Robert Lewandowski - rozpędzony, Alcantara - niezbędny, czyli cztery uwagi po Bayern-Porto

Początek rundy wiosennej był dla niego niełatwy, ale gdy zmęczenie minęło, Lewandowski fruwa - pisze Paweł Wilkowicz po wygranej Bayernu Monachium z FC Porto 6:1.
Koniec meczu i wielka radość z awansu do półfinału. Czy Pep Guardiola zaszyje spodnie, czy po prostu założy nowe? Koniec meczu i wielka radość z awansu do półfinału. Czy Pep Guardiola zaszyje spodnie, czy po prostu założy nowe? KAI PFAFFENBACH/REUTERS

Aura Guardioli - nienaruszona

"Przez cały rok się powstrzymywałem, żeby nie grać 4-2-4. Cały czas się powstrzymywałem. I w najważniejszym dniu zrobiłem właśnie to. Gó..o za..,ne". Tak wspominał Pep Guardiola swój najczarniejszy do tej pory moment w Bayernie: porażki z Realem Madryt w półfinale ubiegłorocznej Ligi Mistrzów. Wtedy po przegranym pierwszym meczu Bayern rzucił się do odrabiania strat w rewanżu bez ładu i składu, a Real karcił go bez litości.
Teraz Guardioli miały prawo znów stanąć przed oczami tamte strachy. Przyszły najważniejsze chwile sezonu, a u niego pożar: kontuzje, konflikt z klubowym lekarzem, kumulacja błędów obrony w Porto. I nagle wszyscy zaczynają patrzeć podejrzliwie: czy ten Pep to rzeczywiście taki cudotwórca, czy ulegliśmy złudzeniu. 
Wtorkowy rewanż to był mecz w dużej mierze o aurę Guardioli. O przetrwanie mitu trenera który znajdzie wyjście z najtrudniejszej sytuacji. Takie 0:4 z Realem można wybaczyć, ale raz. Odpadnięcia rok po roku w ćwierćfinale i półfinale - już nie. Nie w klubie, który przed przyjściem Guardioli grał w trzech z czterech ostatnich finałów LM.

Od kiedy Guardiola został kilka lat temu trenerem, wiara w niego chyba jeszcze nigdy nie była tak krucha jak przez ten tydzień po meczu w Porto. Pojawiały się pytania, czy to jednak nie jest trener zdolny do cudów tylko u siebie w Barcelonie, czy intensywność której wymaga od piłkarzy nie mści się teraz kontuzjami, czy nie lepiej było Bayernowi pod rządami trenerów, którzy śrubę przykręcali w najważniejszych momentach, a nie jak Guardiola, cały czas.
Obwiniono go z rozpędu również za odejście doktora Hansa Wilhelma Muellera-Wohlfartha, choć się wydaje, że jednak bardziej przyłożył do tego rękę szef klubu Karl-Heinz Rummenigge. Bayern nigdy wcześniej nie odrobił w rewanżu strat po przegranej różnicą dwóch goli, a Guardiola mówił, że to są jego najtrudniejsze trenerskie dni. Ale dał radę.
Bez Robbena, Ribery'ego, Alaby. Ale i bez nerwów, które zgubiły Bayern rok temu w rewanżu z Realem. Miała być droga przez mękę, a wyszedł popis bliski temu z Belo Horizonte, gdy Niemcy rozbijali Brazylię 7:1. Guardiola bywa irytujący, kabotyński, niełatwo zapomina swoje krzywdy (w 1/8 finału świętował według świadków dwa razy: awans Bayernu i odpadnięcie Chelsea Jose Mourinho). Ale trenerem jest wielkim.

