, że Robert się zupełnie do Bayernu nie nadaje, później całkowicie zmienił zdanie, a teraz znów je zmienia. Jestem bardzo rozdrażniony sytuacją, ta nagonka na Roberta wygląda bardzo brzydko. Myślę, że byli zawodnicy Bayernu chcą zniechęcić kluby zainteresowane Lewandowskim. Robert jest jednym z najlepszych napastników na świecie i dwumecz z Realem tego nie zmienia. Jeżeli oni wszyscy mówią, że Robert nie strzela goli w ważnych meczach, to znaczy, że żaden z nich nie zna statystyk. Niech sobie je zobaczą. Biją poniżej pasa. Chcą podważyć klasę Roberta. A może w końcu osiągną taki efekt, że Robert zniechęci się do grania w Bayernie, bo spotyka go coś bardzo nie fair. Wiadomo, że napastnik zawsze będzie rozliczany z goli, dobrze to pamiętam. Ale błędy popełniali też inni, a ja ich nie widzę przy pręgierzu.

W środę Lewandowski miał jedną dobrą okazję, jego strzał nogą obronił Keylor Navas. Tu minus dla Polaka, ale generalnie chyba wraca to, o czym on mówił na starcie sezonu w głośnym wywiadzie dla tygodnika "Der Spiegel", gdzie twierdził, że Bayern musi kupować najlepszych piłkarzy, że musi zainwestować, by później zyskiwać, czyli wygrywać takie rozgrywki jak Liga Mistrzów?

- Tu się z Robertem nie zgadzam. Nie trzeba kupować piłkarzy kosztujących po 100 milionów euro. Gdyby tak było, to Paris Saint Germain właśnie w cuglach wygrywałoby Ligę Mistrzów. Największy problem Bayernu to skuteczność. Teraz z Realem, ale i przed rokiem z Realem, i generalnie w przegranych dwumeczach z hiszpańskimi klubami w ostatnich latach Bayern nie zawiódł pod względem gry, nie był drużyną słabszą. Ogólnie czy z Realem, czy z Atletico, czy z Barceloną Bayern grał otwartą piłkę i był bardzo blisko awansu, ale brakowało mu skuteczności.

Z Barceloną nie, w półfinale trzy lata temu przegrał 0:3 i wygrał 3:2.

- Dobrze, w tym przypadku przesadziłem. Ale w większości dwumeczów z Hiszpanami Bayern grał na równi. On nie musi ściągać zawodników za 100 czy 200 milionów, żeby walczyć z Realem i Barceloną. To nie da żadnej gwarancji.

Gwarancji nie da, ale na pewno w środę trener Jupp Heynckess decydując się wzmocnić ofensywę wolałby mieć do dyspozycji lepszych graczy niż Javi Martinez i Sandro Wagner.

- To prawda. Choć przecież ci eksperci o których już mówiłem przed rewanżem zastanawiali się czy Wagner nie powinien zacząć meczu w wyjściowym składzie. Były pomysły, żeby Lewandowski usiadł na ławce rezerwowych. Drażni mnie to szukanie dziury w całym, jeśli chodzi o grę Roberta. Oczywiście fakt jest taki, że on nie strzelił Realowi gola i ani w pierwszym meczu, ani w rewanżu nie ma zbyt wielu argumentów na swoją obronę. Ale fakt jest też taki, że w Madrycie Bayernowi należał się rzut karny i co by było, gdyby Robert tego karnego wykorzystał? Niestety, mimo że Marcelo zagrał ręką, to Real dostał od sędziego bonus. A co by było, gdyby sędzia gwizdnął po którejś ze stykowych sytuacji w polu karnym z udziałem Roberta? Mogło być i tak, że on wywalczył karnego i go wykorzystał. Wtedy wszystkim zamknąłby usta. Nie chciałem naszej rozmowy zaczynać od mówienia o karnych, bo to by było za proste. Ale robienie z Lewandowskiego kozła ofiarnego jest jeszcze bardziej naciągane.

Po rewanżu kandydatem numer jeden na kogoś takiego jest Sven Ulreich. W kluczowym momencie sezonu okazało się, że Manuela Neuera Bayernowi jednak bardzo brakuje, prawda?

- Kilka tygodni temu łapałem się za głowę, kiedy słyszałem, że Ulreich jest na tym poziomie co Neuer i że powinien jechać na mistrzostwa świata. Świetna była reakcja "Jogiego" [Joachima Loewa, trenera niemieckiej kadry, który Gilewicza prowadził w trzech klubach: VfB Stuttgart, Tirolu Innsbruck i Austrii Wiedeń], który powiedział "my nie mamy problemu z bramkarzami, a Bayern ma". Ulreicha promowali właśnie ci panowie, którzy dzisiaj źle mówią o Lewandowskim. Kahn, kiedyś znakomity bramkarz, nie widzi, że to jednak nie ten poziom? Nawet jeżeli Ulreich miał kilkanaście dobrych meczów, to przecież widać, że nie jest bramkarzem na Bayern Monachium. Dlaczego nikt o tym nie mówi? Keylor Navas był w dwumeczu z Bayernem najlepszym zawodnikiem Realu. A Ulreich? Zupełnie nie można go zestawić z bramkarzem Realu.

