To był świetny rok polskiego sportu. Jak do tego doszło? [PODSUMOWANIE]

Sześć olimpijskich krążków, w tym cztery złote, sprawiły, że o zimowych igrzyskach było głośniej niż o letnich. Sukcesy Rafała Majki we francuskich górach, mistrzostwo świata Michała Kwiatkowskiego czy mistrzostwo świata siatkarzy i historyczne zwycięstwo piłkarzy z Niemcami. Polski sport dawno nie przeżył tak udanego roku. "Nowa kopalnia złota" - pisała o kraju znad Wisły "Corriere dello Sport", jedna z największych włoskich gazet. Jak do tego doszło?
Justyna Kowalczyk Justyna Kowalczyk Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl

Złoto Kowalczyk i jej szczyt góry pecha

Justyna Kowalczyk, startująca ze złamaną stopą, zdeklasowała rywalki. Drugą na mecie Szwedkę Charlottę Kallę wyprzedziła o 18,4 sekundy. "Zagadkowa, fantastyczna! Gdyby żył Leonardo da Vinci, to nie Mona Lisa byłaby najbardziej tajemniczą kobietą do dzisiaj, a właśnie namalowałby obraz Justyny Kowalczyk. (...) Gdzie koniec tego bólu? Gdzie koniec tego cierpienia?" - pytał komentujący bieg w Programie I Polskiego Radia Tomasz Zimoch.

W szoku byli wszyscy, w tym norwescy dziennikarze, którzy nie dawali wiary, że można wygrać olimpijskie złoto ze złamaną stopą. Niektórzy sugerowali, że Polka celowo okłamała Norweżki, aby osłabić ich czujność. Kowalczyk broniła jej największa rywalka Marit Bjoergen, piąta na 10 km stylem klasycznym.

- Złamana stopa to był tylko szczyt góry pecha. Na ostatnim dniu zgrupowania odmroziłam palce nóg i musiałam mieć ściągnięte paznokcie, już w wiosce otarłam ścięgno Achillesa. A jednak zachowałam spokój i przekonanie, by po prostu robić swoje - mówiła w Soczi Polka, zdobywczyni pięciu olimpijskich medali, w tym dwóch złotych.

Łyżwiarze szybcy - światowa potęga bez toru

Zbigniew Bródka, startujący w 17. parze na 1500 m, po wspaniałym, długim finiszu pokonał Shaniego Davisa, rekordzistę świata i dwukrotnego wicemistrza olimpijskiego na tym dystansie. Polak, zdobywca Pucharu Świata w ubiegłym roku, o tym, że zdobył medal dowiedział po 19., przedostatnim wyścigu.

Złoty krążek miał zdobyć Koen Verweij. Holender, startujący w ostatniej parze z Amerykaninem Joey'em Mantią, był podobnie jak Bródka piekielnie szybki. Na metę wpadł na równi z telewizyjną linią oznaczającą rezultat Bródki. Na tablicy wyświetliły się identyczne czasy, ale po chwili było jasne, że to Polak był szybszy o trzy tysięczne sekundy. Szok.

Tym bardziej, że mistrzem olimpijskim został zawodowy strażak, skazany na tułaczki po świecie, żeby móc trenować, który kilka miesięcy przed imprezą życia, razem z innymi sportowcami, wołał o finansowe wsparcie przygotowań. Taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia w Holandii, kraju rozkochanym w łyżwach, gdzie tym najlepszym ptasiego mleka akurat nie brakuje.

- Osiągnęliśmy sukces, ale zawsze coś zostaje do poprawienia. My się tym motywowaliśmy, że to ostatni dzwonek, by w Polsce powstała hala, bez niej nasze łyżwiarstwo nie przetrwa. Żeby gonić Holendrów, trzeba przyciągać dzieci do łyżwiarstwa - mówił Sport.pl Bródka.

Biało-czerwoni na torze Adler-Ariena zdobyli jeszcze dwa medale. Srebro wywalczyła sztafeta kobiet w składzie Luiza Złotkowska, Katarzyna Bachleda-Curuś, Natalia Czerwonka i Katarzyna Woźniak, brąz sztafeta mężczyzn, w której jechali Bródka, Konrad Niedźwiedzki i Jan Szymański. W klasyfikacji medalowej łyżwiarstwa szybkiego ustąpiliśmy tylko bezkonkurencyjnej Holandii.

