Pozorne bogactwo Wisły Kraków. Środek pola do poprawki

Z jednej strony trzy gole, z drugiej główny napęd środkowej strefy. Carlitos walnie przyczynił się do zwycięstwa ze Śląskiem Wrocław (3:1), ale także odsłonił problemy swojej drużyny.
Wisła - Śląsk Wisła - Śląsk Sport.pl

Pod dyktando rywala

- Chcesz zagrać w grę? - zapytał Śląsk na początku meczu. Nie oczekiwał odpowiedzi. Wydawało się nawet, że ma taktykę skrojoną idealnie pod to spotkanie.

Podopieczni trenera Carrillo na dość przeciągły moment dali się omamić i o mały włos nie zapłacili za to najwyższej ceny. Wrocławianie podchodzili wysoko, a ich pressing w środkowym sektorze boiska był na tyle skuteczny, że w większości przypadków kończył się odbiorem i próbą kontrataku. Nie dominowali, ale sprawili, że gospodarze mieli spore problemy z realizowaniem swojego planu.

Wiśle nie pomagało ciasne ustawienie, rywal nic nie robił sobie z konsekwentnie ustawianych linii. Po przejęciu piłki starał się jak najszybciej zagrać do przodu, z pominięciem środka, najlepiej bezpośrednio w kierunku zawodnika balansującego na granicy spalonego między dwoma obrońcami. Była to właściwie jedyna słuszna strategia na to starcie. Biała Gwiazda w centralnej strefie owszem, miała pewne kłopoty z rozegraniem, ale raczej trudno było ją zaskoczyć, gdy była ustawiona głęboko - chyba że właśnie szybkim i długim podaniem do przodu.

W pewnym momencie Śląsk już nie pytał. Chciał grać w grę.

Wisła - Śląsk Wisła - Śląsk Sport.pl

Łyżka dziegciu

Boguski podchodzi w okolice koła środkowego i pomaga w szybkim rozegraniu. Nie zamierza zostać tam na dłużej. Możliwości są dwie: szybkie podanie do przodu, które umożliwi dobra komunikacja w obrębie strefy ofensywnej lub (rzadziej) indywidualna akcja.

Głównym problemem Wisły był środek pola. Trener Carrillo postawił na trio Cywka-Mitrović-Brlek, przy czym rzadko kiedy ten ostatni był najwyżej wychodzącym zawodnikiem. Najczęściej wybór padał na Mitrovicia, którego dokładność podań i skuteczność wygrywania pojedynków pozostawiały wiele do życzenia. Ciasne ustawienie i wymienność pozycji były dość pozorne. Można było odnieść wrażenie, że zawodnicy wymieniają się obowiązkami (głównie Cywka-Brlek), ale realnie nie przekładało się to na zdobywanie terenu. To wszystko sprawiało, że gospodarze nie mieli kontroli nad spotkaniem i w dość prosty sposób byli wybijani z rytmu.

O powodzeniu jakichkolwiek akcji ofensywnych przesądzała dyspozycja sektora ofensywnego (Carlitos-Imaz-Boguski). W przeciwieństwie do środka pola, tutaj rotacja działała jak w zegarku. Chyba najlepiej było to widoczne na przykładzie Imaza, bowiem naturalnie jest najmniej przywiązany do pozycji. Z łatwością zmieniał strony współpracując z Sadlokiem albo Palciciem, ewentualnie zapewniał bezpośrednie wsparcie (łącznik) jak w powyższej sytuacji.

Wisła - Śląsk Wisła - Śląsk Sport.pl

Przeniesiony napęd

Carlitos decyduje się na indywidualną akcję i pociąga za sobą trzech przeciwników. W tym samym momencie niepilnowany Imaz biegnie w pole karne, gdzie już czeka Boguski. Śląsk pogubi się z kryciem, gdy podłączy się Mitrović - będzie miał dwie możliwości zagrania. Dwóch zawodników zostanie przy Boguskim, a "oskrzydlenie" zapewnią Imaz i Carlitos.

