Nonszalancja czy konsekwencja? Goran Cvijanović - gra pozorów

Na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie dość chaotycznego i zagubionego. Kręci się wokół własnej osi, drepcze w jednym miejscu ani myśląc o podłączeniu się do akcji. Cierpliwości, w tym czasie dzieje się znacznie więcej. Właśnie wyciąga wnioski z otoczenia, określa odległości. Nie korzysta z tempomatu. Prędkość zależna jest od bodźców i decyzji. Za moment znowu to pokaże.

Pozycja niedefiniowalna

Kwestia przydatności Cvijanovicia jest niezwykle trudna do określenia. Nie od dziś wiadomo, że o sile Korony świadczy kolektyw. Najważniejsze w tej całej układance jest znalezienie pomysłu na zawodnika i wpisanie go w szerszy schemat. Prosta sprawa: zatuszować niedoskonałości, uwypuklić mocne strony. Tylko że bez przesady. Jeśli mają być efekty, maszyna musi funkcjonować równo. Bez żadnych przepięć.

A jednak Słoweniec jest takim "przepięciem" i właściwie to ma nim być. Trener Lettieri napisał jego rolę tak przewrotnie, że nawet Almodóvar pokiwałby głową z uznaniem.

Może być generałem kontrataków nawet jeśli chwilę wcześniej skrywa się w cieniu Kaczarawy. Potrafi nadawać rytm, ale czasem woli zaplanować akcję, która rozegra się kilkanaście sekund później. Nie zaburza przy tym odległości. Właśnie na tym polega cały koncept. Punkt wyjścia do gry Cvijanovicia bierze się z ogólnego zarysu, ale później to już jego własna inicjatywa - przez cały czas podporządkowana drużynie.

Słoweński pomocnik przebijał się przez opary absurdu, które przysłoniły mecz Sandecji z Koroną (3:3). Jego rola była tym bardziej charakterystyczna, bowiem mało kto na boisku prezentował choćby zbliżony poziom jakości. Stał się jednak "ofiarą" wdrażania awaryjnych planów (nie do końca się sprawdziły), dlatego zakończył spotkanie po nieco ponad godzinie gry.

Gra Gorana Cvijanovicia Gra Gorana Cvijanovicia ekstraklasa.tv

Uśpiona czujność

Akcja bramkowa na 0:1. Kaczarawa wbiega w pole karne, ale ostatecznie traci piłkę wytrącony z rytmu przez Szufryna. Zbiera ją Rymaniak i uruchamia dobrze ustawionego Cvijanovicia. Całość wygląda dość przypadkowo. No, prawie.

Zachowanie Słoweńca takie nie jest. Standardowo podążył za grą, ale tylko do momentu pierwszej straty. Odtąd, przez mniej więcej 8 sekund, cały czas dreptał w jednym miejscu lub ewentualnie przesuwał się o maksymalnie trzy kroki w każdą ze stron. Nie doskoczył chociażby do Kraczunowa, którego miał najbliżej. Czekał na wrzutkę i jednocześnie kontrolował czy ma dostateczną ilość miejsca. Nie pomylił się.

Rola zadaniowca od wykończenia i tak stanowi jedną z najprostszych do zdefiniowania w tym przypadku. Cvijanović bardzo często wymieniał się z Kaczarawą. Rosły napastnik ściągał na siebie uwagę przeciwnika, a on mógł zająć się elementem zaskoczenia. Rywal stosunkowo często na to pozwalał. Albo po prostu - Słoweniec był najbardziej wysuniętym zawodnikiem i w dużej mierze to od niego zależało powodzenie akcji ofensywnych. Nie byłby jednak sobą, gdyby nie spróbował swoich sił w działaniu na kilku frontach jednocześnie. Ustawiony na szpicy, starał się pokazywać kolegom kierunek zagrania.

Gra Gorana Cvijanovicia Gra Gorana Cvijanovicia ekstraklasa.tv

Plan Gruzja-Słowenia

Kaczarawa ściąga na siebie większą uwagę przeciwników, Cvijanović ma większe pole manewru. Współpraca sprawdzała się całkiem nieźle.

Nie chodziło o proste dośrodkowania w pole karne, które stawały się bardziej logiczne przy takim układzie sił. Była to część większego schematu. Za każdym razem gdy Alomerović wprowadzał piłkę do gry, Kaczarawa odrywał się od swojej pozycji i schodził nawet do środkowego sektora. To on w większości przypadków odpowiadał za pierwszy kontakt z futbolówką po takim zagraniu. Na tym jego rola miała się zakończyć. Bezpośrednio po przechwycie (ewentualnie po dosłownie kilku sekundach zastawiania się) należało przekazać ją dalej. Bardzo często blisko Gruzina ustawiał się słoweński pomocnik, który wraz z piłką przejmował odpowiedzialność. Odtąd do niego miało należeć rozplanowanie ataku.

