7 pomysłów na reformę Ekstraklasy

Z systemem rozgrywek ligowych jest jak w słynnym powiedzeniu o demokracji - to system najgorszy, ale nie wymyślono nic lepszego. Choć co jakiś czas się próbuje, czego dowodem najświeższy, miłościwie nam panujący system dzielenia punktów (na pół) i drużyn (na dwie grupy). Ekipa zczuba postanowiła dorzucić swój kamyczek do rozważań nad formułą Ekstraklasy.
7 pomysłów na reformę ekstraklasy 7 pomysłów na reformę ekstraklasy

Liga (bardzo) wielu grup

Piłkarze i trenerzy często tłumaczą, że gra się tak, jak przeciwnik pozwala - w tej wersji reformy dajemy im się więc wykazać i po rundzie zasadniczej (30 kolejek) ligę dzielimy na szesnaście grup jednozespołowych. Daty i godziny spotkań zespoły ustalają same, co nie powinno być problemem, o ile nie pokłócą się o to członkowie zarządu. W razie problemów zarząd można wymienić, w skrajnych przypadkach spory będzie rozstrzygało specjalnie powołane do tego ciało (robocza nazwa: Wydział Dni i Tygodni). Następnie trenerzy ustalą taktyki i wybiorą składy, jakie wybiegną na boisko. Nie będzie tłumaczeń "przeciwnik nas zaskoczył", bo żadnego przeciwnika nie będzie (w niektórych przypadkach może nim się okazać murawa, ale to już zmartwienie zarządców obiektów). W związku z brakiem rywala w poszczególnych meczach autorzy reformy liczą na grad bramek i zmniejszenie liczby kontuzji. Faza grupowa potrwa miesiąc, mistrzostwo zdobędzie ten zespół, któremu uda się rozegrać najwięcej pełnowymiarowych spotkań. W przypadku ich równej liczby zadecydują bramki strzelone na wyjeździe (wyjazdowe mecze będzie można organizować na dowolnym Orliku, jeśli drużyna nie zostanie z niego przegoniona przed upływem pierwszych 30 minut, spotkanie uważa się za rozegrane).

7 pomysłów na reformę ekstraklasy 7 pomysłów na reformę ekstraklasy

Liga częstych podziałów

Uwielbiamy tę zasadę, wierzymy w nią i chcemy, by zawładnęła Ekstraklasą. Przecież to najprostsza droga do tego, by presja na drużynach ligowych była zawsze, by nie odpuszczali żadnego spotkania, byli gotowi na sto procent każdego weekendu - mówiąc inaczej, by fanów pasjonowały nawet poniedziałkowe mecze! Wszystko jest możliwe, jeśli zaczniemy dzielić punkty co kolejkę. Owszem, dorobek wpisywany do tabeli będzie skromniejszy, może niektóre zespoły będą miały problem z wyjściem ponad granicę jednego punktu na koniec sezonu, ale to bardzo atrakcyjny system. Wyobraźcie sobie, że w niedzielę jesteście w strefie spadkowej, by po następnej kolejce i dopisanych (nie zaokrąglanych!) punktach znaleźć się w środku batalii o europejskie puchary! To świetny sposób na zmotywowanie Legii, by nie grała rezerwami; Lecha, by nie remisował; Zawiszy, by nie odpuszczał sobie jesieni. Chociaż wciąż nie wiemy, jak by tu zniechęcić Lechię do transferów...

7 pomysłów na reformę ekstraklasy 7 pomysłów na reformę ekstraklasy

Liga w innym wymiarze czasowym

Pamiętacie grawitacyjną anomalię z filmu "Interstellar"? Na jednej z planet czas płynął tak szybko, że jedna tamtejsza godzina odpowiadała siedmiu latom upływającym na Ziemi. Kibice oglądający spotkania Ekstraklasy często (zwłaszcza w poniedziałki) również czują się, jakby 90 minut meczu trwało tak naprawdę o wiele dłużej. W tej wersji reformy wykonujemy w ich stronę głęboki ukłon: wszystkie spotkania potrwają 2x5 minut wraz z dwuminutową przerwą. Nie będzie czasu doliczonego, za opóźnianie gry sędziowie będą stosować kary psychologiczne (patrzenie groźnym wzrokiem na ociągającego się zawodnika, grożenie palcem, itp.). A ponieważ wskutek tego rozwiązania żadne ze spotkań nie potrwa dłużej niż 12 minut, można będzie je upchnąć w najlepszym czasie reklamowym i rozgrywać np. we wtorki i środy w czasie przerw meczów Ligi Mistrzów. Wyobrażacie sobie rajdy Wawrzyniaka czy gole Kuświka między fantazyjnymi zagraniami Messiego? My też nie, ale warto spróbować! Inną opcją byłoby zapełnienie nimi przerw reklamowych w trakcie filmów puszczanych na Polsacie czy TVN-ie, przy dobrych wiatrach w trakcie jednego seansu udałoby się w ten sposób zmieścić pół kolejki.

