Serie A. Dawid Kownacki: We Włoszech kibice bardziej rozumieją piłkę. Po porażce nikt cię nie obraża, nie wymawia, że dużo zarabiasz. Dostajesz potrzebne wsparcie

Wszyscy zdają sobie sprawę, że walka o bilet na mistrzostwa świata wkracza w decydującą fazę. Wiem, że muszę selekcjonerowi dawać jak najwięcej argumentów. Czuję się w dobrej formie i chciałbym ją potwierdzić w czerwcu, pomagając reprezentacji na mundialu w Rosji - mówi Dawid Kownacki, 21-letni napastnik Sampdorii Genua.
Dawid Kownacki cieszy się z pierwszego gola w Serie A Dawid Kownacki cieszy się z pierwszego gola w Serie A LUCA ZENNARO/AP

W niedzielę Sampdoria Genua wygrała z Cagliari 4:1. Trzecią bramkę dla gospodarzy zdobył Dawid Kownacki, a podawał mu Bartosz Bereszyński. To czwarte trafienie 21-letniego napastnika w Serie A. 

Damian Bąbol: Jak wygląda twój dzień po zwycięstwie i udanym meczu przeciwko Cagliari? 

Dawid Kownacki: Mam wolne. Mogłem trochę dłużej pospać. Wstałem po g. 10. Po meczach zbytnio nie mogę zasnąć. Adrenalina długo jeszcze we mnie siedzi. Właśnie z moją dziewczyną czekamy na przyjazd Mariusza Stępińskiego i jego partnerki. Mają blisko. Z Werony do Genui, to tylko trzy godzinki drogi. Zjemy jakiś obiad, pójdziemy na kawkę, a we wtorek trening i zaczynamy kolejny tydzień pracy. 

Do tej pory we Włoszech strzelałeś, kiedy wchodziłeś z ławki rezerwowych. Teraz w końcu zagrałeś od pierwszej do ostatniej minuty. Trochę musiałeś się naczekać. 

Ale było warto. Zagraliśmy dobry mecz, wygraliśmy, strzeliłem gola. Do końca ligi coraz bliżej, więc zależy mi, żeby dawać selekcjonerowi jak najwięcej argumentów. 

Pojedziesz na mundial? 

- Mam nadzieję, że tak. Pozostały jeszcze trzy mecze. Jest jeszcze też trochę pracy do wykonania w Sampdorii. Nie myślę tylko o tym, co mnie może czekać w Rosji. Cały czas muszę udowadniać swoją wartość w klubie, aby w następnym sezonie być jego jeszcze ważniejszym ogniwem. Jasne, mundial to moje marzenie. Czuję się w dobrej formie i zasuwam dalej, aby potwierdzić wysoką dyspozycję również w czerwcu na mistrzostwach. 

O ile jeszcze kilkanaście dni temu mówiliśmy, że Adam Nawałka nie za bardzo ma w kim wybierać, o tyle teraz w ataku ma kłopot bogactwa. 

- Rzeczywiście, Kuba Świerczok jest w dobrej formie, Łukasz Teodorczyk, Kamil Wilczek. Trener Nawałka ma w kim wybierać. Cieszę się z ostatnich goli kolegów. Wiadomo, że to dodatkowy bodziec motywacyjny, żeby dawać z siebie jeszcze więcej. Mimo że nie trenujemy w jednym klubie, to taka rywalizacja też nas napędza. Wszyscy zdają sobie sprawę, że walka o bilet na mistrzostwa świata wkracza w decydującą fazę. 

W drugim meczu Euro U21 reprezentacja Polski zremisowała w poniedziałek z obrońcą tytułu Szwecją 2:2, choć przez większą część spotkania goniła wynik. Można powiedzieć, że był to szalony mecz, bo gol na wagę remisu padł w tuż przed końcem regulaminowego czasu gry z rzutu karnego. W drugim spotkaniu grupy A Anglia pokonała Słowację 2:1. W ostatnim meczu grupowym Polska spotka się 22 czerwca w Kielcach z Anglią. paw W drugim meczu Euro U21 reprezentacja Polski zremisowała w poniedziałek z obrońcą tytułu Szwecją 2:2, choć przez większą część spotkania goniła wynik. Można powiedzieć, że był to szalony mecz, bo gol na wagę remisu padł w tuż przed końcem regulaminowego czasu gry z rzutu karnego. W drugim spotkaniu grupy A Anglia pokonała Słowację 2:1. W ostatnim meczu grupowym Polska spotka się 22 czerwca w Kielcach z Anglią. paw JAKUB ORZECHOWSKI

Czujesz się lepszym napastnikiem od Jakuba Świerczoka?

