EkstraStats dla Sport.pl. Wygrana Legii w meczu dobrych decyzji trenerów

Lech rozegrał najlepszy mecz wyjazdowy od miesięcy, ale nawet to nie wystarczyło do zwycięstwa w Warszawie. Legia czwarty raz z rzędu pokonała "Kolejorza" przy Łazienkowskiej, mimo utraty kontroli nad meczem w drugiej połowie. Przyczynił się do tego też nieco szczęśliwie wywalczony rzut karny.
17.12.2017. Lech Poznań - Bruk-Bet Termalica Nieciecza 3:1. Christian Gytkjaer 17.12.2017. Lech Poznań - Bruk-Bet Termalica Nieciecza 3:1. Christian Gytkjaer JEDRZEJ NOWICKI

Oba zespoły zagrały inaczej niż w środku tygodnia, głównie ze względu na kontuzje. Nenad Bjelica miał do dyspozycji tylko jednego zdrowego napastnika, więc wrócił do ustawienia 1-4-3-3 z Christianem Gytkjaerem na szpicy. Romeo Jozak musiał sobie radzić bez zawieszonego Domagoja Antolicia oraz kontuzjowanego Chrisa Philippsa, co zmusiło go do przemeblowania linii pomocy i Legia zagrała 1-4-2-3-1, znanym z poprzedniej rundy.

To było spotkanie bardzo dobrych decyzji podjętych przez trenera Jozaka. W podstawowym składzie wyszli Miroslav Radović oraz Inaki Astiz, a do linii pomocy przesunięty został William Remy. Jarosław Niezgoda tym razem został na ławce, a miejsce na środku ataku zajął Eduardo. Z tymi decyzjami nie dało się trafić lepiej, bo zwłaszcza w pierwszej połowie gra Legii wyglądała całkiem dobrze. Dużo było wymienności pozycji, Eduardo chętniej uczestniczył w konstruowaniu akcji, a Radović momentami przypominał siebie w najlepszej formie. William Remy w środku pola prezentował się pewnie, dodając tak brakującą tam wcześniej siłę fizyczną i umiejętność wykorzystania jej do utrzymania się przy piłce. Asysta przy pierwszej bramce Marko Vesovicia była pierwszą i najbardziej udaną z kilku przytomnych prób przyspieszenia akcji przerzutem z środkowej strefy boiska.

Arkadiusz Malarz wznawiał grę krótkim podaniem do jednego ze środkowych obrońców. Legia zapraszała w ten sposób pressującego Lecha na własną połowę i rozciągała tym samym formacje gości. Dzięki umiejętnemu rozegraniu od własnej bramki gospodarze mieli więcej miejsca na połowie rywala i mogli przyspieszać tam grę podaniem ze środka pola, niekoniecznie bazując na grze pozycyjnej przez całą fazę ataku.
Ekstrastats

Kolejną dobrą decyzją trenera warszawskiej drużyny były zmiany i reakcja na wydarzenia w drugiej połowie, kiedy to zmienił się też obraz meczu. O ile na początku Legia potrzebowała graczy lepiej czujących się w grze kombinacyjnej, bo starała się rozgrywać mecz na połowie rywali, o tyle po przerwie trener Jozak oczekiwał od swoich graczy nieco innych atutów. W drugiej połowie, kiedy intensywność pressingu gospodarzy naturalnie spadła, mniej już było odzyskanych piłek na połowie Lecha, a odległość do bramki od początku akcji ofensywnej zrobiła się większa, przydali się gracze w typie Jarosława Niezgody czy Michała Kucharczyka. Kucharczyk wykorzystał też rzut karny, z kolei Niezgoda miał swoją okazję po centrze, gdzie dobrze wbiegł między obrońców i zgubił krycie (czego w bardzo podobnej sytuacji nie potrafił zrobić Eduardo).

Gospodarze zaczynali obronę od swoich najbardziej wysuniętych graczy. Celem tego pressingu nie zawsze było odzyskanie piłki wysoko, ale często też wymuszenie błędu i zebranie piłki nieco dalej od bramki rywali. Nawet odzyskując ją w okolicach koła środkowego, Legia miała już swoich napastników w tercji obronnej Lecha.
Ekstrastats

Lech miał duże problemy z zaistnieniem w tym spotkaniu i w pierwszej połowie udawało mu się to tylko dzięki stałym fragmentom gry, z których potrafił stwarzać groźne sytuacje. Jeśli chodzi o otwartą grę, to tu Legia nie pozwoliła gościom na wiele, przynajmniej do przerwy. W drugiej połowie Lech wywalczył sobie miejsce na boisku, wyszedł wyżej i wypchnął Legię ze strefy komfortu. Okazało się, że jednak można przy Łazienkowskiej zepchnąć gospodarzy w ich pole karne i nie dać im pograć przez dłuższy fragment meczu. Tu plus dla trenera Bjelicy, że nie zdjął z boiska słabo grającego w pierwszej połowie Radosława Majewskiego, a ten odwdzięczył mu się po przerwie, kiedy był bardzo aktywny - odbierał, kreował i strzelał na bramkę. Drugi plus za zamianę skrzydłowych stronami i posłanie na Artura Jędrzejczyka (grającego z żółtą kartką) Mihaia Raduta zamiast gasnącego często w drugich połowach Mario Situma. Rumun opuszczał boisko z asystą po świetnej indywidualnej akcji przy golu Christiana Gytkjaera na 1:1.

Przeciwko Lechowi gospodarze pokazali to, czego zabrakło im we wtorkowej porażce z Jagiellonią - grę bez piłki. Będąc przy piłce gracze Legii nie byli przywiązani stricte do swoich pozycji, starali się za wszelką cenę rozciągnąć obronę gości. W tej akcji lewoskrzydłowy Hamalainen ma piłkę w środku, a jego pozycję na boku zajął Eduardo. Marko Vesović zdobył gola praktycznie z pozycji środkowego napastnika. Radović dopóki miał na to siły, był bardzo aktywny we wszystkich strefach ataku.
Ekstrastats

Wynik nie był sprawą rozstrzygniętą do ostatniej akcji i ani Legia, ani tym bardziej Lech, nie powinny się obrazić na ewentualny remis, a gospodarze byli lepsi o ten wykorzystany rzut karny. Legia jako gospodarz powinna pokusić się o wyższe prowadzenie kiedy kontrolowała mecz i była tego naprawdę bliska (strzał Radovicia trafiający w poprzeczkę i słupek jednocześnie). Lech zaskoczył w drugiej połowie, zwłaszcza biorąc pod uwagę ostatnie spotkania i trudności "Kolejorza" na stadionach rywali.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.