Hiszpański napastnik niewątpliwie skradł ten mecz, ale nie zrobił tego tylko za sprawą trzech strzelonych goli. Był kluczowym ogniwem zarówno w momencie samego zawiązania ataku, jak i w innych towarzyszących mu etapach. Stosunkowo często zdarzało mu się zejść nieco niżej. Kilkakrotnie w pierwszej połowie usiłował pograć w trójkącie ustawiając się do jednoczesnej współpracy z duetem Mitrović-Brlek i odrywającym się od przeciwnika Imazem/Sadlokiem. W tym pierwszym przypadku brakowało komunikacji. Chorwat pozostawał nieco w cieniu, ale do pewnego stopnia można to zrzucić na karb całego zestawienia centralnego sektora boiska.

Sytuacja uległa zmianie, gdy trener Carrillo zdecydował się na korekty w składzie. Była to konieczność, bowiem początek drugiej połowy w wykonaniu Wisły Kraków wyglądał bardzo mizernie (stan 1:1). Odległości między poszczególnymi częściami formacji były coraz większe, na czym mógł bazować Śląsk obstawiając całą strefę. Akcje były rozgrywane w jednym tempie. Brlek był tym zawodnikiem, który najczęściej odbierał piłkę od obrońców i nie do końca miał do kogo później zagrać. Mitrović był dość daleko i długie podania były obarczone sporym ryzykiem - wszystko przez sprawną reakcję przeciwnika. Mimo wszystko wiślacy przystali na to mniej bezpieczne rozwiązanie. Śląsk tylko na to czekał. Chciał, żeby gra przebiegała wedle jego zasad.

Wisła - Śląsk Wisła - Śląsk Sport.pl

Odzyskana wolność

Wejście Halilovicia (za Mitrovicia, 59. minuta) sprawiło, że spora część zainteresowania Śląska została przeniesiona właśnie na niego. Zawodnik wielokrotnie był zmuszony wycofać się aż do linii obrony, bo nie był w stanie odwrócić się z piłką bez straty. Paradoksalnie miało to pozytywny wpływ na grę Wisły.

Przede wszystkim zmieniła się jedna kwestia: gospodarze utrzymywali się przy futbolówce i uzyskiwali kontrolę nad meczem. Pierwsza zmiana personalna wymusiła korektę w układzie sił na boisku. Teraz to Brlek wychodził znacznie wyżej i pozwalał sobie na dłuższe prowadzenie piłki. Pojawiło się znacznie więcej dynamiki, Carlitos został "uwolniony".

Halilović był jednym z elementów reakcji łańcuchowej. Nie miał bezpośredniego wpływu na poprawę gry Białej Gwiazdy, ale jego wejście uruchomiło szereg innych bodźców, właśnie m.in. przesunięcie Brleka, większe posiadanie. Jeszcze większą rolę odegrał Llonch, który dostał około 15 minut, ale bardzo dobrze je wykorzystał.

Wisła - Śląsk Wisła - Śląsk Sport.pl

Informacja na przyszłość

Hiszpański pomocnik nieustannie pokazywał się do podania, wyskakiwał przed przeciwnika i przede wszystkim, zapewnił należyte wsparcie Carlitosowi. Świetna współpraca jest bardzo dobrze widoczna na powyższym przykładzie. Llonch dobrze utrzymał się przy piłce w centralnej strefie (czego wcześniej brakowało), a następnie ciężar gry został przeniesiony na flankę, gdzie dwójkowa akcja mogła być kontynuowana. W tym czasie nie zabrakło pomocy w polu karnym - rozwój sytuacji śledził m.in. Halilović.

Zmiana w sposobie rozgrywania była diametralna. Hiszpański napastnik miał spore możliwości manewru, dzięki czemu mógł w większym stopniu skoncentrować się na swoich nominalnych obowiązkach. Układ Llonch-Halilović zapewnił większe posiadanie, ale nie w formie teoretycznej - przekładało się na zdobywanie terenu. Śląsk bezsensownie gonił za futbolówką i nie miał jednocześnie większych szans na skuteczny odbiór. W przeciwieństwie do pierwszej połowy, gdy pomimo w miarę ciasnego ustawienia, wystarczył pressing, by Wisła znalazła się w opałach.

Trener Carrillo ma mały kłopot bogactwa, jeśli chodzi o obstawianie środkowego sektora, ale nie wszystkie wybory wydają się optymalne. Mecz ze Śląskiem powinien dać sporo do myślenia - zwłaszcza że tym razem można bazować jednocześnie i na konkretach, i na impulsie. 

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.