Kapitan i jego Tajemnice Kadry. Lewandowski: W szatni były śmichy-chichy, a na murawie cisza. Dziwiłem się, dlaczego pewność siebie tak łatwo ulatuje

9 maja premierę miała książka Sebastiana Staszewskiego "Tajemnice Kadry". Dziennikarz Sport.pl dotarł do najbardziej skrywanych sekretów reprezentacji Polski. Przeprowadził też długą i szczerą rozmowę z Robertem Lewandowskim. - Zdaję sobie sprawę, że wybór trenera Nawałki jest ograniczony. A to niestety sprawia, że osiągnięcie dużego sukcesu jest bardzo trudne - powiedział Staszewskiemu w "Tajemnicach Kadry" Lewandowski.
Adam Nawałka i Robert Lewandowski Adam Nawałka i Robert Lewandowski FOT. KUBA ATYS

Sebastian Staszewski: Czy po czterech latach uważasz, że rewolucja przeprowadzona w reprezentacji przez Adama Nawałkę na początku jego pracy z kadrą była niezbędna?

Robert Lewandowski: Biorąc pod uwagę to w jakim miejscu byliśmy - nie tylko jeśli chodzi o poziom sportowy, ale przede wszystkim mentalny - to wydaje mi się, że tak. Trener wiedział, że potrzebujemy czegoś nowego; impulsu, który sprawi, że zaczniemy przyjeżdżać na  zgrupowania z entuzjazmem. Dlatego też wprowadził różne wyjazdy integracyjne, które sprawiły, że obozy w końcu stały się przyjemne. Bo kiedy krąży się między hotelem a boiskiem, między jedzeniem a pokojem, to człowiek traci zapał. Selekcjoner i Tomek Iwan zabili monotonię. Czas zaczął szybciej lecieć, a zawodnicy zaczęli łapać coraz lepszy kontakt.

Te wszystkie ścianki wspinaczkowe, golfy, pontony, tunele aerodynamiczne były dobrym pomysłem? Czy to ozdobnik, bo - jak mówi stara reguła - atmosferę budują wyniki?

Najlepszą atmosferę robią wyniki i to żadne odkrycie. Bo wyjście na golfa czy paintball może dać efekt, albo nie musi. A wygrana z silnym rywalem zawsze pomoże w budowie dobrego klimatu. Wydaje mi się także, że pomysły trenera na różne akcje były też po to, aby osłodzić nieco ten trudny początek. Ale i tak nie miałyby sensu, gdybyśmy nie zaczęli wygrywać.

Trening reprezentacji Polski Trening reprezentacji Polski KUBA ATYS

Wielu ekspertów twierdzi, że zaczęliście, bo Nawałka znalazł dla ciebie partnera w osobie Arkadiusza Milika i zdecydował, że Polska będzie grała z dwoma napastnikami.

Tak, taktyka była kluczem. Bo z nią było najwięcej problemów. Zaczęliśmy pracować nad tym na każdym treningu, na każdej odprawie, na każdym meczu i nagle okazało się, że wszyscy wiemy co mamy robić. Teoretycznie graliśmy prostą piłkę, ale jeden pobiegł tam gdzie powinien, drugi zatrzymał się tam gdzie musiał, trzeci wyszedł na pozycję i zadziałało. Selekcjoner często powtarza o organizacji gry i uważam, że to ona okazała się decydująca.

A jak istotny był w tej układance wygrany 2:0 mecz z Niemcami? Łukasz Piszczek stawia tezę, że punktem przełomowym tej drużyny był dwumecz ze Szkocją i Irlandią w eliminacjach mistrzostw Europy, kiedy zapewniliśmy sobie awans Euro 2016. Arek Milik uważa, że kluczowe było zwycięstwo z Irlandią Północną na inaugurację turnieju. Z kolei moim zdaniem chwilą, która sprawiła, że mentalnie weszliście na inny poziom, było pokonanie Szwajcarii po serii rzutów karnych. Jaki jest twój typ?

