Lewandowski nie błyszczy w ważnych meczach? "Jak ktoś strzela Realowi 4 gole, to trzeba go potrajać, bić, pluć, prowokować"

W barwach Borussii zachwycił Real. Monachijczyków oczarował hattrickiem w finale krajowego pucharu. Od pewnego czasu w ważnych meczach jest jednak niewidoczny. - To nie jest przypadek, że Bayern w kolejnych sezonach odpadał w Lidze Mistrzów z hiszpańskimi drużynami, a "Lewy" wtedy nie błyszczał. Jak ktoś strzela Realowi 4 gole, to wiadomo, że trzeba go podwajać, potrajać, bić, pluć, prowokować - mówi nam Adam Godlewski z dziennika "Sport".
Lewandowski Lewandowski MATTHIAS SCHRADER/AP

Kacper Sosnowski: Najlepsze mecze Lewandowskiego o stawkę to tematy odległe. Półfinał Ligi Mistrzów i 4 gole strzelone Realowi, hattrick przeciw Bayernowi w finale Pucharu Niemiec - miło to powspominać, ale co dalej?

Adam Godlewski:-  Tylko, że to był czas kiedy on się rodził. Było mu zdecydowanie łatwiej. Najpierw trzy gole w finale krajowego pucharu, potem cztery gole wbite Realowi w Lidze Mistrzów to był rodzaj przepustki do wielkiego świata. W tamtym czasie Lewandowski był już piłkarzem znanym, ale niedocenianym. Na pewno nie tak docenianym, rozpoznawalnym i pilnowanym jak dzisiaj. To nie jest przypadek, że on mecz z Sevillą kończył z limem pod okiem. To nie jest przypadek, że Bayern w kolejnych sezonach odpadał w Lidze Mistrzów z hiszpańskimi drużynami, a "Lewy" w tych starciach nie błyszczał. Jak ktoś strzela Realowi 4 gole, to wiadomo, że trzeba go podwajać, potrajać, bić, pluć, prowokować.

Sam sobie przez te cztery bramki wysoko podniósł poprzeczkę.

- Ludzie w Hiszpanii po prostu wiedzą jak przeciwko Lewandowskiemu trzeba grać. Z kolei Robert jakby nie miał sposobu na grę przeciwko nim. Atletico, Barcelona i Real mają Bayern na rozkładzie i skutecznie neutralizują Polaka. Zresztą również Sevilla dobrze poradziła sobie niedawno z tym zadaniem. Plan jest podobny. W tych konfrontacjach on na boisku ma znacznie mniej miejsca, nieodstępujących go graczy. To się właśnie przekłada na słabszą skuteczność. Po prostu został doceniony. Z takim chamskim traktowaniem, grą na granicy przepisów, a czasem poza nimi, Lewandowski sobie nie radzi.

Bundesliga, to inne progi? Tam przecież wszyscy go już znają, ale on swój licznik ciągle nabija.

- W Bundeslidze różnica poziomów między Bayernem i cała resztą jest taka, że Polak nawet jak wejdzie na kilkanaście czy kilkadziesiąt minut jest w stanie śrubować swoje statystyki. Tam nie ma tak dobrych obrońców jak w Hiszpanii. Poza tym nikogo nie stać, by podwajać czy potrajać krycie przy Lewandowskim. Zresztą porażki tamtejszych ekip z Monachijczykami są jakby wkalkulowane w sezon, nikt nad nimi nie rozpacza. "Lewy" ma tam łatwiej.

Skoro mówimy o  Bundeslidze. Jeśli oprócz korony króla strzelców szukamy tam innych rzeczy, to od fenomenalnego występu przeciw Wolfsburgowi i 5 golom w 9 minut niewiele ich znajdziemy. Przydało by się więcej takich perełek.

- Takie rzeczy też nie dzieją się na co dzień w przypadku Messiego, Ronaldo czy Salaha. Ale na pewno brakuje mu takich spektakularnych wydarzeń, takiego wielopaka, czyli trzech, czterech goli w meczu. To byłoby dobre dla jego BHP.  

Jak popatrzymy na sytuacje spokojniej, wyjdzie, że Robert nie odróżnia się np. od takiego Ibrahimovicia. Świetny strzelec, ale do pewnego pułapu. W europejskich pucharach od ćwierćfinałów się zawieszał, a to przecież piłkarz wybitny, galaktyczny i pewnie z większą rozpoznawalnością jak Robert. Poza tym zawsze jest tak, że te najważniejsze mecze przychodzą jak oni mają już sezon w nogach. W zeszłym roku Lewandowski był porozbijany, z Realem nie zagrał w pierwszym spotkaniu, w drugim też nie powinien wystąpić. Miał 70 proc z normalnego "Lewego". Mam jednak nadzieję, że w tegorocznym rewanżu jeszcze się zaprezentuje. W Monachium jakby drżały mu nogi. Miał swoje sytuacje, powinien coś strzelić. Może sam na siebie nałożył presję tymi deklaracjami i sygnałami o Madrycie. 

Robert Lewandowski Robert Lewandowski Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl

A kadra? Niby jest jej liderem i gościem pracującym za dwóch, ale może nieco złośliwie można stwierdzić, że efektem tego była dobra końcówka meczu z Czarnogórą i Armenią - wydarzenia raczej lokalne.

