Paweł Jaroszyński dla Sport.pl: Mogę powiedzieć, że jadę podbić reprezentację, ale wiem, że tak nie jest

Paweł Jaroszyński dostał pierwsze powołanie do dorosłej reprezentacji Polski. Jego obecność w kadrze Nawałki jest dużym zaskoczeniem. Tym bardziej, że zagrał w tym sezonie sześć meczów w Serie A. 24-letni piłkarz Chievo Verona przebył długą drogę. - W głowie pojawiały się różne myśli, ale po kilku rozmowach, z menedżerem, żoną, rodzicami, podjąłem decyzję - walczę. Wziąłem się do ciężkiej pracy i zmieniłem myślenie o swojej przyszłości we Włoszech - mówi w rozmowie ze Sport.pl

Dominik Wardzichowski: Jest pan w stanie rozwiązać problemy reprezentacji Polski na lewej stronie obrony?

- Dużo pracy przede mną. Jasne, mogę powiedzieć, że jadę podbić reprezentację, ale wiem, że tak nie jest. Nie stanę się z miejsca kluczowym piłkarzem w kadrze Adama Nawałki. Potrzebuję czasu. Moje powołanie to potwierdzenie, że sztab patrzy w przyszłość. Chcę się uczyć, pracować i dojść jak najwyżej.

Pierwszy krok wykonany. Dostał pan pierwsze powołanie do dorosłej reprezentacji Polski.

- Byłem pozytywnie zszokowany. Dla piłkarza nie ma lepszej wiadomości. Rozmawiałem wcześniej z asystentami trenera Nawałki, wiedziałem, że jestem na liście obserwowanych. Wybór Serie A nie był przypadkowy. Chciałem zrobić krok do przodu, zapracować na powołanie. Udało się.

Podjął pan duże ryzyko, przez pięć miesięcy nie zagrał w żadnym meczu we Włoszech. Pojawiło się zwątpienie?

- W głowie pojawiały się różne myśli, ale po kilku rozmowach, z menedżerem, żoną, rodzicami, podjąłem decyzję – walczę. Wziąłem się do ciężkiej pracy. Zadebiutowałem, zagrałem kilka meczów w Serie A i zmieniłem myślenie o swojej przyszłości we Włoszech.

Co dała panu zmiana ligi?

- Więcej wiem, więcej rozumiem. W Polsce byłem chaotyczny, decyzje często podejmowałem zbyt szybko. Teraz mam większy spokój. Włochy uczą luzu i pewności siebie.

Luzu, pewności siebie i taktyki. To element, w którym zrobił pan największy postęp?

- Myślę, że tak. W Polsce nad taktyką pracuje się inaczej. Musiałem nadrabiać zaległości i teraz mogę powiedzieć – udało się. W Chievo gramy czwórką w obronie, to jest nasz podstawowy system, ale ustawienie z trójką środkowych obrońców i dwoma wahadłowymi też mamy przećwiczone.

To dobre informacje dla Adama Nawałki. Lewy obrońca, sprawdzony w dwóch ustawieniach. Tylko liczby nie rzucają na kolana. Sześć meczów w Serie A, jeden w Pucharze Włoch.

- Zdaję sobie z tego sprawę. Grałem mało. Trener Chievo często rotuje i nie ma to związku z aktualną formą. On podejmuje decyzję. Zawodnik musi się podporządkować. Koniec, kropka. Ja to akceptuję, ale nie ukrywam, że są momenty zdenerwowania. Czuję, że jestem w formie, dobrze wyglądam na treningach, a w składzie mnie nie ma. Przyjmuję to na klatę i walczę dalej.

Takie podejście przekona Adama Nawałkę?

- Mam nadzieję, że selekcjoner zobaczy, kim jestem i co potrafię. Każdy trening będzie dla mnie wyjątkowy. To będzie bardzo ważne zgrupowanie.

Ważne, wybór piłkarzy, którzy pojadą na zgrupowanie przed mistrzostwami świata jest na ostatniej prostej. Pojawiła się w pana głowie nadzieja?

- Iskierka zabłysła, pojawiła się w głowie, ale na zgrupowanie jadę przede wszystkim zbudować swoją pewność. Chcę pokazać, że warto na mnie stawiać.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.