Królewscy po odejściu Cristiano Ronaldo postawili zdecydowanie na Walijczyka, licząc że ten będzie pełnił rolę nowego lidera formacji ofensywnej. Choć Bale zaliczył udany start sezonu - w pierwszych sześciu meczach, licząc występy w La Lidze, Lidze Mistrzów i Superpucharze Europy, zdobył cztery bramki i zanotował trzy asysty - w ostatnich tygodniach razi nieporadnością w ataku. Na dodatek coraz częściej zmaga się z drobnymi urazami, co w przeszłości wielokrotnie uniemożliwiało mu uzyskanie najwyższej dyspozycji.
W arcyważnym derbowym starciu z Atletico (0:0) Bale poprosił o zmianę już w przerwie spotkania, narzekając na bóle mięśniowe. Wykonane później badania nie wykazały jednak żadnego urazu. Mimo to działacze i sztab trenerski postanowili nie ryzykować i w wyjazdowym starciu Ligi Mistrzów z CSKA Moskwa (0:1) pozostawiono zawodnika w Madrycie. Wrócił na kolejny ligowy mecz, w którym Real mierzył się z Deportivo Alaves (0:1), ale i tym razem Walijczyk poprosił o zmianę (w 80. minucie).
Szefowie madryckiego klubu oczekiwali, że w związku z nawracającymi problemami Bale nie pojedzie na zgrupowanie reprezentacji Walii i skoncentruje się na dojściu do zdrowia. Piłkarz zadecydował jednak inaczej. Nie tylko udał się na zgrupowanie, ale i zgłosił gotowość do gry w najbliższym meczu z Hiszpanią. To miało przelać czarę goryczy - czytamy w "El Confidencial". Działacze Królewskich zainterweniowali i zgłosili walijskiej kadrze, że piłkarz zmaga się z problemami mięśniowymi i potrzebuje odpoczynku. Federacja prośbę zaakceptowała.
W Madrycie pracownicy klubu nie ukrywają, że postawa Bale'a jest dla nich zawodem. Zdaniem działaczy piłkarz nie dba o siebie, a ostatecznie cierpi na tym Real, który wypłaca graczowi rocznie pensje wynoszącą 17 mln euro. Jeśli Walijczyk, który od 2013 roku opuścił blisko 100 meczów w Realu z powodu urazów, nabawi się kolejnego urazu, latem działacze otworzą mu drzwi do zmiany klubu.