- Tu się nie zgodzę i przypomnę inne fakty. W końcówce eliminacji do Euro 2016, Robert strzelał najważniejsze gole. Ze Szkocja na wyjeździe trafił w sposób w jaki tylko on mógł trafić. Z Irlandią strzelił decydującego o zwycięstwie i awansie gola. Dla Polski trafia w ważnych spotkaniach. Baliśmy się w niedawnych eliminacjach o spotkanie z Rumunią na wyjeździe i co? Lewy strzelił w nim 3 gole mimo tego, że dostał petardą. W biało-czerwonej koszulce ciągnie, jest liderem, nie ogląda się na boki, nie wtapia się w tłum. Od czasów Nawałki zawsze jest na przedzie.   

Robert Lewandowski - trafia do bramki w drugiej minucie meczu 1/4 finału Euro 2016 : Polska - Portugalia Robert Lewandowski - trafia do bramki w drugiej minucie meczu 1/4 finału Euro 2016 : Polska - Portugalia KUBA ATYS

Tylko, że najważniejsza impreza dla Polski, to było Euro 2016. Lewandowski strzelił w nim gola. W piątym meczu.

- Na Euro przyjechał zupełnie bez formy. Był zmęczony sezonem. Zabrakło kogoś z takim spojrzeniem jak Heynckes, by dać mu raz i drugi odpocząć kilkadziesiąt minut czy cały mecz. Może nie miał jeszcze takiej pozycji. Być może był także za bardzo pazerny na statystyki i gonienie Messiego czy Ronaldo. To sprawiło, że w mistrzostwach Europy zobaczyliśmy pół Lewandowskiego. Zaczął odradzać się w piątym meczu. Jakbyśmy dotrwali do szóstego czy siódmego, może oglądalibyśmy eksplozję jego formy.  

A może go przeceniamy? Może za dużo od niego chcemy?

- My, czyli dziennikarze, kibice, Polacy, chyba nie. Czekaliśmy na takiego piłkarza od czasów Zbigniewa Bońka. Może nawet nie mieliśmy nigdy takiego gracza, który by tak brylował we wszelkich statystykach. Był w pierwszej dwudziestce najlepiej zarabiających piłkarzy na świecie, najlepiej strzelających piłkarzy w historii Ligi Mistrzów, w pierwszej dziesiątce zdobywców bramek w historii Bundesligi. Patrząc na te fakty, trudno byśmy go przeceniali. Pytanie tylko czy Robert sam się nie przecenia? Czy nie stawia się ponad Bayernem w sposób nieuzasadniony. Chodzi mi o te wszystkie sugestie, że klub jest dla niego za mały. Najważniejsze mecze w Lidze Mistrzów nigdy tego nie potwierdziły. Dobre wyniki zależały bardziej od zdrowia i formy Ribery'ego czy Robbena niż Roberta. 1 maja na Bernabeu, ma niepowtarzalną szansę, by udowodnić, że teza która sam postawił, jest prawdziwa. 

Bayern's Robert Lewandowski looks disappointed after losing 1-2 during the semifinal first leg soccer match between FC Bayern Munich and Real Madrid at the Allianz Arena stadium in Munich, Germany, Wednesday, April 25, 2018. (AP Photo/Matthias Schrader)
SLOWA KLUCZOWE:
XCHAMPIONSLEAGUEX
MATTHIAS SCHRADER/AP

Real Madrid's Isco, center, left, and Bayern's Robert Lewandowski, center, right, go for a header during the semifinal first leg soccer match between FC Bayern Munich and Real Madrid at the Allianz Arena stadium in Munich, Germany, Wednesday, April 25, 2018. (AP Photo/Matthias Schrader)
SLOWA KLUCZOWE:
XCHAMPIONSLEAGUEX
MATTHIAS SCHRADER/AP

Bayern's Mats Hummels, Real Madrid's Cristiano Ronaldo,Real Madrid's Raphael Varene and Bayern's Robert Lewandowski, from left, jump for the ball during the semifinal first leg soccer match between FC Bayern Munich and Real Madrid at the Allianz Arena stadium in Munich, Germany, Wednesday, April 25, 2018. (AP Photo/Kerstin Joensson)
SLOWA KLUCZOWE:
XCHAMPIONSLEAGUEX
KERSTIN JOENSSON/AP

Bayern's Robert Lewandowski, right, and Real Madrid's Raphael Varene challenge for the ball during the semifinal first leg soccer match between FC Bayern Munich and Real Madrid at the Allianz Arena stadium in Munich, Germany, Wednesday, April 25, 2018. (AP Photo/Kerstin Joensson)
SLOWA KLUCZOWE:
XCHAMPIONSLEAGUEX
KERSTIN JOENSSON/AP

Bayern's Robert Lewandowski reacts during the Champions League quarterfinal second leg soccer match between Real Madrid and Bayern Munich at Santiago Bernabeu stadium in Madrid, Spain, Tuesday April 18, 2017. (AP Photo/Francisco Seco)
Francisco Seco (AP Photo/Francisco Seco)

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.