Liga Mistrzów. Jacek Krzynówek: Liverpool był nie do zatrzymania, ale Manchesteru jeszcze nie skreślam

- W pierwszym meczu Liverpool zagrał fantastyczną pierwszą połowę. Myślę, że w tamtym momencie żadna drużyna nie byłaby go w stanie zatrzymać - mówi Jacek Krzynówek, wspominając spotkanie Liverpool - Manchester City, wygrane przez gospodarzy 3:0. - Ale Manchesteru jeszcze nie skreślam - dodaje były reprezentant Polski. We wtorek rewanżowa bitwa o Anglię w ćwierćfinale Ligi Mistrzów i spotkanie Roma - Barcelona. Relacje na żywo w Sport.pl o godz. 20.45.
Mecz La Liga Legends - Polskie Legendy Mecz La Liga Legends - Polskie Legendy FOT. KUBA ATYS

Łukasz Jachimiak: Myśląc o rewanżowych ćwierćfinałach Ligi Mistrzów i prawie pewnych awansach Barcelony, Liverpoolu, Realu oraz Bayernu, skojarzyłem, że z wymienionych drużyn nie strzelił Pan gola tylko Barcelonie. Grał Pan w ogóle przeciw niej?

Jacek Krzynówek: Nie było okazji, ani w meczu oficjalnym, ani w sparingu. Szkoda. Ale pozostałym faktycznie strzelałem.

Myśli Pan, że w rewanżach wydarzy się coś niesamowitego i któryś z tych zespołów jednak odpadnie?

- Wszyscy są już niemal pewniakami do awansu, wszyscy zrobili milowe kroki do półfinałów, dawno nie było tak wyraźnych faworytów przed rewanżami. Ale walka będzie, bo to normalne dla Ligi Mistrzów. Chwała tym drużynom, które w pierwszych meczach na 90 procent załatwiły sprawę, ale o te 10 brakujących procent w takim Manchesterze może być naprawdę ostra walka.

Czyli największych emocji spodziewa się Pan w drugiej odsłonie bitwy o Anglię?

- Sam nie wiem. W sobotę Manchester City prowadził 2:0 w derbach na własnym stadionie, a dał sobie wydrzeć zwycięstwo, którym zapewniliby sobie mistrzowski tytuł. Oni przegrali drugi mecz z rzędu, drugi bardzo ważny, prestiżowy. Oczywiście nie stoją na straconej pozycji, mają potencjał, żeby odrobić 0:3 z Liverpoolu, ale czuję, że stracą jakąś bramkę, a pięciu raczej nie strzelą.

Dlaczego maszyna City się zacięła? Przez większość sezonu wygrywała praktycznie wszystko, zbierała mnóstwo pochwał, a teraz da się słyszeć, że Josep Guardiola wcale nie ma w drużynie wielkich piłkarzy, że zbyt wielu jest tam graczy jeszcze niedoświadczonych w walce o trofea.

- Faktycznie tam są głównie młodzi chłopcy. Ale czy to źle? Nie, bo oni mają wielki głód sukcesu. Nie zwalałbym winy na brak doświadczenia. Po prostu w pierwszym meczu Liverpool zagrał fantastyczną pierwszą połowę i myślę, że w tamtym momencie żadna drużyna nie byłaby go w stanie zatrzymać.

Juergen Klopp Juergen Klopp RUI VIEIRA/AP

Może w takim razie rację ma Jerzy Dudek, który w niedawnej rozmowie ze Sport.pl stwierdził, że Liverpool może wygrać tę Ligę Mistrzów?

- Na pewno Barcelona czy Real wyglądają na mocniejsze, mają więcej doświadczenia, tu jeszcze trzeba będzie wygrać bardzo trudny dwumecz w półfinale. Kluczowa może się okazać siła szerokiej kadry, a tę najlepszą ma Real. Ale też jestem pod wrażeniem gry Liverpoolu, dlatego nie mówię "nie".

