Wisła bez Smudy i kapitana popłynie w Warszawie? Zapowiedź 24. kolejki Ekstraklasy

Cztery tegoroczne kolejki wystarczyły, by poleciała głowa pierwszego trenera. Wisła będzie próbowała powstrzymać pędzącą po tytuł Legię nie tylko bez Franciszka Smudy, ale i swojej drugiej "głowy" - pauzującego za kartki Arkadiusza Głowackiego. Ciekawie będzie również w Bydgoszczy, gdzie zagrają dwie najlepsze drużyny ostatnich kolejek. Na co jeszcze zwrócić uwagę, przeczytacie w naszym podsumowaniu.

Cracovia - Piast: lecę bo chcę(?)

Cracovia jeszcze w tym roku nie wygrała, Piast zrobił to tylko raz i oba zespoły poleciały w tabeli. Gospodarze są już tylko punkt nad strefą spadkową, gości taka sama odległość dzieli od pierwszej ósemki. W gorszej sytuacji są oczywiście "Pasy", ale nie tylko ze względu na zajmowane miejsce. W zespole Roberta Podolińskiego nie funkcjonuje ostatnio ani obrona, ani atak. Dość powiedzieć, że tydzień temu najlepsze sytuacje mieli stoper Rymaniak oraz defensywny pomocnik Covilo (ten zresztą strzelił bramkę, tyle że nie dała ona nawet remisu). Trener próbuje coś zmieniać, stawia na młodych (Kapustka, Wdowiak) i na tych, którzy przyszli zimą (Polczak, Jendrisek), póki co jednak bez efektu. To "bez efektu" jest też niezłym podsumowaniem całego sezonu w wykonaniu Cracovii. 23 kolejki za nami i wciąż nie wypaliła ani taktyka z trójką obrońców, ani większość ze sprowadzonych piłkarzy. A że krakowska cierpliwość do trenerów nie należy do największych, dzisiejszy mecz może okazać się dla drużyny ważniejszy, niż komukolwiek mogło się wydawać. Ale chęć odgryzienia się będzie miał też Piast - gliwiczanie wyjazdowe zwycięstwo z Górnikiem wypuścili w samej końcówce po samobóju Piotra Brożka.

Pogoń Szczecin - Lech Poznań 1:1. Trener Jan Kocian Pogoń Szczecin - Lech Poznań 1:1. Trener Jan Kocian CEZARY ASZKIEŁOWICZ

Pogoń - Lechia: sąsiedzi znad morza

Obie drużyny mają tyle samo punktów i w tabeli zajmują miejsca obok siebie, ale nastroje panują w nich zupełnie różne. Lechia po słabej jesieni w tym roku po dwa razy wygrywała oraz remisowała i choć wyniki zespołu Jerzego Brzęczka są na razie zdecydowanie lepsze niż gra, to widać, że szczególnie wzmocniona obrona prezentuje już wyraźnie wyższy poziom niż jeszcze kilka miesięcy temu. Z górnej części tabeli wchodziła w nowy rok Pogoń, ale nie udało jej się jeszcze ani razu wygrać, a 2 punkty w czterech meczach sprawiły, że wokół trenera Kociana zrobiło się nerwowo. Tydzień temu jego drużyna przegrała z Ruchem, a najlepiej na boisku zaprezentował się debiutujący w zespole Janota, co nie świadczy zbyt dobrze o przygotowaniach "Portowców". Osłabienia przed wieczornym meczem są po obu stronach minimalne: nie zobaczymy Piotra Wiśniewskiego oraz Wojciecha Golli. Absencje nie powinny mieć większego wpływu na wynik, bo głównym zadaniem obu szkoleniowców jest teraz to, by ich składy "zatrybiły". Na razie ani jednych, ani drugich nie widzieliśmy jeszcze w dobrej dyspozycji.

