Adam Matysek dyrektorem sportowym we Wrocławiu został w listopadzie 2016 roku. Wcześniej był wielokrotnym reprezentantem Polski i piłkarzem Śląska, Fortuny Koeln czy Bayeru Leverkusen.
Kacper Sosnowski: Początek zimy we Wrocławiu zaczął się zawieruchą, ale na klubowych korytarzach...
Adam Matysek: W końcówce rundy rzeczywiście było sporo turbulencji. Media przekazywały wiele informacji nieprawdziwych i niesprawdzonych. Mówię o spekulacjach związanych ze zwolnieniem trenera. To przecież nie sprzyjało, ani jemu ani innym pracownikom. Robiliśmy jednak swoje. Tyle, że nie pomagały nam też kontuzje. Wykluczyły z gry wielu podstawowych graczy.
Trener Jan Urban tym całym "medialnym zwolnieniem" był mocno wkurzony?
- Nie była to przyjemna sytuacja, bo trener o wszystkim dowiedział się z internetu. Nikt z nim nie rozmawiał. Takie dziś są jednak media i taki jest świat, wiele podawanych rzeczy nie jest weryfikowanych. To było też trudne dla drużyny, która miała mętlik w głowie. Jednak na końcu wszyscy poradzili sobie z tym dobrze.
I ostatecznie w klubie zmienił się nie trener, ale prezes.
- Przed świętami nie było ze strony rady nadzorczej żadnych ruchów jeśli chodzi o zmianę prezesa Śląska. Nikt się czegoś takiego nie spodziewał. Prezes zmienił się nam jednak na początku tego roku. Takie prawo miasta, właściciela klubu. Taka była decyzja i tyle. Nikt nikomu nie może obiecać, że będzie pracował do końca życia. Klub piłkarski rozliczany jest z wyników, to też tyczy się trenera i piłkarzy. Cieszę się jednak, że wytrzymano ciśnienie. Co będzie dalej, trudno oceniać.
Od strony sportowej pewnie będzie walka o czołową ósemkę.
- Chcemy pierwszej ósemki. Nie będziemy oszukiwali, że zadowoli nas coś innego. Oczywiście mamy 4 punkty straty by zrealizować ten cel. Jest to w naszym zasięgu.
Los nie sprzyja. Te kontuzje, o których pan mówił pogłębiły się jeszcze w okresie przygotowawczym. Łukasz Madej zerwał więzadła. Na liście niezdolnych do gry są też Kokoszka, Mak, Kosecki, Cotra. Macie duży problem na skrzydłach.
- A na rynku jeśli chodzi o skrzydłowych sytuacja jest słaba. Przeanalizowaliśmy rynek polski i europejski. Znaleźć zawodnika klasowego jest ciężko. Tym bardziej, że ci którzy mają przyjść do ligi, której nie znają, żądają dużych pieniędzy. Na taką konfrontację z wielkimi kwotami trzeba jednak uważać.
Kokoszka w Śląsku to już chyba nic nie pogra. Kontrakt kończy mu się w czerwcu.
- Z tego co wiem, to tak to wygląda. Jego okres rehabilitacji po zerwaniu więzadeł stawu kolanowego przebiegał fatalnie. Lekarz zalecił mu dodatkową operację. Właśnie był na artroskopii kolana.
Ubytki trzeba uzupełniać. Sprawdzacie m.in. Juana Muniza. Hiszpan zostanie we Wrocławiu?
- To zawodnik, który od kilkunastu dni jest do nas przymierzany. Jaki będzie tego efekt przekonamy się niebawem. Jest jeszcze kilka nazwisk, które analizujemy i śledzimy. Patrząc na całe okienko w Ekstraklasie, uważam że ciekawych transferów tej zimy nie mieliśmy. Kluby bazują na zawodnikach doświadczonych, korzystają z wypożyczania. Taką jesteśmy ligą. Nie stać nas na wielkie wydatki i drogie kupowanie. Dziwię się czasem kibicom, którzy śmieją się, że wszyscy obracają się w tych samych nazwiskach, a piłkarze tylko zmieniają kluby. Przecież oni znają nasze, ligowe realia. Ja tylko przypomnę, gdybyśmy nie mieli tylu poważnych kontuzji, prawdopodobnie nie ściągali byśmy żadnego piłkarza, nie robilibyśmy żadnego wypożyczenia. Musimy jednak reagować na sytuację.