Mówiąc o dwumeczu Liverpool - City dużo uwagi poświęca się Guardioli, a mniej Jurgenowi Kloppowi. Tymczasem niemiecki trener jest chyba wielkim wygranym, bo ewidentnie nie bał się, nastawić swój zespół na poszukanie szansy, nie kazał piłkarzom grać zachowawczo, pilnować przede wszystkim tego, żeby nie stracić bramki.

- Dokładnie. Liverpool ruszył z wielką pewnością siebie, wypracował wspaniałą zaliczkę i dopiero później mądrze i spokojnie jej bronił. Klopp rozegrał to tak, jak chciał. Teraz sytuację ma świetną. Ale Manchesteru, choć będzie mu bardzo, bardzo trudno, jednak jeszcze nie skreślam.

Tego samego nie powie Pan pewnie o Romie i Juventusie, które też przegrały różnicą trzech goli - z Barceloną i Realem?

- Niestety, tutaj emocji już nie będzie. Ale mecze muszą się odbyć, powinny być otwarte, oby padło w nich dużo goli. Najlepiej takich jak ten Cristiano Ronaldo z przewrotki.

Portugalczyk zrobił na Panu duże wrażenie?

- Widać, że jest w strasznym gazie. Początek sezonu miał słaby, ale teraz złapał rytm, widać, że bardzo go cieszy i jeszcze bardziej napędza każda bramka, że po prostu gra w piłkę sprawia mu wielką przyjemność. To widać po jego zachowaniach, minach, po tym, jak się porusza po boisku.

Italy Soccer Champions League Italy Soccer Champions League Fot. Luca Bruno / AP Photo

W Lidze Mistrzów coraz dalej ucieka Lionelowi Messiemu. Jeszcze niedawno mieli po tyle samo bramek, teraz Portugalczyk ma 119, a Argentyńczyk - 100.

- Nie jest powiedziane, że to się jeszcze nie odwróci. Niby Messi ma trochę inną pozycję na boisku niż Ronaldo, ale cały czas widzimy, jak bardzo Barcelona jest od Messiego uzależniona. W sobotę ustrzelił kolejnego hat tricka [Barca wygrała 3:1 z Leganes], zaraz może błysnąć czymś niesamowitym z Romą i znów więcej będzie się mówić o nim. Oni obaj są rewelacyjni. W rankingu Złotych Piłek są na równi [mają ich po pięć], między nimi jest równa walka, a nawet jeśli teraz w Lidze Mistrzów faktycznie mocniej błyszczy Ronaldo, to jestem przekonany, że Messi jeszcze nie powiedział ostatniego słowa.

Chciałby Pan finału Barcelona - Real?

- Oczywiście, że bym chciał. Kto by nie chciał? Chociaż nie obraziłbym się, gdyby do finału dotarł Bayern Monachium, bo Robert Lewandowski jeszcze przecież Ligi Mistrzów nie wygrał i fajnie by było, gdyby dostał drugą szansę [raz grał w finale, wtedy jego Borussia Dortmund przegrała z Bayernem 1:2].

W sobotę Bayern zapewnił sobie mistrzostwo Niemiec, wygrywając na wyjeździe z Augsburgiem, a Lewandowski mecz spędził na ławce rezerwowych. Trzeba go było oszczędzać na Sevillę, mimo zwycięstwa 2:1 na wyjeździe?

- Dla nas, dla reprezentacji, to na pewno dobrze, że Robert troszeczkę odpoczywa, że trener oszczędza jego siły. Organizmu nie da się oszukać, przyda się więcej świeżości na mundial. Bo tak jak Barcelona jest zależna od Messiego, tak nasza kadra od Roberta. To naprawdę ten sam stopień wpływu zawodnika na drużynę. A co do ligowych meczów Bayernu, to podejrzewam, że Robert nie siedziałby na ławce w Augsburgu, gdyby w Bundeslidze nadal był Pierre-Emerick Aubameyang. Bez niego Robert nie ma się z kim ścigać o tytuł króla strzelców, nie ma mu kto zagrozić, więc może sobie odpoczywać.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.