Reprezentacyjne powroty: Wasilewski, Lewandowski, Mila...

W meczach z Niemcami, Szkocją oraz Gruzją piękną historię powrotu do kadry pisał Sebastian Mila. Ale w ostatnich latach widzieliśmy więcej przypadków piłkarzy, którzy odkładali koszulkę z orzełkiem do szafy po to, by po pewnym czasie znów ją wyjąć. Niektórym zaszkodziły kontrowersje, innym urazy, jeszcze innym wiek lub niewystarczająca siła przebicia. Oto piątka takich reprezentantów.

Powrót po kontuzji: Marcin Wasilewski

Był taki okres w historii najnowszej naszej reprezentacji, gdzie sprawdzało się hasło "jak trwoga - to do Wasilewskiego". Na wieloletniego obrońcę Anderlechtu mogliśmy liczyć zawsze, gdy trzeba było zagrać twardo, poderwać kolegów do walki. Karierę Polaka zastopował jednak Axel Witsel, który brutalnym faulem złamał defensorowi kość piszczelową.

Po tym wypadku lekarze nie byli nawet pewni, czy Wasilewski w ogóle zdoła powrócić do wyczynowego uprawiania sportu. Zdołał. Raz jeszcze dała o sobie znać olbrzymia determinacja, dzięki której Wasilewski odzyskał najpierw miejsce w klubie, potem - w reprezentacji. dla której rozegrał jeszcze ponad 20 spotkań, trafiając do Klubu Wybitnego Reprezentanta.

Powrót błyskawiczny: Ludovic Obraniak

Dla kadry miał być zbawcą - po uzyskaniu polskiego obywatelstwa zadebiutował w 2009 meczem z Grecją, której strzelił dwie bramki. Później już tak dobrze nie było, przegrał z reprezentacją eliminacje mundialu, przegrał domowe EURO. Mimo wszystko nadal był powoływany, bo choć do jego postawy zgłaszano wiele zarzutów, włącznie z nieangażowaniem się w grę, fakty mówiły co innego: Obraniak okazał się jednym z nielicznych piłkarzy, którzy w naszej kadrze potrafili dokładnie dogrywać piłkę do partnerów.

Jednak zła atmosfera wokół pomocnika narastała - to również w jego kontekście pojawiło się sformułowanie "farbowane lisy", a sam zawodnik udzielił wywiadu, w którym przyznał, że nie jest odpowiednio zintegrowany z resztą kadrowiczów. Wreszcie zrezygnował z gry w koszulce z orzełkiem, ogłaszając w maju 2013, że za rządów Fornalika na zgrupowanie już nie przyjedzie. Przyjechał za to na kadrę Adama Nawałki, ale zagrał w niej już tylko raz - podczas towarzyskiego meczu z Niemcami.

Powrót w trybie nagłym: Mariusz Lewandowski

Był podstawowym zawodnikiem kadry Beenhakkera, ale podpadł mu, gdy w 2009 roku z przyczyn osobistych odmówił wyjazdu na zgrupowanie w RPA, gdzie kadra miała zaplanowane dwa sparingi. Po nieudanych eliminacjach do mundialu reprezentację przejął Franciszek Smuda, który dla defensywnego pomocnika w swojej drużynie miejsca nie widział.

Widział za to, że jest źle - i to bardzo źle - Waldemar Fornalik, który na mecze ostatniej szansy (za kadencji Fornalika w zasadzie każde spotkanie było "ostatniej szansy") z Ukrainą i Anglią powołał doświadczonego piłkarza, który tym samym zaliczył powrót po niemal równo czteroletniej przerwie. Oba spotkania przegraliśmy, kolejny mundial przeszedł nam koło nosa, a Lewandowski znowu w kadrze jest tylko jeden.

Powrót jednorazowy: Adam Kokoszka

Polska myśl selekcjonerska go nie wypatrzyła, dopadł go dopiero Leo Beenhakker. W 2006 holenderski trener powołał 20-latka z Wisły, pozwalając mu zadebiutować w spotkaniu ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi. Od tamtej pory powoływał go regularnie, ale na... mecze towarzyskie. W potyczkach eliminacyjnych Kokoszka nie zagrał ani minuty, natomiast udało mu się zaliczyć ich 45 podczas EURO 2008.

Było to jedyne starcie o punkty, jakie zanotował w kadrze. Niestety, jak zresztą całe ówczesne EURO, okazało się przegrane. Kolejni selekcjonerzy po defensora nie sięgali, aż po ponad 4 latach szansę dał mu Adam Nawałka. Kokoszka zagrał 90 minut przeciwko Mołdawii, ale egzotyczne zgrupowanie w Abu Zabi, na które kadra pojechała składem krajowym, było dla niego jak do tej pory ostatnim w karierze.

Sebastian Mila Sebastian Mila ALIK KEPLICZ/AP

Powrót jak z bajki: Sebastian Mila

Choć w reprezentacji występuje od 2003 roku, nigdy nie odgrywał w niej znaczącej roli. Kolejni selekcjonerzy powoływali go raczej na mecze towarzyskie. Paroma występami zaznaczył się w eliminacjach mistrzostw świata 2006, ale na samej imprezie nie zagrał już ani minuty. I nikogo to szczególnie nie dziwiło - u progu kariery szalał z Dyskobolią w Pucharze UEFA, później jednak nie poradził sobie ani w Austrii Wiedeń, ani nawet norweskiej Valerendze. Na boisku jest wprawdzie rozgrywającym, ale nie rozwinął w sposób wystarczający cech lidera. Z kadry zniknął w sierpniu 2006, po towarzyskim meczu z Danią.

Wrócił na dwa kolejne sparingi na przełomie 2011 i 2012, potem znów zawieruszył się selekcjonerom. Aż do meczu o punkty z Niemcami, w którym przypieczętował zwycięstwo golem na 2-0. Był wtedy zmiennikiem, podobnie jak w kolejnym starciu, ze Szkocją, gdy wszedł po przerwie i rozruszał naszą grę. W nagrodę z Gruzinami zagrał już od początku, ale ponownie okazało się, że dobrze mu idzie dopiero od 60 minuty. To jednak wystarczyło, by wpisać się na listę strzelców i zaliczyć najbardziej udany powrót do reprezentacji w jej historii najnowszej.

Więcej o:
Copyright © Agora SA