Zgoda, Ulreich zawiódł, ale też nie twierdźmy, że to jedyna przyczyna odpadnięcia Bayernu.

- Oczywiście, że nie. Przede wszystkim Bayern odpadł przez brak skuteczności. Już nie szukam winy u sędziego, tylko patrzę w statystyki, które pokazują, że Niemcy mieli o wiele więcej okazji, a strzelili mniej goli. Chcesz wyeliminować Real, musisz strzelać w tak dobrych sytuacjach, jakie miałeś. Robertowi się dostaje, bo on jest odpowiedzialny za strzelanie goli. Powinien być krytykowany, bo nie spełnił oczekiwań. Ale nie można podważać jego klasy, zastanawiać się czy się nadaje. To może po tym dwumeczu zacznijmy też pytać czy Cristiano Ronaldo się nadaje. Przecież on był kompletnie niewidoczny, grał gorzej od Roberta. Jemu nikt tego nie wyrzuca, bo Real awansował. Oczywiście nie podważam jego klasy, wiem, że wcześniej dał Realowi mnóstwo ważnych goli. Ale Lewandowski też już dużo dał. Real awansował, bo pokazał niesamowitą, wręcz brutalną skuteczność. I indywidualną klasę, dzięki której nawet w tych fazach meczu, w których im w ogóle nie idzie, są w stanie sprowadzić rywala na ziemię, strzelając mu gola.

Ramos, Lewandowski Ramos, Lewandowski PAUL WHITE/AP

Gdyby Bayern mógł wyjąć jednego zawodnika z Realu z tego dwumeczu i wstawić go do swojej "jedenastki", to według Pana kogo powinien wybrać?

- Jeżeli chodzi o ofensywę, to Real zrobił zdecydowanie mniej niż potrafi. Wyróżniłbym Ramosa i Varane'a, świetnie pracował też Modrić. No i Navas był znakomity. Gdyby on bronił bramki Bayernu, to jestem przekonany, że niemiecki klub byłby w finale. Kahn często powtarza, że bramkarz wielkiego klubu nie ma dużo roboty, bo broni ze trzy sytuacje na mecz. Ale za to musi wyciągnąć tę jedną niesamowitą piłkę. A Ulreichowi wszystko wpadało i w Monachium, i w Madrycie. On jest Niemcem i chyba tylko dlatego robi się wokół niego otoczkę wielkiego piłkarza. A do Neuera czy Ter Stegena brakuje mu bardzo, bardzo dużo. Navas w dwumeczu trzy-cztery razy obronił tak, że powiedzieliśmy "wow". Ulreich niczego takiego nie pokazał.

Nie mówi Pan o skrzydłach, a wszyscy powtarzają, że te Bayernu są stare. Czy mistrzowie Niemiec za rok znów będą próbowali podbić Europę bazując na coraz częściej kontuzjowanych Arjenie Robbenie i Francku Riberym?

- Bayern ma młodych zawodników na skrzydłach, tylko że ma też pecha z kontuzjami. Kingsley Coman, który był w fantastycznej formie, doznał urazu. Jest jeszcze Serge Gnabry, chłopak wypożyczony do Hoffenheim, gdzie rozgrywa bardzo dobry sezon [w 22 meczach Bundesligi zdobył 10 goli i zaliczył siedem asyst]. To zawodnik o olbrzymim potencjale. Robben i Ribery w Bundeslidze dadzą jeszcze bardzo dużo, ale w Lidze Mistrzów już rzeczywiście na najwyższym poziomie są w stanie grać przez godzinę, a nie przez 90 minut. Na pewno Bayern musi mocniej postawić na młodszych zawodników. I jakieś wzmocnienia jeszcze też zrobić. Ale wcale nie takie po 100-150 mln euro za piłkarza.

Widzi Pan na rynku zawodników, których Bayern mógłby kupić za 50-60 mln euro i się nimi realnie wzmocnić? I jeszcze proszę powiedzieć, na jakich pozycjach wzmocnień klub potrzebuje najbardziej.

- Na pewno James Rodriguez zostanie wykupiony. Jest bardzo dobry, nie sądziłem, że aż tak się wkomponuje w zespół. Występem w rewanżu z Realem zaskoczył mnie Niklas Suele, ale po możliwym odejściu Jerome'a Boatenga będzie trzeba kupić kogoś na środek obrony. Według mnie trzeba też nowego bramkarza. Ulreicha obserwowałem naprawdę od dawna, bo grał w Stuttgarcie, moim byłym klubie, którego losy szczególnie śledzę. I bardzo się dziwiłem, gdy w 2015 roku okazało się, że Ulreich przechodzi do Bayernu. Wiem, że nie każdy chce do Bayernu pójść, bo tam jest Neuer, ale jednak trzeba mieć lepszego zmiennika. Powiem też, że nie wiem czy Bayern jednak nie będzie musiał szukać nowego napastnika, bo o ile niedawno byłem przekonany, że Robert zostanie, to teraz już tego nie wiem.

