Kacper Sosnowski: Pan zapewne wiedział, że Djurdjević zostanie trenerem pierwszej drużyny trochę wcześniej...
Dariusz Dudka: A skąd, dowiedziałem się w czwartek po południu. Akurat rozmawialiśmy ze sobą. Super sprawa, nie każdy w tak młodym wieku (41 lat - przyp. red.) może liczyć na objęcie pierwszej drużyny jednej z najlepszych drużyn w kraju. Tylko życzyć powodzenia! Niech to sobie dobrze poukłada.
Djurdjević dopiero uczy się zawodu trenera, kończy kurs UEFA PRO. Podoła pracy z pierwszą drużyną?
-On jako zawodnik był walczakiem. Ta cecha została mu do dziś. To szalenie przydatne niezależnie czy się gra czy stoi przy bocznej linii. Chce wygrywać. Jestem przekonany, że zrobi wszystko, by w klubie był porządek, kibice byli zadowoleni, a drużyna dawała z siebie wszystko. Poza tym on ma DNA Lecha, więc to znakomity wybór, także ze strony nazwijmy to marketingowej.
Jako trener jest...
- Konkretny. Jeżeli trzeba krzyknie i opieprzy. Nie ma przy tym znaczenia czy chodzi o nastolatka z drugiej drużyny czy piłkarza pierwszego zespołu. Z drugiej strony potrafi wszystko wytłumaczyć, usiądzie i porozmawia. Normalny człowiek. Kiedy jest praca, to jest praca. Kiedy jest zabawa, to jest zabawa. Ma do wszystkich fajne podejście i potrafi się dogadywać z ludźmi.
I patrzy nie tylko na technikę i nogi graczy, ale przede wszystkim na ich głowę
- Jak ma na zajęciach gracza z charakterem i widzi, że ten daje z siebie sto procent, to gwarantuję, że taki ktoś szybciej dostanie szanse w meczu niż ten teoretycznie lepszy, ale mniej zaangażowany, który nie do końca się stara.
Pan na treningach drużyny sporo mu pomagał. Czuje się pan nieco jego asystentem?
- Asystentem to nie. Pomagać pomagałem. Dalej pomagam. Wiadomo, że młodsi zawodnicy często różnych rzeczy nie wiedzą. Źle się ustawiają. Trzeba na nich krzyknąć. Ja mogłem to robić podczas meczu z poziomu boiska. Z drugiej jednak strony trener też pomagał mi, więc to była obopólna korzyść. Mi z nim współpracowało się znakomicie. Mieliśmy ze sobą fajny kontakt.
Jako były obrońca lubi ustawiać drużynę ofensywnie. Kolejorz pod jego wodzą będzie szybko jechał do przodu?
- Drużyna rezerw grała z trójką obrońców, ale nie było problemu by przestawić się na czterech. Wszystko zależało od zawodników, których miał do dyspozycji. Rzeczywiście jednak gra na trzech defensorów sprawdzała się, a Djurdje ją lubi. Wtedy jest szansa by więcej działo się z przodu.
Trener niby z zagranicy, ale niemal jak Polak. Djurdjević jest u nas od 11 lat, interesuje się polską historią i kulturą. To na co dzień pewnie też mu pomaga.
-On już dawno przesiąkł Wielkopolską i Poznaniem. Tu mieszka, tu urodziły mu się dzieci. Zżył się z otoczeniem, z ludźmi, z Wronkami, bo na początku pracował właśnie tam, w Akademii, a potem objął rezerwy Kolejorza. Wie dzięki temu co i jak działa, wie co i gdzie może, jak to się mówi wie co w trawie piszczy.
Pan w Lechu II będzie grał jeszcze w kolejnym sezonie?
- Przedłużam umowę i zostaję na rok. Współpracuje i mam pracować w Akademii.
To za kilka lat może pójdzie pan w ślady Djurdjevicia?
- Raczej nie. W trenerkę nie idę, chociaż mam robić kurs UEFA A i B. Ivan kończy właśnie kurs PRO. Ostatnio kilka dni siedział właśnie w szkole trenerów. Wyszło, że wprost z niego pojedzie na trenerską ławkę na Bułgarskiej.