Michał Pazdan Michał Pazdan Fot. Marcin Onufryjuk / Agencja Wyborcza.pl

Jagiellonia - Górnik Łęczna: ciężki los faworyta

Dwa zwycięstwa, ale potem dwie porażki wystarczyły, by z rewelacji wiosny Jagiellonia stała się zespołem o punkt słabszym od... Górnika Łęczna. Choć trzeba przyznać, że drużyna Jurija Szatałowa nie miała do tej pory najmocniejszych rywali, z kolei "Jaga" mierzyła się już z Legią, Lechem oraz Śląskiem. Teraz już z górki? Niekoniecznie, bo w tym roku podopieczni Michała Probierza lepiej radzą sobie, gdy nie są faworytem - kiedy do Białegostoku przyjechała Korona, wywiozła komplet punktów. Tym razem nastawiona na kontrataki Jagiellonia powinna spróbować przejąć kontrolę nad meczem, zwłaszcza, że w kadrze zabraknie pauzującego za kartki Michała Pazdana (o czym warto pamiętać, jeśli macie go w składzie w Wygraj Ligę). A jeśli w składzie brak specjalisty od rozbijania ataków rywala, to chyba nie ma lepszej recepty, niż przejęcie inicjatywy i niedopuszczanie do zdobycia przewagi przez gości. Tym bardziej, że spośród drużyn pierwszej ósemki łęcznianie są na wyjazdach najsłabsi.

Górnik Zabrze - Podbeskidzie: im strzelać nakazano

Oba zespoły zagrały w tym roku łącznie osiem meczów ligowych i tylko raz jeden z nich schodził z boiska pokonany - bielszczanie ulegli Legii zaraz po tym, gdy Mistrzowie Polski odpadli z Ligi Europy. W efekcie jedni i drudzy zajmują miejsce w górnej połowie tabeli, choć kłopotów im nie brakuje. Odkładając na bok sprawy pozasportowe, największa bolączką trenerów jest póki co zestawienie linii ataku. Odkąd z Zabrza odszedł Mateusz Zachara, odpowiedzialność za zdobywanie bramek spoczywa na całej linii pomocy (a czasem, jak w poprzedniej kolejce, również na barkach... obrońców rywala). Kłopot z obsadą pozycji snajpera miał też ostatnio Leszek Ojrzyński - formę Roberta Demjana ocenił na tyle nisko, że w jednym ze spotkań nie znalazł dla niego miejsca nie tylko w pierwszej jedenastce, ale nawe w składzie meczowym. Na szczęście po kontuzji wrócił już Maciej Korzym, który strzelił tydzień temu bramkę i jeśli będzie miał siły na występ od pierwszej minuty, to na niego gospodarze sobotniego starcia powinni zwrócić baczniejszą uwagę.

Mariusz Rumak Mariusz Rumak PAWEL MALINOWSKI

Zawisza - Lech: rycerze wiosny

Gdyby brać pod uwagę wyniki wyłącznie z tego roku, mielibyśmy do czynienia z prawdziwym meczem na szczycie. Zagrają dwa spośród trzech zespołów z największym dorobkiem w ostatnich czterech kolejkach, przy czym gospodarze nie stracili jeszcze nawet bramki, podczas gdy jesienią ich defensywa była zdecydowanie najbardziej dziurawa spośród wszystkich ligowców. Teraz przetestuje ją jedna z najsilniejszych linii pomocy, choć linia nieco osłabiona. Za kartki pauzować będzie Trałka, nie wiadomo też, czy po groźnie wyglądającym zderzeniu sprzed tygodnia od początku spotkania wystąpi Lovrencsics. W następnej kolejce "Kolejorza" czeka prestiżowe spotkanie z Legią i być może trener Skorża zdecyduje się dać niektórym zawodnikom odpocząć. Na to samo nie może pozwolić sobie Mariusz Rumak, który za każdym razem gra o wszystko. W 2015 czyni to nader udanie - gdyby punkty dzielić już teraz, do bezpiecznego miejsca bydgoszczanie traciliby cztery oczka. Po tym, co oglądaliśmy w ich wykonaniu jesienią, należy dodać: zaledwie cztery.

