MŚ 2018. Rąsia Lewy, czyli jak kapitan reprezentacji Polski rozpala kibiców w Arłamowie

- Panie Grzegorzu, kocham pana - krzyknął jakiś chłopiec w kierunku Grzegorza Krychowiaka. Ale to nie Krychowiak, tylko Robert Lewandowski - co nawet zrozumiałe - był największą gwiazdą środowego treningu, który w całości był otwarty dla kibiców.

Była 17, czyli do treningu reprezentacji Polski została jeszcze godzina. - To Pazdan! To Pazdan! - wrzeszczały dzieci biegnące w kierunku wejścia do hotelu. Ale niestety, to nie był Pazdan tylko Szymon Marciniak - nasz międzynarodowy sędzia, który przebywa w Arłamowie razem z piłkarzami.

W środę wczesnym popołudniem na dziedzińcu przed hotelem znowu zaroiło się od ludzi. A w zasadzie znowu od dzieci, które kilka minut przed 18 spotkały się już nie z Marciniakiem, a z piłkarzami reprezentacji Polski.

- Gdzie Nawałka - można było wyłowić z tłumu pytania o selekcjonera, który otworzył środowy trening w całości dla kibiców i dziennikarzy. Po raz pierwszy w Arłamowie. Ale nie ostatni, bo podobnie będzie w niedzielę - dzień po wewnętrznej grze i dzień przed ogłoszeniem 23-osobowej kadry na mundial.

Robert Lewandowski Robert Lewandowski FOT. KUBA ATYS

Nawałka na środowym treningu pojawił się punktualnie o 18. Gdy wszedł na boisko, od razu zaczął rozmawiać z Robertem Lewandowskim. Dla kapitana reprezentacji Polski był to pierwszy trening z drużyną, odkąd jest na zgrupowaniu (tydzień temu zabrakło go na zgrupowaniu w Juracie).

- Rąsia Lewy - krzyknęło jakieś dziecko w kierunku Lewandowskiego. Choć jeśli już jesteśmy przy krzyku, to chyba należy pisać o nim w liczbie mnogiej, bo krzyków i wrzasków było mnóstwo. A nazwisko kapitana naszej reprezentacji wykrzykiwane było najgłośniej i zdecydowanie najczęściej (nieco rzadziej, ale równie głośno Milika, Piszczka, Krychowiaka, Fabiańskiego czy Nawałki).

- Piłka chodzi, obie nogi. Dokładamy tempo, ale cały czas trzymamy jakość - krzyczał w trakcie rozgrzewki Remigiusz Rzepka, trener od przygotowania fizycznego. A piłkarze biegali z piłką po boisku oklaskiwani przez widownię. W tym przez premiera Mateusza Morawieckiego i ministra sportu Witolda Bańkę, którzy również w środę pojawili się w Arłamowie (zabrali ze sobą grupę dzieci z domu dziecka).

Po rozgrzewce sztab zarządził grę na połowie boiska. Podzielił piłkarzy na trzy grupy. I tak w żółtych znacznikach znaleźli się: Thiago Cionek, Przemysław Frankowski, Artur Jędrzejczyk, Tomasz Kędziora, Karol Linetty, Sławomir Peszko, Sebastian Szymański, Kamil Wilczek, Szymon Żurkowski.

W czerwonych strojach: Jan Bednarek, Bartosz Berszyński, Paweł Dawidowicz, Jacek Góralski, Kamil Grosicki, Grzegorz Krychowiak, Rafał Kurzawa, Robert Lewandowski, Arkadiusz Milik.

A w niebieskich: Krzysztof Mączyński, Michał Pazdan, Łukasz Piszczek, Maciej Rybus i Łukasz Teodorczyk, którzy stanęli na obwodzie boiska i rozgrywali piłkę z "czerwonymi" i "żółtymi".

To był drugi trening reprezentacji w Arłamowie. Pierwszy odbył się rano. Dla mediów był otwarty przez kwadrans, więc udało się podejrzeć tylko rozgrzewkę - zabrakło na niej m.in. Lewandowskiego, Błaszczykowskiego i Glika.

Po południu Błaszczykowski i Glik też nie pojawili się na zajęciach, a oprócz nich Marcin Kamiński i Dawid Kownacki. Zajęcia potrwały półtorej godziny, ale aktywność kadrowiczów tak szybko się nie skończyła.

- Panie Grzegorzu, kocham pana - krzyknął jakiś chłopiec. I przywołał do barierek Krychowiaka, ale też innych kadrowiczów, którzy po treningu jeszcze długo rozdawali autografy i pozowali do zdjęć.

Więcej o:
Copyright © Agora SA