Polska na Euro 2012. Czego nie wiecie o kadrze Franciszka Smudy

Reprezentacja Polski odpadła z turnieju finałowego Euro 2012 w fazie grupowej. Czego nie wiesz o naszej kadrze?

Obrońca z przypadku

Łukasz Piszczek - jeden z najlepszych prawych obrońców świata - jeszcze cztery lata temu był świetnym napastnikiem, ewentualnie skrzydłowym.

- Obrońcą zostałem przez przypadek - mówi 28-latek. - W 2009 r. wróciłem do gry w Hercie Berlin po siedmiu miesiącach leczenia kontuzji biodra. Sparing rozpocząłem jako pomocnik, ale urazu doznał obrońca. Trener Lucien Favre cofnął mnie na jego miejsce. Był tak bardzo zadowolony, że rozegrałem osiem kolejnych meczów na prawej obronie. Odpuścił sobie, kiedy w kolejnym sezonie przegraliśmy dziewięć meczów. Wtedy inny boczny obrońca doznał urazu i Favre znowu musiał mnie przesunąć. I tak zostało. Żałowałem, że dałem trenerowi powody do zadowolenia. Gdybym wiedział, to nie biegałbym od jednego pola karnego do drugiego. Z drugiej strony na prawej obronie nie było takiej rywalizacji jak z przodu i dzięki temu rozegrałem cały sezon. Hertha pożegnała się z Bundesligą, a ja odszedłem do Borussii. Nigdy bym nie przypuszczał, że w wieku 25 lat wyląduję w defensywie. Z reguły cofa się do niej zawodników po trzydziestce, którym zaczyna brakować szybkości.

Dziś Piszczek już nie żałuje decyzji trenera Herthy. W Borussii spędził dwa lata, po każdym sezonie był wybierany na najlepszego piłkarza na swojej pozycji w Bundeslidze.

Wejście Pelikana

Maciej Rybus, który w pierwszej jedenastce trenera Franciszka Smudy ma zastąpić zdyskwalifikowanego przez selekcjonera Sławomira Peszkę, przyszedł do Legii jako 18-letni chłopak z drużyny juniorów szkółki w Szamotułach. Wszedł do szatni, w której siedzieli m.in. Mucha, Vuković, Roger, Szala, Kiełbowicz, i bardzo mocno speszony wydukał: ?Cześć, chłopaki, nazywam się Maciek, cieszę się, że trafiłem do Legii, ale muszę wam powiedzieć, że tak prywatnie to jestem za Widzewem?. Koledzy pokładali się ze śmiechu. Rybus jest wychowankiem Pelikana Łowicz, a w Łowiczu większość jest za Widzewem.

Pani Murawska

W 2009 r. do Lecha wpłynęła oferta dla Rafała Murawskiego z oddalonego o 2,5 tys. km Kazania. Działacze Lecha byli zachwyceni ofertą - Rubin oferował za reprezentanta Polski aż 2,5 mln euro. Byli gotowi sprzedać go od ręki. Stanowcze weto postawiła jednak żona piłkarza. Nie chciała lecieć w dalekie, nieznane strony, i to z małym dzieckiem. Czerwone światło długo się paliło. Zmieniło się na zielone, gdy piłkarz pokazał żonie kontrakt z Rubinem i kwotę 800 tys. euro wpisaną w rubryce ?zarobki?. Murawski wyjechał do Kazania z rodziną, grał w Lidze Mistrzów, wystąpił też na Camp Nou. W Rosji wytrzymał dwa lata - wrócił do Poznania na kategoryczne żądanie małżonki. Lech odkupił go za kilkaset tysięcy euro. Piłkarz powiedział wtedy: ?W życiu są kwestie ważniejsze od pieniędzy?, a kibice wznosili toasty za zdrowie pani Murawskiej, dzięki której dobry piłkarz wrócił do klubu.

Bramki z cud-diety

Jedną z tajemnic niesłychanego postępu zrobionego przez Roberta Lewandowskiego i jego fenomenalnych bramek jest ścisła współpraca z dietetykiem. Najlepszy piłkarz Bundesligi rygorystycznie trzyma się jego wskazówek. Nie łączy niektórych produktów spożywczych, na przykład nie je białek z węglowodanami, uzupełnia dietę kilkunastoma suplementami (m.in. sylicynar, bio-cynk lub chela-cynk, oeparol, kelp). Bierze specjalne kąpiele odkwaszające, które oczyszczają organizm z metabolitów.

Czarodziejska technika człowieka lasu

Najdroższym w historii piłkarzem polskiej ligi jest Adrian Mierzejewski, za którego rok temu mistrz Turcji Trabzonspor zapłacił Polonii Warszawa aż 5,25 mln euro. 28-letni reprezentacyjny pomocnik czaruje dryblingiem i techniką. - Piłką zaraził mnie ojciec - wspomina piłkarz. - Był napastnikiem, a później obrońcą Stomilu Olsztyn. To, że potrafię grać technicznie, jest wyłącznie jego zasługą. Jako przedszkolaka zabierał mnie na halę i boisko. Ćwiczyliśmy razem. Często robił z patyków małą bramkę i kazał mi trafiać w zaznaczone miejsce. Do znudzenia trenowaliśmy przyjęcie piłki, kopanie piłką o ścianę, ćwiczenie podań też o ścianę, żonglowanie dużą piłką i piłeczką tenisową. Moje rekordy tata do dziś ma zapisane w specjalnym zeszycie. Nie pamiętam, ile wynosiły, ale spokojnie przekraczałem setkę. Potem, gdy piłka mi już nie przeszkadzała, ćwiczyłem regularnie sam. Dryblingi doskonaliłem, robiąc rajdy z piłką między drzewami albo slalomy między tyczkami. Był moment, że trenowałem równocześnie tenis i piłkę nożną, ale trzeba było wybrać. Tenis okazał się doskonałym przygotowaniem do futbolu.

Magazyn Sport.pl Extra

Wszystko o Euro w magazynie Sport.pl Extra

Więcej o:
Copyright © Agora SA