Mundial w Rosji. Polska - Nigeria. Dawid Kownacki dla Sport.pl: Co mogę dać reprezentacji? Świeżość, głód, polot, pracę

- Pojechać z reprezentacją na mundial, to było marzenie małego chłopca: mistrzostwa 2002, Ronaldo z grzyweczką, Polska w Korei i pięcioletni ja. Ale wiem, że jeśli nie będę grał w klubie, to nie spełnię tego marzenia - mówi Sport.pl Dawid Kownacki, napastnik Sampdorii Genua. W piątek o 20:45 we Wrocławiu towarzyski mecz Polska - Nigeria

Dla Kownackiego, który ostatniego lata przeniósł się z Lecha Poznań do Sampdorii Genua, mecze towarzyskie z Nigerią i Koreą Południową są szansą na debiut w kadrze. Kapitan młodzieżówki był już powoływany przez Adama Nawałkę, w 2015 na eliminacyjny mecz z Gruzją i towarzyski z Belgią, ale wówczas na boisku się nie pojawił. Jest też teoretycznie możliwe,  że Kownacki dostanie szansę w spotkaniu z Nigeryjczykami, a potem pojedzie pomóc młodzieżówce w eliminacyjnym meczu z Litwą, 27 marca w Lublinie. Choć Adam Nawałka jeszcze niedawno był przeciwny takiemu rozwiązaniu.

Paweł Wilkowicz: Atleta się z pana zrobił.

Dawid Kownacki: - No właśnie wszyscy mi mówią, że urosłem. Może tak. Ale góra centymetr. Mam teraz jakieś 186 cm.

To już więcej niż Robert Lewandowski. Ale patrząc na was obu na boisku, pewnie mało kto by to do niedawna wychwycił.

- Na pewno mi ostatnio przybyło masy mięśniowej. 

Czyli jednak pan się przekonał do zaglądania na siłownię w Genui?

- Mamy w Sampdorii siłownię raz w tygodniu, na nogi. Górę każdy robi we własnym zakresie i według uznania. Ja nie mogę rozbudowywać tych mięśni, bo opieram grę na szybkości, mobilności. Straciłbym to, gdybym się rozrósł. Więc jeśli zmężniałem, to przez samą intensywność tego, co robimy na co dzień w klubie. Tak naprawdę to w polskich klubach pewnie się pracuje na siłowni więcej niż my w Sampdorii. Nogi, góra. Ale we Włoszech treningi piłkarskie są na takim poziomie, że przemiana fizyczna przychodzi naturalnie. Przez to, że są zawodnicy lepsi technicznie, piłka chodzi bardzo szybko. I trzeba nadążać. Ale największą różnicą jest taktyka. Numer jeden u każdego trenera. Przesuwanie się w obronie, pressing. My gramy tak, że napastnicy są pierwszymi obrońcami. A pressing to sprinty. I tak mężnieję. Dostałem teraz wyniki z klubu i okazało się że w tygodniu przed zgrupowaniem kadry na treningach wybiegałem 35 km z dużą intensywnością. W pięć dni, bez grania meczu. Fizycznie czuję się znakomicie.

Dawid Kownacki Dawid Kownacki LUCA ZENNARO/AP

Gdy pan przechodził latem z Lecha do Sampdorii, było trochę inaczej, prawda?

- Tak, wtedy nie wyglądałem tak jak powinienem. Na pewno zmieniła mnie świadomość wyzwania, ale też po prostu dorastam. Nie tylko sylwetka mi się zmienia, ale i sposób myślenia. Dorośleję. Analizowałem, jak dochodziło do kontuzji, które mi się przytrafiały. I niby to nie wynikało z zaniedbań, nie były to kontuzje mięśniowe, tylko po kontakcie z rywalem, ale zdałem sobie sprawę, że można sobie bardziej pomóc, lepiej zapobiegać. Zacząłem współpracować z dietetykiem, zacząłem też sam uczyć się co i kiedy warto zjeść. Jak wspomagać regenerację. We Włoszech piłkarze bardzo dobrze się prowadzą.

Co ciekawe, nie ma jakiegoś narzuconego reżimu, dyscypliny: minuta spóźnienia - kara. Nie. Nie ma czegoś takiego. Kibic w restauracji też mi nie mówi po przegranym meczu, że nie mam prawa się pokazać na mieście, że się za mało staram a dużo zarabiam itd. Nie, rozumie że czasami po prostu nie wyjdzie. I że choć nie ma nad nami bata, to jednak nikt się nie spóźnia, nikt nie zaniedbuje regeneracji. Bo tu każdy piłkarz wie że zawali dwa, trzy mecze i nie będzie następnej szansy od trenera. Za duża konkurencja. Nie będzie cię. Więc ty wybierasz, co zrobisz poza boiskiem. Ale na boisku wszystko ma się zgadzać.

Pan miał w pewnym momencie na boisku naprawdę znakomity czas: gole po wejściach z ławki, pochwały. A teraz przyszedł marzec bez meczu.

