- No co jest, czemu nie poszedłeś do końca - zadawało się, że krzyknął Marcin Brosz w kierunku Marcina Urynowicza. Była 2., może 3. minuta. W każdym razie sam początek meczu. A ten początek był dla Górnika, bo ten lepiej grał w piłkę. A nawet nie tyle lepiej, ile ładniej, skuteczniej.
Przyjemniej patrzyło się na jego grę (szczególnie tuż przed polem karnym Legii, gdzie goście wymieniali dużo szybkich i dokładnych podań). Zerkając jednak co chwilę na Brosza, można było odnieść inne wrażenie. Trener Górnika brał się pod boki i tylko z dezaprobatą kręcił głową. Najczęściej po niepewnych interwencjach swojego bramkarza, Tomasza Loski. Ale też na samym początku meczu, kiedy Górnik grał najlepiej.
Górnik może i ładniej grał w piłkę, ale to Legia szybko objęła prowadzenie. W 22. minucie strzałem z rzutu wolnego Tomasza Loskę zaskoczył Sebastian Szymański. Zaskoczył, bo młody pomocnik gospodarzy uderzał z ostrego kąta, z pozycji, w której piłkarze zwykle dośrodkowują.
Zespół Deana Klafuricia prowadził, co przy korzystnym wyniku z Lubina oznaczało, że Legia jest mistrzem Polski. Na stadionie zapanowała euforia, kibice skandowali nawet "Legia mistrz". Taki stan rzeczy trwał jednak tylko trzy minuty. W 25. minucie meczu Zagłębia z Jagiellonią bramkę dla gości zdobył Taras Romanczuk (potem kolejną dołożył Bartosz Kwiecień), co sprawiło, że na mistrza trzeba jeszcze poczekać.
Chociaż legioniści zgodnie podkreślali, że nie myślą o możliwości zdobycia mistrzostwa Polski po meczu z Górnikiem, to przy Łazienkowskiej wszystko było gotowe na święto. Na trybunach zjawił się komplet publiczności, na "żylecie" zaprezentowano mistrzowską oprawę.
#LEGGÓR pic.twitter.com/QCKQRWGzx3
- Bartek Kubiak (@KubiakBartek) 13 maja 2018
Do świętowania gotowy był też klub, który pod koniec tygodnia zgłosił w ratuszu zgromadzenie na Placu Zamkowym i Krakowskim Przedmieściu. Wszystko po to, by po meczu z Górnikiem mógł odbyć się tradycyjny przejazd drużyny i pochód kibiców na Stare Miasto.
Na ewentualne święto w stolicy przygotowana była również Ekstraklasa, która gotowa była wręczyć zespołowi Klafuricia trofeum za mistrzostwo Polski. Zwycięstwo Jagiellonii w Lubinie (2:1) przesunęło jednak o tydzień najważniejsze rozstrzygnięcie w lidze.
Była 34. minuta. Spod linii końcowej w pole karne dośrodkował Szymański. Piłka odbiła się od Szymona Matuszka, trafiła do Michała Kucharczyka, który z bliska uderzył głową wprost w Loskę.
To znaczy, może i bramkarza Górnika wypada chwalić za tę instynktowną interwencję, ale chyba bardziej wypada skupić się na Kucharczyku. Wszyscy wiemy, że to piłkarz, który wywołuje u kibiców Legii skrajne emocje. Na boisku potrafi zadziwić sprintem, błyskotliwym zagraniem, nawet hat-trickiem, ale też strzałem w dach stadionu czy zepsuciem doskonałej sytuacji.
I taką właśnie zepsuł w meczu z Górnikiem. Ale był po niej załamany, naprawdę załamany. Położył się na murawie, wstał po kilkunastu sekundach i dalej maszerował ze spuszczoną głową. Z boiska schodził już jednak szczęśliwy, bo Legia nie tylko wygrała, ale kibice znowu zgotowali mu owację, skandując "Kuchy King".
"Chodźcie do nas, chodźcie do nas" - krzyknęli fani z "żylety". I piłkarze podeszli pod trybunę, ale nie od razu. Bo zaraz po meczu niemal wszyscy zbiegli do szatni.
- Jagiellonia wygrała 2:1 z Zagłębiem, po mistrzostwo jedziemy za tydzień do Poznania - poinformował po chwili spiker. A piłkarze w tym momencie znowu pojawili się na boisku i podeszli pod trybuny.
"A za tydzień jest uciecha, rozje...my razem Lecha" oraz "Do Poznania po zwycięstwo" - zaśpiewali kibice Legii do piłkarzy, dziękując im przy tym za grę i dając jasno do zrozumienia, że czekają na więcej - na mistrzostwo.
Legii, by zdobyć trzeci tytuł z rzędu, wystarczy w Poznaniu remis. Początek meczu z Lechem w niedzielę o 20.30.
Legia Warszawa - Górnik Zabrze 2:0 (1:0)
Bramki: Szymański (22.), Bochniewicz (76. - sam.)
Legia: Malarz - Broź ŻCZ, Astiz, Pazdan, Jędrzejczyk Ż - Cafu (79. Remy), Philipps Ż - Vesović, Radović, Szymański (63. Antolić) - Kucharczyk.
Górnik: Loska - Wolniewicz Ż, Suarez (82. Liszka), Bochniewicz, Koj - Kądzior, Żurkowski, Matuszek (73. Smuga), Kurzawa - Urynowicz Ż (60. Hajda), Angulo.