Morten Rasmussen. Drugie oblicze króla Duncana

Idol, najskuteczniejszy zawodnik Superligi, typowy oldskulowy napastnik. Za tą fasadą kryją się jednak poważne kłopoty. Hazard, nocne rozboje, problemy z dyscypliną. 33-latek, któremu nawet z najtrudniejszych sytuacji udawało się wyjść obronną ręką, został piłkarzem Pogoni.
FC Midtjylland  - Southampton FC Midtjylland - Southampton FRANK AUGSTEIN/AP

Otwarta krytyka

- To jest po prostu skandal - Duńczyk nie zamierza ważyć słów. Jego reakcja jest bardzo prosta. Nie potrafi zrozumieć dlaczego zarząd zdecydował się na zwolnienie Glena Riddersholma, szkoleniowca Aarhus GF.

Jeszcze cztery miesiące temu w autobusie panowała szampańska atmosfera po zwycięstwie 5:1 nad drużyną z Helsing?r. Nie wszyscy mieli jednak powody do radości. Trenerowi zrzedła mina krótko po północy. Według informacji gazety "Aarhus Stiftstidende", do jego samochodu wsiadł Peter Christensen (dyrektor sportowy) i poinformował go, że już nie jest odpowiedzialny za zespół.

Duncan wpadł w szał. - Jestem bardzo zaskoczony i zupełnie nie rozumiem tej decyzji. No ale oczywiście nie muszę. Uważam, że Glen i Friis (asystent) wykonywali codziennie kawał dobrej roboty - mówił na łamach m.in. TV2 - Raczej wszyscy są zaskoczeni, bo miał wsparcie piłkarzy i wydaje mi się, że 95 procent jest takiego samego zdania jak ja - na wyjaśnienia było już za późno. Duński napastnik na zwolnienie szkoleniowca zareagował bardzo emocjonalnie. Nic więc dziwnego, że następca Riddersholma od samego początku był dość sceptycznie nastawiony do jednego ze swoich nowych podopiecznych - w pierwszym meczu wpuściMini-Duncan ł go na boisko dopiero w 66. minucie tłumacząc, że nie pasował mu do taktyki.

Nie minęły nawet dwa miesiące, a w prasie zaczęły pojawiać się informacje, że Rasmussen jest niezadowolony z roli, jaką ma w AGF. - To chyba jasne, że chcę grać, a nie siedzieć na ławce albo trybunach przez kolejne półtora roku - napastnik za wszelką cenę stara się nie sprawiać wrażenia rozgoryczonego w rozmowie z duńskim "Jydske Vestkysten". Na próżno, bo od dawna wiadomo, że nie potrafi ukrywać uczuć. Na domiar złego trafił na trenera, który w żołądku odczuwa palącą potrzebę ciągłego udowadniania czegoś sobie i innym. - Czuję to codziennie, gdy budzę się o piątej rano. To mnie napędza, to jest najważniejsze. Tak długo jak to odczuwam, zmuszam się do działania - mówi na łamach "Politiken" - Duncan może wejść nawet w drugiej połowie i wywrócić wszystko do góry nogami. Nie jestem tu po to, żeby skończyć jego karierę.

Nie było szans, żeby dwa tak gorące temperamenty doszły do porozumienia. Rasmussen udał się na poszukiwania nowego klubu.

Mini-Duncan

16 lat temu Ib Pilegaard, dziennikarz duńskiego "BT", odwiedził młodego Mortena, który dopiero zaczynał swoją przygodę z piłką. Siedział na kanapie w krótkich spodenkach i podkoszulce, zaraz miał opowiedzieć swoją historię. - Równie dobrze mógłby podnosić ciężary albo trenować boks. Ostatecznie stanęło na piłce, ale nie tylko przez nogi. Jego zmysł piłkarski jest niesamowity - ocenia redaktor. AGF wysłało do niego pisemne zaproszenie na testy. Ot, żeby po prostu zobaczył, jak to wszystko wygląda.

- Najpierw grałem w lokalnym klubie na obrzeżach Aarhus. To w TST 79 doczekałem się pseudonimu "Mini" - wspomina młody zawodnik. Typowa duńska ironia, Morten był zawsze wyższy od swoich kolegów z drużyny. Wyróżniał go nie tylko wzrost. Podczas gdy wszyscy piłkarze przyjeżdżali na treningi własnymi samochodami (i to niekoniecznie używanymi), on wybierał autobus lub przyjeżdżał na rowerze. Wszystko zmieniło się, gdy skończył 18. rok życia. - Dopiero wtedy możesz podpisać kontrakt dłuższy niż 3 lata. AGF poradziło mi, że jak zwiąże się z nimi 5-letnią umową, to dostanę więcej pieniędzy - relacjonuje w tej samej rozmowie.

