Manchester City - Liverpool. Mecz o sześć punktów. Pep Guardiola jeszcze nigdy nie był w takiej sytuacji

Pep Guardiola staje przed najtrudniejszym zadaniem, od kiedy pojawił się na Wyspach. Musi pokonać niepokonany Liverpool. Według niego najlepszy zespół na świecie. Zaprzecza mu Jurgen Klopp - dla niego najlepszy jest Manchester City. Trenerzy rozpoczęli wojnę na komplementy i podgrzewanie atmosfery. - To mecz o sześć punktów - mówi Niemiec. Man City - Liverpool w czwartek o 21. Relacja na żywo na Sport.pl.

Spotkają się faworyci do zdobycia mistrzostwa. „The Reds” są liderem, Obywatele zajmują drugie miejsce. Dzieli ich tylko 7 punktów, ale Bernardo Silva mówi jasno: - Jeżeli przegramy, już ich nie dogonimy. Wtóruje mu Guardiola: - Jeśli stracimy punkty, obronienie mistrzostwa będzie „mission impossible”. Przed pierwszym gwizdkiem, rywalizacji Manchesteru City z Liverpoolem nie brakuje niczego. Czyżby mecz 2019 roku na Wyspach miał się odbyć już jego trzeciego dnia?

Czasem fenomenalnie zapowiadające się mecze, zawodziły. Przez zachowawczość trenerów, taktyczny reżim czy piłkarzy, którym presja wiązała nogi. Ale w czwartek nie pozwolą na to okoliczności. Manchester City, który jeszcze kilka tygodni temu był faworytem do sięgnięcia po tytuł, spadł do roli największego zagrożenia dla uciekającego Liverpoolu. Dla nich ten mecz jest jak finał. Remis nie wchodzi w grę, nie będzie rewanżu, szanse na odrobienie strat w dalszej części sezonu będą niewielkie. Piłkarze Pepa Guardioli po zaskakujących porażkach z Crystal Palace i Leicester muszą się uwiarygodnić. Jeśli nie zrobią tego w najbliższym meczu, to na następną szansę poczekają do marca. Bo przecież seria zwycięstw z Rotherham, Burton, Wolves, Huddersfield czy Newcastle i tak nikogo nie uspokoi. Nie da też gwarancji zmniejszenia straty do Liverpoolu. Jego piłkarze grają jak z nut.

Święta się skończyły, ale nie w relacjach między piłkarzami Liverpoolu

Zdemolowali Arsenal 5:1 i niemal doprowadzili swojego menedżera do łez. Mohamed Salah oddał wykonanie rzutu karnego Roberto Firmino, który miał w tym spotkaniu na koncie dwa gole. Brazylijczyk ma w tym sezonie problem ze skutecznością, kibice i dziennikarze domagali się, by zamiast niego grał bardziej produktywny Xherdan Shaqiri. - Wszyscy wiemy, jak bardzo "Mo" chce zdobywać bramki. Dlatego jego gest był tak miły. Święta się skończyły, ale nie w relacjach między chłopakami – powiedział Klopp. Firmino wykorzystał jedenastkę, skompletował hattricka i być może się odrodził. Taki był cel Salaha.

Na początku grudnia, Jurgen Klopp biegł przez Anfield z rozwartymi ramionami, machając rękami, co kilka metrów podskakując. Wylądował w rękach Alissona i razem świętowali wyszarpane zwycięstwo w derbach Merseyside. Zbliżyli się wtedy na cztery punkty do bezbłędnego Manchesteru City. Miesiąc później, po serii ośmiu zwycięstw z rzędu, mają siedmiopunktową przewagę nad zespołem Guardioli. W tym czasie strzelili 23 gole i tylko 3 stracili. „Obywatele” tylko potykali się w ich cieniu.

Liverpool nie jest już zespołem "gegenpressing", za który uchodził pod wodzą Kloppa. Dziś są o wiele bardziej wszechstronni i trudniejsi do przewidzenia. Dominują we wszystkich sektorach boiska, tracą najmniej bramek (osiem) i niewykluczone, że na koniec sezonu okażą się pod tym względem lepsi niż Chelsea z sezonu 2004/2005, która straciła tylko 15 goli.

Plan Guardioli: presja na Alissona, ciągły atak i wysoka gra obrońców

Porażki Manchesteru City z Crystal Palace i Leicester wstrząsnęły piłkarskim światem, ale nie Guardiolą. - Nie, nie, nie! Dlaczego miałbym zmieniać to, w co wierzę? Bo przegrałem dwa mecze? – zirytował się Katalończyk na pytanie dziennikarza, czy rozważa zmianę stylu gry.

Przecież ten styl na ligowych boiskach sprawdzał się niemal zawsze. Dał mu trzy mistrzostwa Hiszpanii, trzy tytuły mistrza Niemiec i zwycięstwo w Premier League z dziewiętnastoma punktami przewagi. Dziennikarze „The Sun” twierdzą, że dotarli do planu Katalończyka na mecz z Liverpoolem. Jego napastnicy mają wściekle atakować Alissona, któremu zdarzają się błędy, gdy rywal nałoży na niego presję. Jego bramkarz – Ederson, ma częściej wznawiać grę długim podaniem, by trio Sadio Mane – Mohamed Salah – Roberto Firmino jak najrzadziej znajdowało się w pobliżu piłki. Na lewej obronie ma zagrać Danilo, bo zawieszony jest Fabian Delph, a Benjamin Mendy leczy kontuzję. Brazylijczyk jest skuteczniejszy w defensywie niż Ołeksandr Zinczenko – a to bardzo ważne, bo przyjdzie mu stawić czoła ofensywnie grającemu Trentowi Alexandrowi-Arnoldowi. I najważniejsze: jego zespół ma bezustannie atakować i zagęszczać pole karne Liverpoolu.

Sytuacja, w której znalazł się Guardiola jest dla niego nowa. Dotychczas, jeśli już triumfował – szło mu gładko. Obywało się bez wpadek, zniżek formy. To jego zespół był goniony, do niego równano. Teraz jest inaczej, bo to Liverpool jest pierwszy, rozpędzony i może uciec na dziesięć punktów. To tak duża przewaga, że jeszcze w niedzielę Guardiola stwierdził, że jej zniwelowanie będzie niemożliwe. Dzień przed meczem nieco swoje podejście złagodził. – I tak do końca będziemy starali się być blisko Liverpoolu. Tak, jak to tylko możliwe – powiedział. Widocznie uznał, że presja spoczywająca na jego piłkarzach i tak jest już zbyt duża.

A występować w roli faworyta nie chce ani on, ani Klopp. Dlatego nawzajem się komplementują, zapewniają o znakomitości rywala. Klopp: - Powiedziałem już kilka tygodni temu, że City są najlepszą drużyną, ponieważ to jest w stu procentach moja opinia. Wpływa na to ich styl gry, rzeczy, które osiągnęli i te które jeszcze osiągną. Nic się nie zmieniło, jedynie liczba punktów, ale nie przygotowania do meczu.

Guardiola: - Wiemy, co stało się z Leicester i Chelsea rok po zdobyciu mistrzostwa. Uniknęliśmy tego, mamy wiele punktów i wciąż walczymy, choć jeden zespół jest od nas lepszy. Liverpool jest teraz w szczytowej formie i powtórzę to, co powiedziałem na poprzedniej konferencji prasowej: to obecnie najlepszy zespół w Europie.

Początek meczu Manchester City - Liverpool w czwartek o godz. 21. Relacja na żywo na Sport.pl.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.