Stoch przeskoczył wszystkich

Na skoczni normalnej Kamil Stoch, lider Pucharu Świata, znokautował rywali. Drugiego Słoweńca, Petera Prevca, wyprzedził o 12,7 pkt, przy okazji bijąc rekord obiektu. Od złotego medalu Wojciecha Fortuny na igrzyskach olimpijskich w Sapporo minęło 42 lata.

- Zastanawiałem się, czy w ogóle wystartować, czułem się fatalnie, dostałem leki. Ale może i dobrze, że tak się zdarzyło, skupiłem się na tym, by się nie rozłożyć, a nie na konkursie - opowiadał po pierwszym zwycięstwie Stoch.

Na dużej skoczni drżeliśmy po skoku Polaka w drugiej serii. Blisko był Noriaki Kasai, ale japoński weteran przegrał o 1,3 pkt.

- Drugi skok strasznie zepsułem - mówił potem Stoch, trzeci skoczek w historii, który zdobył dwa złote medale na jednych igrzyskach. I dodawał: - Pierwsza myśl: będzie ciężko. Nie wiedziałem, co będzie. Wiedziałem, że będzie ciężko. Nie powinno się tak robić, bo to tortura. Mordęga dla zawodnika. Jasiek przyszedł i powiedział, że nie ma problemu, pełen spokój, olimpijski spokój. - Jak nie ma problemu! - krzyknąłem do niego. Łukasz podobno policzył szybko, on znany jest z tego, ale ja jakoś nie mogłem uwierzyć.

Stoch nie miał sobie równych do końca sezonu i w Planicy odebrał pierwszą w karierze Kryształową Kulę.

Rafał Majka Rafał Majka CHRISTOPHE ENA/AP

Majka, najlepszy góral Tour de France, którego miało nie być

To był rok polskiego kolarstwa. Rafał Majka z grupy Tinkoff-Saxo, debiutant w Tour de France, pruł po francuskich górach, wygrywając dwa etapy Wielkiej Pętli i klasyfikację górską, choć w ogóle miał nie startować. Szefowie rosyjskiego zespołu ściągnęli z urlopu Majkę, odpoczywającego po wyczerpującym Giro d'Italia (6. miejsce), bo z Tour de France trzeba było wycofać Czecha Romana Kreuzigera. Polaka wskazał lider Tinkoff-Saxo Alberto Contador. Hiszpan widział w Majce solidnego pomocnika, który może pomóc w zwycięstwie w całym wyścigu, ale na 10. etapie złamał nogę i wycofał się.

- Za rok czy dwa Rafał może wygrać cały Tour de France, a nie tylko etapy czy klasyfikację na najlepszego górala - uważa Zenon Jaskuła, trzeci kolarz Tour de France 1993 (wygrał wtedy etap). Trzykrotny zwycięzca Wielkiej Pętli, Greg LeMond: - Ten facet może być gwiazdą. Ma charakter i styl.

Kilkanaście dni później Majka wygrał dwa etapy Tour de Pologne. Ostatniego dnia wyścigu, podczas jazdy indywidualnej na czas w Krakowie, utrzymał koszulkę lidera i po 11 latach powtórzył wyczyn Cezarego Zamany.

- Jestem niesamowicie szczęśliwy, ale teraz potrzebuję odpoczynku. Wysiłek opłacił się, bo nieraz zdarzało się, że jeździłem codziennie na rowerze po siedem godzin. Dziś nie zauważyłem nawet kibiców. Tętno było tak wysokie, że na mecie na oczy nie widziałem - mówił TVP wzruszony Majka.

Michał Kwiatkowski Michał Kwiatkowski DANIEL OCHOA DE OLZA/AP

Tęczowa koszulka Kwiatkowskiego

24-letni Michał Kwiatkowski we wrześniu został w hiszpańskiej Ponferradzie mistrzem świata elity w wyścigu ze startu wspólnego. Polak wyrwał się osiem kilometrów przed metą. Minął uciekających czterech kolarzy, pokonał ostatni kilometrowy podjazd, na zjeździe utrzymał przewagę kilku metrów. Na metę wpadł sekundę przed wielkimi faworytami - Australijczykiem Simonem Gerransem i Hiszpanem Alejandro Valverde. Sukces był możliwy dzięki znakomitej pracy zespołu, który zrealizował ściśle określony plan taktyczny, podporządkowany liderowi kadry.

