Liga Mistrzów Marek Leśniak: Robert Lewandowski mógłby odejść z Bayernu za 200 mln euro. Real by tyle zapłacił, gdyby Polak był młodszy

- Gdyby Robert nie przedłużył kontraktu i miał z Bayernem umowę do 2019 roku, to latem poszedłby do Madrytu, jestem o tym święcie przekonany - mówi mieszkający w Niemczech Marek Leśniak, były reprezentant Polski i gracz m.in. Bayeru Leverkusen. - Bayern losował najsłabszych rywali i czuję, że w półfinale zagra z Romą, a Real z Liverpoolem - dodaje Leśniak. Losowanie w piątek o godz. 13. Relacja na żywo w Sport.pl
Ronaldo Ronaldo FRANCISCO SECO/AP

Łukasz Jachimiak: Jako zagorzały kibic Realu Madryt mocno przeżył Pan środowy wieczór?

Marek Leśniak: Nie chcę za dużo mówić o rewanżu z Juventusem [Real przegrał 1:3 i awansował dzięki wcześniejszemu zwycięstwu 3:0 w Turynie], bo za bardzo się denerwuję. Jak się obudziłem i spojrzałem w lustro, to zauważyłem, że mam jeszcze więcej siwych włosów niż miałem przed meczem. Gdyby sędzia nie podyktował rzutu karnego w 93. minucie, to w dogrywce Real by ten dwumecz przegrał. Juventus był bardzo zmobilizowany, zbudował się odrabianiem strat i jeszcze coś by strzelił. Nie wiem czy karny był słuszny, raczej tak, choć sędzia mógł tego faulu nie zagwizdać. Real miał mnóstwo szczęścia. Dobrze, liczę na finał Real - Bayern.

Dwumeczowy klasyk w półfinale też chyba nie byłby zły? Nawet jeśli druga para, czyli Liverpool - Roma, wyglądałaby słabiej.

- Roma zaskoczyła najbardziej, podejrzewam, że nawet jej piłkarze nie wierzyli, że po porażce 1:4 na wyjeździe, u siebie będą w stanie wygrać z Barceloną 3:0. Myślę, że uwierzyli dopiero w trakcie meczu, widząc, że wielki rywal ma wyjątkowo słaby dzień. Liverpool zagrał świetny pierwszy mecz [wygrał z Manchesterem City 3:0 i 2:1], a w rewanżu miał mnóstwo szczęścia. Gdyby nie błąd sędziego, który nie uznał Manchesterowi gola na 2:0, to dalej spotkanie mogłoby się potoczyć inaczej. Moim zdaniem gracze City odrobiliby straty.

Czyli Real i Bayern mimo wszystko faworytami? Real nawet mimo tak słabego meczu jak ten z Juve na Santiago Bernabeu?

- Wszyscy mówią, że Monachium nie gra tak, jak mogłoby grać, że to nie ten poziom. A ja widzę, że w Bundeslidze wygrywają sobie jak i kiedy chcą, zmieniając na niektóre mecze po pół składu. Tam już mają spokój, zapewnili sobie mistrzostwo. W Lidze Mistrzów doszli do półfinału, za rywali mając w 1/8 finału Besiktas, a teraz Sevillę. Z półfinalistów w poprzednich rundach oni wylosowali najsłabszych rywali. Mieli szczęście, nie pierwszy raz. I sądzę, że nie ostatni. Jakoś czuję, że oni w półfinale zagrają z Romą, a Madryt z Liverpoolem. I finał będzie Bayern - Real. A tam nie widziałbym powodu, żeby nie stawiać  na Bayern. Choć jednocześnie myślę, że Real ma wszystko, żeby wygrać Ligę Mistrzów trzeci raz z rzędu. W Primera Division sezon ma słaby, Barcelona dawno mu uciekła, pewnie nawet wicemistrzem Hiszpanii nie będzie. Z Juventusem miał teraz mnóstwo szczęścia, bo w Turynie pomogła mu czerwona kartka dla Paulo Dybali, a u siebie zagrał fatalnie. Ale Real jak nikt inny potrafi wychodzić z trudnych sytuacji, to on jest najlepszy w Europie. Przecież w ostatnich 10 sezonach Madryt aż osiem razy awansował do półfinału Ligi Mistrzów. Nikt inny nie ma takiego wyniku [siedem awansów ma Bayern, sześć ma Barcelona]. Może Barcelona grała w tym czasie ładniejszą piłkę, ale to Real jest najlepszy. A Bayern? Zespół z którym zawsze trzeba się liczyć, który zawsze potrafi się zmobilizować i brutalnie dla rywala wykorzystać szansę. Definicja niemieckiej jakości.

Mówi Pan, że Bayern miał najłatwiejszych rywali i trudno się nie zgodzić, ale podejrzewam, że Robert Lewandowski jednak by zaprotestował. W dwumeczu z Sevillą został sponiewierany przez rywali, nie pograł sobie wcale, do następnej rundy wszedł bez gola i z podbitym okiem.

