Ekstraklasa. Ostatnia prosta

Wygrywając kilka dni temu z Lechem, Legia wysunęła się na wyraźne prowadzenie w wyścigu o mistrzowską koronę. Przy sprzyjającym dla niej splocie okoliczności, sprawa tytułu może znaleźć się bardzo blisko rozstrzygnięcia już dziś.
Legia - Lech. Vadis Odjidja-Ofoe Legia - Lech. Vadis Odjidja-Ofoe Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl

Ekstraklasa. Ostatnia prosta

Wygrywając kilka dni temu z Lechem, Legia wysunęła się na wyraźne prowadzenie w wyścigu o mistrzowską koronę. Przy sprzyjającym dla niej splocie okoliczności, sprawa tytułu może znaleźć się bardzo blisko rozstrzygnięcia już dziś.

Michał Kucharczyk Michał Kucharczyk FOT. KUBA ATYS

Legia

Mistrzowie Polski rozkręcali się powoli. Na początku rundy wiosennej razili ociężałością, kiedy jednak nadeszło decydujące spotkanie, Legia górowała nie tylko umiejętnościami, ale też szybkością i wytrzymałością. Plan Jacka Magiery jest prosty, ale do bólu skuteczny. Aktywni boczni pomocnicy starają się rozciągać grę, tak, aby w momencie, gdy piłka dotrze do świetnych technicznie środkowych, dysponowali oni tą odrobiną miejsca, która pozwoli na przeprowadzenie indywidualnej akcji, czy też zagranie kluczowego podania. Wszystko to uzupełnione jest przynajmniej jednym stricte defensywnym pomocnikiem, który zostaje głęboko i zapewnia dodatkowe wsparcie dla obrony na wypadek straty piłki przy próbie ryzykowniejszego rozegrania. Te sytuacje mają jednak miejsce rzadko, Radović i Odidja-Ofoe przekonują w bezpośrednich starciach, a zwłaszcza drugi z nich błyszczy przeglądem pola i podejmowaniem decyzji. Dodatkowo za nimi operuje dobrze rozrzucający akcje Moulin. Jeśli którykolwiek z pretendentów do tytułu myśli realnie o zatrzymaniu Legii, kluczem będzie nie tyle co samo zatrzymanie tych zawodników, gdy już otrzymają podania, co raczej maksymalne ograniczenie liczby zagrywanych do nich piłek.

Mistrzowie Polski rozkręcali się powoli. Na początku rundy wiosennej razili ociężałością, kiedy jednak nadeszło decydujące spotkanie, Legia górowała nie tylko umiejętnościami, ale też szybkością i wytrzymałością. Plan Jacka Magiery jest prosty, ale do bólu skuteczny. Aktywni boczni pomocnicy starają się rozciągać grę, tak, aby w momencie, gdy piłka dotrze do świetnych technicznie środkowych, dysponowali oni tą odrobiną miejsca, która pozwoli na przeprowadzenie indywidualnej akcji, czy też zagranie kluczowego podania. Wszystko to uzupełnione jest przynajmniej jednym stricte defensywnym pomocnikiem, który zostaje głęboko i zapewnia dodatkowe wsparcie dla obrony na wypadek straty piłki przy próbie ryzykowniejszego rozegrania. Te sytuacje mają jednak miejsce rzadko, Radović i Odidja-Ofoe przekonują w bezpośrednich starciach, a zwłaszcza drugi z nich błyszczy przeglądem pola i podejmowaniem decyzji. Dodatkowo za nimi operuje dobrze rozrzucający akcje Moulin. Jeśli którykolwiek z pretendentów do tytułu myśli realnie o zatrzymaniu Legii, kluczem będzie nie tyle co samo zatrzymanie tych zawodników, gdy już otrzymają podania, co raczej maksymalne ograniczenie liczby zagrywanych do nich piłek.

