Na boisko w biało-czerwonej koszulce wbiegł w 59. minucie meczu z San Marino. Meczu... trudnego. Spotkanie nie układało się tak jak byśmy chcieli. Europejski słabeusz nie wykorzystał rzutu karnego. Maicol Beretti pomylił się w sytuacji sam na sam z Łukaszem Fabiańskim. To, że do przerwy prowadziliśmy 1:0 należało uznać za spore szczęście!
Wyjazdowe spotkanie el. MŚ z września 2008 roku spora część kibiców na pewno ma w pamięci. On pewnie też, bo już osiem minut po tym jak wszedł do gry strzelił gola. Robert Lewandowski dobił strzał w słupek Euzebiusza Smolarka. W swym debiucie z orzełkiem na piersi, pierwszy raz wzniósł rękę w geście triumfu. Zresztą te debiuty miał idealne. Oprócz reprezentacji, na przywitanie europejskich pucharów trafił w trudnym meczu Lecha z Chazarem Lenkoran. W ekstraklasowej inauguracji wbił piłkę do bramki Bełchatowa piętką.
Napastnikowi statystykami zapaść w pamięć jest oczywiście łatwiej niż obrońcy, ale w tych debiutach ówczesnego 20-latka kilka rzeczy od razu było widać: pewność siebie, radzenie sobie z presją, umiejętności, talent, błysk a może i szczęście. W piłce wszystko jest potrzebne.
W każdym razie w ciągu tych 10 lat od San Marino Lewy rozegrał dla Polski 93 mecze, gole celebrował 52 razy, wskoczył do europejskiego topu napastników, a w europejskich pucharach zamiast Lenkoranowi strzela Madrytowi czy Paryżowi, przywdziewając koszulkę giganta z Monachium.
Miło by było tego samego życzyć Bednarkowi, który podobną do Roberta ścieżką w piłce kroczy. Nie jest to jakaś naciągana historia. Jeden i drugi regularnie grać w piłkę zaczynali w I lidze. Bednarek nie mogąc się przedrzeć do pierwszej drużyny Kolejorza, wylądował w Górniku Łęczna. Lewandowski, którego nie chciała Legia, pokazał się w Zniczu Pruszków. Obaj panowie po krótszej czy dłuższej przygodzie na zapleczu Ekstraklasy w końcu się w Poznaniu znaleźli. Bednarkowi wystarczył tam sezon by za 6 mln euro chciał go Southampton. Lewandowskiego na Bułgarskiej utrzymano 2 lata by za olbrzymie, w 2010 roku, 4,75 mln euro sprzedać go Borussii Dortmund.
Robert w Dortmundzie na początku grał końcówki meczów, ale po kilku miesiącach wszedł do podstawowego składu BVB. Bednarek potrzebował na to 8 miesięcy, ale można powiedzieć w jednej rzeczy nawet przebił kolegę. W swoim debiucie w Premier League, zdobył bramkę i to w spotkaniu z Chelsea (Lewy w Bundeslidze trafił w trzecim meczu)
Obrońca w polu karnym londyńczyków zachował się jak rasowy napastnik. Od tego czasu w Anglii gra już regularnie i jest mocnym punktem drużyny. Pewności siebie, radzenia sobie z presją, umiejętności, talentu, błysku - tego chyba też mu nie brakuje. Na zgrupowaniu zachwycił kolegów, chwalił go sam... Lewandowski. Teraz Bednarek może po raz pierwszy zagrać w reprezentacji w wyjściowym składzie. Nawet jak dostanie od Nawałki szanse na początku drugiej połowy to i tak można będzie to uznać za jego prawdziwy i ważny debiut w kadrze. Ten z września 2017 roku, ograniczający się do 290 sekund w meczu z Kazachstanem można uznać za statystyczny. Wtedy był w spektaklu statystą. Teraz ma dostać pierwszoplanową rolę.
Wieczorem w poznaniu oczy kibiców będą zwrócone szczególnie na niego. Oczekiwania i misja zastąpienia Kamila Glika wydaje się być trudna. Chociaż Nawałka mówił, że nie da się nikogo zamienić w wymiarze jeden do jednego i odpowiedzialność ta spada na cała drużynę, to jednak Bednarek będzie tam, gdzie zwykle stał Glik. 22-latek może sporo zyskać.
Wspólna dla Bednarka i Lewandowskiego jest jeszcze jedna rzecz. Obaj mają podobny cel.
- Jego marzeniem jest Real Madryt - przyznał niedawno Sport.pl pierwszy trener Bednarka, Wojciech Bielawski. - To jest fajne. Chłopak stawia sobie najwyższe cele, nie osiada na laurach - dodał. Skąd my to znamy? Może to wcale nie Robert będzie pierwszym od Jerzego Dudka Polakiem na Santiago Bernabeu?