Piątek dla Sport.pl: Chcę przegonić Niezgodę! Reprezentacja będzie spełnieniem moich marzeń

Zima sprzyja Cracovii. Piłkarze Michała Probierza w końcu zaczęli gromadzić ligowe punkty. W dużej mierze dzięki Krzysztofowi Piątkowi. - Rośniemy jak drzewko, które na konferencji zasadził trener. Chcę w tym sezonie strzelić więcej bramek, niż Jarek Niezgoda - mówi Sport.pl 22-letni napastnik.

Sebastian Staszewski: Lubi pan zimę?

Krzysztof Piątek: Oj, ciężary, nie za bardzo.

To pewnie niezbyt fajnie rozgrywało się panu ostatnie kolejki Ekstraklasy.

Nigdy nie grałem w takich warunkach! Ciężko było. Najgorzej, jak pojechaliśmy do Płocka. Tam temperatura odczuwalna spadła do -19 stopni. Zamarzały usta, ręce, nogi bolały. Nie miałem problemów z bieganiem, koledzy też nie, bo solidnie się rozgrzaliśmy, ale jednak odczuwało się to zimno. Podobnie, jak graliśmy z Legią. Dłoni w ogóle nie czułem!

Jaki jest więc sens grania w takich warunkach?

Trzeba się nad tym poważnie zastanowić. UEFA określa warunki, kiedy należy przerwać spotkanie, więc trzeba sprawdzić przepisy. Ale najważniejsze, że przetrwaliśmy ten mróz.


Fakt, zima sprzyja Cracovii. Pokonaliście już Śląsk Wrocław, Wisłę Płock, Arkę Gdynia i Pogoń Szczecin. Nie daliście się też ograć Legii Warszawa.

Są jeszcze chwile, kiedy moglibyśmy dać z siebie więcej, ale wydaje mi się, że możemy być z naszej gry zadowoleni. Dobrze przepracowaliśmy okres przygotowawczy, nie przegraliśmy w nim żadnego sparingu. Teraz to procentuje. Wciąż idziemy do przodu. W lidze mamy serię zwycięstw. Kibice mogą teraz oglądać Cracovię nie tylko walczącą, ale i wygrywającą.

Pół żartem, pół serio można powiedzieć, że rośniecie jak drzewko które na konferencji prasowej zasadził Michał Probierz. Podobno sadzonkę wciąż trzyma w gabinecie.

Nie zachodziłem tam dawno, więc nie potwierdzam, ale było coś mądrego w tym co trener powiedział. Jeśli coś ostatnio urosło, to na pewno nasza pewność siebie i wiara, że się da.

Ale wciąż zajmujecie 9 miejsce, do ósmego Zagłębia Lubin tracicie trzy punkty. To dużo czy mało?

Nie interesują nas rywale. Wiemy, że jeżeli będziemy punktować tak jak teraz, to uda nam się awansować do strefy mistrzowskiej. Przed nami mecz z Sandecją Nowy Sącz i to pierwszy krok do tego, aby nie martwić się walką o utrzymanie. Oczywiście, że chcemy być w ósemce, lekkie ciśnienie jest, ale nie możemy po kilku meczach zwariować. Mamy do zrobienia swoją robotę i tyle. Jeśli wykonamy ją dobrze, to efekty na pewno zadowolą trenera, nas i kibiców.

O miano najlepszego snajpera młodego pokolenia w Ekstraklasie walczy pan z Jarosławem Niezgodą z Legii, pana kolegą z kadry do lat 21. I na razie wygrywa pan 12 do 11. Rywalizacja trwa?

Napędzamy się wzajemnie. Kiedy Jarek coś strzeli, to od razu chcę go dogonić. Myślę, że on ma tak samo. Jest więc rywalizacja o to, kto strzeli więcej. Nie składam broni. Nie odpuszczę walki do końca. Jesteśmy kolegami, ale chciałbym na koniec sezonu zgromadzić więcej goli, niż on.

Włączenie się do walki o tytuł króla strzelców jest realne? Liderujący Carlitos ma 19 trafień.

Różnica jest spora, ciężko będzie. Ale walczę do końca, taki mam charakter.

Do pobicia własnego rekordu - z ubiegłego sezonu - brakuje panu tylko jednej bramki. 13 trafień będzie satysfakcjonowało?

Chcę strzelić więcej, niż 12. Już przed sezonem to sobie założyłem. Jeśli się uda, będzie widać, że robię progres. A poza tym lubię to uczucie, kiedy trafiam do siatki, więc nie zamierzam się zatrzymać. Im więcej, tym lepiej.

Rozmawiał pan kiedyś z trenerem Adamem Nawałką?

Nie, jeszcze nie miałem okazji.

Selekcjoner powołaniem Jakuba Świerczoka udowodnił, że nawet ligowi napastnicy mogą znaleźć miejsce gdzieś między Robertem Lewandowskim, a Arkiem Milikiem. Wierzy pan, że powołanie na mecze z Nigerią i Koreą Południowe jest możliwe?

To moje marzenie. I ciężko na nie pracuję. Nie tylko w trakcie meczów, ale i na treningach. Myślę, że regularnie udowadniam, że jestem dobrym napastnikiem. Ale to trener decyduje o tym, kogo potrzebuje. Jeśli by się udało miałbym nawet z kim mieszkać w pokoju, bo mój kumpel z Cracovii Paweł Jaroszewski już został powołany. Znam też kilku chłopaków z młodzieżówki: Tomka Kędziorę, Dawida Kownackiego czy Karola Linettego.

Na kadrę dość regularnie przyjeżdża także pana klubowy kolega Damian Dąbrowski.

Dużo go podpytywałem, szczególnie o Roberta Lewandowskiego. I usłyszałem kilka fajnych informacji. Ale jeszcze fajniej byłby gdybym sam zweryfikował je na zgrupowaniu.

Chciał pan wyjechać z Krakowa zimą?

Nie chcę zdradzać kulis, ale było zainteresowanie moją osobą. Po rozmowach z menadżerami zdecydowałem jednak, że warto jeszcze pograć w Ekstraklasie.

Lato będzie dobrym momentem na transfer? Nie tak dawno klub zmienił Jaroszyński, który przeniósł się do Chievo Werona. Tak samo, jak pana kolega z Dzierżoniowa i Lubina Jarosław Jach, nowy stoper Crystal Palace.

Rozmawiałem z chłopakami i chwalą sobie nowe kluby. Ja sam zdecyduje kiedy będzie odpowiedni moment na wyjazd. Muszę czuć, że sobie poradzę. Nie ma sensu jechać tylko po to, żeby zarobić kilka euro więcej i posiedzieć na trybunach czy nawet ławce rezerwowych.

Ma pan zapisaną w kontrakcie z Cracovią kwotę odstępnego?

Nie.

Wiosną trzeba więc pokazać się z bardzo dobrej strony. Ile bramek da bilet na zachód?

Nie chcę niczego planować. Chcę strzelić tyle, ile się da. A przede wszystkim pomóc Cracovii w walce o jak najlepszą pozycję w lidze. Jeśli mam odejść, to z czystym sumieniem.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.