Kwiatkowski został pierwszym Polakiem, który założył tęczową koszulkę mistrza świata. - Dwa dni wcześniej oglądałem wyścig do lat 23. Wiedziałem, że na trasie jest możliwość odjechania od peletonu. Wyrwałem na ostatnim wzniesieniu, zyskując w ten sposób kilka sekund przewagi. Nie mogę uwierzyć, że udało się - opowiadał Kwiatkowski.

I dodał: - Dedykuję sukces mojej dziewczynie Agacie, rodzinie, kibicom w kraju. Polskie kolarstwo przeżywa niesamowity sezon.

Radość polskich siatkarzy ze złotego medalu mistrzostw świata Radość polskich siatkarzy ze złotego medalu mistrzostw świata GRZEGORZ CELEJEWSKI

Złoto siatkarzy w Volleylandzie

40 lat czekała polska siatkówka na drugie mistrzostwo świata. Zaczęło się od wygranej z Serbią w meczu otwarcia na Stadionie Narodowym, skończyło się na zwycięskim finale z Brazylią w katowickim Spodku, miejscu już legendarnym dla tej dyscypliny. Polacy, w przeciwieństwie do Włochów cztery lata temu, nie próbowali skorzystać z przywileju gospodarza. Do sukcesu nie doszli kuchennymi drzwiami. Na 12 spotkań potknęli się tylko raz, z Amerykanami. Siatkarze prowadzeni przez Stephana Antigę, debiutującego w roli szkoleniowca, wytrzymali morderczy turniej, dwukrotnie pokonując obrońców tytułu, Brazylijczyków, i mistrzów olimpijskich - Rosjan.

To był ostatni wielki turniej Pawła Zagumnego, Krzysztofa Ignaczaka, Mariusza Wlazłego (wybranego MVP) i prawdopodobnie Michała Winiarskiego, którzy postanowili zakończyć reprezentacyjne kariery.

- Zwycięstwo Polaków nie jest zaskoczeniem. Dla mnie stali na równi z Brazylijczykami, a w finale przeszli samych siebie - komentował były trener reprezentacji Polski Argentyńczyk Raul Lozano.

- Ta drużyna rosła pod presją, nie malała. Stephane Antiga nigdy nie śpi. Wszedł w pracę trenera tak mocno, że mocniej się nie da. A mnie jest dobrze na drugim planie. Dobrze się uzupełniamy - mówił Philippe Blain, asystent trenera polskiej kadry.

Antiga: - Nie spodziewałem się tego, wszyscy były bardzo zmotywowani od początku. Ani przez chwilę nie musieliśmy ich popychać do treningu, sami dawali z siebie wszystko. Do tego znakomicie znosili presję meczową, grali praktycznie, jakby jej nie było.

Polska wygrała nie tylko sportowo. Wygrała też organizacyjnie. Poza spektakularną inauguracją na Stadionie Narodowym, trybuny w pozostałych halach żyły. Nawet jeśli nie grali tam Polacy. "Siatkówka to niszowy sport? Nie w Polsce. Tutaj to jest sport narodowy. A polskie mistrzostwa świata to olśniewająca scena dla siatkówki" - pisała o mundialu niemiecka agencja DPA. Mistrzostwa świata sprawiły, że Polskę nazwano "Volleylandem".

Piłkarze pokonali mistrzów świata!

10 punktów po czterech meczach, w tym historyczne zwycięstwo z Niemcami na Stadionie Narodowym i pierwsze miejsce w grupie D eliminacji Euro 2016. Mało kto spodziewał się, że marcowa porażka w towarzyskim meczu ze Szkocją będzie jedyną w tym roku. Wtedy z niepokojem czekaliśmy na start eliminacji. Dziś wynik 0:1 wygląda jak wypadek przy pracy.

Biało-czerwoni w październiku odnieśli historyczne, bo pierwsze, zwycięstwo z mistrzami świata. Gole wbili Arkadiusz Milik, piłkarz bez żalu pożegnany przez Bayer Leverkusen, który odżył w Ajaxie, i Sebastian Mila, dziś 32-letni rozgrywający, postrzegany jako zaprzepaszczony talent, który nie przebił się w przeciętnych ligach w Austrii i Norwegii. Od kilku sezonów błyszczy za to w ekstraklasowym Śląsku.

- Kadrę czeka spokojna zima jak nigdy - obwieścił po wygranej 4:0 z Gruzją stoper Kamil Glik.

