Primera Division. Philippe Coutinho odejdzie? Barcelona ma problem za 160 mln euro

- Coutinho brakuje przede wszystkim pewności siebie i odpowiedniego rytmu - mówi Sergio Busquets. Brazylijczyk nie może sobie znaleźć miejsc na boisku i zazwyczaj siada na ławce rezerwowych. Czuje się niedoceniany, a Manchester United chce tę sytuację wykorzystać i sprowadzić go na Old Trafford. Barcelona niemal na pewno nie odzyska 160 milionów euro, które na niego wydała.
Zobacz wideo

Wyciągnąć go z Liverpoolu nie było łatwo. Ale FC Barcelona była zdeterminowana, w końcu wyłożyła aż 160 milionów euro i sprowadziła następcę Andresa Iniesty lub Neymara. Po roku wciąż nie wiadomo, kogo Coutinho miał zastąpić i na jakiej pozycji powinien grać. Teoretycznie jest na tyle uniwersalny, by występować zarówno w środku pomocy przed Sergio Busquetsem i na lewym skrzydle, tworząc ofensywny tercet z Luisem Suarezem i Leo Messim. W praktyce? - Gdy gra w pomocy, drużyna traci balans między atakiem i obroną. A nie jest dostatecznie dobrym napastnikiem, by regularnie grać w ofensywie – mówi Jon Aspiazu, asystent Ernesto Valverde w rozmowie z "El Pais".

Philippe Coutinho nie może sobie znaleźć miejsca

Najważniejszymi piłkarzami Barcelony w środku pola są Busquets i Ivan Rakitić, więc obok nich pozostaje tylko jedno wolne miejsce, o które mieli rywalizować Arturo Melo, Arturo Vidal i Coutinho. Valverde, chcąc zapewnić drużynie równowagę i płynność w grze, stawia na Melo i Vidala. Podobnie rzecz ma się w ataku, gdzie niepodważalni są Leo Messi i Luis Suarez, a zadaniem trenera jest znalezienie tego trzeciego, który uzupełni tercet. Może to być Ousmane Dembele albo Coutinho.

W poprzednim sezonie Brazylijczyk grał zdecydowanie częściej, ponieważ jego rywal bardzo długo leczył kontuzję. Teraz role się odwróciły, bo to Coutinho wypadł z gry przez uraz odniesiony w spotkaniu z Interem, a po powrocie wciąż jest w słabej formie. W przeciwieństwie do Dembele, który w ostatnich tygodniach zachwycał pięknymi golami (przeciwko Espanyolowi) i rewelacyjnymi akcjami (z Tottenhamem w LM).

- Coutinho ma dużą jakość, jego postawa na treningach robi wrażenie, ale musi być wydajniejszy w trakcie meczów. Wciąż nie może znaleźć swojego miejsca – to słowa z szatni "Barcy", które przytacza "El Pais". Sergio Busquets po meczu z Levante zwrócił uwagę na to, że Coutinho brakuje przede wszystkim pewności siebie i rytmu. - Prawdopodobnie nie jest na poziomie z zeszłego roku, a Dembélé jest teraz trochę ponad nim – powiedział z kolei Jon Aspiazu, asystent Valverde i zaskoczył wielu swoją szczerością.

Brazylijczyk przeważnie siedzi więc na ławce rezerwowych. Nie rozumie dlaczego, czuje się niesprawiedliwie traktowany i poskarżył się swoim agentom. Ci skontaktowali się z Barceloną i według radia "Cadena Cope" poinformowali klub o "uczuciu dyskomfortu", z którym zmaga się ich klient. Niektórzy działacze stają po stronie zawodnika twierdząc, że Valverde źle zarządza kadrą i nie powinien trzymać na ławce rezerwowych zawodnika kosztującego aż 160 milionów euro.

Philippe Coutinho płaci za słabą formę i flegmatyczność, która zirytowała Valverde

Problem w tym, że Coutinho poza skarżeniem, nie robi nic, by jego sytuacja miała się zmienić. Wykorzystał co prawda rzut karny w meczu Pucharu Króla z Levante, co zdecydowanie poprawia sytuację Barcy przed rewanżem, ale w tym samym meczu aż siedemnaście razy tracił piłkę i był jednym z pierwszych piłkarzy, którym kibice zarzucili brak zaangażowania. W lidze nie strzelił gola od październikowego El Clasico. W całym sezonie, we wszystkich rozgrywkach zdobył sześć bramek i zaliczył pięć asyst, co wobec dziesięciu goli i pięciu asyst Dembele wygląda kiepsko.