Wymieniłbym dwa momenty. Pierwszy to mecz z Niemcami a drugi to dwumecz na zakończenie eliminacji. Po ograniu mistrzów świata niektórzy stwierdzili "o kurde, można!". A później poszliśmy za ciosem. Całe eliminacje pokazały, że idziemy w dobrą stronę. No i nadeszła chwila próby. Zdaliśmy ten test, choć łatwo nie było. Ale w Szkocji wyrwaliśmy remis w ostatniej sekundzie, a w Warszawie zdominowaliśmy Irlandię. Bramkę strzelili po przypadkowym rzucie karnym. Wtedy chłopaki uwierzyli, że z tą kadrą możemy coś osiągnąć także na Euro, że rywale powinni się nas obawiać. Awans był ukoronowaniem ciężkiej pracy. Bez tych trzech meczów nie zagralibyśmy ze Szwajcarami.

Wydaje mi się, że stworzenie poczucia braterstwa, solidarności wśród reprezentantów było twoim osobistym priorytetem. Jeden z kadrowiczów opowiedział mi, że w Gdańsku zabrałeś drużynę do dyskoteki i z własnej kieszeni zapłaciłeś rachunek za zabawę.

Było kilka takich kwestii..

Na przykład przedmeczowe przemowy? Dużo wprowadziłeś takich nowości?

Przede wszystkim trzeba było coś zrobić, cokolwiek. Długo zastanawiałem się co i doszedłem do wniosku, że jeżeli będę bał się zmian to całe kapitanowanie jest bez sensu. Bo co dałby Lewandowski jeśli bałby się wyjść przed szereg, gdyby obawiał się wprowadzenia zmian? Wyniki były słabe, atmosfera pozostawiała trochę do życzenia, więc stwierdziłem: zrób to!

Co wymagało najcięższej pracy?

Nie chodziło wcale o boisko, ale o nasze codzienne relacje. Wcześniej było tak, że na zgrupowaniu były śmichy-chichy, luz-blues, a jak wychodziliśmy na murawę to nagle cisza, jeden chował się za drugiego. Na ławce wszyscy byli źli, wkurzali się, że nie grają. Pytałem więc: "Dlaczego tej twojej pewności z szatni czy z hotelu nie widać na boisku? Przecież stać cię na to!". Bo nie ma znaczenia czy grasz w podstawowym składzie czy nie. Reprezentacja potrzebuje różnych zawodników. Również takich, którzy będą żyć tylko na ławce. Mieliśmy być drużyną, a nie bandą próżniaków ze swoimi ambicjami. Właśnie to było w tamtym czasie najważniejsze. I trochę czasu minęło zanim udało nam się zbudować poczucie jedności.

Masz dziś odwagę i argumenty aby powiedzieć, że na mistrzostwa świata pojedziemy po coś więcej, niż tylko po wyjście z grupy?

Mamy bardzo, ale to bardzo trudną grupę. I trzeba to otwarcie powiedzieć. Moim zdaniem faworytem są Kolumbijczycy. Ale nawet w meczu z Senegalem, który ma piłkarzy szybkich, świetnie zbudowanych i walecznych, nie jesteśmy tymi na których wskażą bukmacherzy. To, że zajmujemy w rankingu FIFA 6 czy 7 miejsce nie oznacza, że mamy potencjał na półfinał.

Mecz Polska-Armenia, Erywań, 5 października 2017 Mecz Polska-Armenia, Erywań, 5 października 2017 Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl

Ranking zasłania nam oczy?

Nie mamy 25 zawodników, którzy grają regularnie w silnych klubach; nie mamy po dwóch-trzech piłkarzy na każdą pozycję. Trzeba o tym mówić, bo to problem. Jeśli pojawią się dwie, trzy kontuzje to będzie krucho. Zdaję sobie sprawę, że wybór trenera jest ograniczony. A to niestety sprawia, że osiągnięcie dużego sukcesu jest bardzo trudne. To nie są czasy, że na każdą pozycję selekcjoner ma rezerwowego o równie wysokich umiejętnościach. Nie ma 50 piłkarzy z czołowych europejskich zespołów. Kołdra jest krótsza, niż nam się wydaje. Wszyscy się przecież starzejemy, niektórzy mają kłopoty w swoich zespołach. Nie zmienia to faktu, że damy z siebie wszystko i zrobimy co się da, aby ugrać jak najwięcej.