Korona - Śląsk: w zastępstwie braci

Fajnie mają w tym Wrocławiu - tylko Wisła była w pierwszych 4 kolejkach słabsza od Śląska, a mimo to zespół Tadeusza Pawłowskiego nadal tkwi w tak zwanej ścisłej czołówce i nie bardzo widać chętnych na wygonienie go z pierwszej czwórki. Gonić za to zaczęła Korona, która w 2015 jeszcze nie przegrała i zdążyła już porządnie nastraszyć Cracovię (to właśnie słabiej punktujące "Pasy" zmieniły kielczan na pozycji tuż nad strefą spadkową). Czy zatem w niedzielę zobaczymy ciąg dalszy pościgu za pierwszą ósemkę? Niekoniecznie. Być może słabsza forma gości wynikała po części z niekorzystnego terminarza - w bardzo krótkim czasie Śląsk musiał rozegrać aż 3 spotkania z Legią, co dla każdego ligowca byłoby dawką zabójczą. Po odpadnięciu z Pucharu Polski rytm przygotowań nie będzie już niczym zaburzony i to może pozwolić wrócić do formy tym, którzy powinni stanowić o sile zespołu. Na razie braci Paixao oraz Roberta Picha muszą bowiem zastępować Mateusz Machaj oraz sprowadzony niedawno Peter Grajciar.

Legia - Wisła: efekt starej miotły

Do najlepszego zespołu obecnych rozgrywek przyjeżdża najgorszy zespół początku roku, w dodatku z nowym i niespecjalnie uznanym trenerem, za to bez kapitana i jedynego gracza w przyzwoitej formie - to zderzenie może zaboleć. Niemniej skład i gra krakowian zapowiadają się ciekawie. Franciszek Smuda raczej nie zaskakiwał pierwszą "jedenastką", a nie ma co liczyć, że Kazimierz Moskal będzie miał identyczne zapatrywanie na to, kto powinien wybiec na murawę. Kadra Wisły nie jest tak wąska, jak na początku sezonu, na swoją kolej czeka m.in. Stępiński. Jeszcze dłuższy ogonek chętnych do gry jest w Legii i trudno przewidzieć również to, kogo wystawi trener Berg. Mimo że mecz ma zdecydowanego faworyta, zaskoczeń nie powinno zabraknąć - tak samo jak opowieści o tym, że piłkarze będą chcieli się pokazać nowemu trenerowi. Z tym, że w tym wypadku będzie to akurat trener "stary" - Moskal objął pierwszy zespół Wisły już po raz trzeci.

Ruch Chorzów - Pogoń Szczecin 2:1 Ruch Chorzów - Pogoń Szczecin 2:1 JAN KOWALSKI

GKS Bełchatów - Ruch: granie na dywanie

Jedna wygrana i aż trzy porażki - w Bełchatowie początku roku nie zaliczą do udanych. Słabe wyniki spowodowały, że klub wypadł z czołowej ósemki i znalazł się w gronie 8-9 zespołów, które będą walczyć o pozostałe cztery miejsca gwarantujące utrzymanie (bo trudno uwierzyć, by z górnej połowy tabeli wypadły nagle Śląsk czy Jagiellonia). Szykuje się więc młócka w środku stawki, do której chętnie dołączyłby Ruch. "Niebiescy" wznowili rozgrywki w bardziej udanym stylu, zdobywając siedem punktów. Problem w tym, że w tym samym czasie przebudził się ostatni Zawisza i wywalczył już tych punktów osiem. Nie dość więc, że chorzowianie pozostają w strefie spadkowej, to jeszcze okazało się, że jedno z dwóch ostatnich miejsc wcale nie musi być wiecznie zajęte przez bydgoszczan. Zatem i Ruch, i GKS mają o co walczyć. W składzie tych pierwszych nadal będzie brakowało zawieszonego Telichowskiego, wróci za to Grodzicki. Gorzej wygląda to w zespole gospodarzy: nadal nie mogą grać Mateusz Mak i Norambuena, pod opieką lekarzy znów znalazł się Ślusarski. Ale do ich nieobecności trener Kiereś zdążył się już przyzwyczaić, podobnie wymówką nie będzie już stan murawy. Po meczu z Lechią narzekali na gdańskie "klepisko" - zobaczymy, co pokażą na bełchatowskim dywaniku.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.