Czy Legia ma serce mistrza?

Pod koniec września 2017 roku w wywiadzie dla PAP Dariusz Mioduski przyznał, że kadra Legii jest "za stara" i trzeba ją "zrekonstruować". Diagnoza prezesa pokrywała się z odczuciami kibiców, bo w ponurym momencie sezonu naznaczonym porażkami w Białymstoku i Poznaniu zespół był odbierany jako przeciętny i nieperspektywiczny.

Trzeba wiele zmienić, żeby wszystko zostało po staremu

W wyjazdowym spotkaniu z Jagiellonią średnia wieku zawodników z pierwszej jedenastki wyniosła 29 lat, podobnie jak w rozegranym kilka dni później meczu z Lechem w Poznaniu. Właściciel zapowiedział przebudowę, ale chyba nikt - biorąc pod uwagę spekulacje dotyczące możliwości finansowych klubu oraz skłonności Mioduskiego do podejmowania ryzyka - nie spodziewał się aż takiej rewolucji. W zimie przyszło dziesięciu zawodników i mniej więcej tylu znaczących odeszło. Jaki jest efekt? Przewrotny, bo oto średnia wieku pierwszej jedenastki na rewanż z Jagiellonią wyniosła. 30 lat, a w meczu z Lechem podskoczyła nawet do 32! Jeszcze raz okazało się, że trzeba wiele zmienić, żeby wszystko zostało po staremu.  

Cała liga jest "stara"

Nie zamierzam pastwić się nad wiekiem piłkarzy Legii, bo wiadomo, jak to jest ze statystykami. Wystarczyłoby na przykład, żeby przygotowywany do gry w Warszawie Radosław Majecki zastąpił w bramce dwukrotnie starszego od siebie Arkadiusza Malarza, żeby średnia wieku legionistów w meczach z Jagiellonią i Lechem spadła o dwa lata, czyli w okolice ligowej normy. W ostatniej kolejce przeciętny wiek piłkarzy z podstawowych składów wszystkich szesnastu drużyn Ekstraklasy wyniósł bowiem aż 28 lat! Z roczników młodzieżowych (do 21 lat) trenerzy zaufali tylko pięciu - Szymańskiemu z Legii, Wietesce z Górnika, Gumnemu z Lecha, Chrzanowskiemu z Lechii i Piotrowskiemu z Pogoni. Polaków poniżej 25 roku życia, to jest do rocznika 1994 włącznie, wyszło od pierwszej minuty zaledwie 24! Nie tylko Legia, ale cała liga jest strukturalnie stara, co obnaża nie tylko jakość szkolenia młodych piłkarzy, ale także zachowawczość trenerów i krótkowzroczność właścicieli wymagających od tychże trenerów natychmiastowych efektów pod rygorem zwolnienia. To jest wyjątkowo słaby klimat na pielęgnowanie młodzieży.   

Inspiracja z NBA

Przytoczone liczby nie oznaczają, że młodych należy promować na siłę. Nikt o zdrowych zmysłach nie zakwestionuje przydatności zawodnika tylko dlatego, że ten zalicza się do starszego pokolenia. Nikt w Legii, mam nadzieję, nie odstawi świetnie spisującego się 38-letniego bramkarza wyłącznie dlatego, że jest niesprzedawalny i nie zastąpi go 19-latkiem, który za kilka lat ma przynieść do klubu miliony. Sportowa "starość" to nie wyrok ani grzech. W sezonie 1995/96 w Chicago Bulls grali 35-letni Rodman, 33-letni Jordan i Wennington, 32-letni Harper, 31-letni Pippen i Kerr, a także 27-letni Kukocz. Efekt? 72:10 w sezonie zasadniczym (rekord pobity dopiero w 2016 roku), 3:0 z Miami, 4:1 z Nowym Jorkiem, 4:0 z Orlando i 4:2 w finale z Seattle. Skoro tamci mogli rozegrać genialny sezon w skrajnie konkurencyjnych rozgrywkach, to tym bardziej nie ma powodu, żeby uznać, że Malarz, Miroslav Radović i Eduardo, nie są w stanie w siermiężnej polskiej lidze obronić dla Legii mistrzostwa. Przecież razem mają nie tylko ponad 100 lat, ale i 14 tytułów mistrzowskich na koncie.