Później okazało się, że to nie AGF ma pełne prawa do Rasmussena, a Kurt Andersen, który wcześniej uratował klub od niechybnego bankructwa. Stosunek własności rozkładał się mniej więcej 20:80 na niekorzyść zespołu. Podobne operacje zostały wykonane w umowach Leona Andreasena i Josty Dladli. - Moi rodzice byli nieco wkurzeni, kiedy się dowiedzieli o tym z prasy, ale ostatecznie nic to nie zmienia. Nadal sam decyduję czy przyjmę zagraniczną ofertę, czy też nie. Moja rodzina obdarzyła klub pełnym zaufaniem - tłumaczy Morten.

"Mini" dość szybko stał się dorosłym "Duncanem" dzięki jednemu ze szkoleniowców AGF. - Per Thune był wówczas człowiekiem instytucją, chociaż teoretycznie zajmował się tylko jedną męską drużyną. Wszędzie było go pełno i zawsze trzymał rękę na pulsie - zawodnik rozpoczął wyjaśnienia od krótkiego wprowadzenia dla duńskiego "Bold". Trener stwierdził bowiem, że ten młody chłopak przypomina szkockiego napastnika, Duncana Fergusona. Pseudonim przylgnął do niego na długie lata.

Śliwa pod okiem

W konsekwencji Rasmussen ochrzczony Duncanem, stał się nim nie tylko na boisku, ale także poza nim. Po przeprowadzce do Br?ndby zdołał kilkakrotnie podnieść ciśnienie trenerowi i zarządowi. Mimo wszystko jego wyczyny nie były aż tak "spektakularne", jak Szkota, który bardzo często rozstrzygał spory przy użyciu pięści i ponoć nie stronił od alkoholu.

Po jednej z takich nocnych eskapad, Morten pojawił się w siedzibie klubu z wielkim limem. Próbował wyjaśnić, że nabawił się go na jednym z treningów, ale szkoleniowiec nie dał się nabrać. Szybko okazało się, że to pamiątka po wyprawie do kopenhaskiego Luuxa, jednego z nocnych klubów.

- Próbujemy przeprowadzić proces, którego jednym z najważniejszych punktów jest dyscyplina w drużynie. Wyjaśniliśmy piłkarzom w sposób bardzo konkretny, czego od nich oczekujemy i w tym momencie nie ma tu miejsca dla kogoś, kto będzie łamał zasady. Duncan musi ponieść konsekwencje - wyjaśniał trener Tom Kohlert na łamach oficjalnej strony klubu. Napastnik został zawieszony na dwa najbliższe spotkania. Nie był to jego jednorazowy wyskok.

Równo rok wcześniej, w sierpniu 2006 r., mecz między  Br?ndby a Silkeborgiem został odwołany z powodu potężnej ulewy. Rasmussen nie popisał się inteligencją, zaczął wygłupiać się na boisku i przypłacił to poważnym urazem jednego z więzadeł. Efekt: trzy miesiące przerwy.

Nocne życie nie było mu obce także w Aarhus. Po porażce 1:3 w meczu z Aalborgiem był widziany na mieście wraz z pięcioma kolegami z drużyny. Wszyscy palili papierosy. Ich zachowanie wywołało oburzenie wśród kibiców AGF, a klub nie miał zamiaru akceptować takiej niesubordynacji. Zostali zdegradowani do drugiej ekipy i ukarani grzywną w wysokości 5000 koron od osoby.

Bratobójczy pojedynek

Tylko raz odnotowano sytuację, gdy Morten trafił na równego sobie. Br?ndby rozpoczęło sezon od sporego falstartu, zwyciężyło tylko raz w ciągu dziewięciu kolejek, remisy przeplatało gorzkimi porażkami. Frustracja w drużynie była nie do zniesienia.

Komuś musiały puścić nerwy. Padło na Petera Madsena, który nie wytrzymał w spotkaniu z Aalborgiem. Drugi gol dla rywali zbiegł się ze zmianą na linii Lorentzen-Duncan. Podbiegł do kolegi i uderzył go w głowę tłumacząc się później, że wcale nie chodziło o niego, a po prostu był sfrustrowany całą sytuacją w zespole.

Król hazardu

Jedni na stres reagują agresją, inni wpadają w nałogi. Sztuką jest otwarcie przyznać, że problem istnieje i podjąć rękawicę. Morten Rasmussen został przyparty do muru i nie pozostało mu nic innego, jak po prostu zwalczyć uzależnienie.

