Superpuchar Polski. Arka Gdynia zaskoczyła Legię i miała Pavelsa Steinborsa

Arka Gdynia zagrała z mistrzem Polski jak równy z równym. Piłkarze Leszka Ojrzyńskiego ograli faworyta w serii rzutów karnych i udowodnili, że kibice w Gdyni nie muszą obawiać się ich występu w Europie. Spostrzeżeniami po meczu o Superpuchar Polski dzieli się Dominik Wardzichowski - Sport.pl.

Superpuchar Polski. Arka Gdynia zaskoczyła Legię i miała Pavelsa Steinborsa

Arka Gdynia zagrała z mistrzem Polski jak równy z równym. Piłkarze Leszka Ojrzyńskiego ograli faworyta w serii rzutów karnych i udowodnili, że kibice w Gdyni nie muszą obawiać się ich występu w Europie. Spostrzeżeniami po meczu o Superpuchar Polski dzieli się Dominik Wardzichowski - Sport.pl.

Trenowali i wytrenowali

Leszek Ojrzyński nie ukrywał, że przed meczem o Superpuchar Polski jego zespół ćwiczył rzuty karne. Jak się okazało - skutecznie. Piłkarze Arki ani razu nie pomylili się z jedenastu metrów, ale prawdziwym bohaterem został Pavels Steinbors. Łotewski bramkarz obronił dwa rzuty karne (Thibaulta Moulina, Michała Kopczyńskiego) i zapewnił swojemu zespołowi Superpuchar Polski.

Nowa jakość

Arka Gdynia w letnim oknie transferowym pozyskała dziewięciu nowych piłkarzy, ale w wyjściowym składzie na mecz o Superpuchar Polski zagrało tylko dwóch. Grzegorz Piesio i Patryk Kun dostali szansę od Leszka Ojrzyńskiego i zajęli miejsce na skrzydłach w zespole zdobywcy Pucharu Polski. Zagrali bardzo solidnie, a większość ofensywnych akcji gdynian przechodziła właśnie przez nich. Gdyby nie Grzegorz Piesio, Arka nie strzeliłaby gola w pierwszej połowie. Były zawodnik Górnika Łęczna świetnie zachował się w polu karnym Legii, wstrzelił piłkę w kierunku Arkadiusza Malarza, a Michał Pazdan skierował piłkę do własnej bramki. Kun imponował przede wszystkim szybkością, a Adam Hlousek miał duże problemy z upilnowaniem byłego zawodnika Stomilu Olsztyn. Nowa jakość na skrzydłach Arki jeszcze nie raz zaskoczy defensywy rywali w sezonie 2017/2018. Ciekawe wzmocnienia przed walką w eliminacjach Ligi Europy.

Zaskoczyli Legię

Arka zaczęła spotkanie w Warszawie bardzo odważnie. Piłkarze Leszka Ojrzyńskiego zaatakowali Legię jeszcze na jej połowie, przez co defensywa mistrzów Polski popełniła kilka prostych błędów w wyprowadzeniu piłki. Jeden z nich mógł wykorzystać Marcus da Silva, ale strzał Brazylijczyka w świetnym stylu zablokował Maciej Dąbrowski. Problemy z szybki wznowieniem gry od bramki miał również Arkadiusz Malarz. Zdobywcy Pucharu Polski doskonale wiedzieli, że Legia lubi rozgrywać piłkę od własnej bramki krótkimi podaniami, dlatego atakowali defensywę Legii trzema, a czasem czterema piłkarzami. Gra Arki zmieniła się dopiero po golu Grzegorza Piesia. Zespół Ojrzyńskiego cofnął się na własną połowę, oddał inicjatywę Legii i chwilę później stracił gola.

Kibice z Gdyni podpalili sektor gości

Stroboskopy i race, które kibice Arki Gdynia wnieśli na stadion przy ulicy Łazienkowskiej spowodowały, że na początku drugiej połowy w sektorze gości musiała interweniować straż pożarna. Wszystko przez to, że race rzucone w dolną część sektora gości podpaliły plastikowe krzesełka. Cała sytuacja została szybko opanowana.

Wstydu w pucharach nie będzie (jeżeli zagrają jak z Legią), Arka rywalizowała z Legią jak równy z równym. Na murawie nie było widać przepaści, która w poprzednim sezonie dzieliła oba zespoły w tabeli ekstraklasy. Umiejętności były po stronie mistrzów Polski, ale gdynianie nadrabiali techniczne braki walką i zaangażowaniem. Jeżeli piłkarze Leszka Ojrzyńskiego zagrają w III rundzie eliminacji Ligi Europy tak jak z Legią Warszawa, to nie przyniosą Polsce wstydu.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.