Goal-line - pomoc dla sędziów czy obłuda futbolu? "Przy animacji dla widzów był specjalny program, który przesuwał piłkę w dowolną stronę"

Goal-line, technologia mająca pomóc arbitrom to bubel. System nie działał prawidłowo, a pomagać wbrew regulaminowi musiał mu człowiek. O tym w rozmowie ze Sport.pl mówi Suzana Castaignede, operatorka i informatyk pracująca dla GoalControl. - Wystarczyło nacisnąć na klawiaturze tajną komendę Alt+Enter i zegarek sędziego wskazywał gola. Przy animacji dla widzów był specjalny program, który przesuwał piłkę w dowolną stronę -zdradza. To stwarzało możliwości, by o losach meczów decydowali przypadkowi ludzie. Systemu GoalControl używano na MŚ 2014. Dalej działa on w kliku największych europejskich ligach.
Technologia goal-line powiadamia sędziego, gdy piłka minie linię bramkową Technologia goal-line powiadamia sędziego, gdy piłka minie linię bramkową SHUJI KAJIYAMA/AP

Grałaś w FIFĘ?

Kacper Sosnowski: Z wykształcenia jesteś?

Suzana Castaignede: Informatykiem, studiowałam we Francji.

Rozumiem, że dobrym skoro sięgnęła po ciebie GoalControl, firma z Niemiec?

Znalazłam ich ogłoszenie w internecie. Wysłałam zgłoszenie. Potem skontaktował się ze mną dział rekrutacji. Wszystko poszło szybko. Wyglądało to nieco dziwnie, bo na pierwszym spotkaniu zapytali mnie czy dobrze gram w FIFĘ i czy mam refleks! Byłam zaskoczona, w FIFĘ nie grałam, ale pracę dostałam.

Wiem, że dostałaś odpowiedzialne zadania. Czym się zajmowałaś?

Byłam operatorem systemu goal-line podczas meczów, ale także szkoliłam innych. Ponieważ jestem informatykiem odpowiadałam też za weryfikację systemów instalowanych na boiskach. Dbałam o to, by firma uzyskała licencje od FIFA potrzebną na używanie goal-line podczas meczów.

Najbardziej newralgiczny był chyba sam mecz. Bo system stwarzał ponoć problemy.

Już na pierwszym meczu dostałam od szkolących informacje, że system źle funkcjonuje. Od razu powiedzieli też co robić jak są problemy.

Tajna komenda i gol

Problemy czyli?

Na przykład jak piłka przejdzie, przez linię bramkową, a kamery tego nie zarejestrują. Przecież po to ten system został stworzony, by technologia pomagała sędziom w spornych sytuacjach. No więc jak system nie reagował w sytuacjach ewidentnych lub nie działał w sytuacjach spornych to mieliśmy dwie, trzy sekundy żeby zareagować i wysłać do sędziego informację o golu.

Przecież to nie VAR (Video Assistant Referee), gdzie na wozie siedzą sędziowie i analizują obraz, tylko system bezobsługowy. Informacja z kamer jest automatyczna, nie przechodzi przez ludzi.

W teorii tak. W specyfikacji i umowie z FIFĄ i LFP (Federacja Ligi Francuskiej) jest zresztą warunek, że system musi być autonomiczny. Ingerencja człowieka jest zabroniona.

W praktyce wystarczyło nacisnąć na klawiaturze tajną komendę  Alt+Enter i zegarek sędziego wibrował, tak jakby piłka minęła bramkę. O tym wiedzieli jednak tylko ci, którzy siedzieli na wozie i obsługiwali komputer.  

Przedstawiciele FIFA, którzy mieli wgląd w dokumentację i kontrolowali też testy systemu mogli wiedzieć o takim wytrychu?

Na to pytanie nie mogę odpowiedzieć.

Program do przesuwania piłki

Przecież system GoalControl obsługiwał Mistrzostwach Świata w Brazylii w 2014 roku, wtedy problemów z nim nie było?

Ja w firmie pracowałam od 2015 roku, ale z rozmów z pracownikami i moimi kolegami wiem, że w 2014 roku system funkcjonował dużo gorzej niż teraz. Wiem, że były sytuacje obsługiwane z ręki. Zresztą kilka osób, które pracowało wtedy na mundialu, uczyło nas jak używać programu i jak radzić sobie gdy są problemy. Myślę, że wszystkie mecze, w których goal -line o czymś decydował można poddać w wątpliwość. Wiem, że można manipulować tym systemem.

