Choć Adam Nawałka często powtarza, że potrzebuje zawodników, którzy grają regularnie i dobrze, potrafi zrobić odstępstwo od tej reguły. Tak jak dla Grzegorza Krychowiaka, który w latem 2017 r., będąc rezerwowym PSG, na mecz z Rumunią przyjechał wyłącznie za zasługi. Albo Michała Pazdana. Obrońca Legii Warszawa jesienią ubiegłego roku rozegrał dwa mecze przeciwko Danii i Kazachstanowi mimo, iż chwilę wcześniej dwukrotnie wylatywał z boiska. Czerwoną kartką został ukarany najpierw w rewanżowym meczu IV rundy eliminacji Ligi Europy z Sheriffem Tyraspol, a trzy dni później w starciu z Zagłębiem Lubin. I nawet cztery bramki stracone w Kopenhadze nie sprawiły, że Nawałka stracił zaufanie do swojego stopera.
W tym sezonie choć przesadą byłoby stwierdzenie, że "Pazdan jest w słabej formie", to z pewnością jest jej daleko od tego, co stoper prezentował na Euro 2016 we Francji. Niezbyt imponujące są też statystyki Legii - w trakcie rozgrywek mistrzowie Polski stracili aż 30 goli. Aż dziewięć mniej ma na swoim koncie Lech Poznań, 28 razy bramkarz wyjmował piłkę z siatki Arki Gdynia. Niewiele gorsze są też Zagłębie Lubin, Wisła Kraków i Wisła Płock.
Choć kłopoty w defensywie to nie tylko wina Pazdana, to zestawienie obrony z tą z ubiegłego sezonu jest piorunujące. Przed rokiem w 37 meczach legioniści stracili 31 bramek. Teraz już 30-krotnie pozwolili wbić sobie bramki, a przecież do końca ligi pozostało dziewięć spotkań. Trudno uwierzyć w to, że do ostatniej kolejki Arkadiusz Malarz zostanie niepokonany.
Niezależnie od kłopotów klubowych "Pazdka", w reprezentacji jest on niemal bezawaryjny. Kiedy przyjeżdża na zgrupowanie przechodzi metamorfozę jak wojownik Power Rangers i z szarego ligowca staje się namaszczonym przez Leo Beenhakkera "international level player".
Nie przez przypadek mimo różnych zawirowań Legii Pazdan w całym 2017 roku rozegrał w kadrze sześć eliminacyjnych meczów - czyli wszystkie możliwe. Być może jego przemiana odbywa się pod wpływem kolegów - bo przecież Pazdanowi w linii obrony towarzyszą wtedy piłkarze czołowych klubów z Francji i Niemiec. A może to trener Adam Nawałka tylko sobie znanymi metodami wskrzesza każdorazowo w środkowym obrońcy duch "Piranii", która dwa lata temu we Francji radziła sobie z niemieckimi mistrzami świata czy Cristiano Ronaldo.
Sam Pazdan tak skomentował sugestie o dwóch twarzach - reprezentacyjnej i klubowej: "Przede wszystkim przyjazd na reprezentację to spotkanie z najlepszymi zawodnikami w naszym kraju, więc to dodatkowa mobilizacja, ale nie chcę tego rozdzielać na klub i kadrę. Jest czas dla Legii i czas dla reprezentacji. Trzeba się skupić na tym co teraz i tyle".
Gdyby jednak selekcjoner zdecydował się na innego obrońcę, kto mógłby zastąpić 30-latka? Niemal na pewno padłoby na Thiago Cionka, żołnierza Nawałki, który w razie potrzeby może grać nie tylko na środku defensywy, ale także na jej lewej i prawej stronie. Cionek, który od 2012 roku występuje we Włoszech, w tym sezonie regularnie gra w pierwszoligowym SPAL. Gdyby nie uraz w połowie lutego zanotowałby występy z Milanem i Napoli. Ostatecznie jednak od 21 stycznia zgromadził i tak sporo, bo siedem meczów. We wszystkich beniaminek stracił łącznie 12 bramek - ale połowa z nich padła, kiedy Cionek był kontuzjowany.
Alternatywą może być także Marcin Kamiński, który po świetnym starcie w Bundeslidze stracił miejsce w podstawowym składzie VfB Stuttgart. Zarówno "Kamyk", jak i Cionek mają jeszcze jeden dodatkowy atut. Obaj potrafią grać w ustawieniu z trzema obrońcami, które zamierza szlifować Nawałka. Mają tu przewagę nad Pazdanem, który na konferencji prasowej przyznał, że nigdy w karierze nie zdarzyło mu się grać w takim systemie. Może to nie mieć jednak żadnego znaczenia, jeśli Michał znów włączy opcję "reprezentacja". A, że potrafi, udowadniał już wielokrotnie.