To nie wiek jest problemem

Z wiekiem nabywa się spokoju, dojrzałości, doświadczenia, dystansu, umiejętności radzenia sobie z kryzysami. Dziwnym trafem ta teoria w Legii się nie sprawdza. Być może zacznie działać w zawodach decydujących o tytule, ale szereg dotychczasowych zachowań legionistów skłania do wręcz odwrotnego wniosku. W bardzo ważnym meczu z Jagiellonią doświadczeni Domagoj Antolić i Marko Vesović tracą głowę i w banalnych sytuacjach brutalnie faulują rywali. W meczu z Lechem wielokrotny reprezentant Polski Artur Jędrzejczyk przy korzystnym wyniku bezmyślnie odpycha wyrzucającego piłkę z autu Mario Situma prosząc się o karę. W meczu z Wisłą inny kadrowicz, Krzysztof Mączyński, który według statystyk przez cały mecz nie wykonuje żadnego sprintu, w pewnym momencie czuje taki przypływ energii, że obraża sędziego, za co dostaje bezsensowną żółtą kartkę. To są anomalie, które można wybaczyć juniorom, ale nie zawodowcom mającym poważne zadanie do wykonania. Zespół trzydziestolatków jest rozedrgany, mało skupiony, sfrustrowany i podatny na prowokacje. Z Jagiellonią, Wisłą i w drugiej połowie meczu z Lechem pęka pod agresywnym pressingiem, a przecież ze swoim doświadczeniem i umiejętnościami pękać teoretycznie nie powinien. Zamiast podnieść rękawicę albo chociaż w sposób wyrachowany przeczekać trudne chwile, jest zaskoczony, mnoży straty, czym dodatkowo napędza rywali. Podsumowując, problemem Legii wcale nie jest podeszły wiek piłkarzy. Problemem Legii jest fakt, że piłkarze zachowują się nieadekwatnie do wieku.

Potrzeba czasu?

Skoro nie w wieku, to w czym tkwi przyczyna ósmej i dziewiątej porażki Legii w sezonie? Opcje do rozważenia są cztery: brak zgrania, braki fizyczne, braki mentalne oraz braki w warsztacie trenera. A najbardziej prawdopodobne jest, że w grę wchodzą wszystkie wymienione przyczyny w trudnej do oszacowania proporcji. Weźmy brak zgrania. To czynnik w dużej mierze obiektywny i oczywisty. Skoro wymieniło się pół kadry, w której ludzie mówią wieloma językami, a dodatkowo pojawiają się kontuzje i kartki, to piłkarze nie stworzą monolitu na rozkaz. Muszą się poznać, zrozumieć swoje reakcje, rozpoznać, komu i w jakiej sytuacji podać piłkę, a komu lepiej nie podawać, bo ją straci. Z drugiej strony zmiany składu i ustawienia są nie tylko funkcją urazów i kartek (jak to jest na przykład w mającej równie szeroki skład Jagiellonii), ale też eksperymentów Romeo Jozaka. Efekt jest taki, że w siedmiu tegorocznych meczach trener Legii do pierwszego składu desygnował aż dziewiętnastu piłkarzy, a obrona zagrała w sześciu różnych zestawieniach. To nie sprzyja stabilizacji i przyswajaniu schematów.

Nieprzygotowanie fizyczne?