Na testach jest też u was Rumun Alexandru Longher, zresztą nie tylko on. Powie pan o tym coś więcej?
- Może lepiej nie, bo znów zrobi się sytuacja jak z Wengrzikiem, młodym chłopakiem, który trenował na Wyspach i przyjechał na sprawdzian do nas. W mediach zrobiła się kuriozalna dyskusja, być może wywołana przez agentów lub samych dziennikarzy, że Śląsk nie chce człowieka z ligi angielskiej. Tylko ja pytam z jakiej on jest ligi i czy ktoś wie jak on gra? Ja go widziałem w sparingu. Nie prezentował się lepiej od innych. My mamy też swoich chłopców, których chcemy promować. Teraz jest podobna sytuacja w Alexandru, który przyjechał na testy do drużyny z Centralnej Ligi Juniorów.
Żeby informacje były rzetelne: oczywiście jest on na testach, ma polskie korzenie, jest interesujący, ale dopiero co zaczął treningi. Poczekajmy i dopiero zobaczymy, co z tego będzie. To nie jest tak, że każdy którym się interesujemy musi dostać tu kontrakt. Spokojnie. Ważna jest opinia trenerów, szereg innych rzeczy. Chcemy tez promować swoich młodych zawodników, których w grupach CLJ mamy.
W sytuacji, w której pół ligi ściąga piłkarzy zza granicy, fajnie pamiętać też o swoich. W takiej Legii, Lechowi czy Jadze na kluczowe pozycje znów niemal prawie tylko zagraniczny zaciąg.
- Trudno mi to komentować. Nie wypada mi. Jeżeli Legia obrała taką drogę, to jest jej prawo. Ja bym się skupił na tym co już jest w klubie.
A propos czołówki. Mocne macie rozpoczęcie sezonu. Po Cracovii będzie Legia, Górnik i Lech...
- A z czterech meczów trzy mamy na wyjeździe. To poważne sprawdziany, chociaż przypomnę, że wszystkie te ekipy na jesieni pokonaliśmy. Oprócz Górnika, z którym skończyło się remisem. To był nasz znakomity czas, rozpoczynający passę 9 meczów bez porażki. Mam nadzieję, że drużyna i teraz pokaże charakter, poradzi sobie z tymi zimowymi problemami i zacznie wygrywać na wyjazdach, co do tej pory szło słabo.
Słabo szło też wypełnianie waszego stadionu.
- Każdy dobry wynik, każdy punkt na wyjeździe, przyciągnie do nas kibiców. Mamy sporą rzeszę ludzi którzy oglądają nas w telewizji, oby przychodzili też na stadion. Wiem, że wyniki w tym pomogą, one napędzają koniunkturę. W tak dużym mieście jak Wrocław chcemy zachęcić ludzi do przychodzenia na stadion. Zapewnić im emocje, oczywiście najlepiej te pozytywne.
Pan grając w piłkę miał kiedyś jakiś wpływ na mecz. Teraz tylko ogląda je z fotela. Dyrektor sportowy traci więcej nerwów niż bramkarz?
- Sporo już minęło, przyzwyczaiłem się. Patrząc na teraźniejsze warunki treningowe czy meczowe czasem myślę sobie, że fajnie byłoby założyć korki i pograć. Tylko wiek już nie ten i zdrowie. Niech o Śląsk biją się młodzi.
A jak jest pan na treningu, to szczególnie muszą pewnie wykazywać się bramkarze.
Czasami swoje uwagi do nich mam, bo to bliska mi pozycja. Nie wiem jak to odbierają, staram się za dużo nie wtrącać. Często rozmawiam też z trenerem bramkarzy, wymieniamy się spostrzeżeniami. Dyskutuję tak jak z każdym. Wiadomo, że od codziennej opieki nad nimi mamy ludzi, ja mam swoje zadania.