Kazań - święto, upał i tłumy z Kolumbii. "Polska, czekamy na Was!", ale gdzie są Polacy?

Kazań w sobotę żyje swoim ludowym świętem. W przeddzień meczu Polska - Kolumbia jedyną rzeczą wskazującą na ważne spotkanie MŚ są tu goście z Ameryki Południowej. Na stadionie w niedzielę ma być ich dwa razy więcej niż biało-czerwonych!
Kazań Kazań KS

Polscy piłkarze do Kazania przylatują na święto. Ludowe święto tatarskie. Sabantuj, bo taką ma nazwę, obchodzone jest właśnie 23 czerwca. Dla miejscowych to rzecz równie ważna co mundial. Zresztą ten swoisty piknik czy festiwal, obchodzony po zakończeniu wiosennych prac polowych, ma w dużej mierze wymiar sportowy. Chociaż rodzaj aktywności jest na nim nieco inny niż ten znany Lewandowskiemu czy Falcao.

Wyścigi w workach i językowe zabawy

Podczas Sabantuj można emocjonować się zapasami, wyścigami konnymi, rywalizacją w skakaniu w workach oraz budzącym jeszcze większe uznanie wyciąganiem językiem monety z pucharu mleka - co próbował robić kiedyś nawet Władimir Putin - czy drużynowym bieganiem z jajkiem.

Oczywiście parząc na to z boku na twarzach zagranicznych gości rysuje się pewien uśmiech, ale przecież dokładnie taki zamysł ta fiesta ma. Z Sabantuj miejscowi czerpią radość i rozrywkę. A że forma rywalizacji zajmuje w nim szczególne miejsce, wynika to z zamiłowania Tatarów do sportu i aktywności.

"Czy wy też tu jutro gracie?"

Polska reprezentacja o Sabantuj dowie się być może z telewizji lub internetu, swoje święto będzie miała dzień później. O 21:00 na robiącej wrażenie Kazań Arena zagra z Kolumbią. 22 panów będzie starało się umieścić napompowany balon zrobiony z poliuretanu między dwa słupki stojące na połowie przeciwnika, dumnie zwane bramką. W sumie dla tych, którzy nie  widzieli piłkarskiego meczu, opis futbolu niewiele różni się od niektórych rywalizacji znanych z Sabantuj.

Mieszkańcy stolicy piłkę nożną lubią, mundial oczywiście śledzą, ale po tygodniu emocjonowania się nim, czasem trudno już im spamiętać kto i kiedy będzie grał. Może jakby do Kazania przylatywał Cristiano Ronaldo, którego wielkie malowidło widnieje tu na jednym z budynków, datę mieliby zapisaną w komórkach. Na razie jednak bardziej tkwi im w świadomości, że na mecz przyjeżdżają Kolumbijczycy. Widać ich gołym okiem. Po koszulkach, flagach, ich muzyce, okrzykach, ale przede wszystkim liczbie. O ile Moskwa już w przeddzień spotkania z Senegalem była zalana przez fanów biało czerwonych - a na samym meczu, wobec małej grupy kibiców z Senegalu mocno niosło się "gramy u siebie"- o tyle w niedzielę układ sił może być inny. Według najnowszych wyliczeń na miejscowym stadionie ponad 20 tysięcy wejściówek wykupili goście z Ameryki Południowej, Polacy nabyli o połowę mniej biletów. Jeśli na trybunach w sektorach neutralnych nie znajdą się miłośnicy Lewandowskiego i spółki, 12-zawodnik będzie po stronie naszych rywali. Pytanie pana w sklepie "czy wy też tu jutro gracie?" było więc zasadne. 1:0 dla rywali.

Mecz pod nosem

Za Kolumbią powinien przemawiać też fakt aklimatyzacji. Na mecz z Polską nie muszę nigdzie lecieć. Zakwaterowani są w oddalonej o kilkadziesiąt kilometrów od stadionu bazie w Sawino. Zyskują kilka godzin na odpoczynek. Z treningami w ostatnim czasie też nie mieli problemów. Do Kazania fala upałów dotarła dopiero w sobotę. Teraz jest tu 28 stopni, w niedzielę późnym popołudniem będą nawet 32. Dobrze że gramy wieczorem, ale upał i tak będzie.

Polacy na nocleg w Kazaniu wybrali hotel Miraż, znajdujący się w centrum miasta, niedaleko rzeki Kazanki. Do stadionu to 15 minut jazdy autobusem.

Być może polscy kibice, którzy też będą chcieli pojeździć po mieście natrafią na dwupiętrowy, turystyczny autobus przygotowany specjalnie z myślą o kibicach znad Wisły. "Polska, czekamy na Was!" - głosi jego hasło. Oby miał tylko kogo wozić.  

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.