7 pomysłów na reformę ekstraklasy 7 pomysłów na reformę ekstraklasy

Liga (jednego z) dziesięciu

Wariant dla tych, którym zależy na tym, by poprawić opinię futbolu jako sportu, w którym nie trzeba za bardzo myśleć (chyba że o wypłacie). Po 30 kolejkach kapitanowie pierwszych 10 zespołów biorą udział w 9 odcinkach teleturnieju "Jeden z dziesięciu", nagrywanych w miastach, z których pochodzi dana dziesiątka drużyn. Końcowa kolejność jest ustalana według liczby poprawnych odpowiedzi - im więcej, tym lepiej. Gdyby zdarzyło się tak, że żaden z piłkarzy nie jest w stanie odpowiedzieć na ani jedno pytanie, zarządzana jest dogrywka, w której zwycięża ten z uczestników, który pierwszy naciśnie przycisk. Przyciski naciśnięte na wyjeździe liczą się podwójnie (czyli jeśli odcinek nagrywany jest w Poznaniu, podwójnie punktują wszyscy poza Łukaszem Trałką). Pozostałe 6 drużyn zostaje podzielone na dwie grupy walczące o utrzymanie w trzech odcinkach teleturnieju "Jaka to melodia?". Tematami każdego z odcinków są przyśpiewki kibicowskie, dla utrudnienia - wyłącznie te pozbawione wulgaryzmów. Czyli zgadujemy na przemian "Mazurka Dąbrowskiego" i "Nic się nie stało, Polacy nic się nie stało".

7 pomysłów na reformę ekstraklasy 7 pomysłów na reformę ekstraklasy

Liga mikrocykli

Władze Ekstraklasy twierdzą, że granie 37. kolejek pomaga polskim drużynom w dorównaniu europejskim potęgom. My twierdzimy inaczej - są zbyt zmęczeni i wyczerpani po ośmiu miesiącach grania o połowę punktów, a efektem jest finisz w stylu wyścigu żółwi. Dlatego proponujemy ligę Ekstra-mikrocyklów. Sezon trwałby dziesięć kolejek, ale wcale nie redukowalibyśmy drużyn. Przed startem rozgrywek po prostu odbywałoby się losowanie dziesięciu rywali z dostępnej puli klubów, co także otwiera możliwość zrobienia z tego show. Polskim Giannim Infantino mógłby zostać Tomasz Hajto - też Gianni, a zawsze to wykorzystanie polskiej myśli szkoleniowej. Po trzech takich cyklach - w sumie trzydziestu kolejkach - sześć czołowych drużyn rywalizowałoby ze sobą od nowa o mistrzostwo, a sześć najgorszych o utrzymanie. A środek tabeli? Cóż, przynajmniej nikt by się nie oszukiwał, że te ekipy obchodzi cokolwiek poza zachowaniem statusu Ekstraklasowicza.

7 pomysłów na reformę ekstraklasy 7 pomysłów na reformę ekstraklasy

Liga liczących inaczej

Jeden z dyktatorów zwykł mawiać, że "Nieważne, kto głosuje, ważne, kto liczy głosy". Postanowiliśmy pójść tym tropem i w jednym z wariantów reformy proponujemy nowatorskie rozwiązanie, które zapewni odpowiedni poziom emocji nie tylko w trakcie samych meczów, ale też przy podliczaniu punktów. Dotychczasowa formuła ligi pozostaje bez zmian, natomiast po każdej kolejce punkty drużynom dodają losowo wybrani uczestnicy międzyszkolnego konkursu "Kangur Matematyczny". Przypadkowy dobór liczących gwarantuje zawodnikom, trenerom i kibicom każdego klubu dodatkowe emocje: zsumuje dobrze czy nie? Pomyli się na korzyść czy jeszcze odejmie należny punkt? Jeszcze większe zainteresowanie powinien budzić etap po 30. kolejce - wszak dzielenie i zaokrąglanie to zupełnie inna półka umiejętności niż zwykłe dodawanie! Istnieje oczywiście ryzyko, że wśród dokonujących obliczeń dzieci i młodzieży mogą znaleźć się kibice danego zespołu, dlatego będą oni wybierani wyłącznie spośród tych, którzy w poprzednim roku szkolnym spędzili na zwolnieniach z WF-u więcej niż 70% czasu - jest duże prawdopodobieństwo, że od zainteresowania Ekstraklasą będą tak daleko, jak Patryk Małecki od osiągnięcia stanu nirwany.

7 pomysłów na reformę ekstraklasy 7 pomysłów na reformę ekstraklasy

Liga telefoniczna

Gdyby w siedzibie Ekstraklasy chcieli wpaść na jeszcze bardziej nowatorski system rozgrywek, albo szukali możliwości spieniężenia naszej ligi, to podajemy gotowe rozwiązania. Po każdej kolejce, zamiast programu podsumowującego spotkania, po skrótach następowałoby przyznawanie punktów. Łączono by się z przedstawicielami klubów, którzy do rozdania mieliby po każdej kolejce dwa komplety punktów i dwa remisy. Oczywiście nie można by głosować na własne drużyny! Istnieje obawa, że - podobnie jak w muzycznej Eurowizji - tworzyłyby się małe koalicje. Zresztą już je mamy, choćby Śląska z Lechią i Wisłą. Dlatego proponujemy też sondę. Przykładowo, po meczu Legii z Podbeskidziem, wygranym przez gospodarzy 3-0, dzwonilibyśmy do 50 losowo wybranych osób z np. Wielkopolski z prostym pytaniem: "Czy Legia zasłużyła na trzy punkty?". Tym samym, po odpowiednim, lecz zmieniającym się doborze regionów, które odpowiadają na dane kwestie po meczach, nie byłoby możliwości wpłynięcia na rezultaty. Co ważniejsze, pozwoliłoby to zaangażować cały kraj w rozgrywki Ekstraklasy. Wyobrażacie sobie te nerwy w weekend, czekanie pod telefonem, by zadecydować o kształcie tabeli? Legendarne powiedzenie Janusza Wójcika - "tu nie ma co trenować, tu trzeba dzwonić" - nabrałoby kompletnie nowego wymiaru. Według nas jak najbardziej pozytywnego.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.