Jego słabą formę punktuje "El Pais": W tym sezonie Coutinho kreuje zaledwie 0,17 okazji na mecz. W poprzednim sezonie stwarzał ich blisko dwukrotnie więcej - 0,32 sytuacji na mecz. Blisko dwukrotnie lepsze były też jego statystyki - miał dziesięć bramek i pięć asyst. Brał udział przy akcji bramkowej co 93 minuty, a w tym sezonie gola lub asystę zapisuje na swoje konto co 163 minuty.

Trenera zirytował też podczas meczu z Getafe. Barca prowadziła 2:1, ale w końcówce spotkania to ich rywale przejęli inicjatywę i byli bliscy wyrównania. Valverde chciał odzyskać posiadanie piłki i inicjatywę w meczu, wpuszczając na boisko Coutinho. Brazylijczyk opóźniał zmianę – powoli wkładał meczową koszulkę, wiązał buty, czym zirytował szkoleniowca. Ostatecznie pojawił się na murawie na osiem ostatnich minut, a Barcelona utrzymała prowadzenie.

FC Barcelona sprzedaje piłkarzy poniżej wartości

Sytuacja jest skomplikowana, bo Philippe Coutinho siedząc na ławce rezerwowych będzie przysparzał klubowi problemów. Kosztował za dużo, nie pogodzi się z rolą rezerwowego, nie zabraknie też plotek łączących go z innymi klubami. Dziennikarze "El Pais" już teraz zastanawiają się, czy działacze Barcelony nie powinni go latem sprzedać. Taki ruch miałby uwolnić środki potrzebne do sprowadzenia Frankiego de Jonga i zmiennika Luisa Suareza.

Sytuację Coutinho ma uważnie obserwować Manchester United. Wątpliwe, że Barcelonie uda się odzyskać pieniądze wydane na Brazylijczyka. Sprzedaż piłkarzy to aspekt, który w klubie z Camp Nou kuleje od lat. Być może, Barcelona jest pod tym względem najgorsza w Europie. Co roku, mając kilku nieprzydatnych piłkarzy sprzedaje ich poniżej wartości. Poniekąd jest do tego zmuszona przez błędy notorycznie popełniane przy sporządzaniu umów z kupowanymi zawodnikami. "Blaugrana" sprowadzając piłkarzy za darmo oferuje im wysokie zarobki i długie kontrakty: cztero- i pięcioletnie. Tak było chociażby z Thomasem Vermaelenem i Alexem Songiem. Zawodnicy się nie sprawdzili, ale ich sprzedaż była bardzo trudna, bo żaden klub nie chciał im zaproponować podobnych zarobków. W dodatku, Song nie miał zamiaru obniżyć swoich oczekiwań co do pensji.

Za darmo odeszli Martin Montoya, Ibrahim Affelay, Sandro Ramirez czy wspomniany Song. Klub tak bardzo chciał się ich pozbyć i zwolnić miejsca w szatni, że rozwiązał ich kontrakty. Barcelona nie dostała od Juventusu nawet centa za Daniego Alvesa, bo ten miał prawo rozwiązać umowę. W promocyjnej cenie odeszli z "Barcy" jej wychowankowie – Marc Bartra i Thiago Alcantara. To dlatego, że w ich kontraktach umieszczono zapis o zmniejszeniu kwoty odstępnego, jeśli nie zagrają określonej liczby minut. Skorzystała Borussia Dortmund, która kupiła Bartrę za osiem milionów euro i Bayern, który ściągnął Thiago za 25 milionów euro. Cristian Tello odszedł do Betisu za cztery miliony, Bojan Krkić za trzy miliony do Stoke, Adriano za 1,5 miliona do Besiktasu, a Andreu Fontas za milion do Celty Vigo. Niegospodarność Barcy wykorzystała też Sevilla, która sprowadziła Munira za milion euro.

Jak sprzedawać piłkarzy z drugiego i trzeciego szeregu pokazuje Barcelonie ich największy rywal. Real Madryt potrafił zarobić 25 milionów euro na Jese sprzedawanym do PSG, 15 milionów na Asierze Illaramendim i Alvaro Negredo i 10 milionów na Jose Callejonie.

Paradoks tej sytuacji polega na tym, że to klub znalazł się w trudnym położeniu przez zawodnika siedzącego na ławce. Nie sam zawodnik. On albo zacznie grać w Barcelonie, albo w innym klubie. Kupców nie zabraknie, ale nikt nie zapłaci za niego 160 milionów euro. "Barca" znów będzie stratna.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.