Można wysyłać sygnał do sędziego, że był gol, ale przecież potem pokazywana jest animacja 3D. Na niej sytuacje widać.

Tylko, że animacja, robiona niby na postawie kamer, też jest niedokładna, poza tym jest w niej możliwość obróbki. W wirtualnym obrazie -tym dla telewidzów, jest specjalny program, który przesuwa piłkę w dowolną stronę. Jak trzeba jej pomóc, to wystarczy wiedzieć gdzie kliknąć.

Czyli jak po spornym strzale, system sam wysłał informację do sędziego, że był gol, a na animacji 3D nie było to ewidentne, to reagowaliście?

Tak. Nikt o tym jednak nie wiedział.

Ile osób siedziało na wozie goal-line?

Na początku w ekipie były dwie osoby, ale potem w ramach oszczędności jedna.

Firma od kilku lat przynosiła straty. Źle szacowano wydatki i koszty. Po mundialu, gdy kupił ją były niemiecki piłkarz Simon Rolfes, była kilka milionów na minusie. On już wtedy wiedział o wszystkich problemach jakie ma system, ale postanowił w to wejść.  Dlatego w momencie podpisywania kontraktu z Ligue 1 GoalControl była biedna. Musiała funkcjonować mocno ograniczając koszty. Zatem finalnie 10 osób siedziało samo na wozie w 10 miastach i było skazanych tylko i wyłącznie na siebie. W przypadku źle działającego systemu musiało w dwie, trzy sekundy zadecydować czy przyznać bramkę czy nie. Często, co do tego nie było żadnej pewności. Dodatkowo na początku mieliśmy na wozie obraz w SD. Coś ocenić dało się praktycznie tylko z jednej kamery. Słabo było widać.

Skuteczność? 70 proc.

Nie było nad tym nadzoru? Choćby ze strony jakiś delegatów Ligue 1?

Nie. Wcześniej jedynie podpisywaliśmy masę dokumentów. To były klauzule poufności. Nie wolno było nam nikomu otwierać i nikogo wpuszczać. Nawet jak na wozie było 50 stopni, to drzwi musiały być zamknięte i zablokowane.

Ile razy w twojej opinii się zdarzało, że z powodu technologii i błędu człowieka dochodziło do pomyłki we Francji?

W 10 meczach, które były w każdej kolejce ligowej, średnio jeden był ze złą decyzją.

A jak na swoje oko oceniasz skuteczność działania systemu?

Na 10 sytuacji, w trzech system nie działał.

Medialnych i głośnych na całą Francje potknięć systemu było tylko kilka. Zawsze je ładnie wyjaśniano. W Bordeaux winę zrzucono na żółty kolor koszulki bramkarza, którą system potraktował jak piłkę, bo taki jej kolor miał zdefiniowany w poprzednim sezonie.

W systemie rzeczywiście był problem z kolorami, czy w ogóle z wykrywalnością piłki. Do tej pory jak wznawia grę bramkarz, a jest w białej lub jasno żółtej koszulce, to po wyrzuceniu futbolówki, na animacji ona zostaje na nim. Jak świeciło słońce, a bramkarz był łysy, też był problem z lokalizacją piłki.

Goli Zlatana system nie widział

W jakich jeszcze sytuacjach goal-line stwarzał problemy?

W wielu. Nie tylko w tych zależnych od pogody np. mgły. Jak piłkarz strzelił zbyt mocno i piłka leciała za szybko, to było słabo. Kiedy w PSG grał jeszcze Zlatan Ibrahimović mieliśmy same problemy. System prawie nigdy nie reagował na jego trafienia. Musieliśmy wysyłać informację o golach ręcznie.

Medialne problemy były po meczach Troyes-ASSE czy w Rennes.  Według tłumaczeń szefów GoalControl w drugim przypadku systemowi przeszkodziły flagi kibiców.

Sędziemu wibrował zegarek, dostał sygnalizację o golu, a piłka w rzeczywistości była kawałek od bramki. Chłopakowi, który siedział na wozie wydawało się, że był gol, to nacisnął Alt+Enter.

W drugim przypadku system zgubił trasę lotu piłki i nie podał informacji o golu. Flagi kibiców nie miały nic do rzeczy. Trzeba było tylko wymyślić jakieś tłumaczenie. W opcji zwykle było ich klika.     

Kto pracował na wozach, jako operatorzy systemu? Może lepiej niż informatyków było tam posadzić sędziów?