Pewny awansu na francuski turniej jest Zbigniew Boniek. - Muszę wszystkich zmartwić: awansujemy na te mistrzostwa. I mam prośbę: zanim się zaczniemy czepiać trenera, odmawiać mu autorytetu, poczekajmy jednak, aż coś ważnego przegra, dobrze? - mówił Sport.pl prezes PZPN.

Bilans kadry w 2014 roku? Pięć zwycięstw, trzy remisy i jedna porażka. Ostatni tak udany okres przeżywaliśmy w 2001 roku, kiedy kadra Jerzego Engela przegrała tylko z Białorusią. W rankingu FIFA biało-czerwoni przesunęli się z okolic ósmej dziesiątki na 40. miejsce. Najwyżej w historii była reprezentacja prowadzona przez Holendra Leo Beenhakkera - 16. w 2007 roku.

Adam Kszczot Adam Kszczot MARTIN MEISSNER/AP

Worek medali lekkoatletów

Dwa złote, pięć srebrnych i pięć brązowych medali zdobyli polscy lekkoatleci na mistrzostwach Europy w Zurychu. W klasyfikacji medalowej Polska była szósta. To był najlepszy wynik od 48 lat, kiedy z Budapesztu biało-czerwoni przywieźli 15 krążków.

- Cieszy mnie wiek medalistów. To są w większości zawodnicy z rocznika '89, a nawet młodsi. 32-letni Tomasz Majewski wydaje się tu weteranem, a nie jest jeszcze taki stary. Także 31-letni Shegumo powinien się jeszcze bardzo rozwinąć, bo on do tej pory startował tylko w Polsce, a możliwości ma spore, co pokazał na trudnej trasie w Zurychu. No i on akurat może rywalizować z biegaczami z Afryki, w końcu sam stamtąd pochodzi - mówił Janusz Rozum, sędzia lekkoatletyczny i komentator Eurosportu, w przeszłości wiceprezes PZLA.

Nie zawiedli główni faworyci, w tym 800-metrowiec Adam Kszczot i młociarka Anita Włodarczyk, która złoto chciała ozdobić rekordem świata. Dokonała tego pod koniec sierpnia na mityngu w Berlinie. Polka rzuciła 79,58 m, bijąc o 16 centymetrów rekord Niemki Betty Heidler.

W Zurychu medale zdobyli: złote - Adam Kszczot (RKS Łódź, 800 m) i Anita Włodarczyk (Skra Warszawa, młot); srebrne - Yared Shegumo (AZS AWF Warszawa, maraton), Paweł Wojciechowski (SL WKS Zawisza Bydgoszcz, tyczka), Paweł Fajdek (Agros Zamość, młot), Artur Kuciapski (AZS AWF Warszawa, 800 m) i Krystian Zalewski (UKS Barnim Goleniów, 3000 m z przeszkodami); brązowe - Joanna Jóźwik (AZS AWF Warszawa, 800 m), Joanna Fiodorow (OŚ AZS Poznań, młot), Robert Urbanek (MKS Aleksandrów Łódzki, dysk), Tomasz Majewski (AZS AWF Warszawa, kula) oraz męska sztafeta 4x400 m w składzie Rafał Omelko (AZS AWF Wrocław), Kacper Kozłowski (AZS UWM Olsztyn), Łukasz Krawczuk i Jakub Krzewina (obaj WKS Śląsk Wrocław).

W marcowych Halowych Mistrzostwach Świata biało-czerwoni zdobyli trzy krążki. W Ergo Arenie mistrzynią świata w skoku wzwyż została Kamila Lićwinko. Na 800 metrów srebro przypadło Angelice Cichockiej i Kszczotowi.

Wielkoszlemowy kankan Kubota

Łukasz Kubot w Melbourne został pierwszym od 36 lat polskim mistrzem wielkoszlemowym. Kubot w parze ze Szwedem Robertem Lindstedtem po perfekcyjnym meczu pokonali w deblowym finale Australian Open Amerykanina Erica Butoraca i Ravena Klassena z RPA 6:3, 6:3. Po zwycięstwie Polak odtańczył na korcie kankana.

31-letni tenisista z Lubina po raz pierwszy zagrał w wielkoszlemowym finale i od razu zwyciężył. Dla o pięć lat starszego Szweda dopiero czwarty finał w karierze okazał się szczęśliwy. Na taki sukces w tenisie czekaliśmy od 1978 roku, gdy w Australii po tytuł sięgnął Wojciech Fibak w parze z Kimem Warwickiem. W 1939 r. Jadwiga Jędrzejowska, grająca drewnianą rakietą, wygrała turniej deblistek w Paryżu.

