Ekstraklasa. Zupełnie nowa Legia Mioduskiego

Pół roku temu, po porażce ze Śląskiem pracę stracił Jacek Magiera. Teraz nowa Legia zwolniła z Wrocławia Jana Urbana. Pomimo eksperymentów personalnych i taktycznych mistrz Polski zaskoczył. Na plus. Legia po falstarcie odrabia straty.
Śląsk otrzyma z ekstraklasy dwa razy mniej pieniędzy niż Legia Śląsk otrzyma z ekstraklasy dwa razy mniej pieniędzy niż Legia fot. PRZEMEK WIERZCHOWSKI

Obiecujący początek roku

Na początku września, w apogeum kryzysu, bo tuż po kompromitacji w europejskich pucharach, Legia przegrała we Wrocławiu ze Śląskiem 1:2. To właśnie podczas powrotu do Warszawy Dariusz Mioduski miał podjąć decyzję o zwolnieniu trenera Jacka Magiery. Minęło sześć miesięcy i tym razem to legioniści zwolnili trenera Śląska. Ciekawe, że spośród jedenastu piłkarzy, którzy we Wrocławiu wyszli od pierwszej minuty, w Warszawie w tej samej roli wystąpili tylko Malarz, Pazdan, Jędrzejczyk i Niezgoda. Pomijając odsuniętego za żółte kartki Hlouska pozostałe absencje to efekt świadomej rekonstrukcji zespołu, a jednocześnie symbol zmian, jakie według prezesa Mioduskiego zachodzą w klubie we wszystkich obszarach.

William Remy w sparingu z Barceloną SC - William Remy w sparingu z Barceloną SC - Mateusz Kostrzewa/Legia.com

Udane transfery

W sferze sportowej już można uznać, że Legia zrobiła postęp. Dobry piłkarz nie potrzebuje aklimatyzacji, dlatego Remy, Antolić, Philipps, a nawet budujący formę Eduardo z miejsca stali się ważnymi postaciami w drużynie. W odwodzie jest jeszcze wracający po kontuzji Vesović, po którym wielu kibiców obiecuje sobie najwięcej biorąc pod uwagę mizerną obsadę legijnych skrzydeł. Po dwóch fatalnych okresach transferowych sprowadzono wreszcie ludzi widocznych nie tylko na liście płac, ale i na boisku. To naprawdę duże wydarzenie, skoro z dziewięciu istotnych zawodników, którzy przyszli do Legii w 2017 roku (Nagy, Jędrzejczyk, Necid, Chima Chukwu, Pasquato, Hildeberto, Sadiku, Mączyński i Moneta) w kadrze zostali tylko Mączyński, Pasquato i Jedrzejczyk. Jeden w miarę udany transfer na dziewięć (chodzi o Mączyńskiego, bo co do Pasquato i Jędrzejczyka są wątpliwości), trudno nazwać inaczej, niż kompromitacją.  

Po nietypowych przygotowaniach (daleki wyjazd na Florydę, liczne eksperymenty personalne i taktyczne, niespodziewane odejście Moulina i Sadiku) pojawiły się obawy przed startem rozgrywek. Tymczasem w dwóch pierwszych meczach Legia zdobyła sześć punktów, a w pierwszej połowie spotkania ze Śląskiem zaprezentowała styl dawno przy Łazienkowskiej nie widziany. Mimo to w Warszawie nie może być mowy o hurraoptymizmie. Do końca sezonu zostało jeszcze mnóstwo spotkań, przewaga Legii jest minimalna, w grze pozostaje Lech, uparcie blisko trzyma się Jagiellonia, a poza tym nie ma raczej możliwości, żeby ludzie trenera Jozaka wygrywali mecz ze meczem. Ta drużyna dopiero się tworzy, daleko jej do monolitu, ma przestoje, piłkarze poznają się w boju, a przy tym zachodzi podejrzenie, że zarówno Śląsk jak i Zagłębie, nie są obecnie w najwyższej formie. W tej sytuacji wszyscy w Warszawie powinni zachować szczególną ostrożność. 

Właściciel Legii Dariusz Mioduski Właściciel Legii Dariusz Mioduski KUBA ATYS

Ofensywa Mioduskiego

Piłkarzom Legii należy przewrotnie życzyć, żeby do końca rozgrywek mieli tyle energii, co ich prezes. Mioduski w wywiadach opowiada, jak należy prowadzić klub piłkarski, jak systemowo powinna wyglądać polska piłka nożna, co należy robić, żeby budować jej wartość. Naładowany wiedzą wyniesioną ze spotkań z prezesami europejskich klubów chce zmieniać nie tylko Legię, ale i wszystkich wokół. Części środowiska piłkarskiego nie musi się to podobać, bo nie każdy dobrze znosi taki coaching, ale prezes na to nie zważa wychodząc ze słusznego założenia, że rozwój Legii jest funkcją nie tylko jego działań, ale również zachowania konkurentów oraz sposobu zorganizowania całej branży. I nie żartuje, skoro decyduje się na osobisty udział w radzie nadzorczej Ekstraklasy S.A., żeby mieć bezpośredni wpływ na rozstrzygnięcia dotyczące przyszłego kształtu rozgrywek oraz kontraktu telewizyjnego. Godna szacunku determinacja.