- Tak, jestem nałogowym hazardzistą - wyznał Duncan, gdy sytuacja stała się dramatyczna. Jego słowa cytowały największe duńskie portale łącznie z oficjalną stroną Br?ndby. Jeden marcowy weekend w 2007 r. kosztował go 26 tysięcy duńskich koron (byłoby więcej, ale wygrał 4 tysiące). Okazało się jednak, że sprawa jest znacznie bardziej złożona niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.

Morten Rasmussen nie grał za własne pieniądze, a Christiny, przyjaciółki z Aarhus. Chciała odzyskać całą sumę, dlatego później dała mu dane do swojej nowej karty kredytowej. Tym razem kwota wyniosła 21 225 duńskich koron.

- To młody chłopak, który jest chory i wymaga leczenia. Popełnił ogromny błąd, którego nikt nie stara się ukryć. Został ukarany, zaakceptował konsekwencje. Chociaż jest to prywatna sprawa, to zamierzamy wziąć pod uwagę wszelkie okoliczności. Chcemy mu pomóc - stwierdził prezes Hermann Haraldsson na oficjalnej stronie klubu.

Napastnik został skazany na 3 miesiące w zawieszeniu. Dzięki wsparciu udało mu się wyjść z nałogu.

Morten Rasmussen Morten Rasmussen https://twitter.com/PogonSzczecin

Bramkarz z przypadku

Po wyjeździe z kraju dobre występy przeplatał słabszymi i zdecydowanie brakowało mu regularnej gry. Nigdy jednak niczego nie żałował. - Wiele słyszy się o tym, że w Turcji zawsze jest problem z  wypłatami, ale pogadałem z dyrektorem sportowym i zrobił na mnie naprawdę dobre wrażenie - mówił Duncan przed wyjazdem do Sivassporu w rozmowie ze sporten.dk. - Słyszałem też wiele dobrego od innych piłkarzy, a poza tym to tylko jakieś 4 miesiące (wypożyczenie z Celtiku, przyp. red.). Byłem nieco sceptycznie nastawiony, ale nie można wrzucać wszystkich klubów do jednego worka.

Nie można w żadnym razie stwierdzić, że wyjazd do Turcji pomógł Rasmussenowi, ale na pewno dostarczył mu niesamowitych wrażeń. Już w drugim meczu w nowych barwach musiał zmierzyć się z zupełnie nowymi wyzwaniami.

Duncan zapamięta spotkanie z Eskisehirsporem do końca życia. Trener Riza Çalimbay nie spodziewał się, że w ciągu zaledwie kilku minut straci dwóch zawodników i nie będzie miał już żadnej zmiany. Na domiar złego wypadł mu obrońca i bramkarz. Z powodu braku innych opcji, szkoleniowiec krzyknął do Borjana (tego samego, który później zagra w Koronie), żeby oddał rękawice właśnie Rasmussenowi. Po głośnych protestach zajął miejsce między słupkami, ale niestety nie udało mu się zapisać na kartach historii tureckiego klubu - nie obronił karnego i ostatecznie jego drużyna przegrała aż 0:4.

Ra Ra Rasmussen

Po burzliwych przeżyciach w Aarhus, wielu nocnych eskapadach i nie do końca udanych zagranicznych wojażach, Duncan po raz kolejny spróbuje swoich sił poza granicami kraju. Tym razem padło na Polskę. Trzeba przyznać, że każda jego przygoda na obcej ziemi rozpoczynała się całkiem obiecująco.

Swoje premierowe trafienie w Celtiku zanotował już w drugim spotkaniu, a na trybunach rozbrzmiało głośne "Ra Ra Rasmussen". - Duncan Ferguson nie był zbyt popularny pośród kibiców z Glasgow, dlatego Morten potrzebował nowego pseudonimu - pisano na duńskim "Tipsbladet". Ostatecznie nic konkretnego do niego nie przylgnęło, ponieważ więcej czasu spędzał na ławce rezerwowych. Podobnie było w niemieckim Mainz. Napastnik zaczął od dwóch goli w dwóch spotkaniach z rzędu, a później tylko trzykrotnie pojawił się na boisku (łącznie 86 minut).

Kilka lat temu wypowiedział się o nim Stig T?fting: - Praktycznie zawsze był trochę za bardzo kluchowaty. Nigdy nie za szybki, technicznie daleko mu do wonderkida. Zawsze jednak rekompensował to warunkami fizycznymi, timingiem i skocznością. Po prostu daje z siebie wszystko - mówił na łamach "Ekstrabladet". Jego faktyczną rolę w drużynie będzie można stwierdzić dopiero po kilku tygodniach. Gdy efekt pierwszego wrażenia zniknie i na placu boju pozostaną brutalne fakty.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.