Liga Mistrzów. Real Madryt - PSG 3:1. Na wcześniejszej Emery-turze

Po udanej pierwszej połowie gracze PSG po raz kolejny nie byli w stanie przez całe zawody utrzymać wysokiej dyspozycji w starciu z silnym przeciwnikiem. Tym samym znacznie utrudnili sobie drogę do awansu do ćwierćfinału Ligi Mistrzów.

Przebudzenie Realu

Nastawienie Realu w pierwszych minutach było tyleż zaskakującym, co jedynym słusznym rozwiązaniem. Jako drużyna znajdująca się w sporym kryzysie, grając przeciwko rywalowi w dobrej dyspozycji, mogli postawić na głębszą defensywę, wciąganie gości na ich połowę i szybkie kontry. Zidane zdecydował się jednak na bardzo wysoki pressing. Gracze Realu wypychali przeciwników w boczne sektory boiska już w okolicach pola karnego paryżan i tam szukali prób odbioru. Często w takie akcje było zaangażowanych 5-6 graczy, zaś pozostali ustawiali się na wysokości środka boiska. W efekcie Real bardzo mocno zawężał pole do rozegrania rywalom, w ten sposób tworząc też swoją najgroźniejszą sytuację w pierwszej połowie, kiedy Ronaldo fatalnie przestrzelił po odzyskaniu piłki na granicy pola karnego.


Sport.pl

Ilustracja: Pressing Realu w pierwszej połowie - spychanie do boku i próby odbioru

Szybkość w cenie

Zawodnicy PSG, poza kilkoma wyjątkami, radzili sobie jednak całkiem sprawnie z wychodzeniem spod tego ostrego pressingu. Real starał się bardzo szybko odbudowywać ustawienie, co mocno spowalniało ataki gości i zmuszało ich do gry atakiem pozycyjnym. Dopiero, gdy PSG zaczęło szukać bardziej bezpośredniej gry, przyniosło to znacznie lepsze efekty. Wysoka linia obrony gospodarzy zostawiała za sobą mnóstwo miejsca, dodatkowo znajdowała się w dość dużej odległości od pozostałych graczy. W przypadku zagrania przez PSG dłuższej celnej piłki, Real nie był w stanie tworzyć przewagi w okolicy akcji. Z tego najczęściej tworzyły się groźne sytuacje dla gości, po jednym z takich szybkich ataków z bezpośrednią wrzutką w pole karne, goście wyszli na prowadzenie.

Blokowanie

Generalnie jednak w defensywie Real radził sobie sprawnie. PSG starało się możliwie mocno rozciągać obronę gospodarzy. Neymar co rusz odbijał do lewej strony, Mbappe kierował się do prawej, obaj często byli obecni w okolic autowej linii boiska. Boczni obrońcy Realu starali się natychmiast ograniczyć im wolną przestrzeń do rozpędzenia się, starając się szybko przemieścić w ich pobliże. Nie otwierało to jednak miejsca w półprzestrzeniach, gdyż za akcją przytomnie przemieszczali się pomocnicy Realu, zapewniając dodatkowe zabezpieczenie dla defensywy, uzupełniając miejsce pomiędzy bocznym a środkowym obrońcą. W ten sposób rywale byli zamykani na bokach, zaś strefy na wprost pola karnego gospodarzy nie traciły na zagęszczeniu.


Sport.pl

Ilustracja: Neymar próbuje rozciągać defensywę Realu, Modrić łata powstałą przez to dziurę

Emery-tura

Dla samego wyniku najistotniejszy był jednak fakt, że Real był w stanie w swoim planie taktycznym wytrwać przez pełne 90 minut. Nawet w końcowej fazie meczu Królewscy dobrze podwajali krycie i przytomnie uzupełniali luki w ustawieniu. W przypadku PSG tylko pierwsza połowa sprawiała wrażenie taktycznie zdyscyplinowanej. Z biegiem meczu coraz bardziej rozjeżdżała się dyscyplina taktyczna w zespole Emery'ego, spadała intensywność i efektywność pressingu, a i akcje stawały się coraz wolniejsze. Dla Realu, który przez cały mecz utrzymywał podobny poziom, to była woda na młyn, umożliwiająca im stwarzanie kolejnych sytuacji. Dla PSG - kolejny mecz, gdzie nie są w stanie utrzymać swojej dyspozycji przez całe starcie. Nie zemściło się to tak spektakularnie jak w rewanżowym meczu z Barceloną, ale znacznie wydłużyło drogę do awansu do ćwierćfinału.

Paryscy Galacticos

Przy zespole naszpikowanym gwiazdami Emery ma duże problemy z utrzymaniem kolektywnej dyscypliny. W jego zespole nie brakuje zawodników, którzy są w stanie przesądzać w pojedynkę o losach spotkania. Do momentu, w którym współpracują oni między sobą i w rozegraniu i w pressingu, PSG stać na momenty gry porywającej. Nadal jednak te momenty rzadko są w stanie potrwać tyle, żeby wystarczyło na cały mecz. W starciu ze słabszymi rywalami chwile słabości i dekoncentracji są mniej widoczne. Z tymi najlepszymi, każdy oznacza spore zagrożenie. Bez ich wyeliminowania, PSG na sukcesy na międzynarodowej arenie nie ma co liczyć. Samymi indywidualnościami Ligi Mistrzów się nie wygra.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.