Jeśli Legia przeżywa kryzys, to można być pewnym, że w dyskusjach pojawi się temat przygotowania fizycznego piłkarzy. Kibice porównują liczbę sprintów czy liczbę kilometrów przebiegniętych przez danego piłkarza i oceniają. Chętnie przy tym wracają do czasów Stanisława Czerczesowa, kiedy piłkarze z wysiłku, przy akompaniamencie wrzasku "maksimalna!" wymiotowali na treningach. Co prawda ówcześni włodarze klubu pochodzili do tego mniej entuzjastycznie obawiając się, że drugiego okresu przygotowawczego pod znakiem "made in Russia" piłkarze nie przetrwają, ale legenda surowego trenera Stasia pozostanie, ponieważ wiąże się z dubletem na stulecie klubu. Problem z kryterium fizycznym jest jednak taki, że to piłkarze najlepiej wiedzą, czy przegrywają pojedynki dlatego, że nie mają szybkości, bo w zimie zamiast "ładować akumulatory" podbijali Florydę, czy dlatego, że brakuje im chęci. Czy biegają mniej od innych, bo nie są w stanie, czy dlatego, że nie mają ochoty docierać do swoich limitów? Czy na przykład łatwość, z jaką Halilović z Wisły wdarł się w ich strefę obronną to efekt braku zrozumienia między nimi, ograniczeń fizycznych, czy też tumiwisizmu i braku odpowiedzialności ze grupę, szukania alibi, oglądania się jeden na drugiego? Kibic tego nie wie, bo nie wejdzie w głowę piłkarza. Kibic w takich sprawach może tylko spekulować.

Nieprzygotowanie mentalne?

"Nie czułem energii, byliśmy jak przebity balon. Na razie nie umiem wytłumaczyć, dlaczego zagraliśmy tak słabo." "Zabrakło energii i kreatywności, nasze głowy nie były dziś obecne na boisku, były zupełnie gdzieś indziej. Muszę dowiedzieć się, dlaczego tak się stało". Dwie identyczne wypowiedzi Jozaka (pierwsza po Jagiellonii, a druga po Wiśle) to dla sympatyków Legii jasny komunikat: "Houston, mamy problem!". A tak naprawdę dwa problemy - dalekie od oczekiwanego podejście piłkarzy do obowiązków oraz bezradność szkoleniowca. Kibice są zgodni, że Legia według stanu na marzec 2018 ma dobrych piłkarzy, ale nie ma drużyny. Wróćmy do wspomnianej szarży Halilovicia, która to obrazuje: Radović, Wiliam Remy i Michał Pazdan długo nie mogli ustalić, kto ma doskoczyć do biegnącego z piłką piłkarza Wisły, w końcu doskoczył Remy, ale zrobił to nieprzepisowo. Na początku stycznia, po ogłoszeniu serii transferów, jeden z członków poprzedniej ekipy zarządzającej Legią napisał do mnie: "Większa kadra to problem nie tylko finansowy, ale przede wszystkim relacyjny wewnątrz drużyny. Nie tak łatwo będzie to poustawiać." Z perspektywy własnych doświadczeń wiedział, co pisze. To był styczeń, a do lutego kadra Legii zmieniła się jeszcze bardziej i teraz zadaniem Jozaka jest poskładanie tych puzzli w jeden obrazek.

Nieprzygotowanie trenera?

Zatrudnienie Jozaka zarówno w Polsce, jak i w Chorwacji, zostało przyjęte z niedowierzaniem. Topowy klub rzadko zatrudnia człowieka bez doświadczenia w codziennej pracy z seniorami. Dobrą średnią punktową na jesieni (najlepszą w lidze) trener zamknął usta krytykom, ale teraz wątpliwości wracają. Z okolic szatni dochodzą głosy, że Chorwat rzeczywiście średnio ogarnia niuanse, że na przykład w odprawach pomaga mu pani psycholog, ale rozsądek nakazuje podchodzić do takich wieści ostrożnie. Piłkarze są przecież ekspertami od mylenia tropów i zrzucania winy na otoczenie. Z perspektywy trybun widać jednak, że są zagubieni, że grają w poprzek zamiast do przodu, że trenerzy Mamrot i Carillo zwyczajnie przechytrzyli Jozaka, a ten nie potrafił zareagować. To są rzeczy widoczne gołym okiem, bez podsłuchiwania szatni. Z drugiej strony roztropnie jest zachować ostrożność w stawianiu tezy, że Jozak się nie nadaje, bo już w październiku ogłoszono, że stracił szatnie, a on wygrał pięć meczów z rzędu i zdobył mistrzostwo jesieni. Trzeba poczekać. Jeśli zapanuje nad zespołem, to zasłuży na miano trenera roku, a jeśli nie, to kontrakt ma jedynie do czerwca, a w polskich realiach każdy "długofalowy projekt" można zamknąć po kilku miesiącach.

