37. minuta listopadowego meczu gdynian z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza. Kapitan Arki - Miroslav Božok - w brutalny sposób zaatakował Patryka Fryca. W atak Słowaka nie mogli uwierzyć komentatorzy spotkania, zawodnicy na boisku i widzowie przed telewizorami. Božok zaatakował rywala dwiema wyprostowanymi nogami, z ogromnym impetem, z wyskoku... Jego zachowanie bardziej przypominało cios z mieszanych sztuk walki niż z piłkarskiego boiska. Kara mogła być tylko jedna - czerwona kartka i kilkumeczowe zawieszenie.
Już przed poprzednim, debiutanckim sezonem w ekstraklasie, wielu skreślało zespół z zamieszkiwanej przez niespełna tysiąc osób wioski. Mimo spokojnego utrzymania w minionych rozgrywkach, pogląd na Termalikę się nie zmienił. Tymczasem drużyna Czesława Michniewicza zawstydziła kilku teoretycznie silniejszych przeciwników. ?Słonie? potrafiły zremisować z Lechem, pokonać na wyjeździe Lechię i u siebie Legię. Nawet mimo zadyszki pod koniec rundy Termalika zimę spędzi w górnej części tabeli, ocierając się o podium.
W porównaniu do poprzedniego sezonu drużynę Jacka Zielińskiego spokojnie można byłoby nazwać największym rozczarowaniem obecnych rozgrywek. Zespół, który jeszcze w maju zajmował czwartą pozycję w lidze, obecnie może obawiać się o byt w ekstraklasie. Jednym z największych problemów krakowian jest postawa w spotkaniach wyjazdowych. ?Pasy? jesienią nie wygrały na obcym stadionie. Ostatni raz ta sztuka Cracovii udała się w kwietniu poprzedniego sezonu, kiedy w Chorzowie pokonała 1:0 Ruch.
Z powodu określonych wymagań dotyczących infrastruktury stadionów w ekstraklasie, komisja ds. licencji nie dopuściła obiektu łęcznian do użytku w lidze. Górnicy nie zamierzali swojego stadionu dostosowywać, przenieśli się na nowiutki, nowoczesny stadion w Lublinie. Zmiana stadionu miała na celu przyciągnięcie nowych sponsorów. Efekt był dokładnie odwrotny. Trybuny przez całą rundę świeciły pustkami, atmosfera w Lublinie przypominała sparingi, a nie mecze o punkty. Na mogącej pomieścić ponad 15 tys. kibiców Arenie Lublin, średnio zasiadało 3770 widzów. Dramat.
Michał Probierz ma przygotowany szczegółowy plan na każde ligowe spotkanie. I nie dotyczy on tylko tego, co dzieje się na boisku. Jagiellonia przed meczem z Lechem Poznań wrzuciła do sieci zdjęcie szatni z koszulkami zawodników. Niby nic takiego, ale pułapka okazała się skuteczna.
3 godziny do meczu, ale szatnia już gotowa ???? @Jagiellonia1920 @lechpoznan #JAGLPO @WBialystok pic.twitter.com/hjDocvdqr0
? Arkadiusz Szczęsny (@ASzczesny89) 4 grudnia 2016
Na zdjęciu widać koszulkę Konstantina Wasiljewa, który w meczu z Lechem nie mógł zagrać z powodu kontuzji. Michał Probierz chciał jednak wpuścić w szeregi Lecha fałszywą informację i spowodować, żeby rywale przygotowali taktykę uwzględniającą Wasiljewa w składzie. Chyba się udało, bo Jagiellonia wygrała 2:1.
Sprzedaż kieleckiego klubu ciągnęła się dłużej niż "Moda na sukces", a i tak zakończyła się absurdalnie. Senegalska firma - NSFC Iyane Academy chciała kupić 75% akcji klubu za 4,5 miliona złotych. Wszystkie szczegóły umowy zostały ustalone, ale transakcja wysypała się na ostatniej prostej. Przedstawiciele miasta czekali na przelew z Senegalu do 20. 10. 2016 roku, ale się nie doczekali. Firma NSFC Iyane Academy nie wpłaciła żadnych pieniędzy i ich wizyty w Kielcach okazały się tylko turystyczną atrakcją. A serial ze sprzedażą Korony twa w najlepsze.
- Nie widzę potrzeby kupowania nowych piłkarzy do drużyny - stwierdził niedawno Nenad Bjelica, trener Lecha Poznań. Odważna deklaracja. Tym bardziej, że w kadrze ?Kolejorza? jest obecnie 24 piłkarzy. Szału nie ma, a będzie jeszcze mniej, bo przecież zimą z Lecha na pewno odejdzie Paulus Arajuuri. Środkowy obrońca zdecydował się kontynuować swoją karierę w Danii, a Lech powinien poszukać solidnego zastępstwa. Nenad Bjelica uważa inaczej. No chyba, że to tylko zmyłka dla ligowych rywali. Bo trener, który otwarcie mówi, że nie potrzebuje wzmocnień jest w polskiej lidze rzadkością.
