Bayern w półfinale Ligi Mistrzów po remisie 0:0 z Sevillą. Ciśnienia ten mecz nie podniósł, chyba że Adamowi Nawałce po atakach na Lewandowskiego

Bayern wrócił na swoje miejsce w najlepszej czwórce Europy. Sevilla zostawiła w rewanżu wyraźny ślad, ale tylko na twarzy Roberta Lewandowskiego
j j SVEN HOPPE/AP

Przed tygodniem w Sewilli była dramaturgia, trzy gole, emocje, szansa na niespodziankę - gdyby gospodarze, a nawet sam Pablo Sarabia, byli skuteczniejsi - i szczęście Bayernu, którego w strzelaniu goli dwa razy wyręczali rywale. A rewanż w Monachium był raczej do zapomnienia. Bez bramek, bez zwrotów akcji. Obie strony miały swoje sytuacje, a Sevilla znów sprawiała Bayernowi duże problemy w środku boiska, ale brakowało jej mocnego ciosu. A żeby awansować, musiałaby zadać dwa.

Sevilla trafia tak, żeby bolało

O kilka centymetrów od gola była tylko raz, gdy w drugiej połowie piłka trafiła w poprzeczkę po uderzeniu głową Joaquina Correi. Pozostałe strzały były mniej groźne. Za to przy faulach skuteczność rzadko piłkarzy Sevilli zawodziła. Trafiali tak, żeby bolało. I jeśli komuś to spotkanie mogło podnieść ciśnienie, to wszystkim tym, którzy drżą o zdrowie Lewandowskiego przed mistrzostwami świata. Polak do domu wracał z opatrunkiem na kości policzkowej, ale to akurat był wynik przypadkowego zderzenia w wyskoku do piłki. Za to było dużo innych sytuacji, które wynikały z nadpobudliwości jednych rywali,  wyrachowania drugich, i mogły się skończyć różnie: ataków na staw skokowy i nadepnięć.

Półfinalista z podbitym okiem

Bayern zrobił swoje i awansował po dość przeciętnym dwumeczu. - Nasze mecze nie były perfekcyjne, ale jak widać, to nie jest potrzebne, żeby wygrywać - mówił Robert Lewandowski w wywiadzie dla nc+.  "Frankfurter Allgemeine Zeitung" podsumowała mecz nawiązując do przeprawy Lewandowskiego z rywalami z Sewilli: "Bayern z podbitym okiem do półfinału". Z podbitym okiem, ale też Bayern na  fali. Gdy Jupp Heynckes przejmował Bayern na początku października, niewielu było odważnych, którzy widzieliby w nim jeszcze kandydata do wygrania Ligi Mistrzów. A teraz ta drużyna nie wydaje się gorsza od któregokolwiek z rywali, których może wylosować w półfinale (losowanie w piątek). To Liga Mistrzów da odpowiedź, czy Bundesliga tak podupadła, że można w niej prowadzić z przewagą 20 punktow nad wiceliderem czy to jednak Bayern jest taki mocny.

Heynckes: 29 zwycięstw w 33 meczach

Jupp Heynckes ma bilans, z którym trudno dyskutować: od awaryjnego przejęcia drużyny w październiku 2017 wygrał 29 z 33 meczów o punkty, tylko dwa przegrał. A w obecnej Lidze Mistrzów wygrał do środy wszystkie mecze. Przejmował drużynę podzieloną, bez formy, uciekającą się do najprostszych rozwiązań w ataku. Odbudował zespół kondycyjnie, wyciągnął kilku piłkarzy z kryzysu. Mocno postawił na tych, z którymi Ancelotti nie mógł się porozumieć , albo ich przestał cenić. A ta lista była długa: Thomas Mueller, Joshua Kimmich, Mats Hummels, Jerome Boateng, Arjen Robben. Czasami również Heynckesa zawiedzie nos (tak było tydzień temu z decyzją o tym, by James zaczynał na ławce), natomiast rzadko opuszcza go szczęście.

s s SVEN HOPPE/AP

Lewandowski wreszcie bez kartki i bez ryzyka wykluczenia

Oprócz awansu najważniejsze dla Bayernu było, żeby nie wykluczył się z półfinału żaden z kilku piłkarzy zagrożonych taką karą za żółte kartki. Był wśród nich Robert Lewandowski, który już w trzecim kolejnym meczu grał zagrożony opuszczeniem następnego spotkania - A teraz od półfinałów kartki już się kasują -przypomniał Polak . Lewandowski nie znosi grać w takich sytuacjach. Uważa, że ciągłe pilnowanie się, żeby nie dostać kartki, właściwie wyklucza szanse na dobry występ napastnika, który musi polegać na instynkcie i iść w polu karnym na całość. W poprzednich dwóch meczach w LM rzeczywiście tak było: zwłaszcza w rewanżu z Besiktasem, ale też w pierwszym meczu w Sewilli. Polak nabiegał się, ale był z dala od gry i szans na gole.

Trzeci mecz bez bramki

Natomiast w Monachium z Sevillą zagrał dobry mecz. Miał łatwość znajdowania się w dogodnych sytuacjach, miał więcej wygranych pojedynków niż przegranych (w pierwszym meczu było odwrotnie) bardzo się przydawał w przyspieszaniu akcji, gdy już schodził po piłkę bliżej środka boiska. Najlepsze sytuacje miał po uderzeniach głową: raz obronił David Soria, raz piłka trafiła w boczną siatkę. - Czasem trzeba popracować dla zespołu, a na gole przyjdzie czas - mówił o swoim trzecim kolejnym meczu LM bez bramki. I przypomniał, że rok temu Bayern nie miał w Lidze Mistrzów szczęścia - jedyny raz w ostatnich sezonach odpadł przed półfinałem, przegrywając w kontrowersyjnych okolicznościach z Realem Madryt - więc może teraz wszystko się wyrówna.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.