Informatyków było tylko dwóch, ja i jeszcze jeden kolega. Co do reszty. To były różne osoby. Był m.in. facet, który sprzedawał samochody, ale też chyba nieźle grał w FIFĘ. (śmiech).

Problem z zasilaniem

Czy po dziwnych sytuacjach sędziowie, albo delegaci przychodzili i pytali co się stało?

Pewnie, że przychodzili. Nie mogliśmy jednak za wiele mówić o problemach. Robiliśmy co się dało, by sprawiać wrażenie, że wszystko jest ok, by sędziowie wiedzieli, że mogą na nas liczyć. Że na boisku mają jakieś wsparcie. Nie mogliśmy wprost wyjaśnić, co było nie tak, ale ogólnie rzucone "problem z zasilaniem" czasem uspokajało sytuację.

Ty miałaś kiedyś gorąco?

Tak, np. na meczu Bordeaux. chyba z Bastią. System na jednej połowie boiska praktycznie nie działał. Po jednej z akcji wydawało mi się, że piłka wpadła do bramki. Skorzystałam z tajnej komendy i wysłałam sygnał na zegarek sędziego. Tylko, że gola ewidentnie nie było. Zrobiło się zamieszanie, arbiter przerwał grę, przez walkie-talkie dzwonił do mnie delegat. Pytał co się stało? Odpowiedziałam, że mam problem z elektryką w samochodzie, że odcięło mi nawet ogrzewanie. Ta druga część rzeczywiście była zgodna z prawdą, ale nijak to się miało do wibrującego zegarka sędziego. Podchwycił, to później mój szef i taki był oficjalny komunikat w tej sprawie.

O bramowej loterii próbowałaś rozmawiać z szefami GoalControl?

Nie raz. Zresztą mogli się tego spodziewać, bo wiedzieli jakie problemy ma system. Gdy podczas samych meczów robiło się gorąco zawsze mieli wyłączone telefony. W końcu nie wytrzymałam, powiedziałam, że dalej tak pracować nie mogę. Odpowiedzieli, że mogę zrezygnować. Jak dodałam, że opowiem to wszystko mediom, dostałam nową ofertę. Finansowo kilkukrotnie lepszą. To miało być podziękowanie za mój wkład w dotychczasową pracę. Podziękowałam. Jak mój kontrakt został rozwiązany i miałam to na papierze zadzwoniłam do przedstawicieli ligi francuskiej. Chciałam opowiedzieć im co się dzieje. Najpierw szybko chcieli się spotkać i zobaczyć dokumenty jakimi dysponowałam, a trochę korespondencji z szefami GoalControl miałam. Potem kontakt z ich strony się urwał. Szybciej sprawą zajęły się media.

Operatorka systemu GoalControl Suzana Castaignede Operatorka systemu GoalControl Suzana Castaignede Suzana Castaignede

Gol poza kontrolą

Może działaczom ligi nie na rękę było przyznawać, że system który zamówili na 4 lata to bubel?

Pewnych rzeczy możemy się domyślać, pewne słyszałam od moich dyrektorów, ale nie będę ich teraz powtarzać. O innych wspomnę w mojej książce.

Demaskujesz kolejną piłkarską aferę?

Książkę już praktycznie napisałam, trwa dobór dokumentów, które będą w środku. Będzie miała tytuł "Goal (Hors) Control" (Gol poza kontrolą).

Wykluczasz z gry dużą firmę, która wciąż z goal-line czerpie korzyści, bo działa jeszcze m.in w Portugalii czy Kuwejcie. Nie boisz się?

Nie myślę o tym. Kilka razy się przeprowadziłam. Teraz nikt nie wie gdzie mieszkam.

Ty w ogóle lubiłaś, może nawet dalej lubisz piłkę nożną? Przed pracą w GoalControl oglądałaś mecze?

Tak, kiedyś nawet oglądałam Primera Division, bo mieszkałam przy granicy z Hiszpanią. Miałam też kontakt z ludźmi z OKS Olesno, bo w tym mieście mieszka moja babcia. Mam nadzieję, że futbol jest i będzie normalny, taki jaki pamiętam z Olesna, kiedy byłam małą dziewczynką i oglądałam spotkania tamtejszej drużyny. Tam żadna technika nam nie przeszkadzała.

***

Działacze LFP po kolejnych błędach technologi podczas ostatnich meczów Pucharu Ligi Francuskiej podjęli decyzję o zawieszeniu używania systemu. Niebawem mają zastanowić się nad dalsza współpracą z GoalControl.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.