Jagiellonia Jagiellonia AGNIESZKA SADOWSKA

Jagiellonia

Fakt utrzymywania się przez Jagiellonię tak długo w czołówce można uznawać za dużą niespodziankę. Białostoczanie jednak trzymali przez całe rozgrywki stabilną formę, konsekwentnie zbierając punkty. W starciach z bezpośrednimi konkurentami nie mieli jednak zbyt wiele do powiedzenia. O ile w przypadku słabszych drużyn rywale musieli zostawiać więcej zawodników z tyłu, choćby po to, by powstrzymywać Vassiljeva, tak na mocniejszych przeciwnikach siła rażenia Jagiellonii większego wrażenia już nie robiła. Oni zaś sami mogli angażować większą liczbę graczy w ofensywę i znajdować luki w szeregach białostoczan. Mimo, że z całej walczącej o mistrzostwo czwórki to Jagiellonia jest najmniej zainteresowana przetrzymywaniem piłki, stara się atakować najszybciej i zostawia za linią piłki najwięcej zawodników, nadal pozwalają rywalom na zagrywanie dużej liczby podań kluczowych. Brakuje też umiejętności indywidualnych w defensywie, gdy przeciwnicy dysponują zawodnikami dobrymi technicznie. Wszystko to powoduje, że przy pozostających praktycznie już tylko bezpośrednich starciach z czołówką szanse Jagiellonii na końcowy sukces nie stoją zbyt wysoko.

Fakt utrzymywania się przez Jagiellonię tak długo w czołówce można uznawać za dużą niespodziankę. Białostoczanie jednak trzymali przez całe rozgrywki stabilną formę, konsekwentnie zbierając punkty. W starciach z bezpośrednimi konkurentami nie mieli jednak zbyt wiele do powiedzenia. O ile w przypadku słabszych drużyn rywale musieli zostawiać więcej zawodników z tyłu, choćby po to, by powstrzymywać Vassiljeva, tak na mocniejszych przeciwnikach siła rażenia Jagiellonii większego wrażenia już nie robiła. Oni zaś sami mogli angażować większą liczbę graczy w ofensywę i znajdować luki w szeregach białostoczan. Mimo, że z całej walczącej o mistrzostwo czwórki to Jagiellonia jest najmniej zainteresowana przetrzymywaniem piłki, stara się atakować najszybciej i zostawia za linią piłki najwięcej zawodników, nadal pozwalają rywalom na zagrywanie dużej liczby podań kluczowych. Brakuje też umiejętności indywidualnych w defensywie, gdy przeciwnicy dysponują zawodnikami dobrymi technicznie. Wszystko to powoduje, że przy pozostających praktycznie już tylko bezpośrednich starciach z czołówką szanse Jagiellonii na końcowy sukces nie stoją zbyt wysoko.

Lechia Gdańsk Lechia Gdańsk BARTOSZ BANKA

Lechia

Gdyby Lechia dwa ostatnie spotkania z zespołami z czołówki grała u siebie, jej szanse na mistrzostwo stałyby zapewne znacznie wyżej. Na własnym stadionie gdańszczanie potrafią grać porywająca, a umiejętność kontrolowania gry idzie w parze z dobrym przyspieszaniem akcji. W Gdańsku byli w stanie zdominować Legię, a w poprzedniej kolejce zdemolowali Jagiellonię. Paradoksem jest to, że ze statystycznego punktu widzenia Lechia na wyjazdach wcale nie gra gorzej niż na własnym stadionie. Posiadanie piłki także zbliża się do granicy 60%, celność podań grubo przekracza 80%, nie maleje też liczba zagrań kluczowych. U gdańszczan największe problemy zaczynają się w sytuacjach, kiedy nie są w stanie strzelić szybkiej bramki i ułożyć meczu po swojej myśli. W takiej sytuacji często gubią balans między defensywą i ofensywą. Coraz większa liczba graczy zaangażowana w atak skutkuje stratami. Jest to groźne zwłaszcza wtedy, gry rywale są w stanie wyczekać pierwszy napór i umiejętnie wyczuć moment do pressingu. Co akurat jest może być dla Lecha dużym ułatwieniem, tym bardziej że podejmuje gdańszczan na własnym boisku.

Gdyby Lechia dwa ostatnie spotkania z zespołami z czołówki grała u siebie, jej szanse na mistrzostwo stałyby zapewne znacznie wyżej. Na własnym stadionie gdańszczanie potrafią grać porywająca, a umiejętność kontrolowania gry idzie w parze z dobrym przyspieszaniem akcji. W Gdańsku byli w stanie zdominować Legię, a w poprzedniej kolejce zdemolowali Jagiellonię. Paradoksem jest to, że ze statystycznego punktu widzenia Lechia na wyjazdach wcale nie gra gorzej niż na własnym stadionie. Posiadanie piłki także zbliża się do granicy 60%, celność podań grubo przekracza 80%, nie maleje też liczba zagrań kluczowych. U gdańszczan największe problemy zaczynają się w sytuacjach, kiedy nie są w stanie strzelić szybkiej bramki i ułożyć meczu po swojej myśli. W takiej sytuacji często gubią balans między defensywą i ofensywą. Coraz większa liczba graczy zaangażowana w atak skutkuje stratami. Jest to groźne zwłaszcza wtedy, gry rywale są w stanie wyczekać pierwszy napór i umiejętnie wyczuć moment do pressingu. Co akurat jest może być dla Lecha dużym ułatwieniem, tym bardziej że podejmuje gdańszczan na własnym boisku.

