Legia Warszawa. 3-5-2, czyli dobra mina do złej gry

Żaden z nich otwarcie tego nie przyzna, ale zawodnikom Legii Warszawa nie do końca podoba się to, że Dean Klafurić wymaga od nich gry w ustawieniu 3-5-2. I jest w tym konsekwentny jak mało kto.
Mateusz Wieteska Mateusz Wieteska KUBA ATYS

Mateusz Wieteska: - Trenujemy w tym ustawieniu dopiero od kilku tygodni. W tak krótkim czasie nie da się niczego opanować do perfekcji, ale efekty przyjdą. Michał Kucharczyk: - Dajcie nam czas, a dopracujemy go do perfekcji. Wtedy się zdziwicie, że w polskiej lidze można grać takim systemem. Dominik Nagy: Zobaczycie, to taktyka skrojona pod ekstraklasę.

To tylko niektóre wypowiedzi legionistów na temat systemu 3-5-2. Można oczywiście przywołać ich więcej, ale wydźwięk będzie podobny, by nie napisać ten sam. Że potrzeba czasu, że będzie lepiej, że trener Dean Klafurić wie, co robi.

Ale czy na pewno wie?

To są oficjalne stanowiska piłkarzy. I chyba trzeba to wyraźnie zaznaczyć, bo te nieoficjalne są nieco inne. W prywatnych rozmowach zawodnicy nie są przekonani do gry w nowym systemie, sceptycznie podchodzą do zmiany ustawienia. Nikt z nich raczej głośno tego nie powie, nie skrytykuje trenera, co na jednym z treningów zrobił Cristian Pasquato, który od razu za to wyleciał do trzecioligowych rezerw.

- Największym ryzykiem w grze tym systemem jest moja odpowiedzialność. W piłkę grają jednak piłkarze, a nie ustawienie - podkreśla Klafurić, który w ostatnich tygodniach najczęściej pytany jest właśnie o nową taktykę.

Konsekwencja, konsekwencja i jeszcze raz konsekwencja

Taktyka 3-5-2 stała się modna zwłaszcza teraz, po mistrzostwach świata, które ją wypromowały (grały nią reprezentacja Belgii, Anglii, próbowała też Polska). Za modą podąża także Legia, która od początku letnich przygotowań szlifuje grę w takim ustawieniu.

Choć zamiast szlifuje, lepiej chyba napisać, że wałkuje, bo Klafurić na każdym treningu - poczynając od pierwszych zajęć na zgrupowaniu w Warce - wymaga od piłkarzy gry w nowym systemie. I jest w tym konsekwentny jak mało kto. A na pewno dużo bardziej niż Romeo Jozak, który zimą - w trakcie zgrupowania na Florydzie - również chciał wprowadzić ten system, ale po kilku nieudanych próbach szybko z niego zrezygnował.

Co daje ten system?

Z jednej strony przewagę w środku pola, z drugiej jedno ogniwo mniej przy rozegraniu piłki od linii obrony. - Ciężar organizacji gry przesuwa się do środka pola. Zwykle jest tam sześciu piłkarzy dość blisko siebie, czyli trzech stoperów i trzech środkowych pomocników - tłumaczy trener Robert Podoliński, który w Polsce był jednym z prekursorów wprowadzenia systemu 3-5-2.

- Ten system może dawać dużą przewagę, ale też być problemem. Czyli może uwypuklić dobre cechy zespołu, ale też obnażyć słabości. Dobry przykładem słabości jest ostatni mecz Chorwacji z Anglią, która miała spore problemy z asekuracją bocznych sektorów boiska, kiedy Chorwaci przesunęli tam ciężar rozgrywania swoich akcji - wskazuje Podoliński.

No właśnie, słabości

Legia od początku okresu przygotowawczego ma ogromne kłopoty z organizacją gry w defensywie. W sparingach dała sobie wbić aż osiem goli. Trzy kolejne dołożyła Arka Gdynia, która tydzień temu na Łazienkowskiej wygrała 3:2 mecz o Superpuchar Polski.

Nie trzeba chyba wspominać, że Klafurić z taktyki 3-5-2 korzystał we wszystkich sparingach, nic nie zmienił także w pierwszych oficjalnych meczach tego sezonu. I nic nie wskazuje na to, by zmienił w kolejnych. Bo przed sobotnim spotkaniem z Zagłębiem Lubin (godz. 20.30) legioniści wciąż trenowali w tym ustawieniu.

Na osiem rozegranych meczów tylko w trzech zachowali czyste konto. Z czego w dwóch w eliminacjach do Ligi Mistrzów, ale ten, kto oglądał mecze z Cork City, widział, że rywale mieli bardzo dobre okazje do zdobycia bramek.

- Mecze z Cork City to żaden wyznacznik, żadna weryfikacja. To był rywal na poziomie naszej pierwszej ligi, i to taki plasujący się gdzieś w połowie stawki, a być może nawet bijący się o utrzymanie - mówi Podoliński.

I dodaje: - Zresztą nie sztuką jest ustawić piłkarzy, sztuką jest ich dobrać do odpowiedniej taktyki, a przy tym jasno im nakreślić jej założenia.

- W Legii widać, że kilku piłkarzy na pewno lepiej czułoby się na innych pozycjach, ale od tego jest trener. Nie zamierzam ich ani wskazywać, ani teraz krytykować Klafuricia. Najbliższe tygodnie, mecze z poważniejszymi rywalami same ocenią, czy jego pomysł na zespół jest dobry - kończy Podoliński.

Więcej o:
Copyright © Agora SA