W odniesieniu do samej Legii Mioduski jak zwykle przez wszystkie przypadki odmienia słowo "strategia". Z wywiadów wynika, że można ją streścić w trzech punktach: rozwój akademii, rekonstrukcja kadry pierwszego zespołu, rozwój działalności komercyjnej. Pewnie są też inne, ale te trzy wysuwają się na plan pierwszy. Każdy z nich jest słuszny i każdy bardzo trudny w realizacji.

Po pierwsze akademia

Weźmy akademię. Zachodzą tam pozytywne zmiany - pojawili się nowi ludzie, wdrażana jest nowa filozofia szkolenia, w której wynik schodzi na dalszy plan, klub zaczyna zauważać i doceniać pracę innych ośrodków w regionie, zamiast konfliktów próbuje z nimi współpracować, roczniki podróżują po Europie na turnieje i mecze towarzyskie, w których - czasami boleśnie - konfrontują się z silnymi zespołami. W akademii widać zaangażowanie, twórczy ferment, świadomość, jak wiele zostało do zrobienia. Z drugiej strony nie zaczęła się budowa ośrodka pod Grodziskiem Mazowieckim i ciągle czekamy na umowę dzierżawy terenu pod boiska przy ulicy Czerniakowskiej. To martwi, bo doświadczenie wskazuje, że im bliżej wyborów, tym trudniej jest skłonić władze miasta do wdrożenia uchwał radnych nawet w tak prostej sprawie, jak zagospodarowanie wieloletniego nieużytku.

Niełatwa rekonstrukcja

Łatwa nie będzie również rekonstrukcja kadry. Owszem, sprowadzono dobrych piłkarzy, ale rzut oka w metryki zawodników pierwszej jedenastki w meczu ze Śląskiem obrazuje skalę problemu: 38 - 33, 31, 27, 31 - 31, 28, 24 - 32, 35, 23. Ten kod daje średnią 30 lat. Z kolei w trakcie meczu wchodzą z ławki zawodnicy w wieku 34, 26 i 26. Ta drużyna jest nadal dość "stara" i żeby stać się bardziej perspektywiczna i zrównoważona, potrzebuje kolejnych transferów, a także stopniowej aktywacji "gabinetu cieni", w którym oprócz Niezgody są jeszcze Szymański, Majecki, Michalak, Kwietniewski, Turzyniecki, Iloski, a także grający w Zabrzu Wieteska, który według Mioduskiego może wrócić do Warszawy. Średni wiek tych piłkarzy to 20 lat, więc potencjał jest, ale zobaczymy, jak skutecznie ta niewątpliwie uzdolniona młodzież będzie walczyć o swoją przyszłość.

Działalność komercyjna jest najmniej rozpoznana przez otoczenie. W rozmowie z "Piłką Nożną" Mioduski opowiada o jej nowym definiowaniu i porządkowaniu. Dość zawile to opisuje, ale wiadomo, że i tak wszystko sprowadza się do prób zwiększania wpływów z wynajmu lóż, powierzchni komercyjnych, reklamy, sponsoringu i handlu. Tutaj też czeka go duże wyzwanie przede wszystkim dlatego, że jego poprzednik generował z tych źródeł około 60 milionów rocznie, co sugeruje brak prostych rezerw. W dodatku frekwencja w tym sezonie jest niższa, co ogranicza wpływy z dnia meczowego, nie wydaje się, żeby znacząco wzrosły przychody z handlu i nie słychać o nowych umowach sponsorskich. W tej sytuacji dobrą informacją jest. brak informacji o opóźnieniach wypłat, a należy pamiętać, że właśnie początek roku jest dla polskich klubów najtrudniejszy pod względem płynności. Biorąc to wszystko pod uwagę można zaryzykować twierdzenie, że Mioduski musiał gdzieś znaleźć pieniądze na zewnątrz, żeby zasypać dziurę spowodowaną brakiem kilkudziesięciu milionów wpływów z europejskich pucharów.  