Oczekiwania są oczywiste - co najmniej awans z grupy.

Pamiętam oczekiwania przed mistrzostwami Europy. Teraz mam wrażenie, że polscy kibice są bardziej świadomi, niż dwa lata temu. I wiedzą, że Senegal, Kolumbia czy Japonia to nie są drużyny z przypadku. To jest mundial, tam przyjeżdżają tylko ci którzy coś potrafią.

Od czego będzie zależał sukces?

Czynników jest wiele. Ważne jest szczęście. Albo to jak bardzo zawodnicy będą zmęczeni. Poza tym kluczowe jest zdrowie. Jeśli nie będzie kontuzji, to spadnie nam kamień z serca.

A co z przewijającym się w każdym wywiadzie meczem z Senegalem?

Wiadomo, że jeśli wygramy ten pierwszy mecz to nadejdzie euforia, a apetyt wzrośnie automatycznie. Będziemy wtedy mieli poczucie, że znów nie ma dla nas granic. Ten pierwszy mecz jest najważniejszy. Ale nie chciałbym, żebyśmy już pompowali balonik. Róbmy co do nas należy i wierzmy, że przyjdą tego efekty. Tak było we Francji, tak może być w Rosji.

Mistrzostwa będą dla ciebie reprezentacyjnym make or break? Bo po Euro 2016 czułeś niedosyt. Nie tylko przez wynik kadry, ale także przez swój osobisty bilans bramkowy. Nikt nie ma wątpliwości, że jesteś wielkim piłkarzem, ale wielkie kariery koronowane są na wielkich turniejach. Argumentem Zbigniewa Bońka zawsze będzie brązowy medal mundialu z 1982 r., a Włodzimierza Lubańskiego złoto z Igrzysk w Monachium.

Nieee, ja tak do tego nie podchodzę. Wiadomo, że jeżeli będę w formie i nie będę zmęczony to dam z siebie jeszcze więcej, niż na mistrzostwach Europy. I mam nadzieję, że tak będzie. Ale specjalnie ciśnienia nie mam. Nie rozmyślam nocami o tym, że to ostatnia szansa, że się starzeję. Nie, nie. Po prostu chcę tam jechać i robić swoje. A co to da? Zobaczymy.

Na koniec sięgnijmy wzrokiem na miesiące po mistrzostwach. Zakończenie gry w reprezentacji rozważa wciąż Kamil Glik, wspominał o tym Łukasz Piszczek, już przed Euro myślał o tym także Łukasz Fabiański. Po trzydziestce będziesz Michał Pazdan, Jakub Błaszczykowski, Krzysztof Mączyński, Sławomir Peszko czy Artur Jędrzejczyk. Nie chcę być czarnowidzem, ale istnieje ryzyko powstania pokoleniowej dziury.

Faktycznie nie mamy dobrej pozycji startowej na kolejne lata i nie ma co tego ukrywać. Młody zawodnik to nie jest piłkarz, który ma 24 lata. Młody ma 20 lat. I tacy chłopcy powinni pojawiać się w reprezentacji, powinni zdobywać w niej doświadczenie nie tylko przyjeżdżając na zgrupowanie, ale grając, nawet regularnie. Bo dużego zapasu wcale nie mamy. Wymieniłeś kilka nazwisk, a to jest połowa podstawowego składu. Życzyłbym sobie i kibicom, aby szybko pojawili się nowi Lewandowski, Błaszczykowski czy Grosicki, bo niedługo może się okazać, że z tych naszych wielkich meczów zostaną tylko wspomnienia.

Wywiad z Robertem Lewandowskim to fragment długiej rozmowy przeprowadzonej przez dziennikarza Sport.pl Sebastiana Staszewskiego do książki "Tajemnice Kadry" wydanej nakładem wydawnictwa Czerwone i Czarne. "Tajemnice Kadry" w księgarniach dostępne są już od 9 maja.

Tajemnice Kadry
Tajemnice Kadry

 

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.