Vadis Odjidja-Ofoe Vadis Odjidja-Ofoe KUBA ATYS

Lech

Poznaniacy bardzo dobrze radzili sobie, kiedy potrzebne było ciułanie punktów w mniej istotnych meczach i nie ciążyła na nich wielka presja. W meczach przy pełnym stadionie, względnie przy paraliżującej stawce, ich gra była bardzo daleka od tego, do czego przyzwyczajali w spotkaniach, które wygrywali po porywającej grze. Nadal wystarczało to do zapewnienia sobie bardzo dobrej pozycji wyjściowej przed decydującymi pojedynkami. Kiedy jednak nadszedł ten najważniejszy, z Legią nie mieli wiele do powiedzenia. Architekt bardzo dobrej gry poznaniaków, trener Nenad Bjelica, zaryzykował dość mocno ze składem, co końcem końców przyniosło dużo więcej szkody, niż pożytku. Przez rezygnację z Tetteha pressing w środku pola był mało efektywny, zaś Kownacki w ataku nie zapewniał tak dobrego utrzymywania się przy piłce przy bezpośrednich zagraniach, jak Robak. W efekcie w kluczowym spotkaniu obejrzeliśmy bezbarwny Lech, który dla Legii nie stanowił żadnego zagrożenia. Na pewno potencjał poznaniaków jest większy, niż wskazywałoby na to tamten mecz i stać ich na powalczenie o korzystny rezultat z Lechią i Jagiellonią. Problem w tym, że po porażce z Legią już nie wszystko jest w ich rękach.
Wygrana Legii w połączeniu z brakiem zwycięstwa Lechii praktycznie kończy walkę o tytuł. W innym wypadku w następnej kolejce czeka nas kolejny z serii "małych finałów". Rozgrywana w środku tygodnia wyraźnie pokazała, jakim potencjałem aktualnie dysponują wszystkie zespoły. Mimo, że dzięki podziałowi punktów tabela jest nadal bardzo płaska, wydaje się, że najbardziej niespodziewane rozstrzygnięcia są już za nami.

Poznaniacy bardzo dobrze radzili sobie, kiedy potrzebne było ciułanie punktów w mniej istotnych meczach i nie ciążyła na nich wielka presja. W meczach przy pełnym stadionie, względnie przy paraliżującej stawce, ich gra była bardzo daleka od tego, do czego przyzwyczajali w spotkaniach, które wygrywali po porywającej grze. Nadal wystarczało to do zapewnienia sobie bardzo dobrej pozycji wyjściowej przed decydującymi pojedynkami. Kiedy jednak nadszedł ten najważniejszy, z Legią nie mieli wiele do powiedzenia. Architekt bardzo dobrej gry poznaniaków, trener Nenad Bjelica, zaryzykował dość mocno ze składem, co końcem końców przyniosło dużo więcej szkody, niż pożytku. Przez rezygnację z Tetteha pressing w środku pola był mało efektywny, zaś Kownacki w ataku nie zapewniał tak dobrego utrzymywania się przy piłce przy bezpośrednich zagraniach, jak Robak. W efekcie w kluczowym spotkaniu obejrzeliśmy bezbarwny Lech, który dla Legii nie stanowił żadnego zagrożenia. Na pewno potencjał poznaniaków jest większy, niż wskazywałoby na to tamten mecz i stać ich na powalczenie o korzystny rezultat z Lechią i Jagiellonią. Problem w tym, że po porażce z Legią już nie wszystko jest w ich rękach.

Vadis Odjidja-Ofoe Vadis Odjidja-Ofoe FOT. KUBA ATYS

Koniec walki o tytuł czy małe finały?

Wygrana Legii w połączeniu z brakiem zwycięstwa Lechii praktycznie kończy walkę o tytuł. W innym wypadku w następnej kolejce czeka nas kolejny z serii "małych finałów". Rozgrywana w środku tygodnia wyraźnie pokazała, jakim potencjałem aktualnie dysponują wszystkie zespoły. Mimo, że dzięki podziałowi punktów tabela jest nadal bardzo płaska, wydaje się, że najbardziej niespodziewane rozstrzygnięcia są już za nami.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.