- Tak, już zapomniałem że może być taki miesiąc, gdy nie wychodzę na boisko. Zdarzało mi się już grać w wyjściowym składzie. Gdy dawałem zmianę, to był i wywalczony karny i asysta. Teraz nie gram i też trochę główkuję, jak to zmienić, co zrobić. Jeśli chodzi o parametry fizyczne, jestem w czołówce drużyny. Staram się więc pracować na treningach jak najlepiej i podchodzić pozytywnie. Traktuję to jako lekcję, która mnie wzmacnia psychicznie. Żeby być gotowym, gdy zostanę wezwany. Nasz trener nie rozmawia z nami indywidualnie, skupia się na piłkarskich konkretach. Liczę, że może zgrupowanie reprezentacji mi pomoże, jeśli się pokażę z dobrej strony.

Trener Marco Giampaolo trenuje w klubie trzech Polaków, jak kiedyś Juergen Klopp w Borussii. Jaki to typ trenera?

- Na pewno nie jest tak żywiołowy i kontaktowy jak Klopp. We Włoszech się go często porównuje do Maurizio Sarriego z Napoli. Lubi ładny futbol, ma głowę pełną pomysłów, dotychczas nie pracował w wielkim klubie, a jednak jest bardzo ceniony.  Taktycznie jest na bardzo wysokim nawet jak na wyśrubowaną włoską normę. I wiem że gdy wrócę do klubu taktyki będzie jeszcze więcej, zwłaszcza defensywnej, bo w ostatnich dwóch meczach straciliśmy dziewięć goli.

Przegraliście najpierw z Crotone, drużyną z dołu tabeli, a w ostatniej kolejce straciliście pięć bramek z Interem. Puchary się oddalają.

- Właśnie z drużynami z dołu tabeli mamy w tym sezonie więcej problemów niż w meczach z czołówką. Potrafiliśmy wygrać z Juventusem, pokonać Romę na wyjeździe, z Napoli toczyliśmy wyrównaną walkę. A gubiliśmy punkty na dole. Dlatego wiem, że trener teraz zajmie się naszą grą w defensywie. Dla niego taktyka to świętość. Ćwiczenie schematów aż wejdą nam w krew.  Ma ogromne zaufanie u naszych szefów. Ma szansę nie tylko trenować, ale realizować swój projekt: wprowadzać młodych zawodników, obrabiać ich tak, by klub sprzedawał ich potem za dużo większe pieniądze. Wystarczy spojrzeć na transakcje Sampdorii. Przyszedł Patrick Schick za cztery miliony, odszedł za 40 milionów. Przyszedł Skriniar za dwa miliony, odszedł za dwadzieścia parę. I tak dalej. Taka jest polityka klubu.

Karol Linetty
Karol Linetty INSIDEFOTO

To prawda, że i o pana pytali już więksi?

- Jakieś zapytania były. Ale ja mam długi kontrakt. Jeszcze ponad 4 lata.

To jak wygląda obrabianie pańskiego talentu w Sampdorii?

- Dla każdego z nas są jakieś założenia. Ja mam się rozwijać w grze na dwóch napastników. -Dostaję wskazówki, wiem nad czym mam pracować, co realizować. Jeśli tego nie zrobisz raz, drugi trzeci - znajdą kandydata na twoje miejsce. Mieliśmy taką sytuację, że jeden z zawodników był niezadowolony ze swojej pozycji w drużynie. Nie podobało mu się, że nie zagrał. I usłyszał na drugi dzień od trenera, że to on bierze odpowiedzialność, a my mamy się dostosować. Żadnych fochów. Trener odpowiada za wyniki, dobre i złe, i trzeba go słuchać.

A polska Sampdoria trzyma się razem?

- Tak, mieszkamy dość blisko siebie, wychodzimy razem na kolacje, nasze dziewczyny spotykają się, gdy my wyjeżdżamy na mecz, razem uczą się włoskiego.

A panu jak idzie?

Dobrze. Coraz więcej rozumiem i zaczynam już rozmawiam. Wiadomo, jest nas trzech Polaków. Gdyby każdy z nas był tu sam, to uczyłby się włoskiego szybciej. Ale jest nam raźniej.

I na kadrę też możecie już teraz przyjechać razem. Pan od dawna miał sygnały, że wiosną zamieni młodzieżówkę na pierwszą reprezentację?

Pojawiały się te głosy. Trener Adam Nawałka dzwonił do mnie, ale nie z zapowiedzią, że będę powołany, tylko że monitoruje sytuację, że mam spokojnie pracować. Z młodzieżówką mamy jeszcze eliminacje, ale pierwsza reprezentacja jest najważniejsza.

Co pan może jej dać?

Świeżość, głód, polot, pracę. To byłby mój debiut, ale myślę, że stres mnie nie zje. Grałem kilka meczów na Stadionie Narodowym, grałem w finałach młodzieżowych mistrzostw Europy. Czuję się mocny psychicznie.

Na skrzydle też się pan odnajdzie jeśli będzie trzeba?

Tak, grałem tam u trenera Macieja Skorży w mistrzowskim sezonie 2015. Wtedy właściwie każdy mecz grałem na skrzydle, trener mnie tam przesunął z "dziewiątki". Dobrze to funkcjonowało. Jeśli takie dostanę zadanie,  będę wiedział co robić. Mundial to wielkie marzenie. Marzenie małego chłopca: mundial 2002, Ronaldo z grzyweczką, Polska w finałach, pięcioletni ja. Fajnie byłoby to spełnić, ale wiem, że muszę grać w klubie, żeby mieć miejsce w kadrze. A z kolei dobry występ w kadrze może teraz poprawić moją sytuację w klubie. Jest o co walczyć, a czasu do mistrzostw mało.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.