- Jesteśmy zupełnie innymi zawodnikami. Kuba to typowa 'dziewiątka', ja mogę zagrać na kilku pozycjach. Ostatnio na zgrupowaniu byłem ustawiony na skrzydle. Mogę też zagrać pod napastnikiem, mogę być wysunięty, dysponujemy różnymi cechami. 

Sampdoria wciąż jest w grze o awans do europejskich pucharów. 

- Mamy cztery punkty straty do szóstej Atalanty. W najbliższą niedzielę gramy z Sassuolo, potem czeka nas trudna przeprawa z Napoli, a na koniec zmierzymy się ze SPAL. Fajnie byłoby awansować do Ligi Europy, bo Sampdorii dawno w tych rozgrywkach nie było. Kibice też bardzo na to liczą. Przed ostatnim mecz z Cagliari stawili się licznie pod naszym hotelem i długo dopingowali. Potem towarzyszyli nam w drodze na stadion. To było coś wspaniałego. 

Sprawa mistrzostwa Włoch jest już wyjaśniona?

- Raczej tak. Po porażce Napoli z Fiorentiną (0:3) i zwycięstwie Juventusu z Interem (3:2), sytuacja wróciła do normy. Juve ma cztery punkty przewagi i jest zbyt mocnym, doświadczonym i poukładanym zespołem, żeby zmarnować taką szansę. Jestem przekonany, że zdobędą mistrzostwo. 

Na pewno śledzisz też to, co wyprawia się w Ekstraklasie. Masz na to jakieś sensowne wytłumaczenie? Liderem znowu jest Legia, która w tym sezonie przegrała aż 11 razy. Lech i Jagiellonia nie potrafią tego wykorzystać.  

- Szczerze, to nie wiem o chodzi. Skupię się na Lechu, bo najbardziej mu kibicuję. W rundzie zasadniczej na własnym stadionie był niemal bezbłędny. Zremisował tylko trzy razy, a teraz na początku grupy mistrzowskiej zanotował już dwie porażki z rzędu. To jest jakiś kosmos. Co prawda Lech ma jeszcze wszystko w swoich rękach, jeśli wygra pozostałe mecze, to będzie mistrzem, ale margines błędu jest wykorzystany. Wszystko w tej naszej lidze może się wydarzyć. Ciężko jest mi wytłumaczyć, dlaczego tak się dzieje. Nie jest to zbyt normalna sytuacja, żeby faworyci tak często zawodzili. Mam nadzieję, że poznaniacy zapomną o ostatnich porażkach i do końca rozgrywek będą schodzili, jako zwycięzcy. 

A nie jest tak, że Lech po prostu nie wytrzymuje presji? 

- Nie wiem, nie jestem w tej drużynie, nie siedzę w głowach chłopaków. Na pewno w Poznaniu presja jest bardzo duża. Oczywiście, jest ona wliczona w zawód piłkarza, ale jest różnica między presją w Polsce, a tą we Włoszech, gdzie ciśnienie i zainteresowanie piłką jest jeszcze większe. Po prostu odnoszę wrażenie, że w Serie A kibice bardziej rozumieją ten sport. Reagują niesamowicie emocjonalnie, ale po porażce nikt cię nie wyzywa, nie wytyka, że dużo zarabiasz czy odpuściłeś mecz. Dostajesz wsparcie, takie jakie w tym momencie potrzebujesz. W Polsce raz powinie ci się noga w ważnym meczu i zaraz jesteś linczowany przez kibiców, zaczyna się nagonka. To później siedzi w głowie, spinasz się i na pewno ma wpływ na odpowiednie przygotowanie do następnego meczu.

Rozmawiał Damian Bąbol

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.