'Popiół dla Anglii, diamenty dla Polski' - pisał Times. Skoro zwycięstwo nad wyspiarzami jest w historii biało-czerwonych czymś wyjątkowym, na stadionie Śląskim musiały dziać się rzeczy wyjątkowe. Przy drugim golu błąd popełnił Bobby Moore, przez aklamację uznawany za najlepszego defensora, który kiedykolwiek założył koszulkę reprezentacji Anglii. Jego pomnik stoi dziś przed stadionem Wembley. Błąd wykorzystał Włodzimierz Lubański, nasz snajper wszech czasów, który w reprezentacji trafił 48 razy. Mecz zakończył się dla niego tragedią, bo po faulu Roya McFarlanda uszkodził kolano i już nigdy nie wrócił do wielkiej formy. Anglicy biegali w tym meczu w żółtych koszulkach i niebieskich spodenkach. Choć w sumie zagrali 912 meczów, tylko trzy razy wychodzili na boisko w takim zestawie.
Dzień, w którym narodziła się legenda polska, a skończyła angielska. Do dziś wyspiarze nie potrafią zrozumieć, dlaczego Jana Tomaszewskiego pokonali tylko z rzutu karnego. - Prawda jest taka, że gdyby to był normalny dzień, wygralibyśmy 6:0 - uważa pomocnik Martin Peters. Obrońca Norman Hunter twierdził, że w tak jednostronnym meczu nigdy nie grał. Trener Alf Ramsey mówił, że nie przypomina sobie na Wembley gości, którzy zagraliby lepiej od Polski. A widział wiele, w 1966 r. zdobył jedyne angielskie mistrzostwo świata. Po remisie, który oznaczał, że wyspiarzy zabraknie na mundialu w 1974 r., został zwolniony. - To, w jaki sposób Anglia tego meczu nie wygrała, pozostanie jedną z tych tajemnic, których nie da się wyjaśnić nawet za 100 lat - pisał dzień po meczu ?The Times?.
Gary Lineker przyjeżdżał do Meksyku po sezonie, w którym strzelił dla Evertonu 38 goli, ale światową gwiazdą został dopiero na mundialu. Zdobył sześć bramek, został królem strzelców, po turnieju Barcelona zapłaciła za niego gigantyczne wówczas 2,8 mln funtów. Z Polską trafił trzy razy (jak się okazało, w kolejnych latach dołożył kolejne trzy).
Wojciech Łazarek zapowiadał radosną piłkę w naszym wykonaniu i tak też się stało: cała Europa się z nas śmieje - mówił Jan Tomaszewski. Po tym meczu selekcjoner zrezygnował.
Mecz, który mógł mieć większy wpływ na angielski futbol niż remis na Wembley. Gdyby w ostatniej minucie piłka po strzale Ryszarda Tarasiewicza wylądowała w bramce Petera Shiltona, a nie na poprzeczce, Anglicy nie pojechaliby na mundial do Włoch. Gdyby nie pojechali, trener Bobby Robson zostałby zapamiętany jako nieudacznik, który z czterech eliminacji przegrał dwie, a Euro ?88 skończył z trzema porażkami w fazie grupowej. Nie rozbłysnąłby talent Paula Gascoigne?a, obdarzonego największą wyobraźnią angielskiego piłkarza ostatniego dwudziestolecia. Nie zajęliby też czwartego miejsca - swojego drugiego najlepszego na MŚ. Gdyby wyspiarze go nie zajęli - w latach 80. terroryzowani przez stadionowych bandytów - nie zwariowaliby znów na punkcie futbolu. Zwariowali, mecz o finał z Niemcami oglądało 25 mln widzów. Wykorzystał to magnat medialny Rupert Murdoch, który w 1992 r. za prawa do transmisji ligi angielskiej przez pięć lat zapłacił 300 mln funtów. Wtedy też narodziła się Premier League.
''Ponieśliśmy porażkę w stylu, który ujmy nie przynosi, choć cieszyć się nie ma z czego'' - pisała Gazeta Wyborcza. Gospodarzy znów nękał Tarasiewicz, ale gole strzelali Lineker i Peter Beardsley.
Graham Taylor, uważany za jednego z najgorszych selekcjonerów w historii drużyny ?Trzech Lwów?, wstawił do jedenastki debiutantów Tony?ego Daleya, Andy?ego Sintona i Andy?ego Graya (jego kariera w kadrze na tym meczu się także skończyła), bo jego drużynie do awansu wystarczał remis. Polacy prowadzili po golu Romana Szewczyka, dopiero 13 minut przed końcem uratował ich Lineker. Był to jego ostatni gol strzelony Polsce.