Robert Lewandowski w momencie strzału Robert Lewandowski w momencie strzału MICHAEL PROBST/AP

Robert Lewandowski - rozpędzony

- Cieszymy się, że kupiliśmy najlepszego polskiego piłkarza w historii - powiedzieli Karl-Heinz Rummenigge i Uli Hoeness, gdy Polak podpisywał kontrakt z Bayernem. Ale potem nie brakowało wątpliwości, czy dla tego najlepszego Polaka Bayern na pewno jest najlepszym klubem. A Guardiola, u którego typowi napastnicy zwykle mieli problemy - najlepszym trenerem dla niego.
Ale z tymi innymi napastnikami Hiszpan od pewnego momentu przestawał rozmawiać, zaczynał dopieszczać innych piłkarzy. A z Lewandowskim było inaczej. Cały czas tłumaczył mu swoje decyzje, nawet gdy sadzał Roberta na ławce, jak choćby w jesiennym meczu z Szachtarem Donieck. To po tamtym spotkaniu Polak dał do zrozumienia trenerowi, że zrobił błąd, a Guardiola przyznał mu rację.
Początek rundy wiosennej też był dla Polaka niełatwy, tym razem przez zmęczenie zgrupowaniem w Katarze, które Robert potraktował ambicjonalnie. Ale gdy zmęczenie minęło, Lewandowski fruwa. W Bundeslidze znów ma szanse na tytuł króla strzelców, w Lidze Mistrzów też zaczął już pogoń. Przed rewanżem z Porto miał w tym sezonie LM ledwie trzy gole. Tyle ile np. Adrian Ramos, który próbuje go niezbyt udolnie zastępować w Borussii Dortmund, czy Vincent Aboubakar z Porto.
Niewiele brakowało, by we wtorek Lewandowski liczbę goli w obecnej LM podwoił: zabrakło centymetrów na początku meczu, gdy trafił słupek, zabrakło nieco więcej pod koniec spotkania. Przed nim na liście najlepszych strzelców LM 2015 było dotychczas 17 piłkarzy. Teraz zostało tylko dziewięciu, z czego czterech już nie zagra.

Bayern - Porto 6:1. Thiago Alcantara Bayern - Porto 6:1. Thiago Alcantara MATTHIAS SCHRADER/AP

Thiago Alcantara - niezbędny

"Thiago albo nikt" - odpowiedział Pep Guardiola szefom, gdy go spytali o transfery po tym jak objął Bayern. Pełno było wtedy spekulacji, list przymierzanych do Bayernu piłkarzy wartych łącznie setki milionów euro. A Guardiola upatrzył sobie tylko Thiago. Piłkarza nazywanego dziś przez niemieckie media "otwieraczem do konserw", bo potrafi znaleźć sposób na najbardziej zagęszczoną obronę.
To najlepszy technik w Bayernie. O niego Guardiola pokłócił się z doktorem Muellerem-Wohlfahrtem, wysyłając piłkarza na leczenie do Katalonii, co odczytano jako wotum nieufności wobec sztabu medycznego Bayernu. Przez kontuzję Thiago nie grał blisko rok, ale wrócił w świetnej formie. Dotychczas pokazywał to przede wszystkim rozgrywając akcje. A we wtorek dołożył jeszcze bardzo ważnego gola. Po podaniu Bernata, kolejnego bohatera meczu z Porto.

Załamany trener Porto Julen Lopetegui. Jego zespół już do przerwy przegrywał 0:5 Załamany trener Porto Julen Lopetegui. Jego zespół już do przerwy przegrywał 0:5 --/REUTERS

Julen Lopetegui - zraniony, ale powróci

Ogłoszono go już po pierwszym meczu z Bayernem drugim Guardiolą (są przyjaciółmi, razem byli w Barcelonie i w hiszpańskiej kadrze na mundial 1994) i drugim Mourinho (bo ostatni raz Porto robiło taką furorę w Europie za czasów Jose). Po 1:6 te komplementy straciły blask, ale Porto mimo wszystko pozostaje największym objawieniem tego sezonu w LM.
W znakomitym stylu wygrało grupę, potem nie dało szans FC Basel, dopiero we wtorek pierwszy raz przegrało mecz, do rewanżu miało razem z Bayernem najwięcej goli - 24 - strzelonych w obecnej LM. W rewanżu nerwy wzięły górę, ale trudno sobie wyobrazić, że Lopetegui na salony nie wróci.
Zastał drużynę w kryzysie, po lidze przegranej nie tylko z Benficą, ale i Sportingiem, po sezonie bez trofeów, co się w Porto ostatnio nie zdarzało. W rok przebudował zespół, odmłodził, nauczył innej gry. Licząc wszystkie rozgrywki, jego drużyna strzela średnio ponad dwa gole w każdym meczu. W Monachium nic im się nie udawało. Ale wrócą mądrzejsi.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.