- Można powiedzieć, że cały Bayern nie miał łatwego życia z Sevillą, ale rzeczywiście Robert miał szczególnie ciężko. Nie liczyłem tego, ale stawiam, że Robert w dwóch meczach z Hiszpanami strzelił na bramkę nie więcej niż trzy razy. Środek obrony Sevilli pracował bardzo dobrze, bardzo mocno, do Roberta piłki nie dochodziły. Inna sprawa, że granie na 0:0 w środę Bayernowi pasowało. Nie było potrzeby się wysilać. Robert cierpiał, miał dwa słabe mecze, ale to jest piłkarz wielkiej klasy, już przecież pokazywanej w meczach na szczycie. On strzela dużo bramek w fazie pucharowej i myślę, że w półfinałach swoje trafi.

A myśli Pan, że po sezonie może trafić do Realu? Chyba po to zmieniał menedżera. Jeśli teraz się nie uda, to już chyba nigdy, ale czy są przesłanki, że może dojść do tego transferu?

- Niedawno Karl-Heinz Rummenigge [prezes Bayernu] powiedział, że może się założyć o wszystkie pieniądze świata, że Lewandowski w przyszłym sezonie dalej będzie zawodnikiem Bayernu. Oczywiście nawet z takich słów można się wycofać, ale musiałaby przyjść niesamowita oferta. Pewnie Monachium nie mogłoby nie skorzystać, gdyby miało dostać za Roberta 200 milionów euro. Problem w tym, że tyle za Lewandowskiego nikt nie zapłaci.

Rynek oszalał, ale 200 mln euro za 30-latka, który nie nazywa się Messi albo Ronaldo to na pewno cena nierealna.

- Gdyby Robert miał 25-26 lat, to z tą skutecznością i tymi umiejętnościami poszedłby za takie pieniądze. Real z Bayernem zaczynałby rozmowy, proponując nie mniej niż 150 milionów, a podczas negocjacji kwota mocno poszłaby w górę. Ale w sierpniu Robert skończy 30 lat, więc do Realu trafi tylko pod warunkiem, że Bayern zechce go sprzedać za pieniądze duże, ale nie takie, których nie można odrzucić. Bayern nie ma dla Roberta alternatywy, więc on pewnie wypełni kontrakt ważny do końca czerwca 2021 roku. A wtedy będzie miał prawie 33 lata i wątpię, żeby Real chciał kupić zawodnika w takim wieku. Nawet jeśli Robert jeszcze wtedy będzie strzelał po 30 bramek w sezonie Bundesligi.

Czyli marzenie o grze w Realu raczej pozostanie dla Lewandowskiego niespełnione?

- Niepotrzebnie przedłużał kontrakt z Bayernem o dodatkowe dwa lata. W poprzedniej opcji miał umowę do końca czerwca 2019 roku [wtedy zarabiał 10, a teraz ma ponad 15 mln euro rocznie]. Gdyby nadal miał taki kontrakt, to latem tego roku poszedłby do Madrytu, jestem o tym święcie przekonany. Real dałby Bayernowi niezłe pieniądze, które w Monachium by przyjęto, chcąc cokolwiek mieć z odejścia Roberta. Ale teraz jest tak, że to ludzie z Bayernu siedzą przy lepszym końcu stołu. Zażyczą sobie takich pieniędzy, których nikt nie zapłaci. Szkoda, bo gdyby Lewandowski trafił do Realu, to rozegrałby tam kilka wielkich sezonów. W środę widzieliśmy, że Real nie ma napastnika nawet takiej klasy co Mario Mandżukić [strzelił dla Juventusu dwa gole]. Ronaldo to fenomen, potrafi wszystko, ale nie jest klasyczną "dziewiątką" jak Lewandowski. Jeżeli Roberta nie uda się Realowi ściągnąć, to moim zdaniem klub będzie szykował wielką ofertę dla Neymara i Paris Saint Germain. Oczywiście Neymar to nie jest zawodnik grający jak typowy napastnik, ale drugiego tak dobrego jak Lewandowski nie widzę, a skoro w Madrycie nie będą mogli go mieć, to pewnie spróbują inaczej przebudować zespół.

Myśli Pan, że Lewandowski może zostać w Bayernie jeszcze dłużej niż do 2021 roku? Że jeśli nie trafi do Realu, to pogodzi się z tym, że już nic jeszcze większego niż Bayern go nie czeka i za ileś lat zostanie drugim po Gerdzie Muellerze najlepszym strzelcem w historii Bundesligi?

- Szkoda, że Robert nie grał w Bundeslidze już jako nastolatek, bo wtedy miałby szansę przegonić Muellera. On późno trafił do Niemiec [w wieku 22 lat], ale drugi w historii spokojnie może być [obecnie drugi jest Klaus Fischer, który w 535 meczach strzelił 268 goli. Lewandowski ma 177 bramek w 253 spotkaniach i jest ósmy. Listę otwiera Mueller, który w 427 występach trafił do bramek rywali aż 365 razy].

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.