W piątek Szwedzi bezbramkowo zremisowali z Anglikami w pierwszym meczu młodzieżowych mistrzostw Europy. Czego dowiedzieliśmy się o zespole Hakana Ericsona, który jest grupowym rywalem Polaków?
Przed mistrzostwami Europy w naszym kraju bardzo dużo uwagi poświęcono napastnikowi reprezentacji Szwecji - Pawłowi Cibickiemu. Ale pisano o nim nie z racji jego umiejętności, a z powodu kolejnych wypowiedzi, w których zawodnik poruszał kwestię wyboru gry dla Skandynawów kosztem naszej drużyny.
W Kielcach Cibicki pokazał, że talentu i umiejętności mu nie brakuje. Napastnik z polskimi korzeniami był jednym z najlepszych, o ile nie najlepszym reprezentantem Szwecji w meczu z Anglikami. W pierwszej połowie Cibicki jednym balansem ciała zwiódł dwóch rywali i z bliska strzelił nad bramką. Po przerwie jego piękne uderzenie zatrzymało się na poprzeczce. Piłkarz Malmoe FF mógł strzelić gola, ale mógł mieć też asystę, jednak jego podanie zmarnował Carlos Strandberg.
W piątek Szwedzi zaprezentowali się dobrze jako zespół, ale mający polskie korzenie Cibicki najbardziej zapracował na indywidualne wyróżnienie.
Skąd płynęło największe zagrożenie dla Anglików meczu ze Szwecją? Z bardzo dobrej współpracy na prawej stronie obrońcy Linusa Wahlqvista i schodzącego do boku Simona Tibblinga. Środkowy pomocnik wchodził w oboczny sektor, tworzył przewagę, a obiegający go Wahlqvist swoimi zagraniami nękał obronę Anglików. Po jednej z takich akcji Szwedzi otrzymali rzut karny.
Dlatego dla Polaków w poniedziałkowym meczu tak ważne będzie wsparcie dla Pawła Jaroszyńskiego. W piątek koledze w defensywie nie pomagał Bartosz Kapustka, przez co zawodnik Cracovii miał wiele problemów z zatrzymaniem Słowaków. Przeciwko Szwedom, z powodu kontuzji, Kapustka prawdopodobnie jednak nie zagra i jednym z głównych zadań jego zastępcy musi być większa aktywność w obronie.
Pierwszych 15-20 minut w wykonaniu Anglików najlepiej pokazało jak należy grać przeciwko Szwedom. Wyspiarze rozpoczęli mecz zdecydowanie, wyszli wysokim pressingiem, zdecydowanie naciskali na rywala, co przyniosło wymierny efekt. Piłkarze Ericsona gubili się w rozegraniu, momentami nie potrafili wymienić 4-5 dokładnych podań.
Z upływem czasu Anglicy zaczęli się cofać, dawali Szwedom więcej miejsca, co niemal zemściło się na nich. Drużyna Boothroyda przestała grać agresywnie, oddała rywalom pole, mający więcej miejsca i czasu Szwedzi rozkręcili się i stali się drużyną lepszą. Chociaż po piątkowych męczarniach ze Słowakami wydaje się to mało prawdopodobne, to w poniedziałek musimy utrzymać wysokie tempo i intensywność przez większość spotkania. Oczywiście jeśli chcemy ten mecz wygrać.
Oprócz Cibickiego, po piątkowym spotkaniu, na słowa pochwały zasłużył też kapitan Szwedów Kristoffer Olsson. Grający za napastnikami - Cibickim i Gustavem Engvallem - ofensywny pomocnik był jednak kimś więcej niż tylko klasycznym playmakerem.
W rozprowadzeniu ataku Szwedzi bardzo często przechodzili z ustawienia 4-4-2 do 3-5-2. Między środkowych obrońców schodził wtedy defensywny pomocnik - Melker Hallberg, a jego miejsce w środku pola zajmował Olsson. Przez piłkarza AIK-u przechodziły niemal wszystkie akcje ofensywne Szwedów. Kapitan drużyny decydował o rozwiązaniach w ataku oraz o tempie akcji. Co więcej, często asekurował też kolegów w defensywie, przy przypadkowych stratach i kontratakach Anglików.
Marcinowi Dornie udało się nieco rozruszać naszą drużynę w momencie, gdy bezproduktywnego Bartosza Kapustkę zastąpił grający w Ruchu Chorzów Łukasz Moneta. Ale impuls z ławki rezerwowych może też dawać Ericson. Tak było w piątek, gdy selekcjoner Szwedów wpuścił na boisko Carlosa Strandberga, Kerima Mrbatiego i Muamera Tankovicia.
Na szczególną uwagę i pochwałę za piątkową zmianę zasługuje pierwszy z nich. Napastnik, który na początku poprzedniego sezonu grał jeszcze w Lidze Mistrzów z CSKA Moskwa, wniósł bardzo dużo ożywienia do gry Szwedów. Strandberg zastąpił niewidocznego Engvalla i już kilka minut po wejściu mógł strzelić gola. Mógł, ale po podaniu Cibickiego, uderzył tylko w boczną siatkę.
Niewykluczone, że mecz z Polakami Strandberg rozpocznie w podstawowym składzie. W 30 minut zdziałał więcej niż Engvall w godzinę. Napastnik mierzy blisko 190 cm wzrostu, jest silny, ale przy tym dość ruchliwy i szybki. Na pewno stanowiłby duże zagrożenie dla pary stoperów Jach - Bednarek.