Bernhard Heusler i Dariusz Mioduski - Bernhard Heusler i Dariusz Mioduski - Jacek Prondzynski/legia.com

Legia idzie na skróty

Podsumowując, po falstarcie naznaczonym pucharową klęską prezes Legii zdaje się odrabiać straty. Jego działania są logiczne, wynikają wprost z listy celów. Potrzebujemy lepszego szkolenia? Po rewolucji kadrowej w akademii wdrażamy nową metodykę i nadal walczymy o infrastrukturę. Potrzebujemy know-how? Bierzemy Chorwatów, a także zwracamy się o pomoc do twórcy potęgi FC Basel - inspiracji dla każdego klubu we wschodniej Europie. Zwabienie do Warszawy Bernharda Heuslera to świetny pomysł, bo zamiast wyważać otwarte drzwi, uczyć się na swoich błędach, lepiej pójść na skróty i tajemną wiedzę po prostu sobie kupić. Potrzebujemy lepszych piłkarzy? Starannie przygotowujemy się do okna transferowego i zapewniamy trenerom komfort pracy z nowymi piłkarzami od początku przygotowań. Musimy odmłodzić kadrę? Bierzemy Kwietniewskiego i Iloskiego, przygotowujemy Majeckiego, dajemy minuty Szymańskiemu, nie tracimy z oczu Wieteski i Michalaka. To wszystko się klei i daje widoki na efekt w postaci sukcesów na boisku. Krajobraz według stanu na połowę lutego jest naprawdę obiecujący.

Szkodliwe powroty do przeszłości

Wśród tych wszystkich pochwał jest coś, co mnie w Mioduskim drażni. To rozliczeniowy aspekt jego wypowiedzi, płaczliwa retoryka pod tytułem "sprzątam po Leśnodorskim". Rozumiem, że panowie nie czują do siebie sympatii, skoro nawet w czasie, kiedy piłkarze dzielnie walczyli z Realem, oni okładali się w mediach. Są między nimi rachunki krzywd, ale żenująca jest sytuacja, w której dogasający wydawałoby się konflikt, co jakiś czas wybucha od nowa. Ostatnią rundę sprowokował Mioduski wywiadem w "Piłce Nożnej", skontrował Leśnodorski w radiu weszlo.fm i w efekcie zamiast skupiać się na tym, co ważne, czyli meczu ze Śląskiem, kibice Legii przez dwa dni zapisywali się do jednego albo do drugiego obozu. To jest chore, chociaż jakże polskie. 

Mioduski przejął kontrolę nad klubem prawie rok temu, a mimo to nadal odnosi się do poprzedników, przekonuje, że przejął klub bez długofalowej wizji, rezerw finansowych, perspektywicznej kadry, wyeksponowany na ryzyko. Moim zdaniem to jest nie tylko szkodliwe (bo pogłębia podziały), ale i nie do końca wiarygodne i logiczne, bo co by prezes nie mówił, to zapłacił za Legię, jak za mercedesa, a nie składaka toczącego się w kierunku przepaści. Jego sposób narracji jest przy tym niebezpieczny dla niego samego, bo skoro poprzednik źle zarządzał, a mimo to hurtowo zdobywał trofea, to teraz przy dobrym zarządzaniu jakie będzie usprawiedliwienie dla ich ewentualnego braku? A przecież każdy, kto ma minimum pojęcia o piłce wie, że można napisać świetną strategię, sprowadzać dobrych piłkarzy, mieć do pomocy doświadczonych Chorwatów i genialnego Szwajcara, teoretycznie robić wszystko dobrze, a na koniec nie zdobyć nic.

Każdy niech robi swoje

Futbol jest bezwzględny, brutalny i uczy pokory. Najpierw konfrontujesz się co tydzień, a na koniec liczysz punkty i patrzysz, ile pucharów przyniosłeś do klubowego muzeum. Nie ma bardziej obiektywnego miernika działalności klubu o potencjalne i ambicjach Legii, niż trofea i właśnie z tej perspektywy finalnie oceniane będą rządy Mioduskiego. Prezes sam podkreśla, że nie może ogłosić, że odpuszcza walkę o tytuły, bo koncentruje się na restrukturyzacji, która przyniesie sukcesy za kilka lat. W Warszawie nie można rozstawić rusztowań i napisać na nich "zmieniamy się dla Was, prosimy o cierpliwość". Póki co jest dobrze, ale nie ma pewności, co będzie dalej, bo dziesiątki czynników o tym decydują. Dlatego każdy powinien zająć się swoją rolą - Mioduski wdrażaniem pomysłów bez wracania do czasów zamierzchłych, bo w niczym mu to nie pomoże, Leśnodorski swoimi inwestycjami, kibice wspieraniem jednego i okazywaniem szacunku drugiemu, natomiast piłkarze dobrą grą, bo w gruncie rzeczy to właśnie od nich zależy najwięcej.

Copyright © Agora SA