- Moja ulubiona wokalistka Anita Lipnicka śpiewała: "Wszystko się może zdarzyć, gdy głowa pełna marzeń". Marzenia się spełniają, tylko trzeba czekać na swój moment. Tenis jest sportem, w którym nie szykujemy się na ważne zawody raz na cztery lata, mając świadomość, że musimy w nich dobrze wystąpić. Co tydzień jest szansa, bez względu na to, czy jest to challenger, turniej rangi ATP 250, czy impreza wielkoszlemowa. Zawsze trzeba być przygotowanym i wykorzystać swoje pięć minut. Wierzę, że do człowieka, który ciężko pracuje, szczęście zawsze wraca - mówił w Melbourne Kubot.

Agnieszka Radwańska, najlepsza polska tenisistka, o Kubocie mówiła tak: - To, jak pracuje i jakim jest profesjonalistą w każdym ułamku treningu i zachowania, jest godnym przykładem dla dzieci. Od wielu lat pokazuje, jak trzeba trenować i jak wszystko poukładać od początku do końca.

Kubot i Lindstedt w kolejnych miesiącach grali jednak kiepsko. Polakowi dokuczała kontuzjowana stopa. Polsko-szwedzka para ponownie wystrzeliła w kończącym sezon turnieju master ATP World Tour w Londynie. W grupie wygrali wszystkie trzy mecze, pokonali głównych faworytów, braci Bryanów. W półfinale zostali zatrzymani przez Ivana Dodiga i Marcelo Melo.

Ian Mahinmi, Drew Gooden, Marcin Gortat Ian Mahinmi, Drew Gooden, Marcin Gortat Fot. Darron Cummings (AP Photo/Darron Cummings)

Kontrakt życia Gortata

W lipcu Marcin Gortat podpisał nowy kontrakt z Washington Wizards, gwarantujący, według nieoficjalnych informacji, 60 milionów dolarów za pięć lat gry. - To najlepszy dzień mojego życia - napisał na Twitterze Polak, który przeżył najlepszy - biorąc pod uwagę wynik zespołu i wkład własny - sezon w NBA.

Zanim do tego doszło, Gortat rozegrał popisowy mecz. Z Indianą Pacers w play-off, gdy Wizards walczyli o przetrwanie, rzucił 31 punktów i dołożył 16 zbiórek. - Barbecue, pierogi, alert! - krzyczał komentujący mecz Shaquille O'Neal. "Istnieje totalna dominacja i jest to, co Gortat zrobił Pacers" - napisał "Sports Illustrated". Indiana wygrała kolejny mecz i całą rywalizację 4:2.

- Zatrzymanie Gortata było dla nas priorytetem tego lata, żebyśmy zachowali kontynuację z poprzedniego sezonu i wykonali postęp w stosunku do ostatniego sezonu. Jego umiejętność zdobywania punktów, walka o zbiórki i gra w obronie w połączeniu z jego etyką pracy, przywództwem i osobowością sprawiają, że on wspaniale pasuje do tego, co chcemy tu w najbliższym czasie zbudować - mówił Ernie Grunfeld, generalny menedżer klubu.

Zimny profesjonalista wicemistrzem świata

Krzysztof Kasprzak wicemistrzostwo świata przypieczętował zwycięstwem w Grand Prix Polski. W Toruniu Polak wygrał trzecie GP w 2014 roku. Kasprzak, z pierwszym medalem MŚ w karierze, ustąpił tylko 44-letniemu Gregowi Hancockowi. W kraju był bezkonkurencyjny. Stal Gorzów poprowadził do mistrzostwa, zdobył złoto indywidualnie.

Ale może być jeszcze lepiej, bo 30-letni Kasprzak wchodzi w najlepszy dla żużlowców wiek. Środowisko widzi w nim przyszłego mistrza świata, bo Polak jest zimnym profesjonalistą i już doświadczonym graczem, który nerwy ma ze stali.

- Lepiej być ciszej, a robić swoje, niż tworzyć wokół siebie wiele szumu - mówił w trakcie sezonu Kasprzak. Ulubiony cytat? "By w tym sporcie osiągać sukcesy, musisz myśleć o żużlu, jeść żużel, a nawet s...ć żużlem". To słowa sześciokrotnego mistrza świata Tony'ego Rickardssona.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.