Dla Polaków to mecz dwóch zmarnowanych okazji na gole Marka Leśniaka. Dla Anglików dzień, w którym Gascoigne wystąpił w masce podobnej do tej, którą zakładał bohater powieści 'Upiór w operze'. Pomocnik Lazio kilka tygodni wcześniej złamał kość policzkową, w Chorzowie grał fatalnie.
- Sama wola walki nie wystarczy. Byliśmy gorsi w każdym elemencie sztuki piłkarskiej. Zespół zawiódł jako całość. Rywale byli znacznie mocniejsi, niż przewidywałem - powiedział po meczu trener Andrzej Strejlau. Zwycięstwo nic jednak wyspiarzom nie dało, to jedyny przypadek, gdy drużyny rywalizowały w grupie i obie nie awansowały (lepsze były Holandia i Norwegia). Pracę stracili i Strejlau, i Taylor.
Zaczęło się jak nigdy, bo w 7. min Marek Citko strzelił pierwszego gola dla Polski na Wembley od 1973 r. Skończyło jak zwykle, bo Alan Shearer strzelił dwa gole - jak pisali Anglicy - uratował drużynę i selekcjonera Glenna Hoddle'a. Trener Antoni Piechniczek mówił, że jeszcze nigdy Polacy nie byli tak blisko zwycięstwa na Wembley.
- Wszyscy spodziewaliśmy się twardego, emocjonującego widowiska, tymczasem poziom był żałosny - stwierdził były reprezentant Anglii Terry Butcher, komentujący spotkanie dla BBC.
Kapitan reprezentacji Piotr Nowak wzniósł się na najwyższy oratorski poziom w wywiadzie dla TVP. To trzeba przeczytać, istne cacko! ?Ja myślę, że o rozczarowaniu mowy być nie może. To znaczy pod względem wyniku naturalnie tak. Pod względem takim, że nie będziemy grać w mistrzostwach świata, na pewno tak. Ale nie pod względem takim, że tej drużynie brakuje czegoś. Brakuje naturalnie doświadczenia, brakuje pewnych rzeczy, ale, tak jak mówię, my się wszyscy uczymy i ten rok, który jesteśmy wspólnie razem, na pewno nie był stracony. Myślę, że jeśli ta drużyna będzie w dalszym ciągu tak prowadzona i powiedziałbym ta selekcja, selekcja, która jest do tej pory prawidłowo robiona, to myślę, że będziemy mieć wszyscy w najbliższej przyszłości naturalnie wiele pociechy? - mówił kapitan reprezentacji.
Polacy wylądują dziś w porze lunchu. Powiedzą, że oczywiście to Anglia jest faworytem, a stadion Wembley jest wspaniały i przytłaczający. Dodadzą, że są zdrowi i liczą na dobry rezultat. Potem w meczu będą robić wszystko, żeby zremisować, ale tradycyjnie przegrają. I Anglia znów zacznie się liczyć w walce o Euro 2000 - pisał przed meczem ?Daily Telegraph". Choć do przerwy prowadzeni przez Janusza Wójcika Polacy przegrywali 1:2, drugą połowę zaczęli z siedmioma obrońcami. Bohaterem został Paul Scholes, który strzelał gole nogą, ręką i głową.
- Anglicy mieli nas wysadzić w powietrze. Nie wysadzili. Zrobiliśmy duży krok do Europy - powiedział trener Janusz Wójcik. Jego drużyna mogła wygrać, tuż przed końcem rezerwowy Andrzej Juskowiak wygrał pojedynek ze stoperami, ale uderzył za słabo i bramkarz Nigel Martyn złapał piłkę. Remis uznano za dobry wynik, bo do gry w barażach o Euro 2000 Polacy potrzebowali remisu w ostatnim meczu ze Szwecją. Przegrali 0:2, na ME pojechali Anglicy.
- To mój najgorszy mecz w życiu - mówił Arkadiusz Głowacki. W 35. min Jermain Defoe w banalny sposób go zwiódł i trafił do siatki. W 60. min Ashley Cole dośrodkował, a naciskany przez Michaela Owena Głowacki trafił do bramki Dudka. - Przy pierwszym golu wydawało mi się, że Defoe będzie zagrywał do niepilnowanego partnera. Drugi gol to samobój. A wydawało mi się, że łatwo wybiję piłkę - mówił obrońca Wisły.
Brukowiec ?The Sun" pisał, że ?Polacy byli słabi, praktycznie nie potrafili nam zagrozić, a gola zdobyli po jedynej dobrej akcji, jaką udało im się przeprowadzić?, polski napastnik Grzegorz Rasiak uważał, że nie było najgorzej. - Cóż, nie udało się wygrać, ale trzeba wyciągnąć pozytywne wnioski na przyszłość. Anglicy strasznie się z nami męczyli.
Na szczęście dla Polski oba zespoły przed meczem były już pewne awansu na mundial w Niemczech.