Był pierwszy dzień października, a Sławomir Peszko chciał w trakcie meczu z Legią popisać się swoimi nieprzeciętnymi umiejętnościami technicznymi. Nie wyszło... Piłka zeszła mu z nogi i trafiła w panią ochroniarz. Wtedy w Peszce obudził się prawdziwy dżentelmen. Podszedł do pani ochroniarz i pocałował ją w czoło.
Peszko mistrz ? #LEGLGD #NaStadionie pic.twitter.com/kCJSESCP9t
? Paweł Dudzik (@dudzio9) 1 października 2016
Besnik Hasi - wiadomo: kompletny niewypał. Człowiek, który miał wprowadzić Legię na wyższy poziom, stoczył się z nią praktycznie na samo dno. Na szczęście w Warszawie szybko się połapano i przepędzono Albańczyka. Tracąc jednak przy tym walizkę pieniędzy, które musieli wypłacić mu w ramach odprawy. Hasi zasłynął w Legii właściwie tylko tym, że wstawił do jej szatni sejf, by chować tam swój zegarek.
Najpierw Radoslav Latal zrezygnował z prowadzenia Piasta (w dniu startu ekstraklasy!), schedę przejął jego asystent Jiri Necek, który po półtora miesiąca został zwolniony, a w jego miejsce ponownie zatrudniono... Latala. Po prostu istny czeski film.
Do tego meczu wreszcie musiało dojść. Pogoń Szczecin jesienią grała z Arką Gdynia. A piłkarzem Pogoni jest Rafał Murawski - współwłaściciel... Arki. Wygrała Pogoń - 3:0, ale Murawski, choć miał duży udział przy pierwszej bramce Adama Frączczaka, po meczu na wyjątkowo zadowolonego nie wyglądał.
Pieniądze podobno szczęścia nie dają, ale z pewnością ułatwiają życie. Kłopoty finansowe Ruchu to akurat nic nowego, ale zatajanie długów już tak. Na początku grudnia wydawało się, że klub z Chorzowa wpakował się w straszne tarapaty. Karząca ręka Komisja Ligi aż tak bolesna jednak nie była - Ruch za machlojki nie wyleciał z ekstraklasy, tylko dostał cztery ujemne punkty.
Jak w tydzień stracić 80 proc. kibiców? Na przełomie listopada i grudnia na meczach Śląska z Legią było 22004 fanów, a sześć dni później już tylko 4001. Frekwencja we Wrocławiu to jeden z największych problemów klubu. Od lat mówi się o jej poprawieniu, wzmożonych akcjach marketingowych, ale efekty są takie same: pusty 40-tys. stadion i żarty ze Śląska. Nawet nie jest to twierdza drużyny, która u siebie jesienią wygrała tylko raz.
Jakub Meresiński, czyli oszust, który przejął klub, choć nie miał ani grosza. I jeszcze ponoć wyprowadził z niego pieniądze, choć pewnie całej prawdy o tym, co działo się w Krakowie latem jeszcze długo nie poznamy. Aż żal było patrzeć, jak zasłużony dla polskiej piłki klub jest kompromitowany i postawiony na skraju upadku...
Latem beniaminek wzmocnił zespół kilkoma doświadczonymi zawodnikami, ale mimo tego nie ustrzegł się kryzysu w dalszej części rundy jesiennej. Może dlatego, że kluczowi piłkarze mieli problem z wykorzystywaniem sytuacji? Merebaszwili w meczu z Górnikiem Łęczna zaliczył największe pudło sezonu. Po świetnym dryblingu, położeniu na murawę bramkarza miał pustą bramkę i... strzelił obok. Co gorsza, w tym meczu jeszcze kilka razy pudłował. Z taką skutecznością Wisła może mieć wiosną problemy... To pudło Merebashviliego: http://ekstraklasa.tv/wisla-p-gornik-l-0-0-pudlo-sezonu-otomocny-faworyt-do-zwyciestwa-jak-to-sie-stalo/882kj6
Absurd dotyczy tego, że Zagłębie zaczęło sezon najwcześniej: 6 czerwca, jeszcze zanim zaczęło się Euro we Francji! Dlatego na finiszu ligi słaniali się na nogach. A mimo to potrafili np. wygrać z Legią w dobrym stylu. Jednak nie da się ukryć, że od pewnego momentu piłkarze Zagłębia słaniali się na nogach, mieli problemy z równą formą i grą na miarę oczekiwań. Choć ocena roczna będzie bardzo dobra, bo tylko Legia i Lechia w 2016 roku zdobyły od lubinian więcej punktów. Ale w nowym roku Piotrowi Stokowcowi i jego piłkarzom życzymy trochę dłuższego odpoczynku... Ilustracje: Piotr Kalisz