Od dwóch tygodni 27-letni skrzydłowy Borussii pauzuje z powodu urazu kostki. Przez kontuzję opuścił mecze kadry z RPA i Anglią oraz ligowe spotkanie z Schalke. Na pewno nie zagra w środowym spotkaniu z Realem Madryt, być może wróci na rewanż na Santiago Bernabeu.
Jakub Błaszczykowski: Najgorszy był początek, czyli moment, w którym musiałem zejść z boiska w meczu z Hannowerem. Dopóki nie znałem diagnozy, po głowie krążyło mi tysiąc myśli, bo nie wiedziałem, co się stało. Boli mnie, że nie mogłem zagrać w ostatnich meczach z wyjątkowymi rywalami. Czasem na mecz z Anglią czeka się całe życie. Jakoś musiałem to przeżyć, lekko nie było, bo dziennikarze na każdym kroku przypominali o tym, co mnie ominęło. A ja wręcz nienawidzę oglądać meczów z trybun bądź ławki. Wolę być na boisku, a jak nie ma takiej możliwości, to lubię usiąść przed telewizorem. Oglądanie na stadionie często kosztuje mnie więcej nerwów i sił niż wtedy, kiedy gram. Do tej pory miałem codziennie zabiegi i jeden trening stabilizacyjny, od poniedziałku będę ćwiczył dwa razy dziennie. Wszystko wygląda przyzwoicie, ale nie chcę zapeszać. Tym bardziej, że dopiero w czwartek zdjąłem specjalny but stabilizacyjny. Być może jednak przerwa wcale nie będzie tak długa, jak się wydawało na początku października.
- Tak, choć z przebiegu spotkań, wydaje się, mogliśmy mieć więcej. Była szansa na zwycięstwo w Czarnogórze, przeciwko Anglii też wcale nie musieliśmy stracić gola. Rywale nie dochodzili do sytuacji, ich bramka była przypadkowa, mogliśmy jej uniknąć. Ale musimy być zadowoleni z tego, co mamy. Przyszło kilku nowych zawodników, to normalne. Mają potencjał, chcą grać, a nie tylko się przyglądać i w starszych zawodnikach wyzwalają więcej energii. Dobrze, że jest rywalizacja.
- Podejdźmy do wszystkiego ze spokojem. Eliminacje zaczęliśmy dobrze, ale z pięcioma punktami nikt jeszcze na mundial nie pojechał. Wyniki stracą znaczenie, jeśli nie będziemy wygrywać kolejnych spotkań. Awans będzie kosztował nas wiele sił i zdrowia, ale chcemy wyjść z tej ciężkiej grupy. Nie pompujmy balonu, nie mówmy już, że jest ekstra. Pozwólcie tej drużynie popracować, oczywiście za dobre mecze należą się pochwały. Ale ja już zagrałem mecz, po którym zasypano nas komplementami, a później było źle. Chodzi mi o spotkania z Rosją i Czechami. Nie popadajmy teraz ze skrajności w skrajność. Trzy miesiące temu pisaliście i mówiliście, że nie ma reprezentacji, więc teraz podejdźmy do wszystkiego spokojnie. Potrzebujemy wsparcia, ale i konstruktywnej krytyki za słabą grę. Początek nowej drużyny wygląda obiecująco. Do zespołu wchodzą młodzi gracze, którzy nie mają kompleksów.
- Lubimy porównania, wspomnienia o cyfrach, ale ja wolałbym, żebyśmy mówili "gramy niemal równo rok po remisie" na Narodowym. Bardzo bym chciał, żeby ten ostatni mecz był dla nas jeszcze o coś, ale jeszcze bardziej bym chciał, żebyśmy na Wembley pojechali już pewni występu na mundialu. Zdaję sobie sprawę, że z tym może być ciężko. Ale obyśmy wracali w dobrych humorach.
- A jeszcze kilka tygodni temu czytałem, że "piłkarze wchodzą nowemu trenerowi na głowę". Nie oceniam pracy selekcjonera, bo jestem od grania. Lepiej zapytać trenera Fornalika, czy jest zadowolony z tego, jak realizujemy jego założenia taktyczne, czy na boisku robimy to, czego od nas wymaga. To nie my piłkarze powinniśmy się wypowiadać o trenerze, tylko trener o nas.
- Nie, bo nie trzeba było niczego wyjaśniać. To bardziej prasa szukała problemu niż my go mieliśmy. Nic się nie dzieje w drużynie.
- Nie wypowiadam się na ten temat
- W sobotę mieliśmy słabszy dzień i przegraliśmy z Schalke, ale to nie powinno mieć znaczenia w środę. W Manchesterze pokazaliśmy potencjał, jaki ma Borussia, niewiele zabrakło do wygranej, dlatego wierzę w dobry wynik z Realem. Rywale mają ogromny potencjał, ale my jesteśmy nieobliczalni i dlatego stać nas na dobry wynik.
- Nie koncentrujmy się na rywalach, tylko na swojej grze, najpierw musimy rozwiązać własne problemy. Mamy kłopoty z kontuzjami i lekkie problemy, z których chcemy wyjść jak najszybciej. Bayern wygrał pierwsze osiem meczów, ale w poprzednim sezonie mieli od nas o osiem punktów więcej, a skończyli na drugim miejscu. Tutaj wszystko może się zdarzyć, o tytuł nie walczą tylko dwa-trzy zespoły, ale kilka.