Legia - F91. Philipps dla Sport.pl: Równe szanse na awans? Nie powiedziałbym, bo z Dudelange nie byliśmy wielką drużyną

- Myślę, że problem jest w nas. Nie w trenerze, nie w dyrektorze sportowym czy prezesie. Wszyscy gramy gorzej niż możemy - skomentował Sport.pl przegrany mecz z Dudelange, Chris Philipps. Przyznał, że to najtrudniejszy moment jego kariery, a po tym co pokazała Legia z oceną szans na awans lepiej być ostrożnym.

Kacper Sosnowski: Przyjechałeś tu by cieszyć się z sukcesów Legii w Europie, a bliżej sukcesu są teraz twoi rodacy z Luksemburga. Brzmi to mocno paradoksalnie.

Chris Philipps: To chyba najgorszy moment mojej kariery. Nie wiem co mam myśleć, nie wiem co ci powiedzieć. To jest dla nas wszystkich trudna sytuacja. Tym bardziej, że na początku nie zapowiadało się, że będzie aż tak źle. Straciliśmy gola, ale szybko odpowiedzieliśmy. Myślałem, że pójdziemy za ciosem. Sami sobie podłożyliśmy nogę, bo straciliśmy gracza i graliśmy w dziesięciu, oni wiedzieli jak to wykorzystać. Też potrafili utrzymać się przy piłce. Wiem, że ciężko w nas uwierzyć, ale musimy się pozbierać, pojechać do Luksemburga i rozegrać inny mecz.

Czego potrzeba Legii by był inny?

- To czego nam potrzeba, to być teraz drużyną, być razem. To coś na poziomie psychiki. Wszyscy będą się teraz zastanawiać nad przyczynami tej porażki, wydawać swoje osądy, ale nie ma na to łatwej i jednaj odpowiedzi. Dlatego musimy być jednością.

Koledzy z Luksemburga specjalnie się tu nie cieszą. Wciąż poklepują cię po ramieniu, jakby zdawali sobie sprawę, że uruchomili w Warszawie bombę z opóźnionym zapłonem, która może mieć dla was tragiczne konsekwencje.

- Widzą, że jest mi ciężko. Przegrywałem w swoim życiu w kilku ważnych meczach. Spadałem z francuskiej ekstraklasy do Ligue 2, ale teraz to chyba jest najtrudniejszy moment mojej kariery. 

Pisałem po obejrzeniu fragmentów meczu z Videotonem i rozmowach z luksemburskimi dziennikarzami, że F91 to nie są chłopcy do bicia. Na tle słabej Legii i tak wypadli  nadspodziewanie dobrze.

- Bo mają zawodników z reprezentacji kraju, mają graczy z lig zagranicznych z Niemiec, Francji itd. Odrobiliśmy swoją pracę domową. Wiedzieliśmy, że potrafią grać piłką, grać kombinacyjnie, a i tak trudno ich było powstrzymać.

Zwracałeś przed meczem uwagę na ich mocne strony?

- Podzieliłem się informacjami o ich zawodnikach. Przynajmniej o tych, których znam z reprezentacji. Myślę jednak, że ten mecz przegraliśmy jako drużyna, która zmierzyła się z lepszym kolektywem.

To koniec Legii w pucharach?

 - Wiem, że po meczu z Dudelange są same negatywy. Futbolu jest jednak piękny, bo czasem pozwala wznieść się na wyżyny. Jakkolwiek to nie brzmi, to właśnie musimy się na nie wznieść w meczu za tydzień. O tym co to da na razie trudno mówić, tym bardziej, że mamy jeszcze ligowy mecz z Piastem. W Ekstraklasie na razie też najlepiej nie jest. Musimy skupić się na każdym kolejnym spotkaniu. Po meczu niedzielnym będziemy widzieć więcej, o tym co może czekać nas w czwartek.

Sytuacja w klubie - zmiana trenera, to wam przeszkadza?

 - Myślę, że problem jest w nas. Nie w trenerze, nie w dyrektorze sportowym czy prezesie. Właściwie wszyscy gramy gorzej niż możemy, no może poza bramkarzem, który prezentuje równiejszy poziom. Na treningu jest jedno, na meczu co innego. Jak każdy gra poniżej możliwości to ciężko jest wygrywać spotkania – to logiczne.

Niesnaski między zawodnikami, spięcia po meczach w szatni – to ostatnio medialny obraz Legii. Jest w nim nieco prawdy?

- To bardziej rzecz, która funkcjonuje w mediach. Między zawodnikami nie ma jakiegoś problemu. Nie wiem skąd takie rzeczy się pojawiają? Nie znam na tyle polskiego, by rozumieć wszystko co pojawia się w gazetach, ale funkcjonując w klubie mam wrażenie, że sporo się tam pisze i wiele z tych rzeczy nie ma nic wspólnego z prawdą. Jeśli wszyscy w nas uderzają, to tym bardziej to jest ten moment, w którym powinniśmy trzymać się razem i pokazać jedność drużyny. Trzeba jechać do Luksemburga i jakoś wyjść z tej sytuacji, szybko strzelić gola. Paradoksalnie rezultat z Warszawy nie jest zły, bo mogliśmy stracić tu więcej goli! Po naszej grze, te 1:2 to najmniejszy wymiar kary.

Twój kolega z kadry, bramkarz F91 Jonathan Joubert powiedział mi, że szanse warszawiaków na awans do 4 rundy wynoszą 50 procent, a Legia to wciąż wielka firma.

- Nie powiedziałbym, że to jest 50 na 50, bo w czwartek nie byliśmy wielką drużyną.

***

>> "Niespodzianka. Mega niespodzianka. Papierowy faworyt pokonany. Gliniana doniczka twardsza od żelaznego garnka"

>> Studio Sport.pl. Druzgocące liczby mistrzów Polski. Legia gorsza od półamatorów w każdym aspekcie gry [W Polu K]

>> Legia - F91 Dudelange. Pazdan: Nie wypada tak grać. Wszyscy widzą jak to wyglądało, ale najgorszym byłoby nakręcać się negatywnie

>> Legia Warszawa miała być jak Bazylea i Dinamo Zagrzeb, a jest nijaka. Nie ma wyników, stylu, DNA i pieniędzy. Zamiast tego jest grzęzawisko problemów

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.