Myśli Pan, że może chcieć odejść, nawet jeśli zgłosi się nie Real, tylko Chelsea albo inny klub z europejskiej czołówki?

- Jeśli od agenta Roberta pójdzie sygnał, że Lewandowski jest zainteresowany nie tylko Realem, to na pewno zgłosi się wielu chętnych. Ale kiedy słyszę, że już po pierwszym meczu Bayern - Real "Królewscy" wycofują się z chęci pozyskania Roberta, to zupełnie w to nie wierzę. To było mówione i pisane po to, żeby wszystkich do Roberta zniechęcić. I wyglądało jak wtedy, kiedy "Lewy" przechodził z Borussii do Bayernu. Tamte przenosiny też się długo ciągnęły, a byli gracze Bayernu mówili "nie, nie, Robert się do Bayernu nie nadaje, to nie ten poziom, nie będzie wzmocnieniem, będzie siedział na ławce". Oni grali na to, żeby zniechęcić innych kontrahentów, jakich mogła mieć Borussia. Proszę mi wierzyć, wielkich transferów nie robi się po jednym meczu czy dwóch, tylko po latach obserwacji. Mnóstwo ludzi już zweryfikowało przydatność Roberta do Realu. I jeśli było zainteresowanie Polakiem, to nadal jest. Absolutnie nie wierzę, że temat upadł.

Nie uważa Pan, że jednak teraz trudno byłoby Realowi zamienić Karima Benzemę na Lewandowskiego?

- Nie mówię, że to musiałoby się odbyć właśnie w taki sposób, że Robert zastępuje Benzemę. Wiadomo, że Francuz ma mocną pozycję u Zinedine'a Zidane'a, ale też powiedzmy sobie, że kiedy ktoś strzeli raz na początku sezonu i dwa razy pod koniec, nawet w tak ważnym meczu jak ten z Bayernem, to też nie da się zapomnieć o czasie, kiedy nie trafiał [w sezonie Benzema rozegrał w barwach Realu 42 mecze i zdobył 11 bramek. Lewandowski strzelił dla Bayernu 39 goli w 45 spotkaniach]. Fakt jest taki, że Robert to lepszy piłkarz niż Benzema. I zdaje się, że to nawet widać w tych najtrudniejszych meczach Ligi Mistrzów.

W fazie pucharowej Lewandowski zdobył 19 goli w 31 meczach, a Benzema od środy ma 15 trafień w 46 występach.

- No właśnie, liczby dodatkowo przekonują mnie, że Robert jest lepszy. I nawet jeśli Benzema doczekał się momentu chwały po trudnych miesiącach, z wyszydzaniem, z traktowaniem na jakie nie zasłużył, to Real i tak potrzebuje nowej gwiazdy. Real musi ściągać nowych piłkarzy, tak było, jest i będzie. A Robert choć teraz nie był skuteczny, jest jednym z najlepszych napastników świata.

Latem Lewandowski skończy 30 lat, wiek może mieć dla Realu znaczenie. Jakiemu klubowi mógłby nie przeszkadzać?

- Od samego początku jako jeden z nielicznych upierałem się, że Robert idealnie pasuje do Bayernu i nie zmieniam zdania. Ale strasznie mnie denerwuje, że znakomici byli piłkarze Bayernu tak manipulują opinią publiczną. Statystyki Roberta nie kłamią, on strzela gole w meczach z najlepszymi. I w Bayernie, i w reprezentacji Polski. Atakowanie go w jednym słabszym momencie jest naprawdę zagraniem poniżej pasa.

Myśli pan, że Kahn, Effenberg czy Hamann mogą tak mówić w porozumieniu z szefostwem Bayernu?

- Nie mam dowodów, ale nie zdziwiłbym się. Są w stałym kontakcie z prezesami, a niedawno będąc w Polsce Giovane Elber powiedział, że kiedyś w dyskusji czy Bayern potrzebuje Roberta po prostu musiał źle mówić o naszym piłkarzu, że to wszystko było celowe. Wokół Bayernu jest dużo kalkulowanych wypowiedzi.

Karl-Heinz Rummenigge i Uli Hoeness Karl-Heinz Rummenigge i Uli Hoeness MATTHIAS SCHRADER/AP

Powiedział Pan, że być może Lewandowski zniechęcił się do gry w Bayernie i będzie chciał odejść gdziekolwiek a nie tylko do Realu. Prezes Karl-Heinz Rummenigge przy każdej okazji podkreśla, że Polak dalej będzie grał w Monachium, ale czy gdyby było tak, że Robert ma dość, to jednak zgodziłby się na transfer?

- Kontrakt jest długi, do czerwca 2021 roku, ale w dzisiejszych czasach umowy tak naprawdę nie wiążą, każdy jest na sprzedaż. Wokół Roberta zrobiło się niefajnie, nie wiem ile prawdy jest w doniesieniach o jego sytuacji w szatni, ale na pewno nie jest miło grać w klubie, gdzie ludzie wokół ciebie podważają twoje umiejętności, walory, statystyki.

Więcej o:
Copyright © Agora SA