Za wcześnie na pogrzeb

Efekt przegranej w Wisłą jest taki, że Legia ma w tej chwili trzy punkty straty do lidera i przestała być faworytem rozgrywek. Być może nawet na liście pretendentów spadła nie tylko za Jagiellonię, ale i za imponującego formą Lecha. Polska liga ma jednak to do siebie, że opinie o niej mają krótki okres ważności, który często kończy się na najbliższej kolejce. W tym kontekście grzebanie mistrza Polski na dziewięć kolejek przed końcem graniczy z intelektualną brawurą. Za dużo jest w tej grupie piłkarzy (celowo nie napiszę, że w drużynie) doświadczenia i jakości, żeby odmawiać jej szans na mistrzostwo. W tym sezonie w podobnej sytuacji legioniści byli już co najmniej dwa razy - po odpadnięciu z europejskich pucharów oraz po porażkach z Jagiellonią i Lechem. Mimo to wstali z kolan, otrzepali się i nadal są w grze o tytuł. Może zamiast psychologa trener powinien im pokazać film o sezonie 1994/95 w NBA, w którym zespół Houston Rockets bronił tytułu. To była droga przez mękę: 47:35 w sezonie zasadniczym i dopiero szóste miejsce w konferencji, potem 3:2 z Utah, 4:3 z Phoenix, 4:2 z San Antonio i wreszcie 4:0 z Orlando. Trener zwycięzców Rudy Tomjanović na sekundę przed wzniesieniem pucharu powiedział wówczas: "Don't ever underestimate the heart of a champion!" "Nigdy nie lekceważ serca mistrza!" Zarząd Legii lubi koszykówkę, więc może powinien to wykorzystać do zainspirowania podwładnych.      

18.03.2018  Warszawa.  Carlitos podczas meczu o mistrzostwo Ekstraklasy Legia Warszawa - Wisla Krakow. Fot . Kuba Atys / Agencja Gazeta
SLOWA KLUCZOWE:
pilka nozna ekstraklasa /FR/
SLOWA KLUCZOWE:
pilka nozna ekstraklasa /FR/
KUBA ATYS

18.03.2018  Warszawa.  Miroslav Radovic podczas meczu o mistrzostwo Ekstraklasy Legia Warszawa - Wisla Krakow. Fot . Kuba Atys / Agencja Gazeta
SLOWA KLUCZOWE:
pilka nozna ekstraklasa /FR/
FOT. KUBA ATYS

18.03.2018  Warszawa.  Sebastian Szymanski podczas meczu o mistrzostwo Ekstraklasy Legia Warszawa - Wisla Krakow. Fot . Kuba Atys / Agencja Gazeta
SLOWA KLUCZOWE:
pilka nozna ekstraklasa sport /FR/
KUBA ATYS

18.03.2018  Warszawa.  Carlos Dias podczas meczu o mistrzostwo Ekstraklasy Legia Warszawa - Wisla Krakow. Fot . Kuba Atys / Agencja Gazeta
SLOWA KLUCZOWE:
pilka nozna ekstraklasa /FR/
FOT. KUBA ATYS

18.03.2018  Warszawa.  Carlos Dias podczas meczu o mistrzostwo Ekstraklasy Legia Warszawa - Wisla Krakow. Fot . Kuba Atys / Agencja Gazeta
SLOWA KLUCZOWE:
pilka nozna ekstraklasa /FR/
FOT. KUBA ATYS

18.03.2018  Warszawa. Michal Pazdan i Carlitos podczas meczu o mistrzostwo Ekstraklasy Legia Warszawa - Wisla Krakow. Fot . Kuba Atys / Agencja Gazeta
SLOWA KLUCZOWE:
pilka nozna ekstraklasa sport /FR/
KUBA ATYS

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.