Funkcjonowało to także w czasie gry. W 13. minucie Rymaniak posłał dalekie podanie w kierunku będących blisko siebie (na około 30. metrze) Kaczarawy i Cvijanovicia. Ten drugi był ustawiony tyłem - idealnie na zgranie klatką do towarzysza skierowanego na bramkę. Uzupełnienie duetu stanowił Kiełb, który oddał minimalnie niecelny strzał.

Podobnie było w końcówce pierwszej połowy. Gruzin wyczekał moment, zastawił się z futbolówką aż jego kolega wyjdzie na obieg. Czasami rolę się odwracały. W pierwszym kwadransie drugiej części meczu (około 55. minuty) to Cvijanović wystąpił w roli odgrywającego przed polem karnym, a Rymaniak ściął do skrzydła. Po chwili doczekał się podania zwrotnego.

Wyczucie Słoweńca dawało o sobie znać także w obliczu kontrataku. Zdarzało się, że miał naprawdę dużo do powiedzenia.

Gra Gorana Cvijanovicia Gra Gorana Cvijanovicia ekstraklasa.tv

Kontroler jakości

Inżynier Cvijanović w pełnej krasie. Wszystko zaczęło się około 7 sekund wcześniej w środkowej strefie po udanym odbiorze Żubrowskiego. Słoweński pomocnik jeszcze przed otrzymaniem piłki wiedział, co z nią zrobi. Z flanki nabiegał Kallaste, do którego aż się prosiło zagrać. Później akcja była kontynuowana przed polem karnym. Główny konstruktor usunął się w cień z rozegrania po tym, jak jego miejsce zajął Możdżeń. Doszło do wymiany obowiązków. Słoweniec przeniósł się wyżej pozostawiając końcowe szlify duetowi Kallaste-Możdżeń (ostatecznie strzał oddał ten drugi).

Chociaż ta akcja praktycznie od początku do końca była jego, to wiedział kiedy może spokojnie oddać inicjatywę i zmienić priorytety na liście zadań. Kiedy przesunął się bliżej bramki rywala, skupił na sobie jego uwagę tak, że Możdżeń miał trochę więcej czasu na przygotowanie uderzenia.

Zmysł Cvijanovicia przydawał się także, gdy trzeba było rozegrać w sposób mniej konwencjonalny. W 28. minucie przeniósł ciężar gry z bocznego sektora na wbiegającego środkową strefą Kallaste. Wiedział, że jego kolega z drużyny za chwilę znajdzie się w tej strefie i przez pewien czas pozostanie bez krycia. Chciał to wykorzystać.

Gra Gorana Cvijanovicia Gra Gorana Cvijanovicia ekstraklasa.tv

Szósty zmysł

Słoweniec zwalnia chociaż wie, że ryzykuje stratę piłki. Wszystko stawia na jedną kartę: cierpliwość. Jest świadomy, że szarża tak naprawdę na niewiele się zda, jeśli zabraknie mu wsparcia. Cvijanović wyczekał moment na pociągnięcie kontrataku. Wyregulował tempo tak, aby Jukić zdołał mu dorównać i zdołał utrzymać odpowiednie odległości nawet będąc pod stałą presją przeciwnika. Rozwaga wzięła górę nad emocjami, co okazało się najbardziej opłacalnym rozwiązaniem.

Nie po raz pierwszy. Chociaż słoweński pomocnik wygląda czasem na oderwanego od rzeczywistości, to zwykle ma w głowie jakieś szersze plany. Z pewnością wiele z nich nigdy nie ujrzy światła dziennego przez okoliczności, które "wyskoczą" nagle, ale trudno zarzucić mu niechlujną nonszalancję w sposobie poruszania. Cvijanović nie ma jednej pozycji na boisku, nie ma też określonych zadań. Jego grą rządzi dynamika, tak jak organizmem najróżniejsze bodźce. I to wszystko ma sens, bo Słoweniec nie jest typem zawodnika, którego można zamykać w sztywnych ramach. Takie działania powinny być karalne. Trener Lettieri dał mu wolną rękę, ale zawarł ją w całym schemacie. W efekcie wcale nie ma aż tyle wolności, choć czasem może sprawiać wrażenie wolnego elektronu. Obustronna gra pozorów w czystej formie.  

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.